13
Odrzuciłem kolejne połączenie od Olivii nie mając najmniejszej ochoty na rozmowę z nią po czym schowałem telefon do kieszeni. Szybko jednak wyjąłem go z powrotem orientując się, że nie mam pojęcia gdzie jestem. Moja kochana siostra bliźniaczka jak zawsze musiała wybrać jakieś niesamowite miejsce na spotkanie przez co prawdopodobnie utknąłem w samym centrum Tokio nie mając zielonego pojęcia, w którą stronę się ruszyć.
- Tak, braciszku? – przesłodzony głos kobiety wydobył się z telefonu po pierwszym sygnale
- Nie wiem jak ty, kochana siostro, ale stoję na samym środku jakiejś ulicy i nie mam pojęcia gdzie jestem. Zlokalizowanie tego na Google Mapach może zająć trochę czasu, więc się spóźnię – powiedziałem szybko zatykając drugie ucho, żeby móc ją słyszeć, bo na ulicach Japonii jak zawsze panował gwar – O ile w ogóle dotrę.
- Spokojnie, mój drogi – westchnęła – Ja też próbowałam tam dotrzeć i w ogóle wyjechałam z Tokio. Jestem na jakimś zadupiu, więc czekam na jakikolwiek autobus, którym zdołam wrócić do miasta. Wybacz.
- Przyzwyczaiłem się – wywróciłem oczami
Moja siostra nie była mistrzynią w organizacji czegokolwiek.
- Może wpadnę wieczorem do ciebie do hotelu? – zaproponowała – Bo coś mi się wydaje, że wcześniej niż o dwudziestej nie dotrę do Tokio.
- Naprawdę myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty wieczorem będąc w Tokio? – zaśmiałem się
- Oj już nie mów, że Tokio cię rusza. Jesteś tu co miesiąc – powiedziała za pewne z szerokim uśmiechem na twarzy – Chyba, że masz randkę... W takich okolicznościach będę w stanie ci wybaczyć i przełożyć nasze spotkanko, bracie.
- Proszę cię – prychnąłem
- To może idziesz na drinka ze stewardessami? Chętnie się przyłączę!
Oto właśnie była moja siostra. Od zawsze mająca riposty na każde jedno zdarzenie w swoim życiu i gotowa wepchnąć się dosłownie wszędzie.
- Coś na kształt tego – uznałem – Ale, że nie mam na to najmniejszej ochoty to możesz wbijać.
- No przecież nie odbiorę ci spotkania z pokładowymi koleżankami. Masz którąś na swoim wybrednym radarze?
- Kończę tą rozmowę – oznajmiłem mając zamiar jak najszybciej się rozłączyć
- No czekaj! – krzyknęła chcąc mnie powstrzymać – Powiedz mi tylko gdzie mieszkasz. W tym samym Marriocie co zawsze?
- Ta – potwierdziłem jej przypuszczenia
- Na którym piętrze?
- Nie mam pojęcia – wzruszyłem ramionami – Dwudziestym, czy trzydziestym.
- Oooo, ale będą widoki – podekscytowała się na co kolejny raz wywróciłem oczami – Masz dwa łóżka?
- Nie ma opcji – pokręciłem głową – Zapomnij.
- Oj tam, oj tam. Przecież nie zostawisz siostry na lodzie. Dam ci znać czy zdołałam powrócić do świata.
I się rozłączyła. Westchnąłem zastanawiając się w jaki sposób powrócić do hotelu. Najlepiej pewnie byłoby zorientować się gdzie jest lotnisko, bo stamtąd, z tego co kojarzyłem, a kojarzyłem niewiele, niedaleka droga. W ten właśnie sposób po godzinie zdołałem wrócić do słynnego Marriotta. Przeszedłem przez recepcję wchodząc do pierwszej lepszej windy i w zasadzie nawet nie wiedząc, na które piętro powinienem wjechać. Ostatecznie wysiadłem na dwudziestym piątym i trafiłem idealnie. Przyłożyłem kartę magnetyczną do drzwi wchodząc do schłodzonego pomieszczenia. Jak na warunki Tokio pokój był naprawdę duży. Zgodnie z założeniem mojej siostry były nawet dwa duże łóżka. Praktycznie zawsze trafiał mi się pokój z dwoma łóżkami. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale było jednocześnie całkowicie zbędne. Byłem święcie przekonany, że Alice postanowi dzisiaj tutaj przenocować.
- Kapitanie Hawkins! – podniosłem powieki kiedy do moich uszu dobiegło wręcz walenie do drzwi – Kapitanie Hawkins, do cholery jasnej! Proszę otworzyć drzwi! Kapitanie Hawkins!
Ja. Pierdolę.
Zaspany podniosłem się z łóżka i nawet nie myśląc o założeniu koszulki podszedłem do drzwi szybko je otwierając.
- Co do cholery? – rzuciłem w stronę elegancko ubranej kobiety, która przyglądała mi się badawczo
- Nazywam się Penelope Smith – powiedziała odrywając wzrok od mojego torsu na co wywróciłem oczami w duchu
- Słucham – westchnąłem opierając się o framugę drzwi – Mogę w czymś pomóc?
Jak ktokolwiek śmiał przerywać moją kolejną tego dnia drzemkę? Różnice czasowe były moją największą życiową zmorą.
- Pracuję w Biurze Spraw Pracowniczych oraz Rekrutacji – oznajmiła przenosząc wzrok na moją twarz – Z oddziałem w Tokio. Dostaliśmy polecenie od zarządu w Nowym Jorku, żeby przeprowadzić z Panem rozmowę kontrolną.
- Rozmowę kontrolną? – prychnąłem – Tego jeszcze nie było.
- Proszę się ubrać i zejść do sali konferencyjnej – powiedziała – Nie musi być po cywilnemu.
- Ah, dziękuję bardzo – wywróciłem oczami – Zaraz zejdę.
Kobieta skinęła głową po czym skierowała się w stronę wind. Jęknąłem pod nosem zatrzaskując drzwi pokoju po czym szybko się ogarnąłem mimo własnej woli trafiając do tej cholernej sali konferencyjnej. Godzina siedzenia przy stole i odpowiadania na debilne pytania wykończyła mnie na tyle, że po powrocie do pokoju zamówiłem butelkę Whisky nie mając zamiaru robić dzisiaj niczego więcej. Zapomniałem jednak o wizycie mojej siostrzyczki, która zaczęła walić w drzwi nim zdążyłem dobrze rozsiąść się w fotelu.
- Miałaś ostrzec – zauważyłem kiedy kobieta nieceremonialnie wyminęła mnie w drzwiach wchodząc do pomieszczenia
– Kurka blada skąd ty w Japonii taki duży pokój wziąłeś? Mój to taka klitka, że jest wielkości twojego balkonu – oznajmiła przeczesując pokój wzrokiem i odsuwając kotary by zajrzeć za okno – A nie miałam ostrzec tylko poinformować, bracie. Postanowiłam jednak zrobić ci niespodziankę.
- Najlepsza niespodzianka w moim życiu – uznałem
- Wyglądasz jakby cię z krzyża zdjęli – stwierdziła łapiąc w dłoń butelkę z alkoholem po czym wyrwała mi szklankę, którą przez cały czas trzymałem w dłoni
Nalała do niej cieczy następnie za jednym zamachem opróżniając całą jej zawartość. Spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami gdy oblizała wargi i rozsiadła się na jednym z łóżek nawet nie trudząc się o zdjęcie butów.
- Oh, ja też za tobą tęskniłam – powiedziała z uśmiechem – Nie musisz tego mówić.
- Spierdalaj – zaśmiałem się jednocześnie siadając w fotelu przy stoliku i ponownie napełniając szklankę
- To co tam u ciebie słychać, kochaniutki? – spytała podkładając sobie poduszkę pod nogi – Jak tam ci się wiedzie z tą twoją niby dziewczyną? Jak tam jej było? Olympia?
- Olivia – poprawiłem ją ze zirytowaniem
- A no tak. Olivia – powtórzyła imię z podkreśleniem dosłownie każdej litery – W co ty się pakujesz, młody?
- Przestaniesz? – po raz kolejny spojrzałem na nią z błagalnym wyrazem twarzy na co głośno się zaśmiała
- Wiem, że ta laska u ciebie mieszka – oznajmiła na co przyłożyłem szklankę do ust wypijając cały trunek za jednym razem – To na poważnie?
- Nie mam pojęcia – wzruszyłem obojętnie ramionami – Nawet nie wiem kiedy się do mnie wprowadziła.
- Jak to nie wiesz? – dziewczyna po raz kolejny się zaśmiała przyglądając mi się badawczo – Nick, co się z tobą dzieje?
- Coś tam wspominała kiedyś – odparłem znowu napełniając szklankę – Następnego dnia jak wróciłem już chyba się zadomowiła.
- Nie obraź się, ale twoja chata nie wygląda jakby mieszkała tam kobieta. Co wy w ogóle razem robicie przez cały czas jak ty nawet Netflixa nie oglądasz? Tylko nie mów, że rozmawiacie, bo nie uwierzę.
- Domyśl się.
- Uuu – przeciągnęła zaraz po tym się krzywiąc – Nie było pytania. Pozwoliłeś swojej znajomej z bonusem się do ciebie wprowadzić? Pojebało cię, bracie?
- Ona nie jest taka jak wszystkie, uwierz mi.
- Co nie zmienia faktu, że jej nie kochasz.
- Fakt – odparłam przykładając szklankę do ust – Straciłem rachubę.
- Widzę właśnie – prychnęła kręcąc z dezaprobatą głową – Musisz z nią zerwać zanim będzie chciała mieć z tobą dzieci. Tatusiek byłby z ciebie po prostu genialny jak na ciebie patrzę.
Zakrztusiłem się trunkiem głośno odkasłując. Kobieta, wyraźnie zdziwiona moją reakcją, spojrzał na mnie zdziwiona.
- Dobrze się czujesz? – spytała kiedy zdołałem się ogarnąć – Ej... tylko nie mów, że ona już jest w ciąży, bo przysięgam, że na brata pilota cię wykastruję.
- Chyba powinienem ci o czymś powiedzieć.
Podczas mojej opowieści Alice pierwszy raz od dawien dawna siedziała w ciszy nie odzywając się ani słowem. Patrzyła na mnie jak na kosmitę chyba nie potrafiąc uwierzyć w ani jedno moje słowo i co jakiś czas kręciła przecząco głową jakby nie chciała tego do siebie dopuścić. Do mnie jeszcze to wszystko nie dotarło, dlatego reakcja siostry w najmniejszym stopniu mnie nie dziwiła.
- Żartujesz – odezwała się w końcu kiedy skończyłem swój monolog
Nie wiedząc co innego mógłbym zrobić sięgnąłem po butelkę z Whisky.
- Chciałbym – uznałem napełniając szklankę po samą górę – Dziwisz się, że mam gdzieś sprawy z Olivią?
- Nie, teraz już zdecydowanie nie – powiedziała ze przekonaniem – Od kiedy wiesz?
- Od tygodnia.
- To powalone – stwierdziła kobieta wstając by złapać w dłoń butelkę i wziąć z niej kilka dużych łyków – Zaciążyła i nic ci nie powiedziała? Przez trzy lata?!
- Nawet ponad trzy.
- Nie wierzę – po raz kolejny pokręciła głową – Po prostu nie wierzę. To brzmi jak jakaś słaba telenowela. Czyli jestem ciotką?
- Na to wygląda. A ja ojcem.
- Kurwa to jest tak absurdalne – opadła na łóżko rozkładając z rezygnacją ramiona – Jak mogła nie powiedzieć ci, że masz dziecko? Przecież to kompletnie nie ma sensu.
- Nie wiem, Alice. Nie udało mi się jeszcze z niej tego wyciągnąć.
- Gadałeś z nią?
- Gdybym jej nie zmusił nawet by mi o tym nie powiedziała – zaśmiałem się bez nuty rozbawienia – W ogóle miałem się nie dowiedzieć.
- Nie rozumiem.
- Ja też.
- Jak to się stało w ogóle?
- Chyba nie muszę ci tłumaczyć jak się robi dzieci – spojrzałem na nią błagalnie –Nie wiem dokładnie kiedy to było, ale dwa miesiące później ze mną zerwała, więc mogę się domyślać.
- Suka – burknęła pod nosem
- Nie mów tak o niej.
- Nie powiedziała ci, że masz dziecko! Masz do niego takie same prawa jak ona!
- To matka mojego dziecka, uspokój się.
- Nie wierzę do kurwy, nie wierzę. Ja wiem, że masz do niej słabość, ale na litość boską.
- Nie wiem nawet czy chcę mieszać im w życiu.
- Powtórz, bo nie dosłyszałam – wstała z łóżka – Powinieneś walczyć o to dziecko!
- Nie będę z nią walczył.
- Co? Od tak masz zamiar jej wybaczyć?
- Pewnie nigdy jej tego nie wybaczę, ale domyślam się dlaczego to zrobiła. Nie chciała psuć mi kariery.
- Kariery – prychnęła – A co to piloci nie mają dzieci?
- Alice, po co mi teraz dziecko? Ona ma swoje życie, ja swoje – wzruszyłem ramionami – Nie wiem czy chcę się w to pchać.
- Żartujesz – powtórzyła po raz kolejny tego wieczora – To twoje dziecko, Nick. Skoro już wiesz, że istnieje nie możesz od tak go zostawić.
- On ma trzy lata. Ogarnia co dzieje się dookoła, nie chcę mu mieszać.
- Ona pierwsza namieszała.
Nie mogłem się nie zgodzić.
- Mój Boże – złapała się za głowę nerwowo krążąc po pokoju – On? Czyli to chłopak?
- Noah – odparłem z westchnieniem
- Co to za imię?
- Alice – upomniałem ją po raz kolejny
- Nie ogarniam cię, bracie. Powinieneś zrobić aferę stulecia. Po czymś takim ona na pewno nie zasługuje na twój szacunek, a ty cały czas jej bronisz!
- Przestań – podniosłem się z fotela stając tuż przed siostrą – Jestem rozdarty, rozumiesz? Z dnia na dzień dowiedziałem się, że mam dziecko. W dodatku całkiem spore dziecko. Kobieta, którą kochałem i pewnie cały czas kocham nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a ty dodatkowo dolewasz oliwy do ognia.
- Mówię tylko, że nie zdajesz sobie sprawy ile ci odebrała, a przez twoją słabość do niej odbierze ci jeszcze więcej. Jak możesz nie chcieć wychowywać własnego dziecka?
- Nie wiem czy nie chcę. Nie wiem czy nawet bym potrafił. Sama widzisz jak żyję. Nawet nie wiem kiedy laska się do mnie wprowadziła nie mówiąc o tym, że od lat nie byłem w związku.
- Nie masz szczęście do kobiet, trzeba przyznać.
- Nie pomagasz.
- Spotkaj się z Mayą, może ona też ma z tobą dzieciaczka.
- Alice, błagam.
- No dobra, spróbuję się uspokoić.
Ponownie opadła na łóżko głośno wypuszczając powietrze.
- Co to się porobiło z tym twoim życiem, bracie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro