Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Lekko zirytowana po raz kolejny spojrzałam na umiejscowiony na lewym nadgarstku zegarek, który dostałam od rodziców na święta. Nicholas spóźniał się już pół godziny mimo, że na pewno pamiętał jak bardzo tego nienawidziłam. Spóźnianie się było dla mnie czymś absolutnie niewybaczalnym i za każdym razem kiedy ktoś się spóźniał traciłam ochotę na nawiązywanie z nim jakiejkolwiek rozmowy. Oczywiście, że każdemu w ostatniej chwili mogło coś wypaść, ale o tym powinno się poinformować osobę, która na ciebie czeka, prawda? Upiłam kolejny duży łyk z już drugiej filiżanki kawy, którą zamówiłam po czym rozejrzałam się po lokalu. Z racji na dość wczesną godzinę, bo była dopiero dwunasta, nie było dużo ludzi. Wręcz przeciwnie. Kilka stolików przede mną siedziała jakaś zakochana para, w samym rogu kawiarni grupka głośno śmiejących się, nastoletnich dziewczyn, a poza nimi zauważyłam jeszcze kilka osób, które siedziały w samotności w znacznej większości czytając książki albo robiąc coś na laptopie. Wlepiłam wzrok w ulicę za szybą obserwując mijane samochody i jeszcze raz sprawdzając telefon, na którego wyświetlaczu wciąż nie było ani jednej wiadomości.

Miałam ochotę uciec. Ba, byłam przekonana, że jeżeli mężczyzna nie pojawi się w ciągu kilku najbliższych minut ucieknę gdzie pieprz rośnie dziękując Bogu za jego spóźnienie. Nie byłam gotowa, żeby prowadzić z nim normalną rozmowę sam na sam. Głównie dlatego, że nie miałam zielonego pojęcia czego ode mnie chciał, a co za tym idzie, co miałabym mu powiedzieć. Miałam szczerą nadzieję, że chodziło mu tylko i wyłącznie o zwykłe spotkanie podczas, którego wyjaśnię mu dlaczego z nim zerwałam, a na tą okoliczność wymyśliłyśmy z Lily całkiem wiarygodną historię, chociaż spodziewałam się, że wypowiedziana z moich ust może stracić na wiarygodności.

Uniosłam wzrok znad filiżanki kierując go na mężczyznę, który wszedł do lokalu. Ubrany był w czarny płaszcz i nawet z daleka wyglądał tak niesamowicie przystojnie, że śmiejące się w kącie dziewczyny zamilkły wydając z siebie tylko przeciągłe westchnienie.

Rozejrzał się po lokalu, a kiedy mnie zauważył ruszył w moim kierunku. Wytarłam spoconą dłoń w materiał dżinsów czując, że z każdym jego krokiem w moją stronę mój żołądek zaciskał się coraz bardziej.

- Cześć – powiedział jako pierwszy jednocześnie zdejmując płaszcz i odwieszając go na wieszak

- Cześć – odparłam z westchnieniem ponownie wlepiając wzrok w szybę

- Przepraszam cię, lot mi się przeciągnął – zajął miejsce naprzeciwko od razu zwracając uwagę młodej kelnerki, która z uśmiechem ruszyła w naszym kierunku – Nie mieliśmy zgody na lądowanie, rozumiesz.

- Jasne.

- Zwykłą czarną – rzucił do kelnerki, która skinęła głową wracając za wysoką ladę

Przynajmniej nawyk picia wyłącznie czarnej kawy mu się nie zmienił.

- Dobrze wyglądasz – stwierdził po chwili ciszy

- Ty też – odpowiedziałam wciąż nie spuszczając wzroku z kłócących się pod jednym ze sklepów kobiet

- Nie zachowuj się jakbym cię do tego zmusił.

- A nie zmusiłeś mnie? – oderwałam wzrok od szyby patrząc na niego z wyrzutem – Nie dałeś mi wyboru, Nick.

- Nie przyprowadziłem cię tu siłą, nie zagroziłem tobie ani twojej rodzinie – zauważył – Do niczego cię nie zmusiłem. Zresztą nigdy cię do niczego nie zmusiłem.

- Po co chciałeś się spotkać?

- Jeszcze się pytasz? – prychnął odchylając się lekko do tyłu, żeby zrobić miejsce kelnerce. Postawiła przed nim filiżankę na co lekko się uśmiechnął – Dzięki.

- Nie wiem, chcesz wiedzieć dlaczego z tobą zerwałam?

- Dobrze by było – uznał – Chociaż minęło tyle lat, że zdołałem się z tym pogodzić.

- W takim razie po co ci to wiedzieć? Było minęło, nie ma sensu do tego wracać.

- Hannah – powiedział spokojnie opierając łokcie na stole by pochylić się w moją stronę – Byliśmy razem trzy lata, a ty mnie pytasz po co mi wiedzieć dlaczego nagle ze mną zerwałaś? W dodatku przez esemesa jak ostatni tchórz?

- Dostałam propozycję pracy – wzruszyłam ramionami próbując dodać wiarygodności temu co mówię – A ty miałeś wyjechać za granicę. To nie miałoby przyszłości.

- Po pierwsze nie wiedziałaś czy wyjadę, sam jeszcze nie wiedziałem, a po drugie kłamiesz.

Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale nie sądziłam, że pójdzie tak szybko.

- Nie patrzysz mi w oczy – oznajmił z rozbawieniem – Robisz to od samego początku. Odkąd spotkaliśmy się w galerii. Dlaczego ze mną zerwałaś?

- To moja sprawa, Nick. Nie musisz o wszystkim wiedzieć.

- Twoja sprawa? Nie żeby coś, ale to ja czułem się jak spławiony gówniarz.

- Nie wiesz co czułam – spojrzałam na niego w końcu – Nie masz pojęcia co ja czułam. Myślisz, że dla mnie to było łatwe?

- Może jakbyś mi powiedziała co, to byłbym w stanie sobie wyobrazić co czułaś?

- Nie czuję potrzeby spowiadania ci się z niczego.

Westchnął przeciągle.

- Spędziłem dwadzieścia cztery godziny w kokpicie, potem zapierdzielałem tu najszybciej jak mogłem, wpadłem do domu tylko żeby się przebrać i jestem głodny jak cholera, więc błagam cię, nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej – powiedział na jednym wdechu

Tak właśnie wyglądał wkurzony Nicholas. To także się w nim nie zmieniło. Szczególnie zły bywał jak był głodny i teraz chyba także to było głównym powodem.

- Ty zaproponowałeś datę – odparłam obojętnie – Równie dobrze mogliśmy spotkać się jutro albo w ogóle.

- Ana, odpowiedz mi na to jedno pytanie i rozejdźmy się w cholerę. Myślisz, że nie mam ciekawszych rzeczy do roboty?

Au. Nie wiem dlaczego, ale to jedno zdanie spowodowało nieprzyjemny uścisk w sercu.

- Chcę tylko odpowiedzi, niczego więcej.

- Nie rozumiem – pokręciłam głową – Oboje ułożyliśmy sobie życie, mamy pracę, ty masz dziewczynę. Po co rozdrapywać stare rany?

- Co ty z tą dziewczyną? – spojrzał na mnie błagalnie – Mówiłem ci już o Olivii.

- Mieszkacie razem – zauważyłam pierwszy raz sama z siebie spoglądając mu w oczy

- Skąd ty masz takie informacje, dziewczyno? – przybrał zdziwiony wyraz twarzy – Twoja koleżanka jeszcze nie została stewardessą, a już zbiera plotki?

- Można tak powiedzieć.

- Jeżeli naprawdę tak cię to interesuje to okej, śpi u mnie, ale ja bywam w swoim mieszkaniu kilka razy w miesiącu. Raczej nie można tego nazwać mieszkaniem razem.

- Latasz długie loty?

- Nie czuję specjalnej potrzeby spędzania czasu w domu. Nic mnie tutaj nie trzyma – odparł upijając łyk swojej kawy – Zmieniasz temat.

Oczywiście, że zmieniam.

- Nie mogę ci powiedzieć, Nick – pokręciłam głową czując, że pękam

- Nie możesz? Błagam cię – zaśmiał się – Leżąc na leżaku na Filipinach miałem całkiem dużo czasu na myślenie i wysnułem tak absurdalną teorię spiskową, że wolałbym najpierw poznać twoją wersję.

Podniosłam na niego wzrok czując jak całe moje ciało się spięło. Miałam przerażające wrażenie, że jego absurdalną teorią spiskową była czysta prawda, którą przed nim zataiłam. Sam fakt, że tak to nazwał sprawiał, że czułam się jeszcze gorzej.

- Mów pierwszy – powiedziałam odchrząkując, żeby uniknąć załamania się głosu

- Jesteś niemożliwa – stwierdził – Nie mam zielonego pojęcia dlaczego to robisz, ale wiesz, że nie umiesz kłamać i od początku wiedziałem, że wciskasz mi jakieś kity. Jak powiedziałaś, że ten mały jest twoim chrześniakiem... - zaciął się na chwilę, a moje wnętrze w tamtej chwili umarło - To mój syn, prawda?

Bałam się usłyszeć tych słów od momentu, w którym podjęłam decyzję o zerwaniu. Wiedziałam, że ten moment kiedyś nastąpi i śnił mi się po nocach jako jeden z najgorszych koszmarów, a teraz stał się czystą rzeczywistością. Mężczyzna patrzył na mnie wyczekująco wyraźnie oczekując odpowiedzi, jednak nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe, czułam jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej, dłonie momentalnie stały się mokre i zaczęły się trząść. Czułam się jak sparaliżowana podczas gdy on wciąż tylko na mnie patrzył. Nawet nie krzyczał mimo, że po mojej reakcji nie trudno było wywnioskować odpowiedź.

Nagle, zaskakując tym samą siebie, zerwałam się z miejsca łapiąc tylko płaszcz i torbę. Ruszyłam w stronę wyjścia z kawiarni pragnąc jak najszybciej się stamtąd wydostać.

- Nie odpuszczę bez testów na ojcostwo.

W momencie wypowiedzenia przez niego tych słów zatrzymałam się w miejscu jak skamieniała ze zdenerwowaniem nabierając powietrza w płuca. Zacisnęłam powieki próbując powstrzymać zbierające się pod nimi łzy po czym odwróciłam się w kierunku mężczyzny, który stał kilka metrów ode mnie zaciskając dłonie w pięści. Rozejrzałam się dookoła zauważając ciekawskie spojrzenia nielicznych klientów kawiarni.

Nicholas pokonał dzielącą nas odległość prawdopodobnie nie chcąc robić przedstawienie przed publicznością. Stanął tuż przede mną, zaś ja odchyliłam głowę do tyłu by móc na niego spojrzeć.

- Wyjdźmy stąd – powiedział nagle łapiąc mnie za nadgarstek przez co moje ciało zaczęło trząść się jeszcze bardziej – Płaczesz?

- Nie – burknęłam szybko wyrywając rękę i ocierając dłońmi policzki, po których wbrew mojej woli spłynęło kilka kropel

- Hannah, chcę tylko poznać prawdę – oznajmił niemalże szeptem – Nie chcę źle, ani dla ciebie, ani dla niego, uwierz mi.

- Po co ci to? – powiedziałam dużo ostrzej niż zamierzałam

Schował dłonie do kieszeni ciemnych dżinsów, które miał na sobie, a jego mocno zarysowana szczęka wyraźnie się zacisnęła.

- Bo to mój syn – odparł pochylając się w moją stronę – Mój syn kurwa, czy tego chcesz czy nie. I przysięgam, że jeżeli będzie trzeba, będę z tobą o niego walczył, a że tego nie chcę, przestań się tak zachowywać i pogadaj ze mną normalnie.

- Odbierzesz mi dziecko? – wydusiłam z siebie drżącym głosem

- Nie żartuj – prychnął – Chodź stąd i tak zrobiliśmy przedstawienie na żywo.

Skinęłam głową podczas gdy mężczyzna wyciągnął z kieszeni portfel dając znać kelnerce i kładąc pieniądze na ladzie. Dziewczyna od razu podeszła zabierając gotówkę, a kiedy oznajmił, że reszty nie trzeba uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż poprzednio. Szybko założyłam płaszcz i wyszłam na zewnątrz, natomiast pilot podążył tuż za mną zamykając za nami drzwi lokalu.

- Jeżeli chcesz wyjaśnień, to dzisiaj na pewno ich nie dostaniesz – przełknęłam ślinę chowając dłonie do kieszeni płaszcza

- Kurwa – prychnął pod nosem jakby dopiero co wszystko do niego dotarło – Czyli ta absurdalna teoria spiskowa była prawdą? Naprawdę mam dzieciaka?

- Tak, jest twoim synem – wypaliłam szybko – To chciałeś usłyszeć?

- O dziwo tak – odparł – Mamy sporo do obgadania, nie uważasz? Jak się nazywa?

- Noah.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro