Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟐. 𝑪𝒛𝒆𝒈𝒐 𝒔𝒊ę 𝒔𝒑𝒐𝒅𝒛𝒊𝒆𝒘𝒂ł𝒆ś

— Nie możesz się już doczekać, prawda? - Elizabeta pogłaskała swojego przyjaciela po głowie.
Od momentu rozmowy Łukasiewicza z Laurinaitis minęło dokładnie 6 godzin lekcyjnych. Zbliżał się koniec szkolnego dnia, a z każdą przerwą nakręcał się coraz bardziej. Wymyślił już sobie powód, który ma doprowadzić go do łez przed przyjacielem żeby jego słowa wyszły na bardziej prawdziwe.

— Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedział uśmiechając się Feliks. Rozmarzył się na chwilę wpatrując w wyjątkowo czyste dziś niebo. — Wiem! Mogę mu dzisiaj przy okazji powiedzieć co do niego czuję!

— Nie rozpędzaj się tak. - uspokoiła go Eliza. — Widać, że to dla niego trudna sytuacja. Lepiej byłoby gdybyś dał mu odrobinę przestrzeni po tym wszystkim.

— Od kiedy ty się tak nim przejmujesz?

— Od wtedy, kiedy mój niezrównoważony psychicznie przyjaciel wyznał mi, że się w nim zakochał. - zażartowała przytulając się do siedzącego obok blondyna.

— Masz rację. - przyznał niechętnie. — Wyobraź sobie tylko przez chwilę taką sytuację; Tolys daje kosza zapłakanej Natalii, po czym całuje mnie, wyznaje mi miłość i żyjemy długo i szczęśliwie. A Natalia dostaje po pysku od swojego brata.

— Masz bardzo wybujałą wyobraźnię. "Liciek" i odmówienie twojej kuzynce chodzenia? Prędzej wygram milion niż to się stanie.

— Nie bądź taką pesymistką. Gdyby nie ta akcja podczas ich kiczowatej randki to moje relacje z Tolysem nie uległyby żadnej zmianie i miałbym teraz duże szanse na jego miłość. I tak dla jasności, tylko ja go mogę tak nazywać.

— Jak sobie chcesz Romeo. Lepiej daj mi spisać zadanie z matematyki bo nie chcę kolejnej jedynki.

— ...

— Bo masz to zadanie, zgadza się?

— Skłamałbym gdybym ci powiedział, że je mam.

— Świetnie. Chociaż jesteśmy w tym razem.

。:↠↞:

Feliks siedział jak zwykle skulony w swojej ławce. Potajemnie obserwował siedzącego z tyłu jego klasy Litwina. Zasłonił twarz kilkoma pasemkami włosów tak, żeby obiekt jego westchnień ani nikt inny niczego nie zauważył. Dzisiaj nauczycielka Laurinaitisa niestety zachorowała, przez co nie mogła poprowadzić żadnych lekcji. Co (na całe szczęście) skutkowało łączoną lekcją klasy Feliksa i klasy starszego o rok Tolysa. W najmniej oczekiwanym momencie brunet, jak i jego kolega z ławki, spojrzeli się na Feliksa.

— Łukasiewicz.. Pan Łukasiewicz?

Usłyszał niski głos stojącego przed nim nauczyciela od matematyki. Jego ciało przeszedł zimny, niemiły dreszcz. "A co jeżeli Tolys wie, że się na niego patrzyłem? Uzna mnie teraz za wariata i już nigdy się ze mną nie pogodzi.."

— Łukasiewicz do cholery! - krzyknął zdenerwowany nauczyciel uderzając trzymanymi w garści kartkami o stół. — Co się z tobą dzisiaj dzieje? Raczysz mi wyjaśnić?

— Nic, przepraszam pana. - odpowiedział po dłuższej chwili zestresowany Feliks. Czuł jak obie klasy zebrane w sali wpatrują się teraz w niego. Jak on nienawidzi być w centrum uwagi.

— Nic? W takim razie pokaż mi proszę twoje zadanie domowe.

— W sprawie zadania.. - zaczął mówić bawiąc się rękawem swojego mundurka. — Nie zrobiłem go.

— Ja również go nie mam.

— Czyli znów Feliks i Elizabeta. -nauczyciel zaczął notować coś w swoim dzienniku. — Dlaczego mnie to nie dziwi? Powiecie mi chociaż, co było takie ważne żeby nie zrobić tych kilku przykładów?

— Życie prywatne proszę pana. - powiedział Feliks rozsiadając się wygodnie na swoim krześle.

— Cokolwiek, dosłownie cokolwiek innego. - dodała brunetka.

Tyle wystarczyło żeby zdenerwować nauczyciela, który i tak zdawał się mieć od samego rana gorszy dzień. Karą dla całej dwójki za nieposłuszeństwo i oczywiście pyskowanie nauczycielowi było wysprzątanie całej klasy po lekcjach. Ostatnie minuty pobytu w szkole minęły Feliksowi zdecydowanie szybciej niż poprzednie. Teraz Feliks stał przy głównym wejściu do swojej szkoły czekając na przyjaciółkę cały w skowronkach.

— Widzę, że dobrego humoru ci nie brakuje. - zauważyła, klepiąc Polaka po ramieniu. — Przepraszam, że musiałeś na mnie tyle czekać.

— Nie szkodzi i tak, jestem teraz znacznie bardziej szczęśliwy niż rano. Choć to nie tylko szczęście. Zaczynam się coraz bardziej stresować. Co jeżeli on jednak nie będzie chciał się ze mną pogodzić? Co o tym sądzisz Eliza?

Dziewczyna tylko prychnęła, widząc jak jej przyjaciel przejmuje się bardziej niż to potrzebne.

— Jezu Felek, uspokój się już. Gdyby nie chciał odnowić z tobą kontaktu to by się nie zgadzał na to spotkanie, prawda? - w odpowiedzi blondyn pokiwał głową. — No właśnie. Do tego świetnie rozegrałeś tą scenę w bibliotece. Nie ma mowy, żeby coś poszło nie tak.

— Dziękuję. - wyszeptał uśmiechając się do przyjaciółki. Ma ona sto procent racji, a on i tak się denerwuję. Co za głupota.

— Tak czy siak.. - przerwała rozmyślenia blondyna. — Ja będę się już zbierała bo zaraz masz to swoje spotkanie z kochanym Tolysem. - cmoknęła przyjaciela w policzek, co ten odwzajemnił. Ruszyła w swoją stronę, a gdy była już na samym końcu ogromnych schodów krzyknęła na pożegnanie — Powodzenia życzę! Jutro mi wszystko opowiesz.

— Dzięki wielkie. Przyda się. - zaśmiał się pod nosem i poszedł za szkołę, gdzie miał się spotkać z Tolysem.

。:↠↞:。

— Tolys? - powiedział cicho, wychylając się zza rogu szkoły. Nikogo nie było na miejscu, więc spojrzał na zegarek w telefonie. Jest już pięć minut po godzinie 17, więc Litwin powinien tu być. A co jeżeli znudziło mu się czekanie na Feliksa i już dawno sobie poszedł? Nie, on taki nie jest. Znając Laurinaitisa poczekałby nawet pół godziny. Choć teraz są w końcu pokłóceni. Może mu nie zleży, tak jak to sobie Feliks wmawiał od rana. Z zamyślenia wyrwał blondyna odgłos chodzenia, który wydobywał się zza niego.

— Przepraszam za spóźnienie. - mruknął obojętnie Tolys.

— Co ona tu robi? - zapytał Łukasiewicz wskazując na Natalię, którą brunet przytulał jedną dłonią do swojej klatki piersiowej. Sama dziewczyna wyglądała na dość niezadowoloną swoją sytuacją. — Sądziłem, że przyjdziesz sam.

— Dlaczego miałbym chodzić sam, skoro mogę przyjść z moją dziewczyną? - te słowa uderzyły w Feliksa z ogromną siłą. Jeszcze dzisiaj rano kompletnie go olewała, a teraz się z nim bezczelnie prowadza? Jeszcze wyraz twarzy Tolysa. Wcześniej tego dnia wykazywał jakieś emocje, choćby smutek czy radość, a teraz jest kompletnie obojętny i zachowuje się jakby mu cała sprawa po prostu "zwisała". Łukasiewicz poczuł jak jego serce zaczyna bić odrobinę szybciej niż przedtem. Zaczęło się to nasilać z każą sekundą jaką zmarnował na patrzenie na tych dwoje. Na szczęście udało mu się uspokoić na tyle, aby coś z siebie wykrztusić.

— No nie wiem, może dlatego że to NASZA prywatna sprawa? Nie pomyślałeś o tym? - zapytał widocznie zdenerwowany. Zlustrował raz jeszcze nową szkolną "parę" i odwrócił wzrok na budynek szkoły.

— Skoro to moja dziewczyna, to uznałem że może wiedzieć o takich błahych rzeczach. A tak przy okazji, nie dramatyzuj już, okej?

— Czy ty siebie kurwa słyszysz? Właśnie największą dramę w całym okresie naszej przyjaźni nazwałeś błahą! Zaczynam myśleć, że tylko mi zależy żebyśmy się jeszcze pogodzili. - Feliks podszedł szybkim krokiem do widocznie zestresowanego sytuacją Tolysa i spojrzał mu prosto w oczy z napływającymi łzami. — Pamiętasz jak byliśmy w trzeciej klasie i obraziłem się na ciebie bo ktoś mi powiedział, że niby mnie nie lubisz? Wtedy strasznie się pokłóciliśmy bo nie chciałem ci uwierzyć, że kłamią i powiedziałeś mi że masz mnie dosyć i to co mi powiedzieli to prawda. Unikaliśmy się przez okrągły miesiąc tylko po to, żebyś później jak gdyby nigdy nic przybiegł do mnie ze łzami w oczach bo cię twoi nowi "koledzy" wystawili. Ojebali cię na zadania domowe i zwiali jak idioci. - ostatnie zdanie praktycznie wykrzyczał Litwinowi w twarz, co sprawiło że nawet Natalia się przestraszyła i odsunęła od kłócącej się dwójki. — Naprawdę myślisz, że teraz będzie podobnie? - Blondyn zasłonił twarz trzęsącymi się dłońmi. Otarł łzy, które bezustannie spływały po jego czerwonych policzkach. Sam nie wierzył w to, co się teraz dzieje. Serce mu pękało na małe kawałki i jeszcze jego ukochany mógł podziwiać ten widok i się pośmiać z tego, jak bardzo Feliks się przed nim poniżył. Zapadła chwila milczenia, którą wypełniało ciche szlochanie Łukasiewicza. Na szczęście płacz szybko się skończył i zastąpił go śmiech. Udawany śmiech.

— "No cześć Feliks" - zaczął śmiejąc się przedrzeźniać stojącego przed nim w kompletnym osłupieniu Tolysa. — "Nie wyszło mi z Natalcią, więc przychodzę do ciebie. Mój ukochany przyjacielu. Zawsze będziesz moim drugim wyborem, nie musisz się o to martwić, uwielbiam cię.
Teraz choć, będziemy się przyjaźnić aż znajdę kogoś lepszego. Jeżeli znowu się wszystko zjebie, to wrócę.~"

Blondyn pozwolił sobie na chwilę spojrzeć na twarz jego rozmówcy. Teraz wyglądała o niebo inaczej niż przedtem. Jego oczy wyrażały tyle emocji na raz. Przerażenie, zdezorientowanie, niepewność. Feliks doszukał się w nich nawet smutku i współczucia! Po skończonym przemówieniu otrzepał swoje ubrania i uśmiechając się, nadal ze łzami w oczach i czerwonymi ze stresu policzkami, postanowił zakończyć tą całą szopkę.

— Przyszedłeś mi tutaj się pochwalić swoją nową dziewczyną bo inne cię nie chcą, czy masz mi jednak coś wartościowego do powiedzenia?

— Feliks.. - zaczął cicho. Podszedł do znów płaczącego chłopaka z wyciągniętymi ku niemu dłońmi, żeby się do niego przytulić, lecz ten odszedł kilka kroków w tył. — Nie chciałem być aż tak nie miły względem ciebie.

— Ah no jasne! Chciałeś być tylko trochę nie miły. Dziękuję, że mi to powiedziałeś.

Tego było już za wiele. Głowa Feliksa zaczęła go boleć od nadmiaru odczuwanych w jednym momencie emocji. Czuł się jakby miał zaraz zemdleć czy nawet gorzej, umrzeć. Zostawił więc pozostałą dwójkę za pastwę losu i płacząc pobiegł w stronę swojego domu.

— Czego ja się głupi spodziewałem?

Taki trochę krótki rozdział, ale lepsze to niż miałabym napisać długi bez większej weny + zajęło by mi to dużo czasu.
Dla zainteresowanych:
Spokojnie, Franciszek powinien pojawić się już w rozdziale 3 (bądź jeżeli nie wyjdzie to najpóźniej w 4).
To tyle z mojej strony. Teraz uciekam spać bo jestem już wykończona dzisiejszym dniem.
Do zobaczenia,
- Liwia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro