Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝑷𝒓𝒐𝒍𝒐𝒈

   — Mam cię dosyć! Dosyć, rozumiesz?! - krzyknął zdenerwowany Tolys. Stres i złość z powstałej, kolejnej już w tym tygodniu, kłótni przejęły nad nim kontrolę. Uderzył pięściami o ciemny, drewniany blat kuchenny ciężko dysząc i starając się nie patrzeć na swojego aktualnego rozmówcę. Uwielbiał Feliksa, zawsze coś go do niego ciągnęło, czasami nawet myślał że się w nim zakochał, ale momentami po prostu nie wytrzymywał już jego dziecinnego, idiotycznego wręcz samolubnego zachowania. Traktował Tolysa jak zapasowego przyjaciela. Niby się lubili, ale jednak Łukasiewicz przychodził do niego przeważnie, gdy był w potrzebie bądź miał gorszy dzień i szukał kogoś, komu mógłby się wygadać. Okazjonalnie proponował mu wspólne wyjścia na miasto, czy spotkania w domu któregoś z nich. Głównie Laurinaitis zajmował się rozbudową tej znajomości i to on spełniał większość zachcianek Polaka. Nie jest więc dziwne, że w końcu zebrana w nim złość i frustracja dały o sobie znać.

   — Przestań już się na mnie tak unosić, przecież nic złego nie zrobiłem. - zarzekał się Feliks opierając się równocześnie o futrynę drzwi. Przyjął postawę niczym nie przejętego pomimo świadomości, że zrobił źle. Jego duma nie pozwalała mu się przyznać do błędu przed przyjacielem, którego darzył zbyt wielką sympatią, a i tak już się dzisiaj dość zbłaźnił przed publicznością.

   — Nic? NIC?! - powtórzył załamany zachowaniem blondyna — Czy ty siebie do cholery słyszysz Feliks? Udajesz głupiego czy po prostu taki jesteś? - odwrócił się z powrotem i spojrzał z politowaniem prosto w oczy Feliksa. — Już wiem o co ci chodzi. Ty chcesz ze mnie zrobić głupca, a nie z siebie. - wycedził patrząc z pogardą na niższego chłopaka, który mimowolnie skulił się okazując skrywaną dotychczas skruchę.

   — Dobrze wiesz, że ona nie jest dla ciebie. - Feliks zaczął się bronić po kilkusekundowej przerwie milczenia — Każdy ci to mówi, twoja matka, twój ojciec, rodzeństwo i jedyny przyjaciel, czyli ja! Ale wielki Tolys Laurinaitis nie będzie słuchał rad innych, bo po co?

   — Teraz się nazywasz moim przyjacielem? - zapytał rozkładając dłonie na boki, rozejrzał się po pomieszczeniu, prychnął po czym pozbył się szyderczego uśmiechu na swojej twarzy. Dając kilka dużych kroków podszedł do Łukasiewicza. — A gdzie był mój przyjaciel, kiedy "ktoś" psuł mi randkę z Natalią pół godziny temu? Gdzie był mój przyjaciel, kiedy Ivan Bragiński z klasy wyżej  obił mi mordę tak, że ledwo mogłem wstać z chodnika? No tak, udawał że jest chory, kiedy tak naprawdę siedział z przyjaciółką i plotkował o Bóg wie czym!

   — Przepraszałem cię za to z milion razy! Zresztą, nie wiedziałem że było z tobą aż tak źle. - blondyn przewrócił oczami i starając się uniknąć karcącego wzroku Litwina zaczął rozglądać się po różnych kątach.

   — Gdyby nie było źle, to bym do ciebie nie dzwonił! Choć masz rację, nie będę ci już tego wypominał. W końcu masz też innych przyjaciół, którymi musisz się zająć. Mnie tutaj nie ma! - brunet przeczesał dłonią poplątane włosy i odszedł nieznacznie do tyłu. Zrobił zniesmaczoną minę po czym dodał — Zaczynam brzmieć jak ty, a przecież tego nie chcę. Nikt by nie chciał Feliks.

   Tolys odetchnął głęboko kilka razy, starając się uspokoić walące w jego klatce piersiowej od nadmiaru adrenaliny serce. To był znaczący moment dla ich przyjaźni. Wszystko powtórzył sobie raz jeszcze w głowie i starał się ogarnąć jak ma to zrobić i czy da sobie później radę w pojedynkę. Gdyby tylko teraz Feliks okazał współczucie, albo pokazał że stać go na więcej niż tylko wypieranie się winy może to wszystko potoczyłoby się inaczej. Niestety było już za późno.

   Starszy stanął na wprost Polaka, otworzył oczy i zdeterminowany zaczął mówić to, co planował już od dłuższego czasu.

   — Feliks, to koniec. Nie chcę się już dłużej z tobą przyjaźnić. Było miło, ale tylko na początku, kiedy zachowywałeś się jak normalny przyjaciel. Nie mówię, że nie ponoszę winy w konsekwencjach tego, co teraz robię, lecz chcę żebyś wiedział że to głównie ty jesteś tutaj problemem.

   Oczy Łukasiewicza zaszkliły się już na samym początku tej wypowiedzi. Nie trzeba było długo czekać na łzy, które zaczęły się z nich lać. Czuł jakby coś mu odebrano. Coś, czego nigdy wcześniej nie docenił i coś, czego tak uparcie się wypierał, pomimo tego że wiedział, że jest to dla niego ważne i niezbędne do dalszego funkcjonowania. Zasłonił drżącymi dłońmi oczy starając się powtrzymać napływające co chwilę łzy, które skutecznie ograniczały mu widzenie.

   Tolys westchnął i zabrał się za dokańczanie tego, co sobie postanowił.

   — Może tego nie wiesz, ale to też jest dla mnie ciężka decyzja. Chciałbym, żeby było normalnie, ale przekroczyłeś już wszelkie granice. Za dużo razy dałem ci "drugą szansę" Feliks. Do zobaczenia.


Witam wszystkich :>
Mam nadzieję, że choć trochę zachęciłam kogokolwiek do tego CuDOwnEgO fanfika.
Niedługo powinien się pojawić nowy rozdział, ponieważ mam trochę pomysłów i dużo wolnego czasu.
Udanego dzionka/nocy/wieczoru
- Liwia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro