10
Nie mogłam tak stać bezczynnie. Gdyby dowiedział się o tym mistrz, byłabym martwa. Muszę walczyć, po to tyle trenowałam aż do utraty przytomności. Złapałam pewnie swój miecz i skupiłam swoją siłę w nogach. Sekundę później znajdowałam się przed moim kompanem.
W ostatnim momencie zablokowałam pięść Akazy, która miała uderzyć Kyoujurou w sam środek brzucha. Jednak nie spodziewałam się, że demon wcześniej lekko skręci swoją dłoń. Więc przy uderzeniu w mój miecz część ataku i tak uderzyła w młodego mężczyznę. Został pozbawiony lewej dłoni. Moja broń pękła w połowie, a klinga mojego przyjaciela tkwiła w szyi demona. Blondyn trzymał miecz w swoje prawej dłoni i użył oddechu, aby się nie wykrwawić z kikuta.
-Kazałem ci się nie mieszać!
-Naprawdę sądziłeś, że cię posłucham?!
Słońce zaczęło wschodzić. Demon uciekł po drodze wyrzucając miecz filara płomieni. Rzuciłam swoją bronią o ziemię. Dupek uciekł mi sprzed nosa.
-Skurczybyk nam uciekł! JESZCZE CIĘ DOPADNIEMY AKAZA! W dodatku mam zniszczoną broń!
Widziałam już kakushi z oddziału medycznego. Biegli do nas z całym ekwipunkiem.
-Zajmijcie się Rengoku-san, został pozbawiony lewej dłoni i ma zmiażdżone lewe oko. Tanjirou-kun też nie jest w lepszym stanie, został dźgnięty przez konduktora.
Jak się okazało po oględzinach, nie miałam poważnych ran, tylko takie mniejsze i otarcia, które nie potrzebowały medycznej opieki. Zostaliśmy zabrani do rezydencji motyli. Jako jedyna nie musiałam tam zostawać na noc.
Mój miecz został wysłany do wioski kowali, aby został naprawiony. Miałam czekać góra dwa tygodnie. Do tego czasu miałam wolne, które mogłam wykorzystać na odpoczynek i treningi. Shinazugawa miał wrócić jakoś za tydzień lub nawet wcześniej.
Codziennie odwiedzałam Kyoujurou, który był w śpiączce. Często przychodził Senjurou i razem rozmawialiśmy nawet kilka godzin. W końcu czwartego dnia śpiąca królewna się obudziła. Prawdopodobnie przez Uzuia, który wszedł do pokoju i zaczął głośno gadać.
-Shinazugawa cię szuka, co tym razem przeskrobałaś?
-Nic, byłam grzeczna jak zawsze. Jak się czujesz Kyoujurou?
-Czuję się świetnie. A ty Kaneko? Podczas misji byłaś bardzo rozkojarzona, no przynajmniej z początku.
-Ona? Rozkojarzona? Musiałbym to zobaczyć, aby uwierzyć.
Na wspomnienie powodu mojego rozkojarzenia, zaczęłam nerwowo tupać nogą, a moje serce przyspieszyło. Na bank Uzui to usłyszał. On i ten jego przeklęty wyostrzony słuch.
-Okej to coś nowego, co się iskierko stało?
Blondyn spojrzał na mnie zmartwiony.
-To ma związek ze snem, prawda? Co ci pokazał?
I tak powinnam komuś o tym powiedzieć. A oni są dla mnie jak rodzina. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na swoje dłonie, które były zaciśnięte na spódniczce.
-Ja wychodziłam za mąż.
Usłyszałam wtedy też kroki na korytarzu, które się oddalały. Dwójka mężczyzn zrobiła duże oczy, ale widziałam na twarzy Uzuia dziwny uśmieszek. Ale jego nikt nie ogarnie.
-Nic nie rozumiem, przecież nikogo nie kocham, więc po co mi to pokazał?
-Na pewno? A może jednak kogoś kochasz i o tym nie wiesz?
-Kaneko, ten demon pokazywał nam sny, których nie chcielibyśmy opuszczać. Więc myślę, że Uzui może mieć rację. Możesz sobie nawet nie zdawać sprawy ze swoich uczuć.
-Moja iskierka dorasta, zaraz zacznę płakać. To kto to był? Widziałaś go? Kim on jest?
-Właśnie w tym problem. To Shinazugawa-sama.
Zakryłam swoją twarz dłońmi. Jak mogłam być zakochana w swoim mistrzu?
-TAK JEST KURNAAAAA! DAWAJ MOJE STO TYSIĘCY JENÓW KYOUJUROU! WYGRAŁEM! WYGRAŁEM! A MOGŁEM SIĘ ZGODZIĆ NA TE STO PIEĆDZIESIĄT TYSIĘCY!
-Ehhh, czemu zawsze przegrywam zakłady? I to zwłaszcza z tobą.
-Że co proszę?
Podniosłam na nich wzrok, a oni tylko się głupio uśmiechnęli. I wtedy do mnie dotarła ich rozmowa.
-CZY WY SIĘ ZAŁOŻYLIŚCIE O TO W KIM BĘDĘ ZAKOCHANA???
-Yyyy, może? Założyliśmy się o to czy się zakochasz w Shinazugawie. Kyoujurou stwierdził, że nie.
Złapałam się za czubek nosa. Ja tu się martwię, że coś ze mną jest nie tak, a ta dwójka miała zakład. Ręcę opadają.
-A teraz wybaczcie muszę iść.
Zostałam z Kyoujrou sama w pokoju. Uzui wyszedł z dziwnym uśmiechem na ustach. Nie podoba mi się to.
-Czy to normalne? To mój mistrz!
-Po pierwsze, miłość nie wybiera. Po drugie, jako jedna z nielicznych poznałaś jego milszą stronę i traktuje cię inaczej. Poza tym spędzasz z nim dużo czasu. Nie masz się czym przejmować. Poza tym z tego co wiem to Mitsuri odkąd dowiedziała się, że jesteś jego tsuguko to was shipuje.
-Serio? Ktoś jeszcze?
-Dziewczyny z motylej rezydencji, szczególnie Sumi, Naho i Kiyo.
-O mój boże.
*Uzui POV*
Skierowałem się w stronę rezydencji Shinazugawy. Nie musiałem nic uzgadniać z moim ognistowłosym przyjacielem. Oboje dobrze się rozumiemy w kwestii Kaneko.
Gdy pojawiłem się w ogrodzie, to został we mnie wymierzony miecz.
-Ale z ciebie zazdrośnik, Shinazugawa.
Patrzył na mnie z mordem w oczach, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło.
-Gdybyś został pod drzwiami dowiedziałbyś się kilku fajnych rzeczy.
-ZAMKNIJ.SIĘ.
-Naprawdę nie chcesz wiedzieć, kogo zobaczyła?
-ZAMILCZ.
-Oooo, naprawdę ją mocno kochasz.
W tym właśnie momencie poczułem zimną stal na gardle.
-Nie rozumiem czemu starasz się to tak ukryć. Wszyscy wiemy, że coś do niej czujesz. W końcu dla nas nie jesteś taki miły i opiekuńczy.
-JEST MOJĄ UCZENNICĄ I TYLE.
-Mhm, a moje myszy potrafią latać. Chociaż w sumie to bym się nie zdziwił. Już sobie idę.
-UGH W KOŃCU.
Zacząłem się kierować w stronę wyjścia. Zatrzymałem się po kilku krokach, jednak się nie obracałem.
-To byłeś ty.
I jak gdyby nigdy nic ruszyłem do swojej rezydencji. Słyszałem jak upada miecz na ziemię.
-HAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA?
No to teraz czekać aż będą razem. A teraz na ploteczki do Mitsuri.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro