Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

... (bonus)

– Dokończ myśl Albercie – zleciła zainteresowana jego teorią wychowawczyni, na co Teresa otworzyła usta ze zdziwienia.

– Nie wiem, co jest w tych skałach, ale może właśnie tam powinna iść. Sama mówiła, że coś ją tam przyciąga. Poza tym do najbliższej drogi jest pewnie ze trzydzieści kilometrów. Sprawdzałem mapy przed wyjściem i nie widziałem żadnej w pobliżu. Zaniesienie jej tam może potrwać do rana – tłumaczył.

– Mówiła, że im bliżej tym bardziej to czuje. Może właśnie powinniśmy zawrócić? Chociaż kilkaset metrów – zaproponowała Teresa.

– Zrobimy tak, jak powiedział Albert – zaskoczyła swoją wypowiedzią wychowawczyni.

– Naprawdę? Przecież pomysł Teresy wydaje się bardziej rozsądny, nawet mnie przekonała – odpowiedział chłopak.

– To skrajnie nieodpowiedzialne, ja nie wezmę w tym udziału i idę poszukać pomocy – skomentowała Teresa i zebrała swój plecak z ziemi.

– Zanim dotrzesz do cywilizacji, czeka cię samotna droga przez gęsty las i to w nocy – powiedziała pani Eleonora, aby zniechęcić nastolatkę do jej pomysłu. – Na środku skalnego pola jest łąka i jezioro. Skoro Anastazja kontroluje wodę, może wyczuła te jezioro..., ale to kolejna godzina drogi i ktoś musiałby ją nieść.

– Ja ją przeniosę, dam radę – zaproponował Albert i zwrócił się ku Teresie, patrząc na nią proszącym wzrokiem.

Zdenerwowana i zrezygnowana Teresa, opuściła głowę i zrzuciła plecak z ramion. Zebrała rzeczy Anastazji z ziemi i spakowała je, a jej plecak przywiązała do swojego. Dotknęła jeszcze głowy przyjaciółki i kiwnęła głową w geście przyznania wychowawczyni i Albertowi racji.

Albert podniósł nieprzytomną Anastazję i wszyscy razem weszli między skały. Droga była długa i bardzo kręta. Albert ledwo dawał radę przeciskać się z Anastazją na rękach, przez co porysował sobie całe plecy, co bardzo zmartwiło panią Eleonorę. Wędrowali wśród skał prawie godzinę, ledwo dając radę oddychać ze zmęczenia i gorąca, a wszystkie ścieżki były niczym labirynt, z którego nie ma wyjścia. Ciemne skały wciąż oddawały swoje ciepło, które nagromadziły od słońca, nie pozostawiając na wędrownikach suchej nitki. Na dworze zaczynało się powili ściemniać, a pomiędzy wysokimi głazami, wydawało się, że jest już mrok. Widoczność była znikoma, a wędrownicy powoli tracili nadzieję na wyjście z labiryntu cało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro