Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...

Nazajutrz nastolatkowie bardzo późno zeszli na śniadanie. Powiedzieli tylko ciche „dzień dobry" i zabrali się za jedzenie tego, co przygotowała Ali. Kiedy tylko skończyli posiłek, od razu przyszła do nich pani Eleonora. Stanęła naprzeciwko nich i chrząknęła cicho, zasłaniając usta zamkniętą dłonią.

– Przepraszam was za wszystko. Pozwolimy wam samodzielnie zdecydować o tym, kto pójdzie z nami. Domyślam się jednak jaka jest wasza decyzja. Chociaż jej nie popieram, macie wolną rękę.

– My też jej nie popieramy, ale nie powstrzymamy Anastazji – odparła chłodno Teresa.

– Tak... wiem, jest uparta – stwierdziła pani Eleonora. – Dałaby radę napisać dziesięć wypracowań w noc, jeżeli by jej na czymś zależało – uśmiechnęła się kobieta i przytuliła nastolatków do swojego torsu.

Pani Eleonora wytarła uronioną przez siebie łzę i bez słowa odeszła od nastolatków. Oni zaś szykowali się na jeden z ostatnich treningów przed spotkaniem z Wężownikiem. Ich miny nie były w żadnym stopniu wesołe, a entuzjazm zamienił się w nieograniczoną determinację, aby zdobyć jak najwięcej siły i umiejętności przed wyprawą. Gdy otworzyli drzwi do areny, dostrzegli tam już Jeremiego, Zoję, Klausa i Irynę, którzy byli już po pierwszej połowie ćwiczeń. Klaus niemal od razu podbiegł do Anastazji i mocno ją przytulił, co nie uszło uwadze Alberta, który odkaszlnął dwa razy.

– Hej! Ja tylko chcę powiedzieć, że nie mieliśmy pojęcia o Irinie. Aron powiedział nam, że była tu od kilku miesięcy, ale ukrywali ją, żeby nikt nie nabrał podejrzeń, ani się nie wygadał. Straszna kaszana – stwierdził.

– Nie miałam do ciebie pretensji... ani do żadnego z was. No może... z wyjątkiem ciebie Zoju. Ty zawsze byłaś dla mnie wredna – rzuciła, nie zważając na swoje słowa i całkowicie omijając wzrokiem Irynę.

– My nic nie wiedzieliśmy. Denerwowało mnie, że każdy jadł ci z ręki i był dla ciebie taki miły. Ja... przepraszam, że byłam taka... no ten... wredna – wydusiła z siebie Zoja i wyciągnęła dłoń ku Anastazji.

– Ja też nie byłam lepsza. Przepraszam – przytuliła dziewczynę ignorując jej dłoń.

– Ja też chciałam cię przeprosić. Zresztą... was wszystkich! – motała się Irina.

– Nie twoja wina. Nie znałaś nas i myślałaś, że robisz dobrze – odpowiedziała uprzejmie Anastazja i ku zdziwieniu wszystkich i podała rękę Irinie, a ta od razu odwzajemniła gest.

Nastolatkowie resztę wolnego czasu spędzili na treningu. Umówili się nawet na wspólne ognisko wieczorem, przy którym jedli i śmiali się do późna. Atmosfera między nimi zrobiła się ciepła i przyjemna, tak jak nigdy wcześniej. Nawet Irina bardzo szybko odnalazła się w towarzystwie, chociaż najbardziej upatrzyła sobie Jeremiego, z czego nie była zachwycona Teresa. Tylko pani Eleonora i Ali chodziły od rana całkowicie smętne i załamane. Aron, Elgizibiusz, a nawet Teodor i doktor Sumbor przychodzili co jakiś czas do domu Ali i Elgizibiusza, by podjąć próby podniesienia kobiet na duchu, choć im również nie było lekko.

Anastazja oddaliła się od ogniska widząc, że pani Eleonora spogląda na nich ukradkiem, chowając się w cieniu drzewa. Podeszła do kobiety i przytuliła ją mocno.

– Niech się pani nie martwi! Wszystko będzie dobrze! Ocalimy Rozalię i wrócimy do domu – pocieszała, a do rozmowy wtrącił się męski głos.

– Z pewnością wam się uda – rzekł Aleksander, którego na arenę przywiódł zapach pieczonych kiełbasek.

– Jedno tylko nie daje mi spokoju – zaczęła Anastazja. – Skąd mamy wiedzieć, gdzie właściwie dojdzie do spotkania z Wężownikiem? W przepowiedni było jedynie coś o błyszczącym oku...

– Widzisz... wężownik został już kiedyś podobno pokonany – powiedział i razem podeszli do ogniska, gdzie siedzieli pozostali.

– O czym rozmawiacie? – zapytał Albert.

– Mówiłem Anastazji, że Wężownik został już kiedyś pokonany, a według mojej, jak to mówicie... głupiej książki, w miejscu jego śmierci ziemia się zatrzęsła, a skały wypiętrzyły...

– Świetnie, teraz musimy szukać jakiegoś oka w górach – rzucił sarkastycznie Albert. – Łatwizna!

– Zaraz... a ten wodospad, pod którym cię znaleźliśmy? Przecież wypływa z góry! – krzyknęła podekscytowana Teresa.

– Zaraz... mówiłeś coś o tym, że gwiazda odbije się w oku i połączy w jednej linii z księżycem... ja wiem! Znam to miejsce! To musi być jeziorko w skalnym labiryncie! Wszystko by się wtedy zgadzało!

– Anastazjo, to niemożliwe... to tak blisko nas! – przeraziła się pani Eleonora.

– Księżyc odbijał się w przezroczystej tafli wody, ja... sama nie wiem, czułam tam coś dziwnego... no i nasze moce... mam wrażenie, że były jakieś silniejsze niż tutaj! Jezioro jest na samym środku labiryntu! Jest okiem! – słowa Anastazji wprawiły wszystkich w zamyślenie i zakłopotanie.

– To nie... to bardzo mądre słowa! – stwierdził Aleksander po chwili namysłu. – To takie fascynujące! A ty jej nie chciałaś wziąć! – rzucił, dopiero po chwili myśląc, dlaczego pani Borgacz nie chciała zabrać Anastazji.

– I wciąż nie chce brać żadnego z nich. Najchętniej sama poszłabym do tego... ugh! – wzburzyła się wychowawczyni, gromiąc Aleksandra wzrokiem.

– Niesamowite jak szybko rozwiązałaś te zagadkę! Ja głowiłem się nad tym kilkanaście lat, a odpowiedź miałem pod nosem! – rozmyślał Aleksander, łapiąc za przypaloną w ognisku piankę na kijku Zoji. – Powinienem częściej wychodzić.

Aleksander czmychnął zanim Zoja zorientowała się, że jej pianka zniknęła.

– Ej! – krzyknęła Zoja, ale Aleksander już dawno był przy drzwiach.

Ognisko trwało kilka dobrych godzin, a przez cały ten czas nastolatkowie, wraz z panią Eleonorą oraz Ali, Elgizibiuszem, Aronem i Teodorem, którzy dołączyli trochę później, rozmawiali, śmiali się i śpiewali piosenki, by choć na chwilę oderwać się od przytłaczającej codzienności. Kiedy wszyscy udali się do łóżek, pani Eleonora, która już dawno nie czuła się tak blisko rodziny, wpatrywała się w dogasające ognisko.

– Cieszę się, że tu jesteście – usłyszała głos, na brzmienie którego podskoczyła.

– Aronie! – zezłościła się. – Też się cieszę, ale przeraża mnie to wszystko. Nie chcę, aby moje dzieci ryzykowały własnym życiem. Najchętniej wszystkie bym tu przykleiła i sama poszła do tego Wężownika po moją Rozalkę – kobieta rozpłakała się, jednak zamiast chować twarz, tak jak zwykle to robi, postanowiła przytulić się do Arona. Mężczyzna milczał, gdyż czuł, że to najlepsze, co może zrobić w tej chwili dla swojej przyjaciółki. Kiedy kobieta opanowała swoje emocje, a łzy przestały spływać po jej policzkach, podziękowała Aronowi i pozwoliła odprowadzić się pod same drzwi, gdzie pocałowała mężczyznę w policzek na pożegnanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro