Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...

Anastazja odwzajemniła spojrzenie i zdjęła nieśmiało buty. Mając na sobie krótkie spodenki i koszulkę od piżamy, zanurzyła stopy w wodzie. Gdy poczuła jej ciepło, zrobiła kilka kroków, przesuwając się do wody sięgającej jej do za kolana. Schyliła się lekko by nie zmoczyć ubrania i ponownie zanurzyła dłonie w wodzie. Poruszała nimi, tworząc łagodne fale na jeziorze.

– Musisz poczuć, że to ty masz kontrolę nad wodą, a nie ona nad tobą. Skup się, żeby kontrolować emocje. Nie musisz używać do tego złości ani innego uczucia. Po prostu skup się jedynie na swojej mocy i niech ona cię wypełni – rzekła pani Eleonora, stojąc nad brzegiem jeziora.

Anastazja zamknęła oczy i wczuła się w niespokojną toń, mocząc koniuszki palców. Malutkie, błękitne fale rozchodziły się dookoła, stając się coraz większe i większe. Gdy docierały do brzegów, na początku rozbijały się, rozpryskując duże krople na trawę. Anastazja otworzyła jednak oczy i starała się obserwować drogę każdej z nich, próbując łagodzić fale przed dotarciem do brzegu. Po kilku próbach woda przy brzegach była już spokojniejsza, a na twarzy Anastazji wymalował się szeroki uśmiech.

– Łał, to było świetne – skomentował Albert, a Teresa okrzyknęła piskliwie z podziwu i zaklaskała kilka razy w dłonie.

– Chyba stać cię na więcej – zasugerowała stanowczo pani Eleonora.

Anastazja kiwnęła głową w geście przyjęcia wyzwania. Ponownie zanurzyła dłonie w wodzie, lecz tym razem woda zaczęła cofać się od brzegu, pozostawiając tylko kilkucentymetrową warstwę cieczy przy dnie. Woda zbierała się i rosła wokół Anastazji, tak, że w pewnym momencie nastolatka nie była już widoczna. Widać było jedynie przeźroczystą wodę, która mieniła się od światła księżyca w pełni. Anastazja włożyła dłonie pod antygrawitacyjny, szumiący wodospad. Po chwili opuściła je, a woda powoli spłynęła do zbiornika ukazując niezwykle gładką taflę.

– Nieźle – stwierdził Albert, którego oczy błyszczały z zachwytu.

– Niesamowicie – dodała od siebie Teresa.

– Całkiem dobrze, jak na pierwszą lekcję. – Ocena wychowawczyni była tak samo surowa i sprawiedliwa, jak oceny, które wystawia dzieciakom w Motylu, za wykonane przez nich zadania.

– Mogę teraz ja? – zapytała podekscytowana Teresa.

– Oczywiście – odpowiedziała łagodnie pani Borgacz i wyprostowała dłoń w kierunku Anastazji, na znak, żeby dziewczyna pozostała w wodzie.

– Co mam zrobić? – dopytywała Teresa.

– Stań naprzeciwko Anastazji. Musisz zobaczyć swój dar, żeby zrozumieć jego dzianie, a woda ci w tym pomoże – powiedziała wychowawczyni, a Teresa od razu wbiegła do jeziora, chlapiąc na wszystkie strony.

Anastazja uniosła dłoń do góry, a w powietrzu zawisła przezroczysta, błyszcząca kula. Teresa zamknęła oczy i wyciągnęła ręce. Łagodny powiew wiatru zaczynał szumieć w uszach wszystkich, a woda w powietrzu zaczęła delikatnie drgać. Po chwili przyjęła kształt kręcącego się walca. Teresa otworzyła oczy i poruszając palcami u rąk, które trzymała teraz na wysokości żeber, manewrowała powiewami wiatru, tworząc z walca wir, który bardzo szybko rósł, rozpryskując wodę na boki. Ciemnoszary wir stawał się coraz większy i sięgał od tafli jeziora, aż na kilka metrów wzwyż. Teresa przestraszyła się, gdyż kątem oka zobaczyła, jak wir coraz bardziej przyciąga do siebie Anastazję, próbującą zatrzymać go, tworząc fale i odciągając wodę jak najdalej.

– Musisz spróbować zmienić kierunek wiatru! – wykrzyczała pani Eleonora, próbując przebić się przez hałas wywołany przez rosnące w siłę tornado.

Dziewczyna czuła, że traci kontrolę nad swoimi mocami, dlatego skupiła się najmocniej, jak potrafiła i wykonała ruch, jakby chciała pogładzić wirujące powietrze dłońmi. Świszczący hałas ucichł po chwili, a Anastazja, która została niemal wciągnięta przez powietrze, przewróciła się do wody.

– Przepraszam Anastazjo – powiedziała skruszona do przyjaciółki i pomogła jej się podnieść.

– Nic się nie stało – odpowiedziała i uśmiechnęła się. – Udało ci się nad tym zapanować i to najważniejsze.

– To chyba teraz twoja kolej, Albercie – rzekła pani Eleonora, zawieszając swój przenikliwy wzrok na chłopaku, który wydawał się teraz nieco stresować.

Albert nieśmiałym krokiem podszedł do wody i zanurzył w niej stopy. Wychowawczyni rzuciła kilka zwiniętych kartek, które wyciągnęła z kieszeni i rzuciła do Teresy.

– Tereso, spróbuj zawiesić te kartki w powietrzu, mniej więcej na wysokości twarzy Alberta, ale około metr od niego – wydała instrukcje.

– Wszystko będzie dobrze, poradzisz sobie – Anastazja zwróciła się do chłopaka, który ze strachu pocierał rękami spodnie.

– Nie widzę innego wyjścia – odpowiedział zalotnie, uśmiechnął się, próbując ukryć zdenerwowanie i puścił oczko do dziewczyny.

Teresa użyła swojego daru, aby unieść zgniecioną papierową kulę w powietrzu. Albert popatrzył na panią Eleonorę, która kiwnęła głową na znak, że może zaczynać i wytarł dłonie o spodnie.

Albert zacisnął ręce w pięść i wziął głęboki wdech do płuc. Kiedy wypuszczał powietrze i rozluźnił dłonie, a wszyscy wpatrywali się w niego z wyczekiwaniem. Nie wydarzyło się jednak zupełnie nic, przez dłużą chwilę. Chłopak stawał się coraz bardziej zdenerwowany z każdą następującą po sobie chwilą.

– Nic nie szkodzi Albercie, spróbujesz następnym razem – skomentowała wychowawczyni, a chłopak był już widocznie zestresowany. Spoglądał w jezioro, stroniąc od kontaktu wzrokowego z kimkolwiek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro