Jak to się dalej potoczy
Lockdown stał wpatrując się w optyki ojca. Jak by szukając czegoś. Czegoś co powstrzyma go od zabicia członka własnej rodziny. Nikt w sali nie drgnąl od czasu gdy jego ostrze zostało wymierzone w Drifta. No oprócz Prawla który nagle wyłożył swoją bron i dla zrównoważenia wymierzył ją w iskrę Lockdowna. Ten jednak nadal nie odrywał wzroku od optyk Drifta. Moonrace tym czasem spojrzała po nich wszystkich i także chwyciła za swoją katanę jednak grożąc nią...Prawl'owi.
- Moon ? - zaragowal ten na to widocznie zdziwiony
- To mój brat - powiedziała pewnie
- Ale chcę zabić twojego ojca !
- Tez swojego ojca.. - zauważyła i spojrzała na aktualnie nieobecne optyki brata. - On tego nie zrobi..
I miała rację. Lockdown wpatrywał się nadal w ojca. Nie dostrzegał powodu dla którego miał by go oszczędzić, ale nie mógł wykonać tego ruchu. Pragnął śmierci Drifta dla zabawy ? Nie dlatego, że go wkurzył bo nie wkurzył. Uderzeniem jedynie wyłączył mu hamulce, które właśnie nie doprowadzały do takiej sytuacji. Teraz chciał po prostu widzieć go leżącego bezwładnie w kałuży energonu.. tutaj na podłodze przed wszystkimi. By widzieć te nagłe emocje widzów jego śmierci. Jednak z jakiegoś powodu sekundy mijały, a Drift nadal żył, nadal stał przed nim, nadal swoimi niebieskimi optykami próbował doszukać się w szaleństwie Lockdowna jakieś sugestii do tego co ma się zaraz stać.
- Lockdown - usłyszał spokojny głos siostry, który wyrwał go z tego transu. Spojrzał w jej stronę. Dostrzegł jej jak i Prawla bronie i zdał sobie sprawę, że ma ją po swojej stronie. Ona go broni.
- Odsuń koleżko tą wykałaczkę o de mnie, bo zaraz to zakończymy.. - uśmiechnął się złowieszczo na tyle ile pozwalał mu trzymany w zębach sztylet, pykając końcem swojego broni piersi Drifta.
Prawl parsknął drwiąco śmiechem.
- Radzę tobie to zrobić. Zauważ, że w ciebie mierzy ponad 30 osób
Lockdown nawet nie rozglądnął się
- A może ja wiem czegoś, czego ty nie wiesz ? - uniósł brew
Autobot widocznie zastanowił się nad tym chwile jednak stwierdził wstępnie
- Zwodzisz !
- Czyżby ? - Lockdown wydawał się teraz chyba jak najbardziej poważny. O ile można było określić tak humorek w jaki wpadł. Owszem ten kompletny wariat nazywany idiotom potrafił być przebiegły..jeśli tylko zechce.
- Lockdown - wtrąciła się Moon
- Oj no ciiii siostrzyczko - pokazał jej palec na ustach biorąc do ręki sztylet - Chłopcy dyskutują.
Ta jednak nie chcąc odpuścić już chciała coś powiedzieć, ale spojrzała w optyki brata i zrezygnowała. Aż ciarki ją przeszły. W tym momencie były one puste..i przez to mroczne. Jak wcześniej można było zobaczyć w nich iskierki szaleństwa, które charakteryzowały pozytywnego wariata to teraz wszystko było ukryte. Zostało tylko to czego normalnie nie było widać.
- Odłóż na podłogę sztylet i katanę, a może zostaniesz przy życiu - warknął na niego Prawl
- A ty co tatuśku milczysz ? - Lockdown zignorował Prawla i przeniósł wzrok na Drifta uśmiechając się psychicznie
- Nie jesteś moim synem - powiedział twardo i sucho - Straciłem go kiedy zaginął. Do tego czasu nie wrócił
- Na taką odpowiedź właśnie czekałem - jego uśmiech się powiększył. Tym razem udało mu się poruszyć katana w przód by przebić ojca na wylot jednak coś mu przeszkodziło. Jego ostrze zostało zablokowane przez inne, które okazało się być bronią Drift'a.
- Teraz po tobie wariacie - odezwał się Prawl z triumfalnym uśmiechem.
- Nie był bym tego taki pewien - Lockdown nie dając po sobie poznać, że coś poszło właśnie nie po jego myśli.. o ile nie poszło, odskoczył od Drift'a - A i to nie będzie mi na razie potrzebne - wyrzucił obojętnie swój sztylet..niby to obojętnie, bo poleciał on w kierunku Prawl'a i zanim bot zdarzył go uniknąć, wbił się w jego optykę.
- KURWA ! - krzyknął na cały głos upuszczając katanę i łapiąc się za miejsce wbicia sztyletu z którego zaczął wypływać energon . - LOCKDOWN !! - wydarł się.
Ten na to miast parsknął mrocznym i złowieszczym śmiechem patrząc w stronę bota wymachując w ręce kataną. Tym czasem do rannego zdążyła podbiec juz Moonrace oraz parę strażników, nawet Drift się na niego obejrzał. Pozostała reszta Autobotow zbliżała się miarowo do Lockdowna.
- Zapraszam - rozłożył ręce zielony mech - Dla wszystkich znajdę te parę sekund by pozbawić iskry. - uśmiechał się cały czas mrocznie. Niektóre boty zawahały się, ale zrobiły kolejny krok jednak przed następnym powstrzymał ich Drift. Gestem ręki polecił im się zatrzymać.
- Ja się nim zajmę - oświadczył pewnie bot. Strażnicy spojrzeli po sobie jednak wycofali się.
- No no.. - odezwał się Lockdown wymachując swobodnie swoją bronią niczym laską. - Szykuje się niezła zabawa - wyszczerzył się złowieszczo.
Drift nie skomentował tego jedynie zaatakował Lockdowna kiedy ten wyglądał na w ogóle nie czujnego. Ten jednak wydawał sie tylko taki, gdyż tak na prawdę śledził katem optyki najmniejszy ruch przeciwnika. Bez problemu zablokował atak. Następnie spojrzał na twarz ojca. Widać było po nim jak bardzo jest skupiony. Dobra pytanie czego brakowało w jego obliczu. Tego choć lekkiego poruszenia, że walczy ze swoim synem. Tak wbrew pozorom Lockdown tego w nim szukał.
- Nareszcie może jakiś godny przeciwnik - zadrwił sobie na próbę z niego. Chciał się przekonać czy Drift zareaguje jednak ten niewzruszony po prostu zaatakował kolejny raz. Lockdown tym czasem uniknął ataku równocześnie sam wprowadzając cięcie. Jego katana jednak uderzyła o zbroje przeciwnika robiąc na niej tylko rysy. Następny atak ze strony bota i kolejny blok zielonego mecha. Ich ich pojedynek był niemalże wyrównany. Niby uczeń walczył z mistrzem, ale ta granica tu się widocznie zacierała. Lockdown z uśmieszkiem na twarzy unikał i wyprowadzał ataki. Nie zniknął on również z jego ust kiedy oberwał. Drift zatopił swoje ostrze w jego boku jednak ten nie zwrócił na to większej uwagi. Przeciwnie wykorzystał sytuacje i zranił ojca w ramię. Ten syknął z bólu cofając swoje ostrze. Lockdown w tym momencie ponownie zaatakował. Uderzył bronią o jego katanę powodując, że ta wypadła mu z ręki. Na koniec przykucając szybkim ruchem podkosił mu nogi. Starszy mech upadł na podłogę, a zwycięzca stanął nad nim. Lockdown oparł katanę na jego piersi, a druga rękę położył na swoje biodro.
- Uczeń przerósł mistrza - uśmiechnął się szyderczo. Nagle jednak spojrzał na swoją rękę, która była cała w energonie. Następnie zlustrował się wzrokiem i dostrzegł ranę w swoim boku. - O co my tu mamy.. - pyknął się w nią i syknął z bólu. Choć chwile później roześmiał się głośno. Reszta Autobotow spojrzała po sobie i licząc na to, że wariat stracił czujność zrobili wspólnie krok do przodu. Krok którym przekroczyli niewidzialna granice. Lockdown zamilkł prostując się i spojrzał ze spokojem to w jedna to w druga stronę, a na jego twarz wpełzł uśmiech który mroził energon w przewodach. W szczególności z towarzyszącym mu spojrzeniem.. jak by czaił się..czaił się, choć był sam przeciw ponad trzydziestce botów mierzących do niego. No właśnie mierzących ! Czemu żaden do tego czasu nie strzelił ?!
W pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Gdzieś w rogi jedynie Prawl pojękiwał z bólu. Wszystkich wzrok skupiony był na... Lockdowna juz nie było. Zaraz jęk z prawego rogu sali, szczęk rozcinanego metalu potem głośny huk opadającego na ziemię ciała. Odruchowe wystrzały z blasterów w tamtym kierunku jedynie rozświetliły leżące w powiększającej się z każdą chwila kałuży energony ciało Autobota z poderżnietymi przewodami w szyi.
Dezorientacja, a zaraz kolejna ta sama sekwencja słyszana z drugiego końca pomieszczenia i znów, i znów. Kolejne Autoboty padały jak muchy. Czyżby tu jedna osoba była przewagą ?
- Po nas... - wydukał jeden trzęsąc się już z przerażenia. Pozostali "głupio odważni" spojrzeli na niego ostro.
Nagle nastała ciemność. Ktoś zgasił światło, albo.. rozwalił lampy ? W mroku unosiło się paręnaście par niebieskich optyk..i jedna czerwona. Akcja, reakcja padają strzały w tamtym kierunku. Z drugiego końca słychać znów dzięki zwiastujące kolejna śmierć.
- A nie mówiłem... - szepnął cicho bot nadał drżąc. Chwilę później poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Drgnął i stanął jak wryty.
- Ja ci przyznam racje... - usłyszał cichy mroczny szept - Wszyscy jesteście zgubieni- autor wyszeptał to bardzo powoli podkreślając każde słowo, a następnie dotyk ręki zniknął z ramienia strażnika tak szybko jak się pojawił.
Zewsząd rozbrzmiał głośny psychiczny śmiech.
- Wasz kolega zna moją tajemnice.. - para czerwonych optyk pojawiła się na środku pomieszczenia, a brudny świecący się w ciemności na niebiesko palec wymierzony był w strachliwego bota - Zna waszą przyszłość.. - zachichotał drwiąco, a zarazem mrocznie - Ale ciiii.. - palec powędrował na usta.
Potem była tylko cisza... no z wyjątkiem niosącego przez echo psychicznego śmiechu słuchanego przez 5 trwających w ciemnościach niebieskich optyk... Czerwone już się nie pojawiły, ale pozostawiły po sobie ślad..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro