Co teraz ? Co dalej ?
Minęło już dobre parę dni od dnia w którym Lockdown efektownie uwolnił się z bazy Autobotów. Tamten wieczór pamiętał jak zza mgły. Bez większego problemu wrócił w tedy do swojej kryjówki, gdzie na ścianie obok ebrionalu decepticonów zawisł wycinek zbroi z eblematem przeciwnej frakcji. Tak, chyba można było przyznać, że ten fakt dokumentował, że wszystko to nie było jakimś porąbanym snem, których Lockdownowi nie brakowało. Co jeszcze działo się takiego przez te dni...a tak. Były kolejne odwiedziny u doktorka, który na widok rany w boku zielonego mecha złapał się za głowę po czym zaczął swoje paplanie od jak to dobrze znanego zdania w tej sytuacji "Nie po to ratowałem ci życie.." i dalej jakieś bla bla bla, którego praktycznie Lockdown nie słuchał. Od otrząśneicia się z transu w który wpadł u Autobotów był dziwnie rozchwiany. Nawet bardziej nienaturalnie jak na niego jednak trudno było się tego domyślic. W końcu nie na darmo wiele osób uważało go za nieprzewidywalnego.. no dobra uważał tak jedynie Knockout, ale inni gdy by go poznali tez mieli by podobne zdanie! No, wiec to chyba wszystko z ciekawych rzeczy, bo resztę czasu Lockdown spędził w swojej kryjówce. Ostrzył broń i oglądał nowe nabytki, a i wykorzystał znaleziona zieloną farbę. Mianowicie wymalował nią chyba całą podłogę. Wszystko zaczęło się od wylania całej zawartości jednej z puszek na podłogę korytarza co Lockdownowi sprawiło tyle zabawy, że nie zaprzestał póki nie wykorzystał całej dostępnej farby. Chwila dziecinnej zabawy, a potem znów nagle przestawienie na zupełnie inny humor. Czyli ostatnio? Norma.
Aktualnie Lockdown ćwiczył. Stał przed manekinem w swojej sali treningowej i dźgał prowizorycznego przeciwnika gdzie popadnie. Co dziwne nie skończył on jeszcze bez głowy czy przeszyty na wylot. Dobra widzimy powierzchowną scenę to teraz zajrzyjmy wariatowi pod kopułę, a tam ? Milion myśli na minutę. O tak różnych torach, że dobrym pytaniem jest w jaki sposób on jeszcze skupiał się na walce. Jego optyki utkwione były w jeden punkt jak zahipnotyzowane. Nagle jak za sprawą jakiegoś impulsu błysnela w nich iskierka szaleństwa, a Lockdown nagłym ruchem pozbawił manekina głowy.
- Nie trać głowy koleszko - zrobił smutną minke patrząc na szyję manekina i cześć powinną się na niej znajdować leżąca na ziemi. Nastała chwila ciszy jak w oczekiwaniu na jakiś odzew jednak nic się nie wydarzyło. Lockdown przewrócił optyka i schował swoją katane na plecy. Od powrotu z parudniowej wycieczki nie czuł się sobą. Tak jakoś nic go nie bawiło, nie wyłaził nawet na zewnątrz.
- Nuuuuudy ! - jeknął na całą kryjówkę. - Czymś trzeba się zająć.. - stwierdził
- Ale czym ? - zapytał sam siebie
- Czymś ?
- Zajebisty pomysł - podsumował i opadł na znajdująca się w pokoju matę przymykając optyki.
Nagle tuż przed nimi pojawiły się wydarzenia z pobytu w bazie Autobotów, a w szczególności.. jego masowy mord strażników. Lockdown uśmiechnął się pod nosem. Jeśli sumienie w ten sposób chciało w nim obudzić trochę skruchy, czy wyrzutów to nic nie zdziałało. Choć...
- Juz wiem ! - podniósł się energicznie unosząc w górę rękę z wyciągniętym palcem. - Wyjdę na zewnątrz i wpakuje się w kłopoty ! - oświadczył ambitnie. Pomińmy fakt, że na tak oczywisty pomysł nie wpadł przez ostatnie dni. W końcu to.. Lockdown.
Tak, wiec nie minęło nawet parę minut kiedy nasz wariat był już na zewnątrz. Mroczne uliczki Kaonu powitały go swoim urokiem jednak nie tu dzisiaj Lockdown postanowił szukać kłopotów. Rozgladnął się, a następnie wypatrując idealny pod swoimi kryteriami budynek wspiął się na niego. Gdy znalazł się na szczycie zadowolony uśmiechnął się do siebie patrząc na rozciągające się przed nim przepaści dzielące go od kolejnych dachów.
- Czas zacząć zabawę - zatarł ręce, a następnie ruszył biegiem w stronę przepaści i znajdującego się no w sporej odległości kolejnego dachu. Innymi mówiąc nie ma to jak samobójczy skok przez nudę. Lockdown wybił się jak najlepiej potrafił z krawędzi dachu, ale... nie wyglądało na to by dał radę doskoczyć do kolejnego budynku. Chwile leciał przed siebie, ale po przeszło paru sekundach zaczęło go coraz bardziej ciągnąć w dół, aż w końcu... zaczął spadać. Jednak nie ta sytuacja znowu nie robiła na nim większego wrażenia. To znaczy robiła, ale nie tak jak powinna. Nie był on bowiem przerażony, a przeciwnie. Zwrócił swe ciało w dół i przybierając jak najbardziej się dało opływowy kształt pozwalał sobie spadać. Prosto w dół, prosto w niczym niezabezpieczoną na tę okazje uliczkę, prosto w stronę niechybnej śmierci. Nawet przymknął optyki oddając się tej chwili, bo jak nie czerpać radości, kiedy tak się uwielbia ryzyko. Niestety końcem, końców było to, że przyjemność ta miała się zaraz skończyć bliskim spotkaniem z ziemią. W normalnym wypadku ta sytuacja mogła zakończyć się jedynie śmiercią, ale czy swobodne spadanie Lockdowna można określić mianem normalnej sytuacji ? Nieee xD Krótki opis jak się wywinął ? Parę metrów nad ziemią otworzył optyki, uśmiechnął się sam do siebie po czym stransformował. Nie było to może spektakularne uniknięcie śmierci, ale najnormalniej zmieniając się w jakiś z Cybertrońskich wersji jakiegoś latajstwa wypruł w górę.
Latając szybciej dostał się na zamierzone miejsce. Którym było na wpół zniszczone, aktualnie neutralne miasto. Cały czas jeszcze odbywały się w nim starcia frakcji o tereny. Tak, więc można było tam spotkać niektóre Deceptikony, Autoboty, a także jakiś neutralnych co odważą się wyjść na ulice. Lockdown wylądował na jednej z pobocznych uliczek z ślepym zaułkiem. Po mimo, że miasto było podniszczone, a w bardziej aktywnych wojennie zaułkach walały się rdzewiejące zwłoki poległych czy jakiś nieszczęśników konających pod zawalonymi szczątkami budynków nie dorównywało ono nastrojem okolicą z których przyleciał. W porównaniu z mrocznym ulicami Kaonu ten obszar był normalnie skąpany w świetle, choć aktualnie powoli się nadchodziła noc.
Lockdown ruszając przed siebie kątem optyki obserwował otoczenie. Znajdował się na nie swoim terenie, a w takich sytuacjach nigdy nie przestawał być czujny, choc po jego swobodnym i nonszaladzkim kroku można pomyśleć, że jedynie podziwia widoczki. Tia widoczki. Mega dużo było ich do oglądania po wyjściu na większą przestrzeń. Lockdown szedł przed siebie na razie w ciszy, która jednak za długo nie trwała.
- Po prawej podziwiać można malownicze ruiny - zaczął zabawę w przewodnika - Po lewej wita nas zachęcająco odcięty łepek. Swoją drogą robiący też za idealna.. - zrobił palcami ramkę wymierzajac w leżąca niopodał głowę, a następnie z rozpędu kopnął ją jak mocno potrafił. Następnie patrzył za nią z zrobionym daszkiem z ręki - Piłką - dokończył. W końcu rozległ się ledwo słyszalny odgłos uderzania czegoś o ziemię.
- Nowy rekord ! - zawołał -Pomijając, że żadnego nie miałem- dodał pół głosem do siebie - To kto przybije piątkę ? - rozgladnął się. - O jeden chętny ! - dostrzegł jakąś wyciagnieta z pod gruzów łapkę. Pobiegł, wiec do niej i przybije piątkę. Jednak ta niespodziewanie chwyciła go.
- Ej ! - szarpnął. W tedy dobiegł do niego cichy jęk i dotrzeć jakiegoś mecha w opłakanym stanie leżącego pod gruzami. Jego optyki ledwo co świeciły, a reszta jego twarzy zajmowały same otwarte rany przez które wystawały iskrzące przewody. Lockdown powędrował wzrokiem od trzymanej go ręki do nieszczęśnika identyfikując, że należy ona właśnie do niego.
- Eeeee.. to ja nie będę przeszkadzać - wywinął się z ucisku. Swoim postępowaniem spowodował, że na gruzy osuneła się kolejna warstwa walącego się obok budynku. - Upsik ? - skomentował - Ale właśnie na czym to ja.. a tak ! - podszedł do gruzów i przykucnał - Ej ktosiek od piątki kojarzysz gdzie tu jest takie jeden bar ? - spytał na serio wyczekujac odpowiedzi. Nie jego nie obchodziło, że wystająca ręką juz widocznie zwisała bezładnie na ramieniu które trzymało się prosto pewnie tylko dlatego, że było jakoś nienaturalnie wygięte. Czekał..aż w końcu podniósł się niezadowolony.
- No to wracamy do poszukiwań - stwierdził - Gdy bym to ja pamiętał gdzie to było.. - podrapał się w głowę jednak nic nie uzyskawszy, wzruszył ramionami i ruszył dalej przed siebie.
Przechodził uliczkę za uliczką i jakoś na żadną żywa duszę nie trafił. Po za tym zawsze ten sam schemat widoczków. Ruiny, ruiny, parę trupów i znów ruiny, a no i jakiś plakat, który właśnie minął... Czej czej ! Zatrzymał się gwałtownie i zawrócił do ciekawego znaleziska. Przyjrzał się dokładnie z miną niczym jakiś krytyk sztuki.
- O ! Są znaczki ! - jego uwagę przyciągnęły embrionale frakcyjne znajdujące się w górych rogach. Między nimi widniał nieco mniej interesujący go napis Poszukiwany, a zaraz pod nim dopis żywy lub martwy. Wielka żadkością było w wojnie, że obie frakcje poszukują tej samej osoby. W końcu jeśli ktoś jednej zalazł za skórę łatwo wkupował się w łaski drugiej. Pojawienie się dwóch ebrionali na takim liście gończym informowało, że osoba nie ma życia już w żadnej z nich, a kiedy spojrzeć na nagrodę... na pewno szybko pożegna się ze światem. W takim razie teraz pytanie za sto punktów kogo wizerunek na nim widniał ?
- Hej mój klon ! - zawołał dopiero teraz dostrzegając własną podoblizne.
- Ale przecież ja nie mam klona.. - zauważył chytając się za brode i zamyslając się. - Przecież to ty idioto - skarcił samego siebie przewracając optyka. I faktycznie na liście gończym widniał właśnie jego wizerunek. Oczywiście wariat nie dostrzegł wielkiego no dość zauważalnego podpisu pod nim. Mianowicie swojego imienia. Podsumowując Lockdown był poszukiwany przez obie frakcje, które gwarantowały na prawdę niezła sumę za jego schwytanie. Na plakacie wystarczyło by jeszcze opisać miejsce jego kryjówki i wszystkie najważniejsze informacje podane były by jak na dłoni. Mieli jego wizerunek, mieli imię. W teorii wszystko czego potrzebuje dobrej klasy najemnik, a ich nie brakowało teraz w czasach wojny. Reakcja Lockdowna na to wszystko? Nadal stał sobie spokojnie wystawiony do odstrzału.
- Doktorek będzie załamany jak to zobaczy - zahihotał w pewnym momencie - Ej, ale ja nie chce by był ! - stwierdził zdzierajac plakat ze ściany. Zadowolony zgniutł go i wyrzucił jak najdalej mógł.
- No i juz - otrzepał ręce zadowolony. Za chwilę jednak wyszedł na jakiś z większych placów w mieście - Eeee... chyba nie załatwione - rozgladnął się. Na większych jeszcze nie zawalony budynkach mieściły się cudem działające telebimy wyświetlające coś od czasu do czasu. Jednak teraz przekazywały wspólnie jedna wiadomość, a była nią ? Informacja o pilnie poszukiwanej osobie.
- Jestem w telewizji ! - zawołał jako niezbędny komentarz. Stojąc na otwartej przestrzeni.. ile okazji do pojmania, zgaszenia. Jeden celny strzał.. i taki jak na zawołanie padł. Lockdown usłyszał huk wystrzału, a później padł na ziemię...
Jeśli myśleliście, że kolejny raz straci przytomność czy co gorsza własnie ktoś zdołał go przechytrzyć to szybko wyprowadzam z błędu. Lockdown juz od jakiegoś czasu czuł, że jest obserwowany. Wiedział jednak, że na nic jest powstrzymywanie możliwego zamachowca. Postanowil, wiec dać się owemu wykazać. Ustawił się w idealnym miejscu by ten oddał szybki strzał z kryjówki. Wychodząc na plac słyszał jak tajemnicza postać jeszcze przez chwilę idzie za nim, a następnie zostaje skyta w cieniu by przygotować się do strzału. Na całe szczęście zamachowiec musiał spróbować zranić go od tyłu czyli jesli chciał go szybko załatwić, co jest raczej pewne potrzebował trafić go w głowę czy w plecy, które w większości zakryte miał przez swoje dwie duże bronie białe. Tak, wiec wystarczyło delikatnie się poruszyć by pocisk zamiast trafić w zbroje trafił czy to w rękojeść czy w katanę i miecz na plecach. Lockdown wykorzystał przewagę wiedzy o byciu celem. Drgnął prawie niezauważalnie w parę sekund przed wystrzałem powodując chybienie. Jednak upadł jak by dostał. Dlaczego ? To już łatwe. By pewna zwycięstwa postać ujawniła się. "A w tedy sobie pogadamy..."
Cel na dzień spełniony. Kłopoty są ? Są i same mnie znalazły...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro