Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. NIELEGALNE USTAWKI NIETOPERZY

❛ ━━━━━━・❪ liczba słów; 2231❫ ・━━━━━━ ❜


— Kurva, kočka!

— Język!

Dyzmę nader cieszył fakt, że jego sąsiad z dołu pracował na nocki, a tym samym nie było go w mieszkaniu, kiedy Apolena wydobyła z siebie ten straszliwy ryk. Z jednej strony, nie dziwił się jej – Glawackus, nawet jeśli ślepy, był dosyć młodym kotem i miał okropną słabość do polowań na cokolwiek, co poruszyło się gdzieś w jego zasięgu. Tym bardziej, jeżeli ktoś przechodził obok komody, na której polegiwał, dając mu idealną okazję na skok na tułów delikwenta. Czy, tak jak teraz, pani delikwent.

Z drugiej strony jednak żal mu było prychającego wściekle sfinksa, trzymanego przez kobietę za kark niczym jakaś wybitnie niewychowana surowa tuszka kurczaka. Świadomość tego, jak bardzo jego pupil przypominał różowy, gładziutki kawał mięsa, przyprawiała go o ambiwalentne odczucia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że ten kot nie otwierał ślepi. Bo ich nie miał. Biedactwo, ślepy był jak przysłowiowy nietoperz, bez nadziei na poprawę.

Nie dziwił się więc samemu sobie, gdy obronnym gestem łapał zwierzątko w ramiona i gładził go po skórze.

— Ćśś, Wackuś, już, już. Apolenie na pewno jest przykro.

— Vypálím tego kalekę przez okno, normálně!

— Defenestracja to nie rozwiązanie! — obruszył się natychmiast mężczyzna, potrząsnął głową, aż kosmyk czarnych włosów uciekł z upięcia i załaskotał go w policzek. — On po prostu chciał pokazać, że będzie tęsknił za ciocią.

— Jeżeli mam być tetičką tego zwierza, idę skoczyć ze schodów — oznajmiła z niemal doskonale pokerowym wyrazem twarzy, a kocur zasyczał burkliwie. — Cieszę się, że już ci lepiej, sluníčko. Ne ma rzeczy, na którą ne zaradzi duża sycylijska. Pewnie nawet twoja známa by się zgodziła.

— Powiedziałbym, że możesz się ze mną zabrać do doktor Wogel w charakterze wsparcia moralnego, ale to chyba byłoby nieco dziwne. Wiesz, chyba pomogę jej z tymi dodatkowymi badaniami.

Dodatkowe badania. Ewidentny przerost nadziei graniczący z desperacją. Pewnie Felicja miała rodzinę, zwierzątko, kochanka, świetną pracę dorywczą, czy cokolwiek, co skłaniało ją do takiej walki o samą siebie. A takie uwarunkowanie było wręcz idealnym gruntem pod to, żeby do akcji mogła wkroczyć Apolena i jej kły, ukryte w istnie złotych ustach pełnych obietnic życia wiecznego.

Kobieta przestąpiła z jednej obutej w domowe kapcie stopy na drugą, kładąc dłoń na klamce drzwi wejściowych do mieszkania jej sąsiada. Wystarczyło to w zupełności, aby spełnić rolę subtelnej sugestii tak, ja już pójdę, jest późno, bla, bla, nawet biorąc pod uwagę to, że i tak oznajmiła to werbalnie przy podnoszeniu się z kanapy kilka minut temu. Kultura i te bzdety.

— Ne no, co ty, rozumiem. Możesz ją ode mnie pozdravit. Dobranoc, Dyzmaček.

Dyzma zapewne machnąłby jej ręką na pożegnanie, gdyby nie to, że trzymał swojego łysego potworka niczym prawdziwy koci rodzic. W obecnej sytuacji musiała więc sama zamknąć za sobą drzwi i wrócić do własnego mieszkania, cichego i spokojnego.

Podczas pobytu u sąsiada zdążyła zauważyć charakterystyczną kropeczkę aktywności przy profilowym przedstawiającym kobietę o schludnie ułożonych, platynowych włosach. Kiedy wszedł na moment w konwersację, żeby znaleźć mema, o którym wspomniał Noskovej, dyskretnie przyuważyła też jej imię i nazwisko. Felicja Wogel.

Zgadzało się. Apolena mogła zaczynać łowy.

Pierwszy krok? Wystalkować panią doktor na TikToku, polubić kilka filmików, coś skomentować. Po tym skromnym preludium mogła do niej napisać prywatnie, licząc na to, że Felicja odpowie.

Ty: Cześć! Sąsiadka Dyzmy z tej strony – wspomniał, że robisz fajny kontent i się nie rozczarowałam. Wielki szacunek za taką pracę – nie dałabym chyba rady wytrzymać połowy rzeczy, o których mówisz! 🫢

Sztywnane, niezręczne, ale wyglądało raczej na coś pisanego z niezgrabnymi dobrymi intencjami. Ona sama prawdopodobnie wychodziła na starego, średnio obeznanego z tematem milenialsa. Na razie zapowiadało się nieźle – wystarczyło jedynie poczekać, aż Felicja połknie przynętę i skusi się na życie wieczne. Jej dodatkowym atutem było to, że Dyzma nie ujawniał imienia na swoim profilu, a i Felicja nigdy u siebie o nim nie wspominała.

Odpowiedź przyszła szybciej, niż się jej spodziewała. Nawet nie zdążyła przygotować sobie porcji porzeczkowego kisielu, usłyszawszy powiadomienie o przychodzącej wiadomości w trakcie mieszania jego jeszcze gorącej formy w sporym kubku.

Nieżyciowa Fela: Kwestia przyzwyczajenia. Cieszę się, że filmiki się przyjmują.

Celowo przez chwilę jedynie wpatrywała się w wiadomość, zostawiając drugą kobietę na odczytanym, jakby nie wiedziała, co powiedzieć. Odłożyła telefon do kieszeni dresów, złapała za naczynie pełne parującego kisielu, po czym przeszła do sypialni.

Wampiry, wbrew powszechnym przekonaniom, nie robiły wielu rzeczy uważanych za wampiryczne. Po wyjściu na światło słoneczne bez żadnych zabezpieczeń faktycznie cierpiały, jak palone żywcem, ale zdecydowanie nie dymiły, ani nawet nie doznawały obrażeń cieplnych. Całe spalanie odbywało się niejako w głowie krwiopijcy, na tyle silne w swojej psychosomatyce, że mogły doprowadzić do niewątpliwie zagadkowej śmierci. Srebro, zamiast je odstraszać, było odrzucane przez nie, za nic nie ukazując ich odbić i topiąc się w kontakcie z ciałem takiej jednostki. To z kolei zdecydowanie mogło skutkować oparzeniami, nawet do czwartego stopnia. O czysto ideologicznej roli krzyża lepiej było nawet nie wspominać.

A jednak, w sypialni Apoleny, wampirzycy z pewnym doświadczeniem, centralne miejsce zajmowała względnie szeroka, ciemna trumna na robionym na zamówienie katafalku. Wieko pełniło w niej rolę analogiczną do ozdobnej narzuty na łóżko, a w środku znajdował się zestaw poduszki i kołdry w pasujących do siebie poszewkach z czarnej bawełny. Cały widok nie kłócił się nawet szczególnie z minimalistyczną komodą, kilkoma zdjęciami zabytkowych praskich uliczek oprawionych w metalowe ramy, workowatą, niebieską pufą czy grubymi zasłonami powstrzymującymi światło z zewnątrz. Teraz jednak, póki trwała noc, pozostały uchylone, oblewając trumnę, katafalk i miękki, granatowy dywan księżycowym światłem.

Kobieta rozłożyła się wygodnie na błękitnym siedzeniu, odstawiając kisiel na podłogę. Trumna była czystą teatralnością, ale przynajmniej robiła atmosferę, kiedy decydowała się na zaproszenie kogoś na noc. Niech żyje lekka teratofilia, uznawała zwykle z zadowoleniem i zabierała się do właściwego zajęcia wieczoru. A potem urywała kontakt.

Ty: Może to trochę głupie, ale jak się trzymasz? Dyzma powiedział mi o tym, jak... to wygląda. Nie chcę być wścibska, po prostu bliska mi osoba też to miała i bywało ciężko

Ty: Szczególnie na początku

Nieżyciowa Fela: W porządku, miło z twojej strony. Szału nie ma, ale przynajmniej zacznę jeść zdrowiej i utrzymam bladą cerę. Hurra.

Zmarszczyła brwi, próbując wyczytać coś więcej ze zdystansowanej wiadomości. Nie spodziewała się wylewności, a przynajmniej nie nastawiała się na jej wystąpienie w takiej sytuacji, jednak na razie musiała zacisnąć zęby i dalej rżnąć empatycznego głupa.

Ty: Plus może dostaniesz skierowanie na rezonans magnetyczny z mniejszą kolejką, niż ustawa przewiduje. Czy tam inne badania

Nieżyciowa Fela: Badań wolałabym unikać, jak to tylko możliwe. Chyba, że to ja będę je przeprowadzać.

Ty: Do tych własnoręcznych to już chyba musiałabyś... no wiesz 💀

Ty: To chyba jedna z tych rzeczy, których nie powinnam mówić osobie w takiej sytuacji, niezręcznie

Wbrew jej własnemu słowu pisanemu, wcale nie czuła się niezręcznie. Prędzej specyficznie przebiegle, jak hazardzista, który znalazł niezły sposób na oszustwa pokerowe i właśnie z sukcesem wypróbowywał je na nieświadomych i nieumiejętnych znajomych. Jedno ze skrzydełek wydatnego nosa drgnęło jej w nieokreślonym paroksyzmie.

Nieżyciowa Fela: Chyba nikt do końca nie wie, co powinno się wtedy mówić. Jak bardzo Dyzma wygadał się o moim stanie zdrowia?

Apolena nawet się nie zawahała.

Ty: Że jesteś praktycznie żywym trupem, i to na serio

Rokowała na gorzki przytyk w stronę słabości wynikającej z choroby, cyniczny żarcik o nieuniknionym, cokolwiek takiego. Potem planowała zagaić klasycznym a gdybyś wcale nie musiała umierać? i kuć żelazo, póki gorące. Przestawała liczyć na to, że Felicja kiedykolwiek w trakcie ich potencjalnej i krótkiej znajomości się rozklei. Wyglądała jej coraz bardziej na cichą, raczej niezbyt wylewną osobę.

Nieżyciowa Fela: Cudownie. Ale w sumie, dobrze, że wygadał się komuś, kto też zna inne wampiry.

Wyprostowała się do podręcznikowego siadu tak gwałtownie, że omal nie wywróciła kubka z kisielem. Gdyby przekąska nie miała obecnie temperatury z gatunku piekielnych, z pewnością musiałaby zajeść nią zaskoczenie. Jednak, jako że nie uśmiechało jej się doszczętne poparzenie języka i jamy ustnej, ograniczyła się do zmarszczenia brwi i szybkiej analizy w myślach.

Wampir. Zapewne młody, nie mogła nie żyć od więcej niż paru tygodni. Mieszkający w tym samym mieście, czyli teoretycznie na rewirze Apoleny. Znała większość krwiopijnych bywalców okolic co najmniej z nazwiska i w promieniu sięgającym co najmniej granic województwa. Jeżeli zmienił ją ktoś z jej kręgu i nadal nie zainkasował za to zapłaty, mogły z tego wyniknąć problemy. A jeżeli ktoś niepowiązany z grupą – czemu jeszcze nie słyszała o tej nowości? Dla własnego dobra wampiry dzieliły się takimi informacjami, w myśl niepisanego prawa.

O ile Felicja nie zmarła dzisiejszego wieczora, ktoś bardzo nie chciał, żeby się o niej dowiedziano, albo też rzeczony ktoś został zgrabnie usunięty z obrazka. Nosková postawiła sobie za punkt honoru zaobserwować, o co dokładnie chodziło w tej sytuacji. Nie mogła przecież pozwolić na bezprawie na swoim terenie, nawet jeżeli pełniła rolę prędzej straży obywatelskiej niż oficjalnego szeryfa.

Czyli musiała postawić na własną kartę więcej, niż początkowo przypuszczała.

Ty: A nawet sam jest wampirem. Ale formalnie Dyzma nie wie 👀

Nieżyciowa Fela: Nie dziwię się. U mnie spanikował, więc nie radzę nadrabiać. I nie uśmiecha mi się mówić mu, że mieszka koło kolejnego wampira.

Ty: Wyobrażam sobie. Znając jego skalę paniki w przypadkach typu "Glawackus chyba ma grypę", nie chcę znać szczegółów

Nieżyciowa Fela: Słusznie. Głównie przez Glawackusa dał się przekonać do tego, żeby nie wzywać egzorcysty czy kogoś.

Nieżyciowa Fela: Rety, dobrze popisać o tym na spokojnie. Na terapii chyba nie mam za wielkich szans na przepracowanie tego, że muszę nagle pić krew.

Ty: Możesz o tym wspomnieć, ale jest szansa na to, że znajdziesz się wtedy w pokoju bez klamek

Nieżyciowa Fela: Podziękuję.

Konwersacja kleiła się całkiem, całkiem, jak na zwyczajowe standardy rozmów zawodowych. Apolena nie traktowała tego jako pogawędki, nawet ze świadomością tego, że nie uda jej się dokonać standardowej transakcji. Dobry zbieg okoliczności nigdy nie był zły, jak można było sparafrazować jedno z jej wyświechtanych powiedzonek, którymi rzucała przy niezdecydowanych kontrahentach. Jak w każdej branży związanej z handlem, kluczem była komunikacja z klientem.

Ty: Oj tam. I tak masz dla siebie całą wieczność, czemu by nie popróbować nowych lokacji? Długo już siedzisz z kłami?

Nieżyciowa Fela: Dosłownie od kilku godzin.

Przekręciła głowę w zainteresowaniu. Możliwe, że dopiero dowie się o sprawie Felicji oficjalnie i wtedy będzie mogła zapomnieć o całym zajściu. Jednak, na wypadek gdyby miała się sromotnie rozczarować, nie zamierzała odpuszczać z pozyskiwaniem potencjalnie cennych informacji.

Ty: No to co, witamy! 🧛‍♀️

Ty: Ale to już pewnie przekazał ci... no, ktokolwiek cię dziabnął. Przedstawił się chociaż czy wypadek przy pracy wyszedł? Bo w razie czego pewnie przyda ci się pomoc z ogarnięciem wszystkiego i tak dalej

Nieżyciowa Fela: Swoje na pewno wiem, ale dziękuję za ofertę. Znamy się już jakiś czas, więc wypadkiem przy pracy tego nie nazwę.

Ty: A to w takim razie przepraszam za uchybienie godności jakiegoś szacownego krwiopijcy, to było wampirofobiczne

Ty: Istnieje w ogóle taki termin?

Nieżyciowa Fela: Na tyle zaawansowana nie jestem, musiałabym spytać Hilarego.

Dłoń, którą Apolena sięgała po kubek z kisielem, zamarła w pół drogi. W pierwszym odruchu skojarzyła jednego Hilarego, który był wampirem i mieszkał w tym mieście, zresztą dłużej, niż ona sama. Znacznie dłużej.

Na powrót chwyciła telefon oburącz, z rozmysłem ignorując ostrzeżenie o tym, że poziom naładowania baterii spadł do niebezpiecznych piętnastu procent. Pisanie na temat jakkolwiek związany z tym konkretnym krwiopijcą wymagało pełnego skupienia. Istniała bowiem szansa, że Nosková dowie się czegoś nader ciekawego o jednym ze swoich bardziej enigmatycznych pobratymców. A było o nim tak cicho jakoś od dwa tysiące szesnastego, jeżeli dobrze pamiętała.

Ty: Myślimy o Hilarym Jaśnickim czy to jakiś nieoficjalny dubler?

Nieżyciowa Fela: Jaśnickim. Znam go chyba na tyle, żeby stwierdzić, że dublera nie ma. Jedyne, czego nie wiem, to ile dokładnie ma lat, ale mogę oszacować. Zresztą, to chyba typowy problem z wampirem.

Ty: Zdarza się i tak. Sama wolę zaokrąglać, po wejściu w trzycyfrowy etap zaczyna się brzmieć naprawdę ✨staro✨

Ty: A ile świeczek trzeba by kupować na tort...

Nieżyciowa Fela: No i znowu czuję się jak pierwszak na studiach. Nadal trochę nie mieści mi się w głowie to, że wampiry mogą żyć te paręset lat.

— Mohou, ale nemusí — zanuciła pod nosem Apolena, odzyskując spokój ducha. Przynajmniej wiedziała, na czym stoi. — Takový je život.

[Mogą, ale nie muszą. Takie życie.]

Ty: Przyzwyczaisz się. A zresztą, sama obecność pana Hilarego Marii Teofila załatwi sprawę [jak pomyliłam któreś imię, to znamy się raczej na poziomie dalekiego koleżeństwa, mam wymówkę]

Nieżyciowa Fela: Aż tak?

Ty: A nie? Dokładnego wieku może nie znasz, ale przecież musisz wiedzieć, że ten wariat biegał wesoło gdzieś w okolicach Kresów, kiedy jeszcze kniaź Jeremi Wiśniowiecki miał tylko główkę i wić. I w ogóle pływał sobie gdzieś w jądrach swojego ojca.

Ty: W każdym razie, miło było pogadać. Jak nie zraziłaś się żartem o plemniku, to z chęcią odezwę się jeszcze kiedyś, ale na razie czeka na mnie jedzenie i serial

Ty: I lepiej nie pozdrawiaj ode mnie Dyzmy, jeszcze wyjdzie na to, że stalkuję mu znajomych 😬

Wyłączyła telefon i odłożyła go na podłogę niedaleko pufy, notując w głowie, żeby potem podłączyć urządzenie do ładowania. W końcu złapała za ucho kubka z kisielem i zaczęła nabożnie dmuchać na wciąż ciepłą zawartość. Wtedy zorientowała się, że zapomniała wziąć z kuchni łyżeczki i musiała się wrócić, jeśli chciała uraczyć się smakołykiem. Apolena zdążyła przynieść do sypialni sztuciec, ponownie umościć się w wygodnej pozycji i niespiesznie zająć się konsumowaniem deseru. Zastanawiała się także, czy faktycznie nie obejrzeć czegoś dla samego wypełnienia sobie tła przy jedzeniu.

Nie miała bladego pojęcia o skali zamieszania sprowadzonego do umysłu Felicji przez rewelacje na temat Hilarego. Szczególnie z uwzględnieniem faktu zbliżającego się spotkania Wogel z domniemaną rodziną współlokatora. Teraz już oficjalnie zaplanowanego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro