Ulica Pokątna./2
Siedemnastego sierpnia, Tottie opuściła dom siostry i wraz z kuframi i drobnym naręczem prowiantu od babci Matyldy, aportowała się kominkiem, za pomocą proszku Fiuu, do zaprzyjaźnionej rodziny Państwa Weaslych. Już w lipcu dostała zaproszenie od Molly Weasley, mamy Rona, aby odwiedziła ich jak najszybciej.
Pan Weasley, miał do niej zawsze wiele pytań dotyczących sprzętów używanych przez mugoli. Miał totalnego bzika na tym punkcie. Próbował przerabiać te rzeczy i dodawać do nich właściwości magiczne, na co Pani Weasley dostawała szału. Tottie uwielbiała tę rodzinę. Byli przesympatyczni i kochali Tottie jak jedno ze swoich dzieci, a mieli ich sporo. Trójkę z nich, dziewczyna doskonale znała. Georga, Freda i Rona. Z czego bliźniacy byli istnymi demonami żartów i wybuchów.
Po zapakowaniu wszystkich niezbędnych rzeczy, weszła do kominka, nabrała garść proszku i krzycząc Nora, okryły ją zielone płomienie i zniknęła. Po chwili znalazła się na podłodze w jadalni państwa Weasley. Od razu dał się słyszeć krzyk Molly, który był spowodowany najprawdopodobniej przez bliźniaków. Tottie podniosła się, otrzepała i weszła ostrożnie do kuchni, gdzie toczyła się zażarta rozmowa, a raczej kłótnia.
- Nie zostawiliście żadnej wiadomości! Brak śladu życia! Gdzie jesteście, co robicie! Czy wy zdajecie sobie sprawę z tego?! - krzyczała Molly. - Ciebie nie winię Harry. - jej głos stał się łagodny. Tottie postanowiła wychylić się zza rogu i przywitać. Od razu zauważyła chłopaków i Harrego Pottera.
- Dzień dobry. - powiedziała niepewnie.
- Tottie! - krzyknęła Pani Weasley, wycierając ręce w fartuch i podchodząc do niej. - Witaj kochana. Siadaj, zaraz robię herbatę i zjemy sobie śniadanie.- powiedziała przytulając dziewczynę.
- Cześć chłopaki, co znowu zmalowaliście? – Tottie przywitała się z rodzeństwem Weaslych.
- Uwolniliśmy Harrego... - powiedział George.
- Z łap tych wrednych Dursleyów. - dokończył Fred, jego bliźniak.
- Jak to "uwolniliście"? – dopytywała.
- Zamknęli go biedaka w pokoju, w oknach kraty i zagłodzili by go. Musieliśmy interweniować. - mówił Ron, przegryzając bułkę.
- Czekajcie... Chcecie mi powiedzieć, że włamaliście się do domu Dursleyów?- mówiła lekko rozbawiona Tottie.
- Prawie. Pożyczyliśmy samochód ojca. - mówił Fred, a z pokoju obok dał się słyszeć głos Pani Weasley, który krzyczał: UKRADLIŚCIE!. Wszyscy zachichotali. - I polecieliśmy po Harrego. - dokończył George.
- Jesteście szurnięci. - zaśmiała się Tottie, przytulając chłopaków.
- Ale i tak nas kochasz. - powiedział Fred cmokając ją w policzek. Po chwili drugi z bliźniaków zrobił to samo.
Po pół godzinie wszyscy siedzieli już przy stole i zajadali się smakowitościami, które zrobiła Pani Weasley i tymi, które przywiozła Tottie. Nagle w drzwiach domu, pojawił się Pan Weasley i od razu został storpedowany przez Molly. Zaczęła opowiadać, co zrobili ich synowie.
- TWOI SYNOWIE POLECIELI TWOIM SAMOCHODEM DO DOMU HARRY'EGO I Z POWROTEM! – wrzasnęła, a wszyscy zatkali uszy. -Co masz na ten temat do powiedzenia, no?
- Naprawdę? I co, wszystko działało? - zaczął z entuzjazmem Artur. - To z-znaczy - dodał szybko, widząc iskry sypiące się z oczu pani Weasley. - to bardzo brzydko, chłopcy... naprawdę bardzo nieładnie...*
Wszyscy zebrani gruchnęli śmiechem. Pan Artur Weasley pracował w ministerstwie magii i zajmował się mugolskimi rzeczami czy czymś podobnym. Był bardzo oddany swojej pracy i bardzo ją lubił.
- Cześć Tottie. - powiedział nagle. - wybacz, że dopiero teraz Cię zauważyłem ale sama wiesz. - mrugnął porozumiewawczo.
- Miło Cię znowu widzieć, Arturze. - powiedziała uprzejmie Tottie.
- O Harry! - Pan Weasley zwrócił się do chłopca obok. - może Ty wiesz, po co mugolom gumowe kaczuszki?
Tottie zakrztusiła się herbatą, bo nie potrafiła pogodzić przełykania i śmiechu, bliźniacy dusili się pod stołem, Ginny, najmłodsze dziecko Weasleyów, wybałuszyła szeroko oczy, a Ron chichotał na głos.
- Arturze, porozmawiacie o tym potem. - powiedziała stanowczo Molly.
W tym oto momencie, na stole pojawiły się pachnące placki, które wszyscy zebrani uwielbiali. Wypieki pani Weasly nie miały sobie równych.
- Pójdziemy na ulicę Pokątną i kupimy wam podręczniki. Przyszły właśnie listy z Hogwartu. - Molly podała każdemu jego list i zaczęli czytać. Ku zdziwieniu Tottie, ona również dostała list. Otworzywszy go ujrzała jakże znajome pismo.
Panno White
Mam nadzieję, że dobrze spędziła Pani wakacj,e bo od września zaczyna się Pani katorżnicza praca z eliksirów. Ma Pani kupić sobie książkę o tytule: Magiczne wzory i napoje. Będzie to Pani podstawowa lektura na nadchodzący rok szkolny. Dodatkowo radzę przyswoić sobie zagadnienia z czarów niewerbalnych i obrony przed niektórymi zaklęciami. Reszty, dowie się Pani w szkole.
SS.
I to by było na tyle, z odpoczynku od Nietoperza z Lochów. Zwinęła list, wsadziła do kieszeni i wraz z innymi, zaczęła się szykować do podróży na ulicę Pokątną.
~~~~
Na Pokątną udali się, korzystając z sieci Fiuu. Po drodze, oczywiście nie obyło się bez przygód, bo okazało się, że Harry się zgubił. Prawdopodobnie źle wypowiedział nazwę ulicy, i przeniósł się zupełnie gdzie indziej. Pani Weasley kazała zostać wszystkim przy księgarni Esy i Floresy, a sama poszła szukać chłopaka.
- Jak myślicie, gdzie go przeniosło? - zapytał Ron.
- Pewnie niedaleko... Tak sądzę. - powiedziała Tottie.
- Co tu będziemy tak stali, chodźcie do środka. Mama go znajdzie. - zarządził Fred, i wszyscy weszli do księgarni, gdzie było nadzwyczaj ciasno. Wielki tłum zastawiał przejście, i ciągle słychać było podniecone szepty. Jakby co najmniej ujrzeli Sami-Wiecie-Kogo.
Po paru minutach, do środka weszła Pani Weasley wraz z Harrym i Hermioną, która najwidoczniej też miała zamiar kupić podręczniki.
- Hej Tottie, Cześć Fred i Georg. - przywitała się dziewczynka.
- Chodźcie tam bliżej. - mówiła Molly przeciskając się do przodu i równocześnie ciągnąc ich wszystkich za sobą. Stanęli prawie, że w pierwszym rzędzie przed biurkiem, na którym stało pełno jakiś książek. Tottie zorientowała się o co chodziło. Dziś miał swój wieczór autorski, najbardziej rozpoznawalny czarodziej świata - Gilderoy Lockhart. Świat czarodziejski aż huczał od rzekomych jego dokonań, pokonaniu wielu sił ciemności i takich tam.
Wszyscy czekali w napięciu, aż rzekomy pojawi się w swojej świetlistej postaci. Po chwili, wśród burzy oklasków pojawił się wysoki i przystojny blondyn z szerokim białym uśmiechem. Tottie aż zemdliło na ten widok. Nie lubiła takich fircyków, za którymi oglądały się wszystkie panny i mężatki. Za dużo uwagi na siebie zwracał, a dodatkowo, Tottie nie rozumiała tego zachwytu jego osobą. Był zapatrzony w siebie i nie widział nic poza tym.
Nagle obok siebie zobaczyła Panią Weasley, która zaczęła nerwowo się uśmiechać i zakładać włosy za ucho.
- Mama jest jego fanką. - powiedział Ron.
- I jest w nim zakochana. - dodał Fred.
- Ciekawe, czy tata o tym wie? - powiedział George.
Potem wszystko dość szybko się potoczyło. Lockhart zobaczył w tłumie Harrego Pottera, i od razu chciał pokazać, jaki to on jest wspaniały, dając Harremu, za darmo wszystkie swoje książki. Oczywiście, Pani Weasley była w siódmym niebie, i gdy tylko Harry wrócił do szeregu, wzięła od niego książki, aby Lockhart je podpisał, a ona mogła przez chwilę przebywać w jego towarzystwie.
- Mnie mdli. Idę na zewnątrz. - powiedziała Tottie, która już zakupiła swoją książkę i kierowała się w stronę wyjścia. W drzwiach księgarni minęła się z Lucjuszem Malfoyem, jednym z czarodziejów z potężnej czysto krwistej rodziny. Był zamożnym człowiekiem ale i bardzo przykrym. Jego syn był do niego bardzo podobny, jeśli chodzi o charakter.
Dziewczyna wyszła przed budynek i tam czekała na swoich przyjaciół. Zapowiadał się naprawdę ciekawy rok szkolny. Jeśli Lockhart miał być nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią, to nic gorszego nie mogło spotkać tej szkoły. Tottie miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała na niego patrzeć, bo od razu robiło jej się mdło. A gdy zaczynał mówić i przechwalać się swoimi osiągnięciami, to już była katastrofa. Snape przy nim, to bułka z masłem.
No właśnie, Snape. – pomyślała. - do początku roku jeszcze kilka dni, może trzeba naskrobać do niego liścik?
Ruszyła więc przed siebie, kupić pergaminy i pióro. Chciała napisać do niego jeszcze dzisiaj. Może on już wie o niespodziance, jaką zrobił Dumbledore? Może wie kim będzie jego nowy rywal? Kolejny, który zajął jego miejsca nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
Tottie uśmiechnęła się w duchu, wiedząc, że Snape nie przepuści okazji do okazywania swojej nienawiści, każdemu nowemu nauczycielowi, który zdobył tę funkcję, o której sam marzył.
Tak, zapowiadał się ciekawy rok...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro