Nowy Dyrektor.
Po napaści Śmierciożerców na Norę, w trakcie trwania wesela Billa i Fleur, nikt poważnie nie ucierpiał i można było wrócić do normalnego, chociaż to słowo nie było odpowiednie, życia. I znowu dni zaczęły mijać bez większych zmian, tylko w Proroku Codzinnym można było przeczytać o nowych ofiarach i zaginionych.
W końcu zimne i deszczowe lato dobiegło końca i nadeszła równie paskudna jesień. Wraz z końcem sierpnia, do mieszkańców domu państwa Weasley, dotarła informacja, która wstrząsnęła Tottie na tyle poważnie, że ze złości stowrzyła istny tajfun w Norze. Od pewnego czasu nie umiała okiełznać swojej mocy i mimo, że już dawno pozbyła się Obskurusa, złość nadal dawała o sobie znać.
Tego dnia, jak zwykle o godzinie szesnastej, siedziała wraz z Molly przy jadalnianym stole i czytała świeże wydanie Proroka.
- Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego, stanowisko zmarłego w czerwcu dyrektora szkoły, Albusa Dumbledore'a, zajmie były nauczyciel eliksirów, profesor Severus Snape - mruczała pod nosem, a z każdym przeczytanym wyrazem, jej oczy stawały się coraz większe - To jakaś kpina! On ma być dyrektorem!? Jak w ogóle śmiał tam wracać po tym wszystkim!?
- Pamiętaj, że od teraz Hogwart należy do Voldemorta, jak i całe ministerstwo. On decyduje o szkole. - westchnęła Molly, biorąc od niej gazetę.
- No tak. Jakże by mogło być inaczej - sarknęła - przydupas Voldzia, musiał otrzymać wszelkie możliwe zaszczyty! - odeszła od stołu i stanęła przy kuchni. Molly nic nie odpowiedziała, tylko czytała kolejne akapity tekstu. Dla niej samej było to jak cios wymierzony w policzek. Przecież Ginny musiała iść do szkoły w tym roku, musiała ją skończyć mimo wszystko. Molly doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak będą wyglądać teraz zajęcia. Przeczytawszy dalszą listę nowych nauczycieli i proponowanego przez nich planu zajęć, można było wywnioskować, że od teraz Hogwart będzie szkolił nowych Śmierciożerców.
- Rodzeństwo Carrow zostanie nowymi nauczycielami. Alecto Carrow będzie nauczała Mugoloznawstwa, a jej brat Amycus, Obrony Przed Czarną Magią... - przeczytała dalej, na co Tottie zrzuciła z blatu kubek, który roztrzaskał się na drobne kawałki.
- Carrow... - powtórzyła zbierając skorupki.
- Znasz ich? - zapytała Molly.
- Razem z Amycus'em chodziłam do Hogwartu... On był w Slytherinie. Z tego co wiem, Snape go lubił, ale potem na piątym roku rodzice Carrow'a zabrali go ze szkoły. Zawsze interesował się Czarną Magią i lubił zadawać innym ból... - oczywiście była to tylko część prawdy. Drugą, z Pierwszej Wojny Czarodziejów, wolała nie wspominać, ze względu, że Molly nie wiedziała kim byli rodzice dziewczyny. I lepiej żeby nigdy się nie dowiedziała.
- No to nowy dyrektor postarał się o wyszukaną kadrę pedagogiczną. - westchnęła Molly. Wyglądała na zmęczoną i przygnębioną.
Odkąd Hermiona, Ron i Harry uciekli, Artur musiał jej powiedzieć o tym, że planowali to od dawna. Wytłumaczył jej, że zamiast Rona, w jego pokoju jest Ghul, udający ich syna z groszopryszką, aby szkoła i ministerstwo nie szukali go i aby nie musiał wracać do szkoły. Od tamtego czasu, Molly jeszcze bardziej się załamała, chociaż udawała, że wszystko jest w porządku. Tottie słyszała wieczorami jak płacze i było jej z tym ciężko... chciała zabrać od niej to cierpienia, tak jak Molly zabierała je od niej.
- Molly, nie uważasz, że lepiej aby Ginny nie szła w tym roku do szkoły? Nadrobi potem ten rok, a lepiej żeby nic jej się nie stało. - powiedziała w końcu dziewczyna, siadając obok pani Weasley.
- Masz rację, ale jak to zrobić? Snape na pewno się upomni o uczniów, którzy nie wrócili. Słyszałam, że siłą będą doprowadzać ich do Hogwartu.... -odpowiedziała smutno Molly.
Zapadła między nimi ciężka cisza. To co się działo w ich świecie, przerosło wszystkie najgorsze koszmary, a najbardziej przerażało ich położenie dzieci w szkole. Tottie lepiej znała zwyczaje rodzeństwa Carrow i wszystkich Śmierciożerców, wiedziała jak będą postępować z uczniami, szczególnie z tymi, którzy się im sprzeciwią. Doskonale to wiedziała, ale nie wspomniała o tym ani słowem przy Molly. Ona i tak miała dużo zmartwień. Po dłuższej chwili milczenia, niepewnie i bardzo cicho, powiedziała to, co od dawna chodziło jej po głowie.
- Wiem jak ją ochronić - Molly spojrzała na nią zdziwiona i zaniepokojona - posłuchaj. I tak muszę to zrobić i planowałam to od dłuższego czasu. W zasadzie, odkąd przyjechałam do Nory - mówiła ściskając panią Weasley za rękę - pojadę tam wraz z nią. Przebrana za jakiegoś ucznia. Powiem, że jestem Krukonką, zresztą zgodnie z prawdą i podam jakieś fałszywe nazwisko. W razie problemów, jest coś takiego jak Imperio. - zaśmiała się.
- Nie pozwolę Ci na to! Tottie, Ron, Hermiona i Harry, uciekli. Chłopaki pracują na Pokątnej i prawie nie wracają do domu, Bill ma żonę, a Charlie pracuje daleko stąd. Zostałaś mi tylko ty. Nie mogę pozwolić żeby coś Ci się stało. Jesteś moją drugą córką, Tottie. - powiedziała kobieta obejmując dziewczynę i głośno zapłakała w jej ramię.
- Obiecuję, że nic mi się nie stanie. Przecież mnie znasz, zawsze wychodzę obronną ręką z problemów - uśmiechnęła się życzliwie. - wszystko będzie dobrze, Molly. Muszę tam wrócić i załatwić jedną sprawę.
Dziewczyna spojrzała w brązowe oczy pani Weasley i zdała sobie sprawę, jak bardzo ją kocha i jak bardzo jest jej za wszystko wdzięczna. To Molly nauczyła ją wszelkich domowych pracy. Nauczyła jak gotować, sprzątać i cerować. Nauczyła ją jak dbać o ogród, jak walczyć z gnomami i jak pozbyć się bahanek. To Molly pokazała jej to, co powinna pokazać jej matka. To Molly była przy niej, gdy z Billem wpadli do dziury pełnej os i wrócili do domu ze spuchniętą twarzą. To Molly siedziała przy jej łóżku, gdy w któreś wakacje zachorowała na smoczą ospę i to właśnie pani Weasley leczyła jej złamane serce po Luke'u...
- Jesteś wspaniałą matką i kobietą Molly. Jestem szczęśliwa, że cię poznałam. - powiedziała po chwili ciszy.
- Nie zgodzę się na twoją podróż ale wiem, że i tak zrobisz co będziesz chciała. Proszę cię tylko o jedno. Poczekaj do świąt. Zostań z nami na święta.
- Dobrze. Zostanę. - uśmiechnęła się, po czym podniosła się od stołu i ruszyła w stronę pokoju, w którym mieszkała. Czekała tam na nią wyposażona w najpotrzebniejsze rzeczy torba podróżna, różdżka i płaszcz. Tottie doskonale wiedziała, że mimo strachu i niepewności co do podróży, ona w końcu musiała nastąpić. Musiała tam wrócić, bo tam się wszystko zaczęło. Musiała znaleźć ojca i zakończyć to wszystko, zanim będzie za późno... Bo być może Harremu nie uda się zniszczyć wszystkich horkruksów. Zdawała sobie sprawę, że Voldemort prawdopodobnie dowiedział się o możliwości stworzenia kolejnego i niezniszczalnego, jakim będzie jego córka.
Tylko, że tak samo prawdopodobne było to, że nie wziął pod uwagę jednej bardzo ważnej rzeczy... miłości.
- Już niedługo... - powiedziała i schowała torbę do szafy.
~~~~
Cały Hogwart spowity był czernią i mgłą. Dotychczas rozjarzone radosnym i ciepłym światłem sale lekcyjne teraz ogarniał mrok. Pomimo, że do początku roku został niecały miesiąc, Severus Snape, wrócił już do Hogwartu i rozpoczął swoje rządy. Polegało to na tym, że zamknął się w gabinecie dyrektora, należącym niegdyś do Dumbledore'a i nie wychodził z niego prawie wcale. Pozostała kadra nauczycielska, która przybyła jak zwykle nieco wcześniej, wcale się tym nie przejmowała. Dla nich mógł się zakopać nawet pod ziemią i nigdy nie wychodzić, efekt byłby ten sam.
Natomiast nie zdawali sobie sprawy z jednej najważniejszej rzeczy. Bo niby skąd i dlaczego, skoro wiedział o niej tylko on sam i zmarły Dumbledore? Snape mimo, że został wybrany na dyrektora przez Czarnego Pana, cały czas wiedział, że przede wszystkim musi dotrzymać słowa danego Albusowi. Obiecał, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby ochronić uczniów. Nawet przed nim samym... wiedział, że będzie musiał panować nad rodzeństwem Carrow'ów, którzy byli w stanie pozabijać uczniów dla zwykłej rozrywki. Wiedział, że będzie musiał postarać się ze wszystkich swoich sił, aby ustrzec przed tym te dzieciaki, a jednocześnie nie wzbudzić podejrzeń w Czarnym Panu. Zadanie jakie zostawił mu Dumbledore, wydawało się być niewykonalne...
- Nic mi nie powiesz? - zwrócił się jakby w przestrzeń, stojąc przy biurku byłego dyrektora. Dookoła leżało mnóstwo papierów i starych ksiąg, które należały do Starego Dropsa. Snape nic nie zmienił.
- A co byś chciał usłyszeć, Severusie? - odpowiedział mu doskonale znany głos Dumbledore'a, który wydobywał się z jednego z obrazów. Był to portret Albusa, namalowany jeszcze za jego życia, a któremu dyrektor przekazał wszystko co ważne, aby pomóc Snape'owi.
- Dlaczego nie powiedziałeś nikomu... ty odszedłeś, a ja musiałem zostać! – syknął.
- Mój drogi chłopcze. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Ta klątwa i tak by mnie zabiła, a ty pozwoliłeś mi odejść z godnością. - odpowiedział mu portret. Snape tylko prychnął na te słowa. Usiadł w fotelu i znowu podjął rozmowę.
- Dlaczego nie powiedziałeś chociaż jej? Dlaczego nie zostawiłeś żadnego wyjaśnienia? Czy zdajesz sobie sprawę, że już jej nie zobaczę i nie wyjaśnię tego?! Zdajesz sobie sprawę, że ona mnie nienawidzi?!
- To cię tak boli, Severusie? Przecież nigdy nie przejmowałeś się tym, że ktoś cię nienawidzi.
- Znowu wykorzystałeś moje uczucia... doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego, że Tottie nie jest mi obojętna - syknął - wydaje mi się, że sam maczałeś w tym palce, a mimo to, pozwoliłeś abym znowu stracił bliską mi osobę, bo ty masz plan! - sarknął - abym znowu stał się tym złym, okrutnym i podłym śmieciem, niegodnym uwagi...
- Nie, źle na to patrzysz. Obiecałeś mi pomóc ochronić Harrego, za wszelką cenę. Wtedy nie liczyło się nic poza tym, i miłością, którą zostawiła po sobie Lily. Jesteś wspaniałym człowiekiem, Severusie. Zdolnym i inteligentnym. Nie mogłem marzyć o lepszym uczniu, nauczycielu i szpiegu. Tylko ty jeden, spośród nawróconych byłeś w stanie oszukać Voldemorta. Nikt inny by się na to nie zdobył, nikt inny nie dał by temu rady - powiedział łagodnie Dumbledore, jakby opowiadał o pogodzie. Ten ton jego głosu wyprowadzał Snape'a z równowagi, za równo za życia jego właściciela, jak i po śmierci. W tym momencie, Snape miał ochotę wyć i krzyczeć.
- No właśnie, obiecałem... Powiedziałeś, że odzyskam spokój i to co utraciłem, gdy pomogę ci ją ochronić... dałem Ci słowo, tak jak ty mi, przed wielu laty. Dlaczego więc, go nie dotrzymałeś? - zapytał z wyrzutem Snape. Podparł głowę rękoma. Wyglądał jak człowiek, którego spotkała ogromna niesprawiedliwość i ciężar trosk.
- A czy na pewno dotrzymałeś tego słowa?
Snape podniósł wzrok i oniemiały spojrzał na portret Dumbledore. Dyrektor siedział na fotelu i łagodnie się do niego uśmiechał.
- Uwolniłem ją od Obskurusa. Nikt inny by się na to nie zdobył. Czy wiesz, ile czasu mi zajęło stworzenie odpowiedniej mikstury, aby jej nie zabiła? - powiedział swoim zwyczajnym chłodnym tonem - szukałem wszędzie, odkąd tylko kazałeś mi ją chronić. Byłem nawet u Flamela!
- Prosiłem abyś przedłużył jej życie. Nie żebyś uwalniał od jej przeznaczenia. - powiedział cicho starszy czarodziej.
- Zgodziłeś się Dumbledore! - ryknął Snape. - omawialiśmy to, tamtego dnia, gdy złożyłem przysięgę Narcyzie!
Dumbledore zamilkł. Siedział w fotelu i obserwował mistrza Eliksirów, którym targały wszelkie możliwe emocje. Poprzednio tylko raz widział go w takim stanie. Tamtej nocy, gdy zginęła Lily, również pogrążył się w rozpaczy i żalu... pamiętał doskonale cierpienie młodego Severusa i było mu żal chłopaka.
- Wróci tu, a wtedy wszystko jej opowiesz. - powiedział w końcu Dumbledore.
- Gdyby to zrobiła, czeka ją tu śmierć. Nie może wrócić. - mruknął Snape.
- Dopóki ty tu będziesz, nic jej nie grozi. - uśmiechnął się stary czarodziej. – Wróci, bo zostawiła tu coś bardzo ważnego i cennego. - powiedział pogodnie Dumbledore.
- Ciekawe niby co? - sarknął nietoperz, odwracając się od portretu.
- Ciebie, Severusie. Zostawiła tu ciebie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro