Powroty bywają trudne /1
Wrzesień zapowiadał się naprawdę słoneczny i ciepły. Upalne lato wcale nie chciało odejść i ustąpić miejsca jesiennej aurze i deszczom. Drzewa zieleniły się jeszcze soczystym blaskiem, a owoce w sadach wcale nie chciały spaść na ziemię.
Minęło dwa lata odkąd ostatni raz Tottie mijała bramę Hogwartu. Po wielu doświadczeniach tych złych jak i dobrych, Dumbledore wysłał ją do rodziny do Londynu, aby odpoczęła. Rozłąka ze szkoła była z jednej strony błogosławieństwem, a z drugiej bardzo się dłużyła i ciążyła dziewczynie na sercu. Była związana z Hogwartem od dzieciństwa, kiedy wraz z matką zjawiły się w jego progach. Dzisiaj po kilkunastu latach, wciąż widok ukochanego zamku budził w niej wiele wspomnień i radości. Londyn również darzyła sympatią, bo mieszkała tam jej siostra cioteczna, którą kochała jak rodzoną. Jej dom znajdował się na uboczu i był przytulnym miejscem, w którym wszystko wydawało się być prostsze, i mimo, że siostra Tottie była mugolką, doskonale wiedziała o magicznym świecie, i że jej siostra do niego należy.
Tottie, a właściwie Charlotta White, pomimo swoich dwudziestu dwóch lat, nie ukończyła Hogwartu, ani żadnej innej szkoły magicznej. Nie miała więc pojęcia kim będzie w przyszłości. Kiedyś interesowała ją praca w ministerstwie lub opieka nad magicznymi zwierzętami, ale zarzucenie szkoły przekreśliło jej marzenia. Dumbledore, który traktował Tottie jako kogoś wyjątkowego, postanowił, że zostanie w Hogwarcie tak długo jak będzie potrzebowała. Wiedział, że dziewczynie ciężko by było opuścić magiczny świat. Tottie w podziękowaniu i wdzięczności, pomagała we wszystkich pracach związanych ze szkołą. Była kimś pomiędzy woźnym, pielęgniarką, kucharką, a praczką, która znała wszystkie zakątki szkoły i jej uczniów. Pomagała między innymi w skrzydle szpitalnym, gdzie razem z Poppy ratowały uczniów przed złamaniami albo innymi nieszczęściami. Zdarzało się, że nawet sam dyrektor Dumbledore prosił ją o pomoc. Według niego, i wielu innych profesorów Hogwartu, dziewczyna była niezwykle utalentowana. Nazywano ją najzdolniejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw, dlatego często była proszona o pomoc w różnych zajęciach z uczniami. Najczęściej przesiadywała u profesor Mcgonagall, z którą prowadziły najróżniejsze rozmowy. Tottie bardzo lubiła starszą czarownicę, ponieważ wiedziała, że może powiedzieć jej o wszystkim. Wydawać by się mogło, że w całej szkole nie było nauczyciela, który nie znałby i nie lubiłby młodej White. No może poza jednym jedynym wyjątkiem, którym był profesor Snape. Najmroczniejsza i najzłośliwsza osoba w całym Hogwarcie, której raczej wszyscy unikali. Wszyscy? Nie. Tottie za punkt honoru obrała sobie misję pod tytułem: Sprawić, aby profesor Snape się uśmiechnął. Lubiła gburowatego profesora, mimo, że doświadczyła od niego wiele uszczypliwości. Najbardziej na świecie lubiła go udawać, a dzięki temu, że była metamorfomagiem, w czasach szkolnych zdarzało jej się to często.
Na błoniach Hogwartu i w samym zamku, pracownicy spieszyli się, aby wszystko przygotować przed przybyciem uczniów, gdyż właśnie zaczynał się nowy rok szkolny. Mówiło się, że do grona uczniów ma dołączyć Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył. Jego nazwisko znane było w całym magicznym świecie, każdy znał jego historię i to co się wydarzyło, gdy był niemowlęciem. Nawet Tottie znała doskonale tę historię, mimo, że wówczas była małą dziewczynką. Pamiętała dokładnie co stało się tamtej październikowej nocy, gdy Voldemort „zapukał" do drzwi domu państwa Potter. Był to dla niej szok, gdy dowiedziała się o śmierci swojej przyjaciółki Lily i jej męża Jamesa, których miała przyjemność poznać. Długo nie mogła pogodzić się z ich śmiercią, bo pani Potter była dla niej prawie jak matka.
Zbliżając się do zamku, ujrzała Hagrida, leśniczego Hogwartu, który najprawdopodobniej wyruszał na spotkanie z pierwszorocznymi.
- Witaj Hagridzie! - krzyknęła z wielkim uśmiechem na twarzy, machając energicznie ręką.
- Tottie! – ucieszył się olbrzym. – Kiedy, ptaszyno, wróciłaś? – zapytał, ściskając ją serdecznie. – Tak żem się stęsknił, że mi broda posiwiała.
- Ja też tęskniłam. – odparła. – A wróciłam dosłownie przed chwilą.
- Jak to dobrze, że już jesteś. Słyszałem, że Mcgonagall już nie może się doczekać, aż cię zobaczy. Ostatnio nawet Dumbledore chodził jak struty i cały czas wspominał jak było radośnie, gdy biegałaś po zamku.
- Kochany Albus. – uśmiechnęła się. – Też się za nim stęskniłam, w końcu minęły dwa lata.
- No to leć do niego, siedzi pewnie w swoim gabinecie. – powiedział z radością olbrzym.
Tottie zaśmiała się perliście, pożegnała z przyjacielem i ruszyła dalej do wejścia. Na schodach przed wielkimi drewnianymi drzwiami stała pani Hooch, nauczycielka Quidditcha, i pan Filch, woźny. Tego ostatniego nie lubiła, wydawał się jej być jeszcze bardziej wredny niż Etatowy Nietoperz Hogwartu, szerzej znany jako Severus Snape. Ukłoniła się jednak grzecznie, po czym weszła do środka i stanęła przed wejściem, zrzucając obok siebie torbę, którą niosła. Wszystko było tak jak zapamiętała. Ogromne drzwi, prowadzące dalej do zamku, okna przez które wpadało jasne i ciepłe światło dnia. Surowe mury, na których wisiały godła domów Hogwartu. Tyle tu było wspomnień, tyle uśmiechów, radości, ale też i smutku.
- Witaj Panienko, panienka pozwoli, a Minka zaniesie pakunki do pokoju panienki. – nagle usłyszała obok siebie pstryk, i gdy spojrzała w dół, skąd dochodził piskliwy głosik, ujrzała małą skrzatkę.
- Witaj kochana Minko! Jak to dobrze cię widzieć. – uśmiechnęła się szeroko. Tottie lubiła te małe stworzonka i zawsze była dla nich uprzejma, a Minkę lubiła ponad miarę. – Tak, poproszę o zaniesienie moich rzeczy.
Skrzatka pstryknęła ponownie i znikał, a wraz z nią bagaże. Tottie nie czekając dłużej, zaczęła kierować się w stronę gabinetu dyrektora - Albusa Dumbledore'a. Idąc korytarzami, uważnie oglądała każdy kąt, przypominając sobie, każdą z chwil tu spędzonych. Gdy wchodziła po schodach, prowadzących na pierwsze piętro, natknęła się na Profesor Mcgonagall i Profesora Flitwicka.
- Dzień dobry Pani Profesor, dzień dobry Panie Profesorze. - skłoniła się grzecznie z szerokim uśmiechem.
- Witaj Tottie. - powiedziała Mcgonagall - Jak podróż? Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę, moja droga.
- Dziękuję, podróż wspaniale. Ja też się bardzo cieszę, że panią widzę.- uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Dyrektor czeka na Ciebie w gabinecie. Ma podobno jakąś sprawę. Nie chciał powiedzieć o co chodzi. – powiedziała starsza czarownica, ściskając przyjaźnie dziewczynę.
- To idę tam czym prędzej. – odparła Tottie, i już po chwili gnała dalej po schodach.
Idąc korytarzem, który prowadził wprost pod chimerę, która strzegła wejścia do gabinetu dyrektora, podskakiwała radośnie, nucąc jedną z mugolskich piosenek, którą słyszała w radiu. Zatopiona we własnych myślach i śpiewach, nie zauważyła, jak gdzieś na ostatniej prostej, uderzyła w coś. A raczej w kogoś. Szybko odwróciła się w stronę przeszkody, i ujrzała kto przed nią stoi, lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, obronić się, usłyszała zimny i szyderczy ton, który pamiętała doskonale:
- Jak zwykle rozkojarzona Panna White. - syknął Snape.
- Witam Panie Profesorze. – powiedziała szczerząc się radośnie. Doskonale wiedziała, że jej uśmiech wyprowadza Nietoperza z równowagi. – Wybaczy pan moją nieuwagę.
- Nieuwagę... delikatnie powiedziane. – powiedział taksując ją pogardliwym spojrzeniem, i poszedł dalej przed siebie, szeleszcząc swoim czarnym płaszczem. Tottie zaśmiała się pod nosem, przewracając oczami, i podeszła pod chimerę.
- Cytrynowe landrynki. – powiedziała hasło otwierające przejście, lecz nic się nie stało. – Co jest?
Obejrzała chimerę dookoła, popukała ale ona ani drgnęła.
W końcu, coś zgrzytnęło, zachrobotało i przejście zaczęło się otwierać, a po drugiej stronie stał Dumbledore w swojej liliowej szacie.
- Dyrektorze, zmieniłeś hasło? – zapytała, krzyżując ręce na piersi.
- Moja droga Tottie. – uśmiechnął się życzliwie. - Dobrze Cię widzieć. Masz rację, zmieniłem.
- Mogłeś wywiesić jakąś kartkę, czy coś? – dla stojącej obok osoby, zachowanie dziewczyny względem dyrektora byłoby co najmniej niestosowne. Jednak wbrew tym pozorom, Tottie mogła zwracać się w ten sposób do Albusa, ponieważ traktowała go bardziej jak dziadka niż nauczyciela. A i sam Dumbledore kochał ją jak swoją wnuczkę i pozwalał jej na wiele.
- Karmelki, to nowe hasło, a teraz wejdź ze mną na górę. Musimy o czymś porozmawiać.
Dumbledore wskazał dłonią wnętrze, gdzie piętrzyły się spiralne schody. Tottie weszła pierwsza, a tuż za nią podążał stary czarodziej.
Gdy oboje weszli do przestronnego gabinetu, dyrektor usiadł przy biurku, a dziewczyna zaczęła oglądać dookoła całe pomieszczenie. Musiała przyznać, że zgromadziło się tutaj więcej papierów, gazet i innych pergaminów, niż pamiętała. Na biurku i w szafach stały nieznane jej dotąd przedmioty.
- Jak u twojej siostry? – zapytał, spoglądając na nią znad okularów połówek.
- Maddie skończyła studia i szuka pracy. Powiem Ci, że ciężko z tym. Szczególnie jak się kończyło.... zaraz co ona kończyła? - zastanawiała się z poważnym wyrazem twarzy. Dumbledore zachichotał widząc ją w takiej pozie. - No, mniejsza. W każdym razie, jakoś daje sobie radę. Co słychać w Hogwarcie? Słyszałam, że syn Lily Potter ma zasilić grono uczniów - spojrzała na Dyrektora swoim firmowym spojrzeniem "no no, bawi się szlachta". Albus znowu zachichotał.
- Tak, Harry będzie się uczył u nas. Mam nadzieję, że mu się spodoba. – odparł, zakładając ręce na biurku. – Mam jednak trochę inną sprawę, o której chciałem z Tobą porozmawiać. - Dumbledore wstał zza biurka i zaczął chodzić. Robił tak, gdy zaczynał się denerwować i nie wiedział jak zacząć rozmowę. Tottie obserwowała go uważnie.
- Słucham? Mam nadzieję,że to nic w stylu "trzeba złapać Chochlików Kornwalijskich do szkatuły" wierz mi, nie chciałabym drugi raz tego przechodzić. – sarknęła, chcąc rozluźnić napiętą atmosferę.
- Tak, to była zabawna historia. – uśmiechnął się enigmatycznie. - Tottie posłuchaj, ja wiem, że ty jesteś przeciwna takiemu pomysłowi, ale proszę rozważ moją prośbę. Chciałbym abyś wznowiła swoją naukę. Oczywiście nie w taki sposób jak normalni uczniowie. Przydzieliłbym Ci jednego profesora, który by Cię szkolił. Jesteś bardzo zdolna, więc szkoda żebyś nie otrzymała pełnego wykształcenia... – przerwał, bo w pół słowa wpadła mu Tottie.
- Nie! – krzyknęła. - Albusie, dobrze wiesz, dlaczego zrezygnowałam z nauki. Nie chce narażać Ciebie, szkołę i wszystkich tutaj. Nie będę używać magii. - faktycznie, dziewczyna od kilku lat, nie używała magii w ogóle. Bała się jej, i wyrzuciła ją z siebie, jeśli można to tak nazwać. Bo czasami zdarzają się rzeczy, które burzą cały dotychczasowy świat i przypominają kim naprawdę się jest.
Co poniektórzy, szczególnie nauczyciele od OPCM, którzy co roku się zmieniali, zaczynali przypuszczać, że dziewczyna nigdy nie umiała czarować i jest zwykłym Charłakiem. Tottie nie przejmowała się ich zdaniem, i wszystkie obowiązki wykonywała ręcznie, bez różdżki, bez magii. Obawiała się, że następnym razem, gdy ich użyje, ktoś mógłby zginąć, a tego nigdy by sobie nie wybaczyła.
- Tottie, mam złe przeczucia. Zgódź się proszę. Dobrze wiesz, jak bardzo zależy mi na tobie.
- Nie. – powiedziała ostro. - Podjęłam decyzję osiem lat temu i jest ona nieodwołalna. – odwróciła się od dyrektora i skierowała do drzwi.
- Tottie, proszę. – usłyszała jeszcze głos Albusa. Przez chwilę mocowała się ze swoimi myślami, jakie teraz galopowały po jej głowie, lecz ostatecznie zamknęła za sobą drzwi i zeszła schodami w dół.
- Do licha z tym wszystkim! - kopnęła stojący obok chimery wazon. Złość nigdy nie była jej mocną stroną. Nie mogła się denerwować i złościć, a dyrektor chyba tego chciał. Miała ochotę krzyczeć, bo Dumbledore znowu zaczynał wciągać ją w jakieś tajemnice. Nie lubiła tajemnic, bała się ich, a on oczekiwał, że nie pytając o nich, zgodzi się na wszystko. Dopiero wróciła, chciała odpocząć, przywitać się ze wszystkimi, a już była wciągana w coś na co nie mogła się zgodzić. Żeby to jeszcze było normalne ale nie, dyrektor nie znał tego pojęcia... A ona tak bardzo mu ufała. Podjęła decyzję co do czarów i nie zamierzała jej zmieniać.
To prawda, powroty bywają trudne...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro