Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowy Dyrektor.

Po napaści Śmierciożerców na Norę, w trakcie trwania wesela Billa i Fleur, nikt poważnie nie ucierpiał i można było wrócić do normalnego, chociaż to słowo nie było odpowiednie, życia. I znowu dni zaczęły mijać bez większych zmian, tylko w Proroku Codzinnym można było przeczytać o nowych ofiarach i zaginionych.
W końcu zimne i deszczowe lato dobiegło końca i nadeszła równie paskudna jesień. Wraz z końcem sierpnia, do mieszkańców domu państwa Weasley, dotarła informacja, która wstrząsnęła Tottie na tyle poważnie, że ze złości stowrzyła istny tajfun w Norze. Od pewnego czasu nie umiała okiełznać swojej mocy i mimo, że już dawno pozbyła się Obskurusa, złość nadal dawała o sobie znać.
Tego dnia, jak zwykle o godzinie szesnastej, siedziała wraz z Molly przy jadalnianym stole i czytała świeże wydanie Proroka.

- Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego, stanowisko zmarłego w czerwcu dyrektora szkoły, Albusa Dumbledore'a, zajmie były nauczyciel eliksirów, profesor Severus Snape - mruczała pod nosem, a z każdym przeczytanym wyrazem, jej oczy stawały się coraz większe - To jakaś kpina! On ma być dyrektorem!? Jak w ogóle śmiał tam wracać po tym wszystkim!?

- Pamiętaj, że od teraz Hogwart należy do Voldemorta, jak i całe ministerstwo. On decyduje o szkole. - westchnęła Molly, biorąc od niej gazetę.

- No tak. Jakże by mogło być inaczej - sarknęła - przydupas Voldzia, musiał otrzymać wszelkie możliwe zaszczyty! - odeszła od stołu i stanęła przy kuchni. Molly nic nie odpowiedziała, tylko czytała kolejne akapity tekstu. Dla niej samej było to jak cios wymierzony w policzek. Przecież Ginny musiała iść do szkoły w tym roku, musiała ją skończyć mimo wszystko. Molly doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak będą wyglądać teraz zajęcia. Przeczytawszy dalszą listę nowych nauczycieli i proponowanego przez nich planu zajęć, można było wywnioskować, że od teraz Hogwart będzie szkolił nowych Śmierciożerców.

- Rodzeństwo Carrow zostanie nowymi nauczycielami. Alecto Carrow będzie nauczała Mugoloznawstwa, a jej brat Amycus, Obrony Przed Czarną Magią... - przeczytała dalej, na co Tottie zrzuciła z blatu kubek, który roztrzaskał się na drobne kawałki.

- Carrow... - powtórzyła zbierając skorupki.

- Znasz ich? - zapytała Molly.

- Razem z Amycus'em chodziłam do Hogwartu... On był w Slytherinie. Z tego co wiem, Snape go lubił, ale potem na piątym roku rodzice Carrow'a zabrali go ze szkoły. Zawsze interesował się Czarną Magią i lubił zadawać innym ból... - oczywiście była to tylko część prawdy. Drugą, z Pierwszej Wojny Czarodziejów, wolała nie wspominać, ze względu, że Molly nie wiedziała kim byli rodzice dziewczyny. I lepiej żeby nigdy się nie dowiedziała.

- No to nowy dyrektor postarał się o wyszukaną kadrę pedagogiczną. - westchnęła Molly. Wyglądała na zmęczoną i przygnębioną.
Odkąd Hermiona, Ron i Harry uciekli, Artur musiał jej powiedzieć o tym, że planowali to od dawna. Wytłumaczył jej, że zamiast Rona, w jego pokoju jest Ghul, udający ich syna z groszopryszką, aby szkoła i ministerstwo nie szukali go i aby nie musiał wracać do szkoły. Od tamtego czasu, Molly jeszcze bardziej się załamała, chociaż udawała, że wszystko jest w porządku. Tottie słyszała wieczorami jak płacze i było jej z tym ciężko... chciała zabrać od niej to cierpienia, tak jak Molly zabierała je od niej.

- Molly, nie uważasz, że lepiej aby Ginny nie szła w tym roku do szkoły? Nadrobi potem ten rok, a lepiej żeby nic jej się nie stało. - powiedziała w końcu dziewczyna, siadając obok pani Weasley.

- Masz rację, ale jak to zrobić? Snape na pewno się upomni o uczniów, którzy nie wrócili. Słyszałam, że siłą będą doprowadzać ich do Hogwartu.... -odpowiedziała smutno Molly.

Zapadła między nimi ciężka cisza. To co się działo w ich świecie, przerosło wszystkie najgorsze koszmary, a najbardziej przerażało ich położenie dzieci w szkole. Tottie lepiej znała zwyczaje rodzeństwa Carrow i wszystkich Śmierciożerców, wiedziała jak będą postępować z uczniami, szczególnie z tymi, którzy się im sprzeciwią. Doskonale to wiedziała, ale nie wspomniała o tym ani słowem przy Molly. Ona i tak miała dużo zmartwień. Po dłuższej chwili milczenia, niepewnie i bardzo cicho, powiedziała to, co od dawna chodziło jej po głowie.

- Wiem jak ją ochronić - Molly spojrzała na nią zdziwiona i zaniepokojona - posłuchaj. I tak muszę to zrobić i planowałam to od dłuższego czasu. W zasadzie, odkąd przyjechałam do Nory - mówiła ściskając panią Weasley za rękę - pojadę tam wraz z nią. Przebrana za jakiegoś ucznia. Powiem, że jestem Krukonką, zresztą zgodnie z prawdą i podam jakieś fałszywe nazwisko. W razie problemów, jest coś takiego jak Imperio. - zaśmiała się.

- Nie pozwolę Ci na to! Tottie, Ron, Hermiona i Harry, uciekli. Chłopaki pracują na Pokątnej i prawie nie wracają do domu, Bill ma żonę, a Charlie pracuje daleko stąd. Zostałaś mi tylko ty. Nie mogę pozwolić żeby coś Ci się stało. Jesteś moją drugą córką, Tottie. - powiedziała kobieta obejmując dziewczynę i głośno zapłakała w jej ramię.

- Obiecuję, że nic mi się nie stanie. Przecież mnie znasz, zawsze wychodzę obronną ręką z problemów - uśmiechnęła się życzliwie. - wszystko będzie dobrze, Molly. Muszę tam wrócić i załatwić jedną sprawę.

Dziewczyna spojrzała w brązowe oczy pani Weasley i zdała sobie sprawę, jak bardzo ją kocha i jak bardzo jest jej za wszystko wdzięczna. To Molly nauczyła ją wszelkich domowych pracy. Nauczyła jak gotować, sprzątać i cerować. Nauczyła ją jak dbać o ogród, jak walczyć z gnomami i jak pozbyć się bahanek. To Molly pokazała jej to, co powinna pokazać jej matka. To Molly była przy niej, gdy z Billem wpadli do dziury pełnej os i wrócili do domu ze spuchniętą twarzą. To Molly siedziała przy jej łóżku, gdy w któreś wakacje zachorowała na smoczą ospę i to właśnie pani Weasley leczyła jej złamane serce po Luke'u...

- Jesteś wspaniałą matką i kobietą Molly. Jestem szczęśliwa, że cię poznałam. - powiedziała po chwili ciszy.

- Nie zgodzę się na twoją podróż ale wiem, że i tak zrobisz co będziesz chciała. Proszę cię tylko o jedno. Poczekaj do świąt. Zostań z nami na święta.

- Dobrze. Zostanę. - uśmiechnęła się, po czym podniosła się od stołu i ruszyła w stronę pokoju, w którym mieszkała. Czekała tam na nią wyposażona w najpotrzebniejsze rzeczy torba podróżna, różdżka i płaszcz. Tottie doskonale wiedziała, że mimo strachu i niepewności co do podróży, ona w końcu musiała nastąpić. Musiała tam wrócić, bo tam się wszystko zaczęło. Musiała znaleźć ojca i zakończyć to wszystko, zanim będzie za późno... Bo być może Harremu nie uda się zniszczyć wszystkich horkruksów. Zdawała sobie sprawę, że Voldemort prawdopodobnie dowiedział się o możliwości stworzenia kolejnego i niezniszczalnego, jakim będzie jego córka.
Tylko, że tak samo prawdopodobne było to, że nie wziął pod uwagę jednej bardzo ważnej rzeczy... miłości.

- Już niedługo... - powiedziała i schowała torbę do szafy.

~~~~

Cały Hogwart spowity był czernią i mgłą. Dotychczas rozjarzone radosnym i ciepłym światłem sale lekcyjne teraz ogarniał mrok. Pomimo, że do początku roku został niecały miesiąc, Severus Snape, wrócił już do Hogwartu i rozpoczął swoje rządy. Polegało to na tym, że zamknął się w gabinecie dyrektora, należącym niegdyś do Dumbledore'a i nie wychodził z niego prawie wcale. Pozostała kadra nauczycielska, która przybyła jak zwykle nieco wcześniej, wcale się tym nie przejmowała. Dla nich mógł się zakopać nawet pod ziemią i nigdy nie wychodzić, efekt byłby ten sam.
Natomiast nie zdawali sobie sprawy z jednej najważniejszej rzeczy. Bo niby skąd i dlaczego, skoro wiedział o niej tylko on sam i zmarły Dumbledore? Snape mimo, że został wybrany na dyrektora przez Czarnego Pana, cały czas wiedział, że przede wszystkim musi dotrzymać słowa danego Albusowi. Obiecał, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby ochronić uczniów. Nawet przed nim samym... wiedział, że będzie musiał panować nad rodzeństwem Carrow'ów, którzy byli w stanie pozabijać uczniów dla zwykłej rozrywki. Wiedział, że będzie musiał postarać się ze wszystkich swoich sił, aby ustrzec przed tym te dzieciaki, a jednocześnie nie wzbudzić podejrzeń w Czarnym Panu. Zadanie jakie zostawił mu Dumbledore, wydawało się być niewykonalne...

- Nic mi nie powiesz? - zwrócił się jakby w przestrzeń, stojąc przy biurku byłego dyrektora. Dookoła leżało mnóstwo papierów i starych ksiąg, które należały do Starego Dropsa. Snape nic nie zmienił.

- A co byś chciał usłyszeć, Severusie? - odpowiedział mu doskonale znany głos Dumbledore'a, który wydobywał się z jednego z obrazów. Był to portret Albusa, namalowany jeszcze za jego życia, a któremu dyrektor przekazał wszystko co ważne, aby pomóc Snape'owi.

- Dlaczego nie powiedziałeś nikomu... ty odszedłeś, a ja musiałem zostać! – syknął.

- Mój drogi chłopcze. Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Ta klątwa i tak by mnie zabiła, a ty pozwoliłeś mi odejść z godnością. - odpowiedział mu portret. Snape tylko prychnął na te słowa. Usiadł w fotelu i znowu podjął rozmowę.

- Dlaczego nie powiedziałeś chociaż jej? Dlaczego nie zostawiłeś żadnego wyjaśnienia? Czy zdajesz sobie sprawę, że już jej nie zobaczę i nie wyjaśnię tego?! Zdajesz sobie sprawę, że ona mnie nienawidzi?!

- To cię tak boli, Severusie? Przecież nigdy nie przejmowałeś się tym, że ktoś cię nienawidzi.

- Znowu wykorzystałeś moje uczucia... doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego, że Tottie nie jest mi obojętna - syknął - wydaje mi się, że sam maczałeś w tym palce, a mimo to, pozwoliłeś abym znowu stracił bliską mi osobę, bo ty masz plan! - sarknął - abym znowu stał się tym złym, okrutnym i podłym śmieciem, niegodnym uwagi...

- Nie, źle na to patrzysz. Obiecałeś mi pomóc ochronić Harrego, za wszelką cenę. Wtedy nie liczyło się nic poza tym, i miłością, którą zostawiła po sobie Lily. Jesteś wspaniałym człowiekiem, Severusie. Zdolnym i inteligentnym. Nie mogłem marzyć o lepszym uczniu, nauczycielu i szpiegu. Tylko ty jeden, spośród nawróconych byłeś w stanie oszukać Voldemorta. Nikt inny by się na to nie zdobył, nikt inny nie dał by temu rady - powiedział łagodnie Dumbledore, jakby opowiadał o pogodzie. Ten ton jego głosu wyprowadzał Snape'a z równowagi, za równo za życia jego właściciela, jak i po śmierci. W tym momencie, Snape miał ochotę wyć i krzyczeć.

- No właśnie, obiecałem... Powiedziałeś, że odzyskam spokój i to co utraciłem, gdy pomogę ci ją ochronić... dałem Ci słowo, tak jak ty mi, przed wielu laty. Dlaczego więc, go nie dotrzymałeś? - zapytał z wyrzutem Snape. Podparł głowę rękoma. Wyglądał jak człowiek, którego spotkała ogromna niesprawiedliwość i ciężar trosk.

- A czy na pewno dotrzymałeś tego słowa?

Snape podniósł wzrok i oniemiały spojrzał na portret Dumbledore. Dyrektor siedział na fotelu i łagodnie się do niego uśmiechał.

- Uwolniłem ją od Obskurusa. Nikt inny by się na to nie zdobył. Czy wiesz, ile czasu mi zajęło stworzenie odpowiedniej mikstury, aby jej nie zabiła? - powiedział swoim zwyczajnym chłodnym tonem - szukałem wszędzie, odkąd tylko kazałeś mi ją chronić. Byłem nawet u Flamela!

- Prosiłem abyś przedłużył jej życie. Nie żebyś uwalniał od jej przeznaczenia. - powiedział cicho starszy czarodziej.

- Zgodziłeś się Dumbledore! - ryknął Snape. - omawialiśmy to, tamtego dnia, gdy złożyłem przysięgę Narcyzie!

Dumbledore zamilkł. Siedział w fotelu i obserwował mistrza Eliksirów, którym targały wszelkie możliwe emocje. Poprzednio tylko raz widział go w takim stanie. Tamtej nocy, gdy zginęła Lily, również pogrążył się w rozpaczy i żalu... pamiętał doskonale cierpienie młodego Severusa i było mu żal chłopaka.

- Wróci tu, a wtedy wszystko jej opowiesz. - powiedział w końcu Dumbledore.

- Gdyby to zrobiła, czeka ją tu śmierć. Nie może wrócić. - mruknął Snape.

- Dopóki ty tu będziesz, nic jej nie grozi. - uśmiechnął się stary czarodziej. – Wróci, bo zostawiła tu coś bardzo ważnego i cennego. - powiedział pogodnie Dumbledore.

- Ciekawe niby co? - sarknął nietoperz, odwracając się od portretu.

- Ciebie, Severusie. Zostawiła tu ciebie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro