Horacy Slughorn.
Wakacje minęły zaskakująco szybko i wnet rozpoczął się kolejny rok szkolny. Pierwszego września od rana cały Hogwart przygotowywał się do uczty powitalnej. Tottie pomagała skrzatom w kuchni i w Wielkiej Sali. Trzeba tam było poustawiać odpowiednio stoły domów i przyozdobić ściany, dlatego już z samego rana zeszła na dół w pełni gotowa i radosna.
Odkąd Snape uwolnił ją od Obskurusa, w końcu mogła cieszyć się z całej gamy emocji i wzruszeń. Przez pierwszy tydzień leżała w łóżku, bo była bardzo słaba i non stop płakała. Pierwszy raz od wielu lat, mogła szczerze i spokojnie płakać. Już nic nie stało jej na przeszkodzie. W kolejnym tygodniu non stop się wkurzała, a jej włosy były cały czas wściekle czerwone. I znowu nic się nie stało. Potem wszystko wróciło do normy.
- Dzień dobry Pani profesor. - powiedziała witając Mcgonagall, która właśnie wchodziła do zamku.
- Witaj Charlotto, jak Ci minęły wakacje? - odpowiedziała profesor, przytulając dziewczynę.
- Dostałam nowe życie - szepnęła. Mcgonagall spojrzała na nią z zaskoczeniem. Z początku nie zrozumiała, o czym mowa, jednak po chwili, spojrzawszy w rozpromienioną twarz dziewczyny, powiedziała:
- Czyli Severusowi się udało?
- Tak, udało. - powiedziała uradowana dziewczyna.
- Wspaniale moja droga, wspaniale! - Mcgonagall jeszcze mocniej przytuliła dziewczynę.
- Biegnę do kuchni, pani profesor. - i pognała przed siebie podskakując. Mcgonagall uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła dalej.
Wieczorem, gdy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, Tottie usiadła na schodach prowadzących na pierwsze piętro i czekała na pojawienie się profesorów. W ciągu pół godziny zjawili się profesor Sprout, Hooch, Vector oraz Trelawney. Z każdą osobą Tottie witała się oddzielnie. Nagle jej uwagę przykuł starszy czarodziej. Był łysawy i dość gruby. Miał poczciwą, lekko zaróżowioną twarz i miłe spojrzenie. Tottie pierwszy raz go widziała w Hogwarcie i domyśliła się, że jest to kolejny nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Profesorowie tego przedmiotu zmieniali się co rok, istniała bowiem legenda, że ta funkcja jest przeklęta i dlatego nikt nie wytrzymał dłużej niż rok. Tottie pamiętała kilku nauczycieli tej dziedziny. Ją uczyła pewna starsza czarownica, której nazwiska nie za bardzo pamiętała. Najbardziej w pamięci zapadł jej profesor Quirrell, Lockhart i Lupin, którzy uczyli, gdy Tottie skończyła swoją przygodę z nauką magii. Pierwszy był straszną ciamajdą i do tego jąkającą się. Jednak pod koniec jego pracy w Hogwarcie okazało się, że jest on zwolennikiem Voldemorta i że nosił go pod turbanem, co wówczas wydawało się być dla Tottie niedorzeczne i śmieszne. Drugi z nich był człowiekiem zapatrzonym w siebie i swoje rzekome dokonania, że uważał się za eksperta w każdej dziedzinie. Nawet podbojów miłosnych, co niestety nie powiodło mu się, gdy stwierdził, że spróbuje swojego szczęścia u Tottie. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że nie wie co się z nim potem stało.
Najbardziej cenionym i lubianym przez nią nauczycielem, z którym mimo tego, że już nie była uczniem, miała zajęcia, był profesor Lupin. Czarujący, miły i uprzejmy, zawsze ją chwalił i motywował do dalszej nauki. Był dla niej wsparciem i pomógł, choć nie świadomie, w odkryciu odpowiedniego doboru składników do modyfikacji Wywaru Tojadowego. Tottie miała wrażenie, że nawet w pewnym momencie się w nim zauroczyła, co w konsekwencji doprowadziło do ostrej kłótni i tygodni milczenia pomiędzy nią, a Snape'em.
Uśmiechnęła się na samo to wspomnienie. Teraz, z perspektywy czasu, doszła do wniosku, że żaden z nich nie mógł się równać z Mistrzem Eliksirów. Mimo tego, że Snape był wredny i złośliwy, był od zawsze dla Tottie oparciem i swego rodzaju powiernikiem tajemnic. I umiał ich dochować.
- Zawiesiłaś się White? - zabrzmiał koło niej głos Snape'a. Stanął obok na schodach i zerkał na nią z góry.
- Kontempluję. – odpowiedziała.
- Zapewne... – mruknął. - jak się dziś czujesz?
- Bardzo dobrze, profesorze.
Snape usiadł obok. Z tej perspektywy wydawał się być bardziej człowieczy. Splótł swoje długie palce i wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Ten nowy profesor co będzie uczył OPCM, zna go pan? - zapytała w końcu przerywając niezręczną ciszę.
- Znam, to Horacy Slughorn, tylko że on nie będzie... - Snape nie dokończył swojej wypowiedzi, bo oto w drzwiach Wielkiej Sali pojawił się dyrektor, który rzekł do nich:
- Zaraz zaczyna się uczta, chodźcie czym prędzej.
Tottie skinęła głową i szybko się podniosła. Zaraz za nią wstał Snape i oboje ruszyli do Wielkiej Sali, w stronę stołu nauczycielskiego. Tottie tym razem musiała usiąść z prawej strony Hagrida, bo jej miejsce zajął nowy profesor, który usadowił się obok Snape'a. Po paru chwilach, do środka weszła profesor Mcgonagall wraz z pierwszorocznymi. Dzieci, z jednej strony były oszołomione i uradowane swoją obecnością w Hogwarcie, z drugiej zaś wydawały się być spięte i przerażone. Zgodnie z tradycją, nastąpiła ceremonia przydziału i każdy z nowych uczniów zakładał Tiarę Przydziału, a ta wykrzykiwała nazwę domu, do którego uczeń miał należeć. Po skończonej ceremonii przyszedł czas na coroczną przemowę dyrektora. W tym roku była ona bardziej ponura i przygnębiająca.
- Dobry wieczór wszystkim! - zaczął Dumbledore - zacznijmy od przedstawienia wam naszego nowego nauczyciela. Horacego Slughorna - wnet rozległy się gromkie brawa. Gdy uczniowie ucichli, dyrektor kontynuował - Profesor Slughorn, co mówię z przyjemnością, zdecydował się przyjąć swoje dawne stanowisko nauczyciela eliksirów...* - W momencie, gdy wypowiedział ostatnie dwa słowa, Tottie spojrzała z niepokojem na Snape'a. Miała złe przeczucia co do jego nowego stanowiska. Dumbledore mówił jednak dalej - Obronę przed czarną magią będzie prowadził profesor Snape* - I dopiero w tym momencie, Tottie zdała sobie sprawę, że zaciska widelec tak mocno, że zsiniała jej dłoń. Ponownie spojrzała w stronę swojego opiekuna, ale ten nie zwrócił na to uwagi. Po sali natomiast rozległy się szepty i niepewne brawa, które słychać było tylko przy stole Ślizgonów. Uczniowie nie byli uradowani tą zmianą.
- Jak zapewne wiecie, każdy z Was został przeszukany po przyjeździe - mówił dalej Dumbledore ale Tottie już go nie słuchała. Próbowała zwrócić na siebie uwagę Snape'a, jednak bez skutku. Nietoperz patrzył się przed siebie i obserwował salę.
W końcu nie wytrzymała i po cichu odsunęła krzesło, a następnie podeszła do miejsca, gdzie siedział Snape.
- Profesorze, oszalał Pan?! - krzyknęła szeptem, jeśli można było to nazwać krzykiem. Snape odwrócił się na chwilę w jej stronę i z morderczym wyrazem twarzy, syknął:
- Wróć na swoje miejsce, dziewczyno.
- O co tu chodzi? - zapytała zdenerwowana.
- Siadaj na miejsce, White! - warknął i dziewczyna z oburzeniem fuknęła. Ostentacyjnie zajęła z powrotem swoje miejsce i słuchała dalszej przemowy dyrektora. Jej uwagę przykuły ostatnie słowa:
- Tom Riddle - po sali rozległ się szum przytłumionych głosów strachu. Tottie przeszedł dreszcz. - ... dzisiaj oczywiście znacie go pod innym imieniem. Dlatego też, gdy tak stoję tu przed wami, przypomina mi się smutna prawda. Każdego dnia i w każdej godzinie, może nawet w tej chwili, mroczne siły starają się przedrzeć przez mury tego zamku. A koniec końców, ich największą bronią, jesteście wy sami. Zastanówcie się nad tym. No, a teraz do łóżek, migiem* - zakończył.
Gdy uczta dobiegła końca, a uczniowie rozeszli się do dormitoriów, Tottie stanęła przed wyjściem i czekała na Snape'a. Chciała dowiedzieć się dlaczego wcześniej nie powiedział jej o swojej nowej funkcji.
Prawie na samym końcu, Snape wyszedł z Wielkiej Sali. Za nim szła tylko profesor Mcgonagall. Tottie nie czekając dłużej, podeszła do niego.
- Może zechce mi Pan coś wyjaśnić? – syknęła.
- Nie sądzę. - odparł lodowatym tonem, nawet na nią nie patrząc.
- Nalegam.- nie dawała za wygraną. W końcu Snape stanął i obrócił się w jej stronę. Spojrzał na nią czarnymi jak noc, oczami.
- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał chłodno.
- Dlaczego pan przyjął to stanowisko?
- Bo od zawsze się o nie starałem.
- Brednie. Cztery lata temu, gdy nauczycielem został Lokhart, wcale się pan nie ubiegał o to stanowisko. Dlaczego więc teraz?
- Bo takie było polecenie dyrektora. - syknął. Przez chwilę mierzyli się morderczym wzrokiem, gdy nagle obok nich pojawiał się Horacy Slughorn.
- Aa Severusie! - powiedział dobrotliwie - Co u Ciebie słychać?
- Nic szczególnego, Horacy. - odpowiedział zdawkowo Snape.
- A kim jest ta młoda dama? - Slughorn zwrócił się w stronę Tottie, obdarzając ją serdecznym uśmiechem.
- Panna-Pyskata-White. - sarknął Snape.
- Charlotta White, Panie Profesorze. - powiedziała uprzejmie dziewczyna, mierząc Snape'a wzrokiem. Slughorn podał jej rękę i mocno uścisnął.
- Miło mi poznać. Czego Pani uczy?
- Niczego. Ja tutaj mieszkam i pomagam w drobnych obowiązkach zamkowych.
- I robi za dręczycielkę nauczycieli - dodał sarkastycznie Snape.
- Severusie, twoje poczucie humoru nie zmienia się od lat - powiedział Slughorn - ciągle ten wszechobecny sarkazm.
- Jak Ty mnie dobrze znasz, Horacy - powiedział chłodno Snape i dodał - zostawiam państwa. Żegnam. - z łopotem swojej czarnej peleryny, zszedł do lochów.
Slughorn natomiast ponownie zwrócił się do Tottie.
- Jak pani sobie radzi z eliksirami?
- Słucham? - zapytała zdziwiona.
- Zna się Pani na nich? Bo jak rozumiem Severus był Pani nauczycielem, a proszę mi wierzyć, na lepszego nie mogła Pani trafić.
- Profesor Snape jest bardzo niesprawiedliwy, wybuchowy i wszystkiego się czepia. Ale myślę, że coś tam wiem z tych eliksirów.
- Świetnie. W takim razie poproszę Panią o pomoc. - odparł uradowany Slughorn.
- Oczywiście, jeśli tylko będę potrafiła to pomogę. Panie profesorze, proszę mi mówić po prostu Tottie - uśmiechnęła się.
- Piękne masz imię, Tottie. Mów mi Horacy. - odpowiedział z uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro