Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Horacy Slughorn.

Wakacje minęły zaskakująco szybko i wnet rozpoczął się kolejny rok szkolny. Pierwszego września od rana cały Hogwart przygotowywał się do uczty powitalnej. Tottie pomagała skrzatom w kuchni i w Wielkiej Sali. Trzeba tam było poustawiać odpowiednio stoły domów i przyozdobić ściany, dlatego już z samego rana zeszła na dół w pełni gotowa i radosna.
Odkąd Snape uwolnił ją od Obskurusa, w końcu mogła cieszyć się z całej gamy emocji i wzruszeń. Przez pierwszy tydzień leżała w łóżku, bo była bardzo słaba i non stop płakała. Pierwszy raz od wielu lat, mogła szczerze i spokojnie płakać. Już nic nie stało jej na przeszkodzie. W kolejnym tygodniu non stop się wkurzała, a jej włosy były cały czas wściekle czerwone. I znowu nic się nie stało. Potem wszystko wróciło do normy.

- Dzień dobry Pani profesor. - powiedziała witając Mcgonagall, która właśnie wchodziła do zamku.

- Witaj Charlotto, jak Ci minęły wakacje? - odpowiedziała profesor, przytulając dziewczynę.

- Dostałam nowe życie - szepnęła. Mcgonagall spojrzała na nią z zaskoczeniem. Z początku nie zrozumiała, o czym mowa, jednak po chwili, spojrzawszy w rozpromienioną twarz dziewczyny, powiedziała:

- Czyli Severusowi się udało?

- Tak, udało. - powiedziała uradowana dziewczyna.

- Wspaniale moja droga, wspaniale! - Mcgonagall jeszcze mocniej przytuliła dziewczynę.

- Biegnę do kuchni, pani profesor. - i pognała przed siebie podskakując. Mcgonagall uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła dalej.

Wieczorem, gdy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, Tottie usiadła na schodach prowadzących na pierwsze piętro i czekała na pojawienie się profesorów. W ciągu pół godziny zjawili się profesor Sprout, Hooch, Vector oraz Trelawney. Z każdą osobą Tottie witała się oddzielnie. Nagle jej uwagę przykuł starszy czarodziej. Był łysawy i dość gruby. Miał poczciwą, lekko zaróżowioną twarz i miłe spojrzenie. Tottie pierwszy raz go widziała w Hogwarcie i domyśliła się, że jest to kolejny nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Profesorowie tego przedmiotu zmieniali się co rok, istniała bowiem legenda, że ta funkcja jest przeklęta i dlatego nikt nie wytrzymał dłużej niż rok. Tottie pamiętała kilku nauczycieli tej dziedziny. Ją uczyła pewna starsza czarownica, której nazwiska nie za bardzo pamiętała. Najbardziej w pamięci zapadł jej profesor Quirrell, Lockhart i Lupin, którzy uczyli, gdy Tottie skończyła swoją przygodę z nauką magii. Pierwszy był straszną ciamajdą i do tego jąkającą się. Jednak pod koniec jego pracy w Hogwarcie okazało się, że jest on zwolennikiem Voldemorta i że nosił go pod turbanem, co wówczas wydawało się być dla Tottie niedorzeczne i śmieszne. Drugi z nich był człowiekiem zapatrzonym w siebie i swoje rzekome dokonania, że uważał się za eksperta w każdej dziedzinie. Nawet podbojów miłosnych, co niestety nie powiodło mu się, gdy stwierdził, że spróbuje swojego szczęścia u Tottie. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że nie wie co się z nim potem stało.
Najbardziej cenionym i lubianym przez nią nauczycielem, z którym mimo tego, że już nie była uczniem, miała zajęcia, był profesor Lupin. Czarujący, miły i uprzejmy, zawsze ją chwalił i motywował do dalszej nauki. Był dla niej wsparciem i pomógł, choć nie świadomie, w odkryciu odpowiedniego doboru składników do modyfikacji Wywaru Tojadowego. Tottie miała wrażenie, że nawet w pewnym momencie się w nim zauroczyła, co w konsekwencji doprowadziło do ostrej kłótni i tygodni milczenia pomiędzy nią, a Snape'em.
Uśmiechnęła się na samo to wspomnienie. Teraz, z perspektywy czasu, doszła do wniosku, że żaden z nich nie mógł się równać z Mistrzem Eliksirów. Mimo tego, że Snape był wredny i złośliwy, był od zawsze dla Tottie oparciem i swego rodzaju powiernikiem tajemnic. I umiał ich dochować.

- Zawiesiłaś się White? - zabrzmiał koło niej głos Snape'a. Stanął obok na schodach i zerkał na nią z góry.

- Kontempluję. – odpowiedziała.

- Zapewne... – mruknął. - jak się dziś czujesz?

- Bardzo dobrze, profesorze.

Snape usiadł obok. Z tej perspektywy wydawał się być bardziej człowieczy. Splótł swoje długie palce i wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.

- Ten nowy profesor co będzie uczył OPCM, zna go pan? - zapytała w końcu przerywając niezręczną ciszę.

- Znam, to Horacy Slughorn, tylko że on nie będzie... - Snape nie dokończył swojej wypowiedzi, bo oto w drzwiach Wielkiej Sali pojawił się dyrektor, który rzekł do nich:

- Zaraz zaczyna się uczta, chodźcie czym prędzej.

Tottie skinęła głową i szybko się podniosła. Zaraz za nią wstał Snape i oboje ruszyli do Wielkiej Sali, w stronę stołu nauczycielskiego. Tottie tym razem musiała usiąść z prawej strony Hagrida, bo jej miejsce zajął nowy profesor, który usadowił się obok Snape'a. Po paru chwilach, do środka weszła profesor Mcgonagall wraz z pierwszorocznymi. Dzieci, z jednej strony były oszołomione i uradowane swoją obecnością w Hogwarcie, z drugiej zaś wydawały się być spięte i przerażone. Zgodnie z tradycją, nastąpiła ceremonia przydziału i każdy z nowych uczniów zakładał Tiarę Przydziału, a ta wykrzykiwała nazwę domu, do którego uczeń miał należeć. Po skończonej ceremonii przyszedł czas na coroczną przemowę dyrektora. W tym roku była ona bardziej ponura i przygnębiająca.

- Dobry wieczór wszystkim! - zaczął Dumbledore - zacznijmy od przedstawienia wam naszego nowego nauczyciela. Horacego Slughorna - wnet rozległy się gromkie brawa. Gdy uczniowie ucichli, dyrektor kontynuował - Profesor Slughorn, co mówię z przyjemnością, zdecydował się przyjąć swoje dawne stanowisko nauczyciela eliksirów...* - W momencie, gdy wypowiedział ostatnie dwa słowa, Tottie spojrzała z niepokojem na Snape'a. Miała złe przeczucia co do jego nowego stanowiska. Dumbledore mówił jednak dalej - Obronę przed czarną magią będzie prowadził profesor Snape* - I dopiero w tym momencie, Tottie zdała sobie sprawę, że zaciska widelec tak mocno, że zsiniała jej dłoń. Ponownie spojrzała w stronę swojego opiekuna, ale ten nie zwrócił na to uwagi. Po sali natomiast rozległy się szepty i niepewne brawa, które słychać było tylko przy stole Ślizgonów. Uczniowie nie byli uradowani tą zmianą.

- Jak zapewne wiecie, każdy z Was został przeszukany po przyjeździe - mówił dalej Dumbledore ale Tottie już go nie słuchała. Próbowała zwrócić na siebie uwagę Snape'a, jednak bez skutku. Nietoperz patrzył się przed siebie i obserwował salę.
W końcu nie wytrzymała i po cichu odsunęła krzesło, a następnie podeszła do miejsca, gdzie siedział Snape.

- Profesorze, oszalał Pan?! - krzyknęła szeptem, jeśli można było to nazwać krzykiem. Snape odwrócił się na chwilę w jej stronę i z morderczym wyrazem twarzy, syknął:

- Wróć na swoje miejsce, dziewczyno.

- O co tu chodzi? - zapytała zdenerwowana.

- Siadaj na miejsce, White! - warknął i dziewczyna z oburzeniem fuknęła. Ostentacyjnie zajęła z powrotem swoje miejsce i słuchała dalszej przemowy dyrektora. Jej uwagę przykuły ostatnie słowa:

- Tom Riddle - po sali rozległ się szum przytłumionych głosów strachu. Tottie przeszedł dreszcz. - ... dzisiaj oczywiście znacie go pod innym imieniem. Dlatego też, gdy tak stoję tu przed wami, przypomina mi się smutna prawda. Każdego dnia i w każdej godzinie, może nawet w tej chwili, mroczne siły starają się przedrzeć przez mury tego zamku. A koniec końców, ich największą bronią, jesteście wy sami. Zastanówcie się nad tym. No, a teraz do łóżek, migiem* - zakończył.

Gdy uczta dobiegła końca, a uczniowie rozeszli się do dormitoriów, Tottie stanęła przed wyjściem i czekała na Snape'a. Chciała dowiedzieć się dlaczego wcześniej nie powiedział jej o swojej nowej funkcji.
Prawie na samym końcu, Snape wyszedł z Wielkiej Sali. Za nim szła tylko profesor Mcgonagall. Tottie nie czekając dłużej, podeszła do niego.

- Może zechce mi Pan coś wyjaśnić? – syknęła.

- Nie sądzę. - odparł lodowatym tonem, nawet na nią nie patrząc.

- Nalegam.- nie dawała za wygraną. W końcu Snape stanął i obrócił się w jej stronę. Spojrzał na nią czarnymi jak noc, oczami.

- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał chłodno.

- Dlaczego pan przyjął to stanowisko?

- Bo od zawsze się o nie starałem.

- Brednie. Cztery lata temu, gdy nauczycielem został Lokhart, wcale się pan nie ubiegał o to stanowisko. Dlaczego więc teraz?

- Bo takie było polecenie dyrektora. - syknął. Przez chwilę mierzyli się morderczym wzrokiem, gdy nagle obok nich pojawiał się Horacy Slughorn.

- Aa Severusie! - powiedział dobrotliwie - Co u Ciebie słychać?

- Nic szczególnego, Horacy. - odpowiedział zdawkowo Snape.

- A kim jest ta młoda dama? - Slughorn zwrócił się w stronę Tottie, obdarzając ją serdecznym uśmiechem.

- Panna-Pyskata-White. - sarknął Snape.

- Charlotta White, Panie Profesorze. - powiedziała uprzejmie dziewczyna, mierząc Snape'a wzrokiem. Slughorn podał jej rękę i mocno uścisnął.

- Miło mi poznać. Czego Pani uczy?

- Niczego. Ja tutaj mieszkam i pomagam w drobnych obowiązkach zamkowych.

- I robi za dręczycielkę nauczycieli - dodał sarkastycznie Snape.

- Severusie, twoje poczucie humoru nie zmienia się od lat - powiedział Slughorn - ciągle ten wszechobecny sarkazm.

- Jak Ty mnie dobrze znasz, Horacy - powiedział chłodno Snape i dodał - zostawiam państwa. Żegnam. - z łopotem swojej czarnej peleryny, zszedł do lochów.
Slughorn natomiast ponownie zwrócił się do Tottie.

- Jak pani sobie radzi z eliksirami?

- Słucham? - zapytała zdziwiona.

- Zna się Pani na nich? Bo jak rozumiem Severus był Pani nauczycielem, a proszę mi wierzyć, na lepszego nie mogła Pani trafić.

- Profesor Snape jest bardzo niesprawiedliwy, wybuchowy i wszystkiego się czepia. Ale myślę, że coś tam wiem z tych eliksirów.

- Świetnie. W takim razie poproszę Panią o pomoc. - odparł uradowany Slughorn.

- Oczywiście, jeśli tylko będę potrafiła to pomogę. Panie profesorze, proszę mi mówić po prostu Tottie - uśmiechnęła się.

- Piękne masz imię, Tottie. Mów mi Horacy. - odpowiedział z uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro