Gilderoy Lockhart.
Pierwszego września, szkoła znowu zapełniła się uczniami i znowu zrobiło się gwarnie. Gdy tylko wszyscy zajęli swoje miejsca w Wielkiej Sali nastąpił przydział do domów Hogwartu. Tottie siedziała przy stole obok Hagrida, bo od kilku lat było to jej stałe miejsce.
Gdy Tiara przydziału, zarządziła gdzie każdy uczeń będzie należał, nastąpiła przemowa Dumbledore'a. W tym czasie, Tottie cały czas zerkała na puste miejsce profesora Snape'a. Nie przyszedł na kolację, co już było dziwne i podejrzane, a dodatkowo dziewczyna nie widziała go już od obiadu. Zazwyczaj kręcił się to tu to tam, powiewając swoimi czarnymi szatami. Potem jej wzrok padł na stół Gryffindoru. Była Hermiona, bliźniacy Weasley, Nevill, Percy. Brakowało Rona i Harrego. Dreszcz niepokoju przebiegł po jej plecach. Miała nieodparte wrażenie, że brak Snape'a i brak chłopaków są ze sobą mocno powiązane.
Gdy Dumbledore skończył przemowę, na stole pojawiły się przepyszne potrawy i Tottie zapomniała o wszystkim o czym do tej pory myślała. Nie zwróciła nawet uwagi, gdy profesor Mcgonagall i dyrektor wyszli z Sali.
Po godzinie, kiedy dziewczyna opuszczała salę, w wejściu minęła się z Harrym i Ronem.
- Hej chłopaki! Gdzie wy byliście? – zapytała.
- Mieliśmy małą pogawędkę ze Snape'em.- powiedział markotnie Harry.
- Coś tak czułam. No, nie martwcie się. Dzisiejsza kolacja jest wyśmienita. - powiedziała odchodząc. - A, zapomniałabym, Ron, twoja siostra jest w Gryffindorze. - uśmiechnęła się i poszła przed siebie.
Niestety tuż za zakrętem natknęła się na nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią - Gilderoy'a Lockhart'a
- Ah, kogo moje piękne oczy widzą. - powiedział błyskając swoimi białymi zębami. - Nas to sobie jeszcze nie przedstawiono. Jestem Gilderoy Lockhart, Kawaler Orderu Merlina Trzeciej Klasy i pięciokrotny laureat nagrody Najbardziej Czarującego Uśmiechu tygodnika "Czerownica" - powiedział na jednym wdechu, z widocznym samouwielbieniem.
- Miło mi poznać. - powiedziała uprzejmie jak tylko mogła. - ja jestem Charlotta White, znana również jako Tottie.
- Tottie Tottie... twoje piękne imię równa się twej piękności. Spotkałem w Albanii pewną czarownicę, z której pomocą udało mi się obezwładnić złośliwe małe stworzonka... - Tottie na chwilę się wyłączyła, bo oto ujrzała po prawej stronie Severusa Snape'a, który stał i przyglądał się całej scenie ze złośliwym uśmiechem.
- ... więc moja droga Tottie, jeśli chcesz przeczytać o wszystkich moich dokonaniach, co z całego serca ci radzę, powinnaś zakupić sobie moje książki, szczególnie Wakacje z wiedźmami i Moje magiczne ja. Osobiście Ci je podpiszę i dodam swoje zdjęcie. - mówił zaaferowany, ciągle trzymając ją z rękę.
- Tak, Panie profesorze, to bardzo miłe z Pana strony, ale mam ważniejsze książki do przeczytania... - powiedziała zgrzytając lekko zębami.
- W takim razie, dostaniesz ode mnie specjalny egzemplarz. - mówił dalej, jak gdyby nie słyszał co przed chwilą powiedziała dziewczyna.
W tym momencie do rozmowy wtrącił się Snape, który zbliżył się na niebezpieczną odległość:
- Panno White. Nie czas na romanse. Ma Pani sporo pracy, czyż nie? - powiedział jadowitym tonem.
- Tak, już idę profesorze. - powiedziała szybko i już prawie biegła, gdy Lockhart jeszcze ją zatrzymał.
- Mam nadzieję, że znajdzie Pani czas, aby wpaść do mnie i posłuchać o moich niezliczonych podróżach, które odbyłem... - niestety nie dokończył, bo w słowo wpadła mu Tottie.
- Chętnie ale mam naprawdę sporo pracy. Do widzenia profesorze.
I już biegła do lochów. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciała się znaleźć w sali Snape'a jak teraz. Ten Lockhart był tak wkurzający, totalnie zapatrzony w siebie, bez jakiejkolwiek ogłady, że Tottie była w wielkim, nie miłym szoku.
Stanęła przy swoim miejscu, gdzie już czekał na nią kociołek, jednak nie wiedziała jaki eliksir dzisiaj będzie robić. Głęboko odetchnęła i zmrużyła oczy. Potrzebowała chwili spokoju.
Nagle, z dramatycznym wejściem, do środka wpadł Snape. Można by rzec, że w świetnym humorze.
- No no, panno White. Dostąpiła Pani zaszczytu obcowania w towarzystwie Pana Lockhart'a. – zadrwił.
- Cieszę się, że dostarczyłam Panu rozrywki. – fuknęła.
- Powinna się Pani czuć wyjątkowo, bo Pan Lockhart zwrócił na Panią uwagę i...
- Niech Pan skończy! Śmieszy to Pana?! Świetnie, w takim razie ja wychodzę. - walnęła pięścią w stół i sięgnęła w stronę klamki.
- Dzisiaj nie będzie eliksirów, chodź za mną. - powiedział chłodno Snape, widząc jej reakcję.
Przeszli do jego gabinetu, który był cały w regałach na książki i składniki do eliksirów. Bez słowa kazał jej zająć miejsce przy biurku, a sam wyjął z półki, brązowo-zieloną, księgę.
- Otwórz na stronie trzysta dwudziestej piątej. Jest tam coś co może Cię zainteresować. – powiedział spokojnie.
Tottie wzięła księgę, otworzyła na podanej stronie i przeczytała tytuł:
- Obskurus i jego odmiany. - spojrzała pytająco na Snape'a. Ten popatrzył na nią pobłażliwie i powiedział:
- Miałaś się dowiedzieć jak uśpić swoją bestię, czyż nie?
- No tak... tylko, że skąd będę wiedzieć która odmiana to moja?
- Nie będziesz. Bo twojej odmiany tam nie ma, bo taka nie istnieje. Szukamy jakiegoś elementu wspólnego z tym, co znajdziesz w tej książce. Żeby mieć jakiś punkt wyjścia. Rozumiesz?
- Teraz tak. - odpowiedziała czytając pierwszą stronę. - Ma to sens.
- Więc bierz się do pracy. – fuknął.
- Profesorze?
- Co znowu?
- Tyle z tym problemów. – zaczęła markotnie, odkładając księgę na biurko. – To bez sensu, żeby szukać sposobu, żeby to zwalczyć. Nie da się.
- O czym ty bredzisz, dziewczyno?- warknął. – Zawsze jest sens.
- Wiem o czym mówię, profesorze. – zaczęła nerwowo zacierać ręce. – To mnie zabije, i pan dobrze o tym wie. Wie o tym też Albus.
- Nażarłaś się blekotu, czy do końca zdurniałaś? Da się to unicestwić, tylko trzeba czasu, White. Jak ze wszystkim. – powiedział chłodno. Czuł się podle okłamując ją, ale co mógł innego zrobić? Dumbledore kazał mu kłamać i ją chronić.
- Nie jestem pewna... - westchnęła.
- Ale ja jestem. – odparł.
~~~~
Następnego dnia rano, Tottie zeszła na śniadanie w doskonałym humorze. Nie wiedziała czym to było spowodowane, jednak wiedziała, że nic i nikt nie będzie w stanie go popsuć. Nawet złośliwy Snape.
- Dzień dobry Dyrektorze. - przywitała się, gdy usiadła przy stole nauczycielskim - Dzień dobry Pani Profesor. - tu zwróciła się do Mcgonagall.
- Witaj Tottie. Profesor Lockhart pragnie Cię widzieć dzisiaj po śniadaniu w swoim gabinecie. Podobno obiecałaś mu odwiedziny. - powiedział dyrektor, ze śmiechem.
- Co? - wypluła kawałek chleba. - Ja nic... kurczę! – krzyknęła. - Co za typ. Nigdzie nie idę, może pani powiadomić profesora Lockhart'a, że mam inne plany na ten dzień. Mam dziś zajęcia z profesorem Snape'em.
- Dziś poniedziałek, masz wolne. - uśmiechnął się dyrektor.
- Niech to szlag! - zaklęła pod nosem.
Nagle jednak jej uwagę i wszystkich wokół przykuł wchodzący Lockhart, a za nim Snape, z miną jakby co najmniej chciał kogoś zamordować. Lockhart od razu zajął miejsce obok Tottie i z szerokim uśmiechem, wziął jej rękę i soczyście pocałował, mówiąc:
- Tottie Tottie, z każdym dniem coraz piękniejsza. Nie dziwię ci się, że znalazłaś we mnie bratnią duszę. - w tym momencie twarz Snape'a wykrzywiła się w nienaturalnym grymasie, dyrektor Dumbledore zakrztusił się herbatą, a profesor Mcgonagall z trudem tłumiła śmiech.
- Witam profesorze. - powiedziała niechętnie Tottie.
- Czy dyrektor mówił Ci już o tym, że zapraszam Cię do siebie po śniadaniu? - zapytał.
- Taak... ja jednak mam dziś zajęty dzień, prawda Panie profesorze? - tu zwróciła się do Snape'a szukając ratunku. Ten jednak uśmiechnął się jadowicie i rzekł:
- Dziś masz wolne White. Jest poniedziałek.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Snape leżałby już martwy. Tottie aż się gotowała ze złości, że nie uniknie spotkania z Lockhart'em.
- Czyli postanowione, dyrektorze. Porywam dziś pannę White. - powiedział Gilderoy z wielkim uśmiechem.
- Może Pan i na zawsze ją porwać. - powiedział jadowicie Snape, spoglądając na wściekłą dziewczynę.
Po śniadaniu, Lockhart podał swoje ramię, aby Tottie je złapała i poprowadził ja do swoich kwater. Uradowany był jakby co najmniej okazało się, że gwiazdka jest dwa razy w roku, czego nie można było powiedzieć o Tottie. Zanim zniknęła w korytarzu jeszcze na chwilę odwróciła się w kierunku Snape'a i bezgłośnie powiedziała:
- Pożałuje Pan.
I oboje zniknęli za pierwszym zakrętem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro