Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Czy to prawda?

Wstałam rano z bólem głowy, no pięknie kac po szampanie, trudno przeżyje. Rozejrzałam się dookoła ale to nie był pokój Kola. Odwróciłam się na drugi bok, dostrzegłam kartkę opartą o lampkę nocną z moim imieniem. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.

Czułam jak moją buzie wypełnia uśmiech to było miłe z jego strony. No mogę powiedzieć, że się postarał. Z ciekawością zeszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę a tam taca ze śniadaniem, zauroczyło mnie to. Usiadłam przy stole zjeść. Po chwili weszła do kuchni Rebekah. Pytała się czy bal się podobał i jak się czuje. Odparłam, że jest niezłym gospodarzem takich imprez a co do mojego zdrowia tu niestety musiałam ją okłamać, bo nie czułam się za dobrze. By się o mnie nie martwiła powiedziałam, że jest wszystko w porządku. Po skończonym śniadaniu była pora na odświeżenie się i ogarniecie do porządku, więc tak zrobiłam zaczynając od prysznica. Byłam już gotowa. Poszłam zobaczyć jak się czuje Kol, gdy otworzyłam drzwi ujrzałam go lecz nie samego. Ze zdziwienia i z uśmiechem na twarzy przeprosiłam i poszłam pochodzić po ogrodzie dla zabicia czasu.

Oczami Rebekah

Nie podoba mi się zachowanie Mirandy coś musi być na rzeczy, że potrafiła mnie okłamać. Bez wahania złapałam za telefon i zadzwoniłam do Klausa. Rozmawiając z nim słyszałam strach w głosie jakby o czym wiedział. Udałam się do Mysic Grill. Zamówiłam drinka, siedząc przy stoliku nie dawało mi spokoju, zdrowie dziewczyny. Lubię ją i nie chce, by coś jej dolegało. Moje myśli przerwał Damon.

- Co tu taka ślicznotka robi? - odparł Damon

- Nie myśl sobie, że dam się nabrać na twoje słodkie słówka. - parsknęła blondynka

- A na szklankę bourbon'u dasz się skusić. - namawia czarnowłosy

- Niech będzie. - ulegla

Urzekł mnie jego wygląd lecz to jeden z braci Salvatore. No nie powiem urokliwy, przystojny aż mam chęć go schrupać. A ten wzrok jakby zabijał, pieścił od środka. Boże Rebekah otrząśnij się. O czym ty myślisz. Po tym wszystkim natychmiast udałam się do domu. Byłam zdenerwowana. Poszłam po worek z krwią dla uspokojenia.

- Rebekah wszystko w porządku? - zapytałam z troską

- Tak, jest ok. - blondynka była zdenerwowana

- Nie wyglądasz za dobrze, na pewno jest wszystko dobrze? Martwię się. - dopytywałam się

- Nie musisz. A jak już jesteśmy przy temacie zdrowia. To odpowiedź mi na pytanie ale szczerze. Czy rano mnie okłamałaś? - Rebekah była dociekliwa

- ...... - zabrakło mi słów, przejrzała mnie

- NO ODPOWIEDZ! - Rebekah krzyknęła

- Tak. Nie krzycz, nie chciałam, byście się o mnie martwili. Poradzę sobie. - odpowiedziałam ze spuszczoną głową

- Z czym sobie poradzisz. Jesteś blada, masz opuchnięte oczy, widzę, że nie czujesz się najlepiej. Powiedz mi co ci jest. Proszę. - blondynka oburzona

- W porządku, chodź usiądziemy. - chciałam uspokoić atmosferę

Jak powiedziała tak zrobiliśmy. Opowiedziała mi o swoim metalicznym smaku w ustach, że już tak kiedyś miała lecz nie traciła przytomności. Objawy wyglądały jak ugryzienie przez wilkołaka ale to przyczyną nie było. Dodała na koniec, że krew mojego brata Klausa stawia ją na nogi. To mnie najbardziej zaskoczyło. Ewidentne objawy jadu wilkołaka działającego w organizmie. Postanowiłam powiadomić Freye. Może ona by coś zaradziła.

~~~ Trzy godziny później ~~~

Otworzyłam drzwi siostrze, naświetliłam sytuację. Po rozmowie od razu wzięła się do roboty. Zaczęła odprawiać różnie zaklęcia i używała różnorodnych przedmiotów. Byłam za niepokojona. Kola nie było a ja zaraz postradam zmysły z braku informacji. Po godzinie prób, Freya do pomocy potrzebowała mojej krwi, by zwiększyć sygnał lecz to też nie dało rezultatów. Byłam bez użyteczna a Mirandzie coraz bardziej się pogarszało. Nagle dostała mocnej gorączki, drgawek. Byłam przerażona. Mijały następne godziny a pomocy było brak. Usłyszałam otwierające się drzwi, wampirzym tempem poszłam zobaczyć kto to, gdy ujrzałam swych braci bez chwili zawahania przekazałam, że z dziewczyną jest źle. Byliśmy już wszyscy przy niej. Siostra dalej walczyła, by czegoś się dowiedzieć. Postanowiła jednak spróbować jeszcze raz zaklęcia ale tym razem z użyciem krwi Klausa, on jest hybrydą ma większą moc. Gdy Freya rzuciła zaklęcie nagle wszystko zaczęło się trząść, spadać z półek, po paru minutach ustało. Ten wzrok siostry na nas nie podobał mi się ale to co usłyszeliśmy od niej było bardziej zaskakujące. Miranda była wilkołakiem i wampirem jak to możliwe. Tyle osób zabiła i nie przeszła przemiany. Klaus pytał Freye jak to możliwe. Te chwile namysłu przerywa Kol i wyjaśnia dlaczego nie przeszła przemiany. Opowiedział, że pomagał dziewczynie z głodem tak, by nikogo nie skrzywdzić. Dodał również, że o niczym nie wiedział ale złożył ze sobą fakty. Twarz Klausa nabrała bladego koloru. Wcale się mu nie dziwie sama jestem w szoku.

| | Następny dzień ||

Oczami Klausa

- Wiedziałem, że jesteś inna ale, że aż tak. No dziewczyno zaskoczyłaś mnie jestem pod wrażeniem. Jesteś pierwszą osobą, która potrafiła wzbudzić we mnie takie uczucia. - pomyślał patrząc na dziewczynę z uśmiechem

Leżąc przy niej głaskałem ją po głowie. Słodko spała lubiłem na nią patrzeć a gdy przypomnę sobie dzień balu i sukienkę, w którą była ubrana, aż mnie wewnątrz rozpiera. Różne myśli miałem w głowie. Rozmyślanie przerwała mi przebudzająca się Miranda natychmiast podałem jej szklankę z moja krwią.

- Co się stało? - zapytała skołowana

- Już wiemy skąd złe samopoczucie i metaliczny smak w ustach. - blondyn wspomniał o jej stanie

- Jak to? - zapytała zaciekawiona


- Moja siostra Freya użyła swoich magicznych zdolności i już wiemy jak ci pomóc. - zaczął opowiadać

- Coi dolega? - czeka na wyjaśnienia

-  Jesteś pół wampirem, pół wilkołakiem. - blondyn jej objaśnił

- To możliwe? Ja wiem, że moja siostra jest hybrydą tylko jest jeden mały szczegół, że ja nią nie mogę być. - dziewczyna nie dowierzała


- To ty masz siostrę i sama się nie domyślasz co ci dolega. - powiedział zirytowany

- Bo to trochę skomplikowana sprawa. Moja siostra Lena hybryda tak jest moją rodziną lecz nie po krwi, ja jestem adoptowana. - powiedziała bawiąc się pałacami z nerwowo

- Kontynuuj - dociekał Klaus

- Wychowałam się w rodzinie hybryd półksiężyca. Gdy zostałam wampirem poznałam Kola, obiecał mi, że pomoże mi się pożywiać ale w taki sposób, bym nikogo nie zabiła. Kiedyś już miałam podobne objawy tak jak ten metaliczny smak w ustach ale nigdy nie zemdlałam lub nie spałam tak długo jak ostatnio. - wyjaśniła mu wszystko

Przytuliłem dziewczynę z całej siły. Byłem w szoku, że udało jej się tak bardzo opanować nad głodem. Zaimponowała mi. Tylko dalej nie dawało mi to spokoju, że w jaki sposób moja krew jej pomaga. Muszę się dowiedzieć z jakiego klanu wilkołaków pochodzi i co ja mam z tym wspólnego. Ale wiem jedno, jest moim światłem, nadzieją dla lepszego ja. Przesiedziałem z Mirandą pół dnia. Dużo rozmawialiśmy. Ma potencjał dziewczyna. Urzeka mnie na każdym kroku. Naszą rozmowę przerywa telefon to Elijah, to co mi przekazał dało nowe światło w sprawie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro