Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Poważna rozmowa

- Co ty tutaj robisz? - stałam jak osłupiona

- Nie cieszysz się z mojego powrotu? - uśmiechnął się jak to on

- Ja mam się cieszyć, żartujesz sobie? - Zapytałam poddenerwowana

- Nie nie żartuje i dlaczego jesteś taka chłodna do mnie? - Zapytał zniesmaczony

- Hmm, pomyślmy. Zachowałeś się jak tchórz, odeszłaś kiedy cię najbardziej potrzebowałam i jeszcze oczekujesz ode mnie radości, bo wróciłeś. - Rozpierała mnie złość

- Miranda uspokój się. - Zrobił krok w moją stronę

- Jesteś żałosny. - Krzyknęłam

- Uspokój się, weź kilka wdechów. - Poczułam dotyk Klausa na ręce

- Nie dotykaj mnie. - Czułam jak złość mną kieruje

- Ciii, uspokój się. - Kol złapał mnie za ręce i szeptał do ucha, wiedział, że emocje źle na mnie działają i co ostatnio sprawiły

- Witaj bracie, wybacz, że to powiem ale zejdź jej z oczu nie wiesz co się tu działo, gdy cię nie było, idź do siebie później ci wszystko wyjaśnię.

Oczami Klausa

To nie moja Miranda. Co się z tą dziewczyną dzieje. Wcześniej była taka delikatna, miła, uśmiechnięta a teraz zachowuje się jak opętana. Nic z tego nie rozumiem. Czekałem zaniepokojony na bruneta, chciałem jak najszybciej poznać prawdę. 

Dwie godziny później już wszystko wiedziałem i chciałem pomóc lecz Kol zaproponował, bym pierw poprawił relacje z dziewczyną. Dodał, że ostatnio jak dostała ode mnie wiadomość też się wściekła. Miał rację musiałem to zmienić. 

Postanowiłem, że zrobię małą kolację i zaniosę w pokojowych zamiarach. Zapukałem do drzwi, dziewczyna otworzyła popatrzyła na mnie z tym obojętnym wzrokiem ale wpuściła. Zaczęliśmy rozmawiać, na początku nie szło najlepiej ale po paru godzinach już rozmowa była na stopie umiarkowanej. Byłem zadowolony z tego powodu ale nadal nie wiedziałem co z tym fantem zrobić. Czy będzie tak jak było chociaż wątpię. Spróbować mogę. 

- Skarbie, co robiłaś przez ten czas, gdy mnie nie było? - zacząłem nieśmiało 

- Proszę nie nazywaj mnie tak jak nie chcesz mnie denerwować. A bardziej to pytania powinnam ja zadać a nie ty mi. - lekko byłam poirytowana

- Musiałem pozałatwiać swoje sprawy. - Powiedziałem opuszczając głowę

- Ty i te twoje sprawy. A ja odkrywałam siebie i swoje możliwości tylko nie do końca nad nimi panuje. - Wyjaśniła

- Zauważyłem. - Uśmiechnąłem się

- Haha, bardzo śmieszne. Nie wiesz przez co przechodzę. To jest trudne.  

-Przykro mi, jak mogę pomoc? - mówił spokojnym głosem

- Teraz chcesz a gdzie byłeś wcześniej, pomyśl o czym ty mówisz. - Wzburzyła się

- Jeśli nie chcesz to wystarczy tylko powiedzieć. - Dodałem

- Nie powiedziałam, że nie chce ale też nie bądź zdziwiony moją reakcją, bo sam ją spowodowałeś jak i teraźniejszą relacje. - Tutaj miała racje. 

Oczami Kola

Jestem na przegranej pozycji wrócił mój braciszek i teraz będzie łaził za Mirandą wszędzie nie da jej chwili spokoju. A ja znając życie pójdę na drugi plan. Choć przyznam już dłuższy czas czułem coś do dziewczyny ale nie wiedziałem, że będzie potrafiła we mnie wznowić magię będąc wampirem to niesamowite tym czynem coraz bardziej u mnie punktuje. 

Nagle ktoś zapukał do drzwi, poprosiłem to była ona, rzuciła mi się na szyje i mocno ścisnęła. Przytuliłem dziewczynę z całych sił. Dopytywałem czy coś się stało to odpowiedziała tylko, że musimy porozmawiać. Miałem już najgorsze myśli ale to co usłyszałem nie wierzyłem własnym uszom. 

- Kol, posłuchaj mnie uważnie. Kiedy cię poznałam szczerze bałam się twojej osoby, gdy mi pomogłem przy mojej przemianie, z piciem krwi, by się ograniczać to wiedziałam jedno, że jesteś najlepszym mężczyzną na świecie jakiego spotkałam i nie tylko jako przyjaciela ale również partnera. Chciałam jeszcze dodać, że zależy mi na tobie. - Wypowiedziane słowa przez Mirandę

Popatrzyłem na dziewczynę a serce wypełniało ciepło, radość byłem szczęśliwy słysząc to wszystko, pierwsze co zrobiłem to pocałowałem ją. 

- A to za co? - Zapytała

- Za te wszystkie słowa i nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić. - brunet był w niebie

- Chciałam ci jeszcze powiedzieć, że postanowiłam odkryć kim tak naprawdę jestem i kim są moi biologiczni rodzice plus w jaki sposób mogę pomoc tak powiem byłym czarownicom. Miałam przykład ciebie. Będziesz mi towarzyszył? - zapytała

- Nie wiem co powiedzieć, tak tak będę.- Przytuliłem jeszcze dziewczynę z radości. 

Postanowiliśmy, że powiemy wszystkim jutro wieczorem by wiedzieli na czym stoją i, żeby bez powodu mnie nie szukali jakbym zniknęła. 

Ta dziewczyna ma oj ma coś w sobie i to jest niezwykłe, pociągające i wspaniałe. Dziewczyna ideał. Charakter ma waleczny, Sama stara się być silna dla wszystkich i siebie tylko podziwiać. Ja ją podziwiam. Będę bronił jej jak rycerz, osłaniał własna piersią przed niebezpieczeństwem a przede wszystkim będę ją kochał nad życie. 

Oczami Mirandy

Napisałam do Rebeki, która była w podróży, że jeśli ma możliwość to niech wpadnie do Mystic Falls, bo mam dla niej ważną wiadomość. Freya zazwyczaj przebywała w domu lub się szwendała po miasteczku również ją poinformowałam i Eliajh telefonicznie. Blondynka i czarownica potwierdziły przybycie lecz mężczyzna nadal nie. Martwiłam się, że coś mu się stało ale to w końcu pierwotny nieśmiertelny nie do pokonania, zabicia. 

Nastał wieczór następnego dnia. Wszyscy przybyli oprócz Eliajh. Z niecierpliwością czekali na to co im powiem. Patrzyli na mnie i na stojącego obok mnie Kola pytającym wzrokiem. 

- Chciałam byście tu przybyli z kilku ważnych dla mnie kroków. Pierwsze to, że chce razem z Kolem odkryć kim naprawdę jestem i moje korzenie. Drugie jest możliwość, że potrafię wznowić magiczną moc nie tylko w Kolu ale wydaje mi się, że w Rebece też lecz muszę się wszystkiego dowiedzieć. - przemawiałam

- Jak ty z moim bratem?- Odezwał się Klaus

- A coś ci nie pasuje? - Zwróciłam się bezpośrednio do niego

- A jeśli tak to co?

- Zazdrosny? - Zapytałam ironicznie podnoszą brew do góry

- Dziewczyno a co jeśli twoi biologicznie rodzice nie żyją już i nie dowiesz się nic? - Zapytała Rebekah

- Będę wiedzieć, że chociaż próbowałam i będę sama się głowic z tym jak mam siebie okiełznać. 

- Jesteś na to gotowa? - Dopytała troskliwie Frey'a

- Trochę nie ale co mam do stracenia. - zwróciłam się bez pośrednio do dziewczyny

- Ja idę z wami. - Wstał Klaus kierując stanowczo wypowiedz do mnie i do Kola

- Chyba sobie żartujesz, pierw tchórzysz jak jesteś potrzebny a teraz chcesz pomóc. - Powiedziałam z pewnością w głosie

- Będziesz że mną bezpieczna - próbował być stanowczy

- Z Kolem również - odpowiedziałam poirytowana i pewna siebie

- Daj sobie pomoc. - Złapał mnie za rękę

- Odejdź ode mnie. - Zdenerwowałam się wypowiedzią Klausa i rzuciłam go o drzwi.

- Co to miało być? - Zapytała zaszokowana Frey'a - Ty nie kontrolujesz nad sobą

- No co ty nie powiesz. - Odezwałam się ironicznie bezpośrednio do blondynki

Kol złapał mnie mocno za ręce i uspokajał. Pomogło ale co się ze mną dzieje. Popatrzyłam na Klausa leżącego na podeszłam do niego, pomagając mu wstać i przeprosiłam za moje zachowanie dodając, że nie kontroluje tego. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro