Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. ,,Stara miłość nie rdzewieje"

Tydzień upłynął spokojnie. Coraz lepiej radziłam sobie w pracy i byłam z siebie naprawdę dumna. Świetnie dogadywałam się też z Hyunem, czego nie mogłam powiedzieć o swojej szefowej Clemence. Pewnego razu, gdy po zamknięciu lokalu razem sprzątaliśmy, Hyun opowiadał mi śmieszne historie z swojego dzieciństwa, a ja się śmiałam. Nie musieliśmy długo czekać, aż do akcji wkroczyła Clemence.

- Co to za śmiechy? Skończyliście?

- Nie, daj nam jeszcze pół godziny. - powiedział Hyun

- Pół godziny na pracę czy raczej na flirty? - powiedziała oburzona Clemence. - Brianna możesz już iść. Dokończę sprzątanie z Hymnem.

- Nie trzeba. Zostanę do końca.

- Powiedziałam, że masz iść - posłała mi spojrzenie, które mogłoby zabić.

Innego razu byłam pewna, że złapała go za pośladek, a ja zaskoczona tylko spojrzałam pytająco na Hyuna, a on tylko się zaczerwienił. To, że nazywała go ,,kochaniutki" i innego typu rzeczy były codziennością. Poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy coś jest pomiędzy tą dwójką. W każdym razie Clemence zaufała mi na tyle, że tego ranka miałam sama otworzyć kawiarnię. Postanowiłam jej udowodnić na co mnie stać. Pełna zapału wzięłam się do pracy. Rozstawiłam krzesła na zewnątrz, przetarłam stoliki, włączyłam ekspres do kawy i czekałam na pierwszych klientów, udając, że coś robię, żeby nie stać bezczynnie. Nie musiałam długo czekać, aż dzwonek przy drzwiach oznajmił, że wszedł klient. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że to Kastiel.

- O, hej Kastiel! - powiedziałam, chyba z zbyt wielkim entuzjazmem. - Albo raczej: Witam w Cosy Bear Cafe, co podać?

- Cześć. Nie wiedziałem, że tu pracujesz - uśmiechnął się. - Co poleca pani kelnerka?

- Może coś klasycznego jak espresso?

- Może być. - zabrałam się za robienie kawy, a Kastiel bacznie mi się przyglądał. - Nigdy nie widziałem cię w takim wydaniu.

- I co myślisz? - zrobiłam pozę, jakbym prezentowała najlepsze ciuchy świata.

- Podoba mi się. Uroczy fartuszek. - uśmiechnął się. Podał mu kawę. - Dzięki. Masz chwilę żeby pogadać?

- Teoretycznie jestem w pracy, ale skoro nikogo nie ma to czemu nie.

- Spokojnie, jestem tylko klientem, który jest bardzo zainteresowany tym co macie w menu - mrugnął do mnie - Jak ci się tutaj pracuje?

- W porządku. No może nie licząc dziwnej szefowej.

- Co z nią nie tak?

- Jest dość specyficzną osobą.

- I dlatego lubię być sam sobie szefem. Mogłaś powiedzieć, że szukasz pracy. Szukamy kogoś do Crowstormu, kto ogarniałby sprawy organizacyjne. - powiedział popijając swoją kawę. - Myślę, że byś się nadawała.

- Może kiedyś. Póki co praca w kawiarni mi odpowiada - jego propozycja trochę mnie zaskoczyła. Miałabym pracować dla niego?

- Więc... co robiłaś przez dwa ostatnie lata? - nie spodziewałam się tak bezpośredniego pytania.

- Hmm głównie studiowałam, mieszkałam z rodzicami, pomagałam tacie w prowadzeniu jego biznesu, w końcu przeczytałam Harrego Pottera i nauczyłam się robić szarlotkę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

- Co u twoich rodziców? - odwzajemnił mój uśmiech.

- Cóż moja mama źle znosi mój wyjazd. Chyba przechodzi syndrom pustego gniazda. Dzwoni do mnie codziennie. Natomiast tata dalej jest zbyt nadopiekuńczy. Nie dam rady zliczyć ile razy ostrzegał mnie przed facetami przed moim przyjazdem tutaj. - uśmiechnęłam się na wspomnienie o rodzicach. Tęskniłam za nimi. Mam nadzieję, że za niedługo ich zobaczę.

- I prawidłowo. Pamiętaj, że faceci to najgorsze bestie. Dobrze pamiętam, jak próbował mnie odgonić od ciebie. - zaśmiał się.

- Ale ostatecznie bardzo cię polubił.

- Kto by się spodziewał, że Filip będzie fanem rocka i gry na gitarze.

- Tak i jego ekscytacja, gdy się dowiedział, że założyłeś zespół.

- Obiecałem mu, że wystąpi w teledysku. Myślisz, że powinienem do niego zadzwonić?

- Lepiej nie. Uwierz, że będzie w stanie przyjechać tutaj w ciągu kilkunastu godzin. - odparłam śmiejąc się i wyobrażając sobie reakcje mojego taty. - A co u twoich rodziców?

- To co zwykle. Pewnie są teraz w Europie, chociaż przyznam, że jakoś bardzo mnie to nie interesuje. W tym zakresie nic się nie zmieniło. - jego relacje z rodzicami zawsze były bardzo luźne. Miałam wrażenie, że w głębi duszy ma im to za złe, pomimo tego, że zawsze podkreślał, że lubi swoją niezależność. Nastała cisza, a Kastiel dalej popijał kawę, a ja walczyłam ze sobą, żeby nie zapytać go o...

- Kass?

- Hmm? - spojrzał na mnie pytająco.

- Dlaczego...mnie nie nienawidzisz?

- ,,Nie nienawidzę"? - zapytał śmiejąc się.

- No wiesz, spodziewałam się, że nasze spotkanie będzie niezręczne, albo w ogólne do niego nie dojdzie, bo nie będziesz chciał na mnie patrzeć. A ty zachowujesz się jakby nic się nie stało. Przepraszam, że pytam, ale ciekawi mnie to zważając na to, jaki stosunek miałeś do...Debry. - wypaliłam, po czym tego pożałowałam, bo Kastiel zaczął się śmiać, jakbym opowiedziała dowcip roku.

- Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać dziewczynko. A tak serio. Wolałabyś żebym patrzył na ciebie spod byka, udawał, że jesteś powietrzem, rozgadywał niewygodne plotki na twój temat? - spojrzał na mnie jakby rzucał mi wyzwanie.

- Nie, ale prawdę mówiąc obawiałam się, że tak właśnie będzie.

- Zanim zaczęliśmy być razem, byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Nie widzę powodu, żebyśmy teraz nie mieli nimi być. To, że jesteś moją byłą nie powoduje, że cię nienawidzę. Może mam do ciebie żal o parę spraw, ale lubię cię.

- To dobrze, bo ja ciebie też. - uśmiechnęłam się do niego.

- Lubisz czy ...?

- Lubię! - nie pozwoliłam mu dokończyć, a on się zaśmiał.

- Zawsze wiedziałem, że masz do mnie słabość.

Rozmowę przerwał nam dźwięk dzwonka u drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku. To Nataniel! Atmosfera momentalnie się zmieniła, zupełnie jakby w jednym pomieszczeniu zamknąć psa i kota.

- O proszę! Moje ulubione dwa gołąbeczki. - powiedział Nat kpiąco.

- O prosze, mój ulubiony baron narkotykowy. - Kastiel odpowiedział takim samym tonem.

- A jednak, stara miłość nie rdzewieje.

- Jak widać.

- Brianna już zdążyłaś mu dać? Chyba powinienem cię uprzedzić, że po każdym koncercie sypia z inną.

- Po pierwsze nie mów tak do niej. Po drugie to nie ja zaliczyłem pół miasta.

- Zazdrościsz? - Nat zapytał, unosząc brew.

- Czego? Choroby wenerycznej? - Kastiel zaśmiał się sarkastycznie.

- Zabawny jesteś. Ale zaraz mogę sprawić, że nie będzie ci do śmiechu. - Nataniel zacisnął pięści i zaczął podchodzić do Kastiela. Po drodze z wściekłością przewrócił parę krzeseł.

- To może być dobre.... - Kass powiedział z cynizmem, a ja czułam, że sytuacja staje się bardzo napięta, więc postanowiłam w jakikolwiek sposób zareagować, nim dojdzie do rękoczynów. Kastiel wydawał się odprężony, ale wiedziałam, że jeśli Nat zaatakuje, ten nie zostanie mu dłużny.

- Przestańcie. Nie macie 15 lat, żeby załatwiać konflikty w taki sposób.

- Uwierz, że czasem trzeba. - Nat stał w niebezpiecznej odległości od Kastiela. Bez większego namysłu złapał za kołnierze jego skórzanej kurtki. Kass tylko stał i patrzył na niego kpiąco.

- No dalej, uderz mnie, jeśli masz jaja - Kastiel podburzał Nata. Ten niewiele myśląc wycelował w stronę twarzy Kastiela, ale ten złapał go za nadgarstek. Przez chwilę się przepychali, a ja niewiele myśląc wcisnęłam się między nich. Stałam tyłem do Kastiela i chwyciłam go za rękaw kurtki.

- Nat przestań! Jeśli nie potrafisz przestrzegać podstawowych norm społecznych to proszę cię żebyś wyszedł i wrócił kiedy trochę ochłoniesz.

- Nie wierzę! - Nataniel był wściekły. - Ty nadal jesteś po jego stronie. Jesteś głupia czy co? Chociaż, jakby nie patrzeć, byłaś z nim przez dłuższy czas, więc pewnie ci się udzieliło.

- Nie waż się tak do niej mówić! Obrażaj mnie ile chcesz, ale nie ją!

- Jesteście siebie warci. Narazie. - Nataniel wyszedł trzaskając drzwiami.

- Okej...to było dziwne. - dalej byłam w szoku po tym co się stało. Uświadomiłam sobie, że dalej trzymam Kastiela za rękaw kurtki. Natychmiast go puściłam.

- Teraz już wiesz, dlaczego lepiej trzymać się od niego z daleka. - patrzył w kierunku oddalającego się Nataniela. - Dobra, będę się zbierał. Wezmę jeszcze raz to samo na wynos. - Zrobiłam jeszcze jedną kawę i mu ją podałam.

- To będzie 5$. - Położył na blacie banknot 20$, więc chciałam wydać mu resztę.

- Zatrzymaj resztę.

- Wow, chyba będziesz moim ulubionym klientem. Koniecznie wpadaj częściej. Może w ciągu kilku miesięcy uzbieram na samochód. - uśmiechnęłam się.

- Z przyjemnością. - odwzajemnił mój uśmiech. Pożegnaliśmy się, a ja wróciłam do obowiązków.

Przez kolejne godziny ruch był dosyć spory, ale na szczęście około południa dołączył do mnie Hyun.

- Widzę, że naprawdę świetnie sobie radzisz.

- Dzięki, miałam dobrego nauczyciela. - na moje słowa Hyun się zaczerwienił. Jest naprawdę uroczy.

- Nawet Clemence jest z ciebie zadowolona, a to nieczęsto się zdarza. - Może to idealny moment, aby poruszyć temat, który od jakiegoś czasu mnie intrygował.

- Jeśli już mówimy o Clemence...zauważyłam, że bardzo cię lubi. - Hyun nerwowo zaczął bawić się serwetką.

- Nie wydaje mi się, żeby ona... - ten temat ewidentnie nie był dla niego komfortowy.

- Ależ tak! Mogę nawet się pokusić na stwierdzenie, że jest o ciebie zazdrosna. - zaśmiałam się. - Jak tylko zobaczy mnie w twoim towarzystwie nagle, zadaje mi masę głupich zadań do zrobienia jak mycie śmietników na zapleczu. - na samo wspomnienie się wzdrygnęłam.

- Przykro mi za tamto. Faktycznie Clemence jest...

- Bardzo specyficzna - dokończyłam jego myśl.

- Dokładnie. Ale nie przejmuj się nią.

- Nie przejmuje się, ale widzę, że nie czujesz się komfortowo w jej towarzystwie. Poza tym uważam, że to co robi, jest nie na miejscu.

- Wiem, ale naprawdę potrzebuję tej pracy...

- Nie musisz tego tolerować.

- Odsetki za kredyt studencki nie będą grzecznie czekały, tylko będą coraz wyższe.

- Rozumiem, ale byłam świadkiem, gdy cię...dotykała. I zdajesz sobie sprawę, że to już mobbing?

- Posłuchaj, nie wtrącaj się w to. To mój wybór. Potrzebuję tej pracy, a Clemence w każdym miesiącu dokłada mi premię do wypłaty. Na chwilę obecną, nie znajdę nigdzie lepiej płatnej pracy. - powiedział stanowczo, a ja pierwszy raz widziałam go zdenerwowanego.

- Okej. - powiedziałam i odwróciłam się na pięcie, manifestując swoją złość.

- Brianna poczekaj... ja przepraszam. Nie powinienem...

- Hyun po prostu próbuję ci uświadomić, że to co ona robi jest obrzydliwe.

- Co tu się dzieje? - Clemence wparowała do kawiarni.

- Rozmawiamy - wytłumaczył Hyun.

- Yhmm, bardzo często ze sobą rozmawiacie.... - Clemence zmierzyła mnie wzrokiem, który mógłby zabić.

- To jakiś problem? - zapytałam.

- Tak. W pracy się pracuję, a nie flirtuje.

- Tobie jakoś to nie przeszkadza. - natychmiast ugryzłam się w język.

- Co powiedziałaś?!

- Pójdę się zająć myciem ekspresu. - uśmiechnęłam się najmilej jak mogłam.

- Tak, to dobry pomysł. - spojrzała na mnie spod byka, a ja ulotniłam się jak najszybciej. - A co do ciebie Hyun...chciałbyś dzisiaj zostać na dodatkowe nadgodziny? - zapytała poprawiając kołnierzyk u jego koszuli.

- T...Tak, czemu nie - powiedział zażenowany. Czy oni ze sobą sypiają? Chyba wolałabym o tym nie wiedzieć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro