38. Wszystkiego najlepszego Kassi! [+18]
- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki! - wykrzyknęłam radośnie w stronę męża uważając przy tym żeby trzymać płonący tort w bezpiecznej odległości od moich włosów.
- O czym innym mógłbym marzyć skoro mam przy sobie już wszystko. - Kastiel dał mi szybkiego buziaka w policzek i spojrzał na mnie rozmarzony.
- To naprawdę słodkie, ale pośpiesz się z życzeniem, bo ten tort jest naprawdę ciężki. - zaśmiałam się i przybliżyłam ciasto w stronę mężczyzny. Ten zastanawiał się przez chwilę, po czym nabrał powietrza i jednym dmuchnięciem zgasił palącą się świeczkę z liczbą 25. Wszyscy zebrani wiwatowali i po raz kolejny tego wieczoru odśpiewali sto lat. Tym razem trochę bardziej nieczysto, co było pewnie efektem tego, że wszyscy byliśmy po paru drinkach.
Cały tydzień spędziłam na organizacji tajnej imprezy niespodzianki dla Kastiela. Nie było to nic specjalnego - tort, proste przekąski, parę balonów, dobra muzyka i odpowiednia ilość alkoholu, aby spędzić miły, kameralny wieczór w gronie naszych najbliższych przyjaciół. Pokroiłam tort, gdyż dla Kastiela to zadanie okazało się za trudne, a solenizant rozdał każdemu po kawałku.
- Wszystkiego najlepszego Kassi! - objęłam jego kark i złożyłam krótki, ale równocześnie czuły pocałunek na miękkich ustach.
- Dziękuję dziewczynko. - uśmiechnął się słodko.
- Skowronki, nie macie siebie dość? Małżeństwo z prawie rocznym stażem, a dalej zachowujecie się jak zakochane nastolatki. - zakpił Alexy.
- Widzisz Alexy, płomień miłości trzeba stale podsycać. - Lysander stanął w naszej obronie.
- Już ja wiem, jak podsycać płomień. - niebieskowłosy sugestywnie ruszył brwiami i spojrzał na Morgana siedzącego obok, na co chłopak poczerwieniał.
- Potwierdzam, Kastiel wie jak podsycać płomień. - przerwał Zack. - Spędziłem parę miesięcy podczas trasy śpiąc w pokojach hotelowych obok Kasa i Bree. I co mogę na ten temat powiedzieć? Nie wyspałem się. - zaśmiał się
- Przestańcie! To obrzydliwe. - Priya pokręciła głową z niesmakiem, ale ledwo ukrywała uśmiech.
- Oj Zack masz tyle do powiedzenia, ale ty i Lea też nie próżnowaliście. - odpowiedział chytro Kastiel, na co oberwał ode mnie w ramię.
- Ej dobry ten tort! Taki nie za słodki. - wykrzyknął z entuzjazmem Armin, który akurat był w mieście i załapał się na imprezę. Wszyscy spojrzeli na niego, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
Parę godzin później...
- To było całkiem zabawne. - wstawiałam naczynia do zmywarki, kiedy Kastiel podszedł do mnie i objął moją talię od tyłu.
- Co takiego? - zapytałam wycierając dłonie w ścierkę.
- Ta impreza urodzinowa. Prawdę mówiąc chyba moja pierwsza w życiu. No może nie licząc tych kiedy byłem dzieckiem.
- Cieszę się, że ci się podobało. Bałam się, że to będzie dla ciebie za dużo. - odwróciłam się i położyłam dłonie na jego ramionach.
- Spokojnie dziewczynko, nie jestem aspołeczny.
- Tak wiem, ale wiem też, że cenisz swoją przestrzeń osobistą.
- Dopóki ty jesteś w mojej przestrzeni wszystko jest dobrze. A teraz powiedz ... przewidziałaś jeszcze jakąś niespodziankę? - zapytał tajemniczo, przesuwając delikatnie dłońmi wzdłuż mojej talii i bioder.
- Co to za pytanie? Mało ci niespodzianek? - odparłam zaczepnie.
- To ty zaczęłaś od rana nazywać mnie urodzinowym chłopcem i mówić, że zasługuję na wszystko. - odbił piłeczkę i zaczął zniżać się w kierunku mojej szyi, trącając nosem ciepłą skórę.
- Hmm, skoro tak stawiasz sprawę. Więc, tak ... jest jeszcze jedna niespodzianka. Ale w tym celu musisz ze mną pójść do sypialni. - odpowiedziałam tajemniczo i chwyciłam go za rękę.
- Już mi się podoba ta niespodzianka. - mruknął koło mojego ucha, po czym ochoczo ruszył za mną w stronę pokoju.
Gdy byliśmy w sypialni wykorzystałam fakt, że jego czujność była uśpiona i popchnęłam go na łóżko. Ten opadł na nie bezwładnie z głupim uśmiechem na ustach. Już miał coś powiedzieć kiedy przerwałam mu zachłannym pocałunkiem.
- Zaczekaj tu. Zaraz wracam. - powiedziałam jedynie tyle i zniknęłam za drzwiami łazienki.
- Bree? Mam się bać? Wrócisz tutaj z czymś, co włożysz w .... W każdym razie nie jestem gotowy na anal! - powiedział prześmiewczo.
Postanowiłam wykorzystać sytuację i znokautować go jego własną bronią. Wysunęłam głowę zza drzwi i zapytałam poważnym tonem.
- Czekaj ... skąd wiedziałeś?
- Co? ... ja nie ... Bree, nawet o tym nie myśl! - jego przerażona mina wywołała u mnie histeryczny śmiech. On patrzył na mnie jak na wariatkę z uniesioną brwią, po czym pokiwał głową - Ach, więc tak. Żartowałaś. No oczywiście. Bardzo zabawne. Moja własna żona, w moje urodziny, robi sobie żarty z mojej dupy.
- Przepraszam kochanie, ale nie mogłam się powstrzymać. - próbowałam stłamsić śmiech. - Zaraz wracam, a ty zamknij oczy, proszę.
- Okej, zaufam ci ten ostatni raz. - westchnął i posłusznie zrobił to, o co go prosiłam.
Ponownie zniknęłam w łazience i z szafki na ręczniki wyciągnęłam zestaw bielizny, który schowałam tam wcześniej, wiedząc, że Kastiel raczej tam nie zagląda. Spojrzałam na czerwoną koronkę z pewną obawą, ale po chwili zwątpienia rozsunęłam suwak sukienki, którą miałam na sobie i całkowicie się rozebrałam, po czym wsunęłam na siebie skąpą bieliznę, która zakrywała mało .... bardzo mało. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze z lekkim zawstydzeniem. Mimo, że wyglądałam całkiem dobrze, to na moich policzkach pojawiły się różowe rumieńce. Uspokój się Brianna .... Kastiel to twój mąż. Widział prawdopodobnie każdą część twojego ciała. Uprawialiście seks w prawdopodobnie w każdej pozycji ...no prawie. Za każdym razem traktuje cię jak bogini. - przekonywałam się w myślach. Wzięłam głęboki wdech, roztrzepałam włosy, żeby nadać im trochę objętości i z pewnością siebie wyszłam z łazienki.
- Bree? Wszystko dobrze? - zapytał Kastiel, kiedy usłyszał kroki. Nadal leżał z zamkniętymi oczami. Mógłby spokojnie oszukać i podejrzeć, co się dzieję, ale zgodnie z obietnicą tego nie zrobił. Potrafi być naprawdę słodki.
- Tak ... - stanęłam na wprost niego. - Możesz otworzyć oczy.
- Nareszcie, myślałem że tu zas .... - otworzył oczy. - O kurwa ...
- Tak jakby ... ważne, że tylko twoja. - odpowiedziałam trochę rozbawiona jego reakcją, ale starałam się nie wyjść z roli.
- Nie ... to nie tak ... w sensie ... WOW ... ja ... WOW ... - usiadł i nie spuszczał wzroku ze mnie i z prześwitującej koronki. - ... wow ... okej ... daj mi sekundę.
- Dzisiaj dam ci czego tylko zapragniesz. - uklęknęłam na łóżku i zaczęłam się do niego powoli zbliżać na czworakach, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy, nieśmiale się uśmiechając. On podniósł się na łokciach ze swoim nonszalanckim, łóżkowym uśmiechem. Zgrabnie usadowiłam się na jego biodrach. On jakby automatycznie złapał mnie za pośladki. - Wszystkiego najlepszego kochanie.
Złapałam jego szczękę w dłoń i zmusiłam do długiego, zachłannego pocałunku. Uniosłam biodra tylko po to, żeby zaraz przycisnąć je mocno do jego krocza, co wyrwało z jego ust jęk, stłumiony moimi ustami i językiem.
- Kurwa ... - wymruczał kiedy nasze krocza znowu się spotkały. Czułam jak jego penis twardnieje pode mną. Przerwałam nasz pocałunek tylko po to, żeby pozbawić go koszuli. Kastiel patrzył na mnie z lekkim niedowierzaniem, dysząc ciężko. - Wyglądasz cholernie seksownie.
Jego dłonie mocniej zacisnęły się na mnie, kiedy nasze usta ponownie się złączyły, ale nie pozwoliłam mu się tym długo nacieszyć. Popchnęłam jego tors przez co opadł na poduszki. Sunęłam pocałunkami od jego ust, przez podbródek, żuchwę, żeby zaraz przyssać się do jego szyi. Pieszczoty przeniosłam na jego umięśnioną klatkę, przesuwając ustami niżej, wzdłuż mięśni jego brzucha. Posłałam mu głodne spojrzenie po czym ucałowałam każdą z jego kości biodrowej. Chwyciłam za pasek jego spodni i nie śpiesząc się zbytnio zaczęłam go rozpinać. To samo zrobiłam z rozporkiem. Kastiel kręcił się pode mną, próbując pomóc mi pozbyć się niepotrzebnych ubrań. Gdy został tyko w bokserkach postanowiłam trochę się z nim podrażnić. Wróciłam do całowania jego ust, jednak tym razem chwyciłam za jego penisa, która nadal był uwięziony w bokserkach. Usłyszałam kilka przekleństw, przerywanych jękami.
- Bree ... przestań się bawić i zrób coś ze mną ... - wysapał, kiedy zacisnęłam na nim rękę, a kciukiem głaskałam jego czubek.
- Co tylko chcesz. - wyszeptałam mu do ucha i osunęłam się w dół, tak aby moja twarz znalazła się tuż obok jego przyjaciela.
Ściągnęłam jego bieliznę i ponownie wzięłam go do ręki, tym razem bez żadnej przeszkody. Ostatni raz spojrzałam na Kastiela i widząc go w takiej pozycji, zdanego na moją łaskę, zrobiłam się jeszcze bardziej mokra. Bez dłuższego zastanowienia wzięłam go do ust, owijając usta szczelnie wokół niego, co jakiś czas dokładając ruchy językiem i pomagając sobie dłonią. Złapał moje włosy w prowizorycznego kucyka i nadawał mi tempo. Co jakiś czas unosił biodra przez co ledwo potrafiłam oddychać i utrzymać rytm, ale słysząc jego słodkie jęki nie chciałam przestawać. Jego drżące ciało dawało mi znać, że zaraz skończy.
- Bree ... ja zaraz ... - przerwałam jego słowa, gdy samym językiem zaczęłam pieścić główkę penisa, co zmusiło go żeby dojść w moich ustach. Połknęłam słonawy płyn nie spuszczając wzroku z Kastiela. - Nawet nie wiesz, co ze mną robisz dziewczynko. - wydyszał, na co ja tylko cicho zachichotałam i podniosłam się, aby dosięgnąć jego ust.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochanie. - cmoknęłam jego policzek.
- Dzięki skarbie. A teraz pozwól, że rozpakuję swój prezent. - nim zdążyłam się zorientować byłam bez górnej części bielizny, a Kastiel obsypywał moje ciało pocałunkami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro