30. ,,Tak ..."
Już na korytarzu można było usłyszeć wydobywającego się z naszego mieszkania dźwięki ,,Last Christmas". Święta czuć pełną gębą. Tym bardziej, że właśnie ciągnąłem za sobą dwu i pół metrowe drzewko choinkowe, przeklinając przy tym, gdy choinka utknęła w wyjściu z windy. Gdyby nie to, że robię to dla Bree, porzuciłbym tą pieprzoną choinkę w cholerę, już w momencie gdy próbowałem upchać ją w samochodzie. Ostatecznie wylądowała na dachu, a ja jak idiota jechałem z nią przez miasto. Oby było warto ...
I gdy przeszedłem przez próg naszego mieszkania, od razu wiedziałem, że moje męczarnie nie poszły na marne. Bree była w kuchni. Miała na sobie chyba najbrzydszy świąteczny sweter jaki widziałem. Była właśnie w trakcie przygotowywania pierników i ruszała biodrami w rytm muzyki, wesoło nucąc słowa piosenki. Były takie momenty kiedy potrafiła sprawić, że w trakcie sekundy miękły mi kolana, a moje serce zalewała fala przyjemnego ciepła i nieopisanego szczęścia. To zdecydowanie była taka chwila. Widzieć ją w stanie beztroskiego szczęścia. Wykorzystałem okazję, że stała do mnie tyłem, a muzyka grała wystarczająco głośno żeby zagłuszyć moje kroki.
- Last Christmas I gave you my heart, but the very next day you gave it away. This year, to save me from tears, I'll give it to someone special ..! - śpiewała wczuwając się w to, jakby był to jej koncert życia. Gdy znalazłem się wystarczająco blisko, złapałem ją w talii.
- ...! - gwałtownie się odwróciła i spojrzała na mnie z przerażeniem. - Kastiel! Chcesz żebym dostała przez ciebie zawału?!
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. - szybko cmoknąłem ją w usta, zanim zdążyła mnie ochrzanić.
- Od jak dawna tu jesteś ... ? - zapytała z rumieńcem na twarzy.
- Od tak dawna, że zdążyłem zobaczyć wielki finał twojego występu.
- ... - jej policzki momentalnie zrobiły się czerwone.
-Jestem twoim wielkim fanem! Mogę autograf?! - użyłem piskliwego tonu, takiego jaki zwykle słyszę po koncertach od fanów.
- Przypomnij mi, dlaczego z tobą jestem? - zrobiła tą swoją ikoniczną poirytowaną minę i wywróciła oczami.
- Bo kochasz mnie ponad wszystko i nie możesz beze mnie żyć? Poza tym jestem nieziemsko przystojny, charyzmatyczny i błyskotliwy. - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Właściwie to wszystko się zgadza. - stanęła na palcach, zbliżyła swoją twarz i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek.
- Co to ma być? Nie będzie żadnej riposty? Sarkazmu? Błyskotliwego żartu? Gdzie jest podstęp? Co zrobiłaś z moją dziewczyną?
- Magia świąt ... - Bree tylko się zaśmiała i ponownie złączyła nasze usta w pocałunku. - Udało ci się kupić choinkę?
- Mhm ... - mruknąłem niezadowolony, przypominając sobie drogę przez mękę, jaką musiałem przetrwać, żeby dowieźć tutaj drzewko.
- Rozłóżmy ją! - wesoło klasnęła w dłonie i nawet nie dała mi czasu na protesty.
Tak jak się spodziewałem choinka zajęła pół salonu, ale Bree była zachwycona i to wystarczyło, abym z pokorą przeniósł swoje gitary gdzieś indziej. Z nieznaną mi dotąd cierpliwością pomagałem wieszać jej lampki wokół mieszkania, a widząc jak skacze po drabinie, prawie z niej spadając, zaproponowałem, że sam się tym zajmę. Gdyby ktoś powiedział mi parę lat temu, że będę organizować święta ... uśmiechnąłem się sam do siebie patrząc na uśmiechniętą twarz mojej dziewczyny, która właśnie prezentowała mi własnoręcznie upieczone pierniki.
- Widzisz?! Mówiłam, że ich nie spalę. - przechwalała się dumnie.
- Mhm, widzę. Dobra z ciebie pani domu. Idealny materiał na ,,żonkę". - puściłem jej oczko i sięgnąłem po ciastko żeby spróbować, ale Bree błyskawicznie odsunęła tacę.
- Chyba śnisz! Dostaniesz je dopiero wieczorem.
- Tyle już mnie znasz i nadal nie wiesz, że zawsze dostaje to czego chcę?
- Nie tym razem. - powiedziała wesoło i nim zdążyłem zareagować zaczęła uciekać, głośno się przy tym śmiejąc.
POV Brianna
Siedziałam przed kominkiem, opatulona miękkim kocem i rozkoszowałam się tym magicznym momentem. Wesoło iskrzący się ogień, świąteczne piosenki cicho szumiące w tle, zapach pierników, choinka mieniąca się blaskiem różnokolorowych ozdób, migające lampki porozwieszane wokół mieszkania i najważniejszy element tych świąt ... Kastiel. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, podczas gdy on przygotowywał gorącą czekoladę w kuchni. Niby to tylko zwykły moment, a jednak było w tym coś, co powodowało, że zalewała mnie fala nieopisanego szczęścia. Ja i on, razem, w naszym mieszkaniu, podczas świąt. Nie mogłam życzyć sobie niczego więcej.
- Proszę ... - podał mi kubek z parującą cieczą, wypełniony po brzegi piankami i bitą śmietaną z posypką. - Przysięgam, że smakuje lepiej niż wygląda.
- Mmmm ... - mruknęłam z uznaniem, zanurzając wargi w słodkim napoju. - Jest przepyszne! Dziękuję. - słodko się do niego uśmiechnęłam.
- Chciałbym żebyś czegoś posłuchała. - powiedział tajemniczo i podszedł do odtwarzacza.
- Nowa piosenka? - zapytałam z podekscytowaniem.
- Tak ... coś w tym stylu. - odmruknął.
- Myślałam, że przesłuchałam już wszystkie nowe piosenki na nową płytę.
- To jest coś innego ... To coś tylko dla ciebie ... - wyjął płytę z pudełka i wsunął ją w urządzenie.
- Dla mnie?
- Przestań już gadać i słuchaj. - wcisnął przycisk ,,play", a subtelne dźwięki gitary rozniosły się po mieszkaniu. Kastiel usiadł obok mnie i przesunął się blisko, mocno mnie obejmując. Oparłam się o jego tors i zaczęłam wsłuchiwać się w cudowny głos mojego chłopaka.
,,Myślę o wszystkich naszych latach młodości,
byliśmy wtedy tylko ty i ja.
Byliśmy młodzi, szaleni i wolni.
Teraz nic nie może ciebie zabrać ode mnie.
Szliśmy tą drogą wcześniej,
ale tamto jest teraz skończone.
Ty ciągle sprawiasz, że wracam po więcej..."
,,Kochanie, jesteś wszystkim czego chcę,
kiedy leżysz tutaj w moich ramionach.
Ciężko mi teraz w to uwierzyć, że jesteśmy w niebie.
A miłość jest wszystkim czego potrzebuję
i znalazłem ją tam w twoim sercu.
Nie jest zbyt trudno to dostrzec.
Jesteśmy w niebie."
,,Pewnego razu w swoim życiu znajdujesz kogoś,
kto zmieni twój świat na lepszy,
podniesie cię kiedy upadasz na duchu.
Tak, nic nie mogłoby zmienić tego co dla mnie znaczysz.
Wiele mógłbym powiedzieć,
ale po prostu przytul mnie teraz,
bo nasza miłość oświetli tę drogę."
,,Czekałem tak długo
na Coś by nadeszło,
na miłość by się pojawiła.
Teraz nasze marzenia się spełniają
"w dobrej i złej doli"
Tak, będę trwał przy Tobie,
Tylko ciebie chcę"
Odchyliłam głowę i spojrzałam na niego ze wzruszeniem.
- Kastiel ... nie wiem, co powiedzieć. Ta piosenka jest przepiękna. Dziękuję ci. - cmoknęłam go w policzek.
- Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. - sięgnął po coś, co znajdowało się za jego plecami. Wyciągnął niewielki pakunek w czerwonym papierze, przewiązany złotą wstążką. Wręczył mi go drżącą ręką.
- Co to ...? - zapytałam.
- Otwórz, to się przekonasz. - posłał mi nieśmiały uśmiech.
Powoli i delikatnie zaczęłam odpakowywać prezent, jakbym bała się, że uszkodzę jego zawartość. Odwiązałam kokardę, po czym zaczęłam zdzierać papier. Kastiel mi się przyglądał i co chwilę nerwowo przełykał ślinę. Moim oczom ukazało się małe, czarne, welurowe pudełko. Niepewnie spojrzałam na chłopaka, a on tylko przytaknął, jakby chciał mnie zachęcić do otwarcia tajemniczego pudełka i tak też zrobiłam ...
- Kastiel ...? - pomiędzy czarnymi, aksamitnymi poduszeczkami, znajdował się pierścionek z białego złota, uwieńczony licznymi, małymi diamentami, które układały się w kwiatowy ornament.
- Bree ... mówiłem to już wiele razy, ale ... jesteś miłością mojego życia, moją bratnią duszą, drugą połówką, moją największą inspiracją, moim szczęśliwym amuletem ... jednym słowem jesteś dla mnie wszystkim ...
- ...
- Powiedzieć, że cię kocham to zbyt mało żeby określić, co do ciebie czuję i ile dla mnie znaczysz.
- ...
- Spędziłem setki godzin obmyślając, jak zadać ci to pytanie, zastanawiając się kiedy będzie odpowiedni moment. Czy powinienem to robić podczas kolacji w restauracji, na wakacjach, podczas weekendu w górach ... ale zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będzie tego jednego perfekcyjnego momentu, bo każda nasza wspólnie spędzona chwila jest idealna.
- ...
- Każdego dnia zakochuję się w tobie na nowo i ...
- ...
- I byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie, gdybyś zgodziła się spędzić ze mną życie.
- ...
- Bree ... wyjdziesz za mnie?
- ...
- Yyy ... kochanie?
- ...
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale to ten moment, gdy mówisz ,,tak" ... albo ,,nie", ale stanowczo wolałabym pierwszą opcję.
- ...
- Wiem, może to dzieję się szybko, ale znamy się tyle lat i ja ... - nie zdążył dokończyć.
- Tak ... - wyszeptałam ledwo słyszalnym głosem.
- Tak? - czerwonowłosy spojrzał na mnie jakby nie uwierzył w to, co usłyszał.
- Tak ... Tak! Tak! Tak! Tak! - rzuciłam się na niego, obejmując jego szyję. Euforia tej chwili dała mi wystarczająco dużo siły żeby przewrócić go do tyłu. Pociągnął mnie za sobą i wylądowałam na jego klatce. Przez chwilę wpatrywałam się w jego stalowe tęczówki, przepełnione radością, ale też wzruszeniem.
- Kocham cię. - nachyliłam się i powiedziałam to tuż przy jego ustach, po czym zaczęłam go całować, delikatnie i subtelnie, żeby zaraz przejść do gwałtowniejszych gestów. On całkowicie się temu poddał, a jego dłonie krążyły między moją talią i biodrami zachęcając mnie do dalszych kroków. Jednak po chwili podniósł się na łokciach, ku mojemu niepocieszeniu przerwał naszą grę.
- Czekaj ... może zanim przejdziemy do pieczętowania naszego związku przymierzysz swój prezent? - po omacku zaczął sięgać po pudełko, które pod wpływem szoku przed chwilą wypadło mi z rąk. Gdy je znalazł wyciągnął pierścionek i chwilę się zawahał zanim założył go na mój palec.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Spędzić resztę swojego życia z narcystycznym facetem, którego ego nie mieści się w drzwiach.
- Jestem pewna. - uśmiechnęłam się do niego, a on delikatnie wsunął go na mój palec, po czym z czułością ucałował moją dłoń. Przez chwilę wpatrywałam się w złoty krążek. Nie był to typowy pierścionek zaręczynowy, ale to tylko dodawało mu uroku. Był wyjątkowy.
- Podoba ci się ...? - zapytał niepewnie, jakby odpowiedź nie była oczywista.
- Jest piękny. Dziękuję. - szybko cmoknęłam go w usta.
- To ja ci dziękuję, że się zgodziłaś.- przejechał dłonią po moim policzku. - A teraz ... chcę cię w nim zobaczyć ... tylko w nim ... - powiedział, po czym zaczął zsuwać materiał swetra z mojego ramienia, a ja doskonale wiedziałam do czego zmierzał ... i nie miałam nic przeciwko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro