Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. ,,Koszmar" [+18]


- Bree! Nie to, że cię popędzam, ale już jesteśmy spóźnieni! - usłyszałam wołanie Kastiela.

- Daj mi pięć minut!

- To samo mówiłaś piętnaście minut temu! - w jego głosie wyłapałam lekką irytację, ale jestem pewna, że mówiąc to, na jego ustach pojawił się ten, tak dobrze mi znany, cyniczny uśmieszek.

Właśnie stałam przed lustrem i doprowadzałam do perfekcji swój look ,,dziewczyny gwiazdy rocka" - czarna, obcisła sukienka do połowy ud, do tego skórzana ramoneska i szpilki w takim samym kolorze. Jedynym kolorystycznym akcentem była ciemnoczerwona pomadka na moich ustach. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie i szybko przeczesałam włosy palcami. Jeszcze tylko odrobina perfum i byłam gotowa.

Gdy weszłam do kuchni, Kastiel stał oparty o blat kuchenny i był wpatrzony w ekran telefonu.

- Nareszcie. Myślałem, że ... - w tym momencie podniósł na mnie wzrok, a jego usta delikatnie się otwarły. - Wow ... warto było tyle czekać. - w ciągu sekundy znalazł się przy mnie i obejmował mnie w tali, wodząc nosem po mojej szyi i przyprawiając mnie tym samym o przyjemne dreszcze.

- Już ci się tak nie śpieszy? - rzuciłam cynicznie.

- Uwierz, że gdybym tylko mógł, zostałbym tutaj, tylko z tobą i udawał, że świat nie istnieje. - czule mnie pocałował, a ja z radością wpiłam się w jego usta. Chyba nigdy mi się to nie znudzi.

- Promocja nowej płyty nie zrobi się bez lidera. - powiedziałam, gdy po dłuższej chwili, z niechęcią, oderwałam się od jego warg. - No! Idziemy! Dlaczego zawsze muszę na ciebie czekać? - powiedziałam ironicznie, poprawiając kołnierze jego skórzanej kurtki. Nie mogłam powstrzymać śmiechu,  widząc jego grymas niezadowolenia. Wsunęłam swoją dłoń w jego i ruszyliśmy do wyjścia.


Siedząc w taksówce zaczęłam się stresować. To pierwszy raz, gdy wychodzimy gdzieś razem jako ,,para". Na pewno będą tam dziennikarze, paprazzi, ludzie z branży ... Nieświadomie zaczęłam mocniej ściskać rękę Kastiela, które w przeciwieństwie do mnie był całkowicie odprężony, jakby to, że zaraz miał się znaleźć w samym centrum uwagi, pośród setki obcych ludzi, nie robiło na nim żadnego wrażenia. Chyba wyczuł mój niepokój.

- Hej, wszystko okej? - pogłaskał wierzch mojej dłoni.

- Mhm ... chyba. - westchnęłam.

- Nie stresuj się, wszystko będzie dobrze. - puścił mi oczko.

- Łatwo ci mówić. Czujesz się, jak ryba w wodzie pośród tych ludzi, a ja? W każdej chwili mogę wyjść na idiotkę. Co jak powiem coś głupiego? Albo potknę się i wywalę na oczach wszystkich? Wyleje drinka na jakiegoś super ważnego producenta? Nawet mi nie powiedziałeś, jak powinnam się zachowywać. - wylałam falę histeryzmu, a Kastiel jedynie się zaśmiał.

- Nie ma sensu żebym dawał ci jakieś ,,instrukcję". Jesteś wspaniała taka jaka jesteś i nie musisz udawać kogoś innego, żeby inni cię uwielbiali. Zaufaj mi. - posłał mi pocieszający uśmiech. - Poza tym zawsze posiadałaś umiejętność owijania sobie wszystkich wokół palca. Jestem tego najlepszym przykładem.

- Boję się ...

- Będę przy tobie. - złożył pocałunek na mojej dłoni, a ja, trochę uspokojona jego obecnością, zaczęłam wpatrywać się w krajobraz nocnego miasta i zastanawiałam się, jak powinnam odegrać rolę ,,dziewczyny gwiazdy rocka", ale im więcej o tym myślałam, dochodziłam do wniosku, że im bardziej będę udawać kogoś kim nie jestem, tym bardziej komiczniej wyjdzie. Może Kastiel ma rację. Może powinnam być po prostu sobą. 


Tak jak przypuszczałam na imprezie zgromadził się ogromny tłum. Gdy tylko wyszliśmy z auta, oślepił mnie blask fleszy. Prawdopodobnie, gdyby nie dłoń mojego chłopaka, która ściskała mnie mocno i pewnie, uciekłabym jak najdalej stąd. Kastiela natychmiast otoczyli dziennikarze, fotoreporterzy i fani, zadający miliard pytań, prosząc o zdjęcie i krzycząc jego imię. Nie umknęła im również moja obecność, więc starałam się uśmiechać i stwarzać pozory pewnej siebie. 

- To Brianna, moja dziewczyna. - przedstawiał mnie każdemu, a wypowiadając te słowa wyglądał, jakby miał pęknąć z dumy. 

Po uściśnięciu dłoni ze wszystkimi ważnymi osobistościami, Kastiel zostawił mnie w towarzystwie swojego menadżera Jim'a, a sam ruszył na scenę.

- Naprawdę dobrze ci idzie. Wszyscy są tobą oczarowani. - szepnął z uznaniem Jim. - Sam w to nie wierzę, ale to może być dobra taktyka marketingowa.

- Mówisz o naszym związku, jako o ,,taktyce marketingowej"?

- Och, to nie tak. Po prostu, gdy Kastiel oznajmił mi, że jesteście razem, nie byłem przekonany do pomysłu upubliczniania go. Sama rozumiesz, Kastiel to teraz idol wśród młodych ludzi i wizerunek singla był dla tych wszystkich dziewczyn bardzo, hmm ... pociągający. 

- Czyli według ciebie miał udawać, że ja nie istnieję, tylko po to, żeby zadowolić fanki? - wysyczałam wściekle.

- Po prostu bałem się, że to źle wpłynie na wizerunek grupy. Ale myliłem się. Wszyscy patrzą na ciebie z zaciekawieniem, a media wprost oszalały na punkcie ,,nowej miłości lidera Crowstorm". - zaśmiał się.

- Mhm ... - nadal mierzyłam go zabójczym wzrokiem.

- Poza tym dobrze, że przy nim jesteś. Od kilku miesięcy nie widziałem żeby się uśmiechał, a teraz wydaje się naprawdę szczęśliwy. Masz na niego dobry wpływ. Jeszcze nigdy nie był tak zaangażowany.

- Zawsze do usług. - rzuciłam sarkastycznie.

- Idealnie do siebie pasujecie. Wybacz, ale muszę cię zostawić. - puścił mi oczko i oddalił się w kierunku faceta w okularach przeciwsłonecznych.


Skupiłam swój wzrok na Kastielu, który stał otoczony ludźmi, którzy z zaangażowaniem z nim rozmawiali. Co jakiś czas ktoś klepał go po ramieniu, a on nie wyglądał jakby był tym zachwycony, ale mimo to trzymał nerwy na wodzy i z grzecznością przytakiwał głową. Kto by pomyślał, że Kastiel Veilmont - szkolny buntownik, do którego strach było się zbliżyć na odległość mniejszą niż pięć metrów, parę lat później będzie gwiazdą i trzeba przyznać, że całkiem dobrze radzi sobie w tej roli. Zauważyłam, że szuka kogoś wzrokiem wśród tłumu. Kiedy jego wzrok skrzyżował się z moim, uśmiechną się i wywrócił oczami, pokazując że się nudzi. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął wystukiwać coś na ekranie. Po kilku sekundach dostałam wiadomość.

Kastiel: ,,Mam ochotę się stąd urwać"

Bree: ,,Na co czekasz? To ty jesteś tutaj szefem."

Kastiel: ,,Gdyby to było takie proste ... muszę jeszcze pogadać z jakąś setką ludzi i udawać, że interesuję mnie, co mają do powiedzenia."

Bree: ,, Moje biedactwo ... może pocieszy cię fakt, że nie mam na sobie bielizny?" 

Zawahałam się, czy wysłać mu tą wiadomość, ale pod wpływem impulsu kliknęłam ,,wyślij" i z zagryzioną wargą czekałam na jego reakcję. Spojrzał na ekran telefonu i wytrzeszczył oczy. Upewnił się, że nikt nie spogląda w jego telefon i ponownie przeczytał wiadomość. Skierował wzrok na mnie z szokiem wypisanym na twarzy, ale chwilę później na jego twarzy zarysował się ten nonszalancki uśmieszek. Jego spojrzenie, jeszcze przed chwilą znudzone i zobojętniałe, teraz było pożądliwe i ... mroczne.

Kastiel: ,,Nie uwierzę póki nie zobaczę na własne oczy."

Bree: ,, Dałabym wszystko żeby potrafić czytać w twoich myślach i przekonać się, co teraz chodzi po twojej głowie."

Kastiel: ,, Pokaże ci, gdy będziemy w domu."

Spojrzałam na niego, a on tylko się zaśmiał i puścił mi oczko. To w zupełności wystarczyło, żebym poczuła, jak zaczyna robić mi się gorąco. Nie mogłam się doczekać aż wrócimy do domu i ...

- Dobry wieczór! Pani Brianna Lorren, jeśli dobrze poznaję? Rozmawiała pani przed chwilą z moim przyjacielem i stwierdził, że koniecznie muszę panią poznać. Brandon Leight ... - mężczyzna podał mi dłoń, a ja otrząsnęłam się z tego potoku nieprzyzwoitych myśli, mając nadzieję, że moja twarz nic nie zdradza.

- Miło mi pana poznać. - z uśmiechem uścisnęłam jego dłoń.

- Jak się pani bawi dzisiejszego wieczoru? 

- Och bardzo dobrze ... 


W końcu, po paru godzinach nudnych rozmów i fałszywych uśmiechów, przekroczyliśmy próg naszego mieszkania. Od razu udałam się do kuchni żeby nalać sobie szklankę wody.

- Ehh ... myślałem, że ten wieczór nigdy się nie skończy. Jeszcze raz ktoś powiedziałby do mnie ,,Ta płyta jest świetna", a oszalałbym. Przecież wiem, że jestem geniuszem. - prychnął.

- Mhm ... skromnym geniuszem. - odpowiedziałam, przybierając najbardziej sarkastyczny ton, na jaki mogłam się zdobyć.

- Jestem z ciebie naprawdę dumny. Świetnie sobie poradziłaś. Widząc śliniące się mordy tych wszystkich idiotów, wokół ciebie, chyba aż za bardzo... 

- Ktoś tu jest zazdrosny ...

- Proszę cię ... nie byli dla mnie żadną konkurencją. - mruknął niezadowolony, po czym zdjął swoją kurtkę, pozostając w czarnym T-shircie, który idealnie podkreślał jego mięśnie. Oparłam się o krawędź blatu i z fascynacją zaczęłam obserwować mojego chłopaka. Chyba zauważył moje zainteresowanie, bo przymrużył oczy i uparcie się we mnie wpatrywał. - Coś nie tak?

- Nie. Po prostu myślę sobie, że jesteś całkiem niezły. - powiedziałam obojętnie i upiłam łyk wody.

- Całkiem niezły? Tylko tyle? - podszedł do mnie z uśmiechem na ustach i oparł się dłońmi o blat, po moich obydwu stronach, uniemożliwiając mi ucieczkę.

- Spodziewałeś się czegoś więcej? - zmierzyłam go wzrokiem. - Wiesz, że nie lubię kłamać. - posłałam mu słodki uśmiech, a on spojrzał na mnie gniewnie.

- Też jesteś ,,całkiem niezła". - powiedział naśladując mój głos, a ja zachichotałam rozbawiona.

- Jaka szkoda, że nie możesz mnie już nazwać ,,płaską deską".

- Hmm ... - spojrzał na mój biust. - Czy ja wiem ...

- Ej! - klepnęłam go w ramię.

- Żartuje dziewczynko. - wsunął palce pod mój podbródek i pocałował mnie, delikatnie i finezyjnie, tak jak tylko on potrafił.

- Jesteś w tym naprawdę dobry. - gdy się ode mnie odsunął, nadal przez chwilę miałam zamknięte oczy.

- Wiesz w czym jeszcze jestem dobry? - podniósł mnie i jednym, sprawnym ruchem posadził na blacie, a sam ulokował się między moimi nogami. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, pociemniałym z pożądania wzrokiem. Widząc jego reakcję gratulowałam sobie w myślach, że mój plan zadziałał. A przynajmniej taką miałam nadzieję, że finał mojej niewinnej gry odbędzie się w sypialni. Kastiel odgarnął moje włosy do tyłu, odsłaniając moją szyję i nim zdążyłam się zorientować wessał się w skórę, całując ją i przygryzając, co jakiś czas. Odchyliłam głowę do tyłu dając mu większy dostęp, co on w pełni wykorzystał i całował mnie z jeszcze większą pasją.

-  Cały wieczór myślałem tylko o tobie. - szeptał w przerwach między pocałunkami. - O tym jaka jesteś wspaniała ... - przeniósł pocałunki na mój dekolt. - ... o tym jaka jesteś piękna ... jak cudownie pachniesz. Marzyłem tylko o tym żeby wrócić do domu i zerwać z ciebie tą sukienkę. - przestał na chwilę i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem. - Twój sms wcale mi nie pomógł. Wręcz przeciwnie. Miałem jeszcze większą ochotę żeby pokazać tym wszystkim facetom, wpatrzonym w ciebie jak w dzieło sztuki, że jesteś moja. Tylko moja. - kąciki jego ust wykrzywiły się w bezczelnym uśmiechu. Jego ręka, która spoczywała na moim kolanie, teraz zaczęła sunąć w górę, bezwstydnie pokonując krawędź materiału mojej sukienki. Przesuwał palcami po wewnętrznej stronie uda, równocześnie prowokująco patrząc w moje oczy.

- ... - jego dotyk całkowicie rozpraszał wszystkie moje myśli. Mój oddech przyśpieszał i co sekundę uderzała mnie kolejna fala gorąca. W końcu poczułam, jak delikatnie dotyka moich warg i nie mogłam powstrzymać cichego jęku.

- Dobrze to rozegrałaś, dziewczynko. - powiedział z podziwem, nie przestając poruszać palcami. Widać, że świetnie się bawił, widząc do jakiego stanu mnie doprowadza.

- Powiedziałeś ,, Nie uwierzę póki nie zobaczę na własne oczy", więc zobacz ...

- Hmm? - mruknął zdezorientowany.

- Na kolana, panie Veilmont. - wyszeptałam mu do ucha. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale natychmiast zrozumiał aluzję. Posłał mi ostatnie pożądliwe spojrzenie, po czym zaczął się zniżać do wysokości moich ud. Jego język zaczął przesuwać się po mojej skórze, zostawiając mokry ślad, w tym samym czasie podciągał materiał sukienki w górę. Odchyliłam się trochę do tyłu, opierając się łokciami o blat. Kastiel zacisnął dłonie na moich biodrach i pewnym ruchem pociągnął mnie bliżej siebie. Nim zdążyłam się zorientować jego język zanurzył się między moimi nogami, a z moich ust wyrwał się desperacki jęk.

- Podoba ci się to co robię? - na moment przestał i spojrzał na mnie z nutą kpiny, jakby odpowiedź nie była oczywista. 

- Nie przestawaj ... proszę ... - pociągnęłam go za włosy, a on ponownie znalazł się między moimi udami. Doskonale wiedział, gdzie znajdują się moje najwrażliwsze punkty i gdzie dotknąć żeby zadziałało. Byłam świadoma, że nie wytrzymam zbyt długo. Był w tym zbyt dobry. Cholernie dobry. Nie potrafiłam się skupić na niczym innym, niż na jego ruchach, które przyprawiały mnie o przyjemne dreszcze. Moje ciało coraz bardziej się spinało i prosiło on więcej, a Kastiel tych próśb wysłuchał i przyniósł mi upragnione spełnienie. Mój umysł odleciał gdzieś milion lat świetlnych stąd i zanim wrócił minęło kilka minut. 

- Dalej uważasz, że jestem ,,całkiem niezły"? - zapytał sarkastycznie.

- Uważam, że jesteś najlepszy ... - powiedziałam dalej dysząc i próbując dojść do siebie.

- Tak? To dopiero początek. Zobaczymy, co powiesz za chwilę. - nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, już byłam w jego ramionach, niesiona w kierunku sypialni ...



Tej samej nocy ...

Przebudziłam się w środku nocy. Zdziwiłam się, bo nie czułam przy sobie ciepła Kastiela, który zwykle kurczowo mnie przytulał podczas snu. Zamiast tego ogarnęło mnie dziwne, niepokojące uczucie chłodu. Niepewnie wychyliłam nos zza kołdry. Byłam w naszej sypialni, ale nie wyglądała tak jak zwykle. Było bardzo ciemno i coś złowieszczego wisiało w powietrzu. Moja ręka powędrowała w lewym kierunku, tam gdzie powinien być Kastiel, jednak jego miejsce było puste.

- Kastiel? 

Posłałam pytanie w pustkę, mając nadzieję, że zaraz usłyszę jego głos, a jego obecność sprawi, że wszystkie lęki znikną. 

- Kastiel?! 

Zawołałam trochę głośniej, jednak pozostałam bez żadnej odpowiedzi. Zaczęłam odczuwać coraz większy strach. Nigdy nie bałam się ciemności, ale teraz było w niej coś ... mrocznego, co przyprawiało mnie o nieprzyjemne dreszcze i uczucie, że nie powinno mnie tu teraz być. Kątem oka spostrzegłam jakiś ruch w kącie sypialni. Wytężyłam wzrok, aby jakoś odnaleźć się w ciemności. Po chwili skupienia, udało mi się dostrzec sylwetkę mężczyzny. Nie przypominał Kastiela. Był wyższy i bardziej umięśniony. Gwałtownie usiadłam na łóżku i desperacko zaczęłam szukać telefonu, który powinien leżeć na stoliku nocnym, jednak tym razem go nie było.

- Widzę, że się obudziłaś, księżniczko. Tak słodko spałaś. Ahh ... mógłbym się w ciebie wpatrywać godzinami.

Ten głos ... tak bardzo chciałam wymazać go z pamięci, ale powracał do mnie jak bumerang. 

- Orlando ...

- Dla przyjaciół Olly. A ty z pewnością wliczasz się do tego grona, moja piękna. - zaczął zbliżać się w moim kierunku. Chciałam coś zrobić. Uciec, obronić się, krzyczeć ... ale moje ciało, jakby zupełnie odmówiło mi kontroli nad nim. Mogłam tylko siedzieć i patrzeć, jak intruz idzie w moim kierunku. Z każdym jego krokiem, odczuwałam jak przez moje ciało przechodzi ostry, kłujący chłód, sprawiający ogromny ból, zupełnie jak wtedy, gdy ... - Ostatnie okoliczności naszego spotkania były dosyć ... przykre. Naprawdę nie chciałem żeby sprawy tak się potoczyły. Zdążyłem cię polubić. Jesteś naprawdę wyjątkową kobietą. - wyszczerzył się w obrzydliwym uśmiechu.

- Co tutaj robisz? I gdzie jest Kastiel? - zapytałam zmartwiona nieobecnością chłopaka.

- Och, nie martw się. Twój ukochany nie będzie nam przeszkadzał. Zadbałem o to. 

- Co .. co mu zrobiłeś? - w mojej głowie pojawiło się tysiąc najczarniejszych scenariuszy.

- A czy to teraz ważne? Jestem tu tylko ja i ty ... sami. Można to wykorzystać prawda?

- Nie ... chcę zobaczyć Kastiela. Natychmiast!

- Obawiam się, że to niemożliwe. - cmoknął niezadowolony.

- Dlaczego?

- Bo widzisz, on stanowił tylko przeszkodę na mojej drodze do ciebie. Był problemem. A moją pracą jest rozwiązywaniem problemów.

- Nie ... nie zrobiłeś tego ...

- Niespodzianka! Zrobiłem! Nie musisz mi dziękować.

- N ... nie.

- Księżniczko, nie rób takiej miny, jakbyś go żałowała. Jestem o wiele lepszy, o czym zaraz się przekonasz. - chwycił moją twarz w dłonie i patrzył na mnie, jak myśliwy na ofiarę.

- Nie!

- Jesteś taka piękna ...

- Nie!



- Kochanie! Kochanie, obudź się. - poczułam jak ktoś delikatnie potrząsa moim ciałem. Z trudem otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam zaniepokojoną twarz mojego chłopaka.

- Kastiel! - rzuciłam się na niego, mocno obejmując go za szyję. Czując go przy sobie i wiedząc, że jest tutaj ze mną i jest bezpieczny, nie mogłam powstrzymać potoku łez.

- To był tylko zły sen. Tylko sen, okej? Nic z tego nie było prawdą. To tylko wyobraźnia. - szeptał, głaskając mnie po plecach.

- Tak bardzo się bałam. On tu był ... w tym pokoju ... a ty ... - wybuchnęłam kolejną falą szlochu, na myśl, że coś złego mogłoby mu się stać.

- Ciiii ... nie płacz. Wszystko jest dobrze. Jestem tutaj. - z czułością pocałował mnie w czoło i gładził moje włosy. - Opowiesz mi, co ci się śniło?

- Myślałam, że zrobił ci coś złego, a potem on ... chciał mnie ... - nie potrafiłam dokończyć zdania.

- Już dobrze. Jestem przy tobie. Nie pozwolę żeby ktoś cię skrzywdził. - zamknął mnie w szczelnym uścisku, a ja wiedziałam, że przy nim nic mi nie grozi. Mój oddech zaczął się uspokajać i przestałam się trząść. - Spróbuj zasnąć. - powiedział łagodnym głosem, po czym otulił mnie kołdrą. Podniósł się z zamiarem zgaszenia światła, ale powstrzymałam go, łapiąc go za rękę.

- Możemy zostawić światło? - wskazałam na niewielką lampkę, stojącą na stoliku nocnym.

- Oczywiście. - uśmiechną się pocieszająco i położył się obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie, a ja przyległam do niego całym ciałem. Chciałam czuć, że jest obok. Chciałam czuć się bezpieczna.

- Kastiel?

- Tak? - mruknął półprzytomnym głosem.

- Powiedziałeś do mnie ,,kochanie".

- Powiedziałem tak? - przytaknęłam potwierdzająco. Chyba sam nie zdawał sobie z tego sprawy. - Hmm ... najwidoczniej jesteś moim kochaniem. To jakiś problem dla ciebie? - zapytał, lekko zawstydzony.

- Nie. Podoba mi się. - cmoknęłam go w policzek. - Czy to znaczy, że awansowałam z ,,dziewczynki"?

- Nie. Zawsze będziesz moją dziewczynką. - powiedział z pełnym przekonaniem.

- Nawet, gdy będę staruszką, grającą w bingo i oglądającą ,,Modę na sukces"?

- Nawet wtedy. - zaśmiał się. - A teraz śpij już. - ucałował czubek mojej głowy.

- Kocham cię. - powiedziałam czule i pogłaskałam jego policzek.

- Ja ciebie bardziej, dziewczynko.

- Dobranoc.

- Dobranoc, kochanie.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro