20. ,,Chcę cię zapamiętać" [+18]
Kolejne dwa tygodnie upłynęły dosyć spokojnie, mimo, że moje bezpieczeństwo zależało w tej chwili od Nataniela i jego następnych kroków. Nie znałam żadnych szczegółów. Wiedziałam tylko o tym, że ,,policja nad tym pracuje", cokolwiek to znaczyło. Jak na razie nie było żadnych rezultatów, dlatego też żyłam w ciągłym niepokoju i odczuciu, że ktoś mnie obserwuję, przez co ciągle spoglądałam za ramię, a mijając obcych ludzi na ulicy podejrzliwie na nich patrzyłam zastanawiając się czy nie są ,,ludźmi od Nata". Co do Kastiela, wpadł w prawdziwą obsesję. Co chwilę do mnie wydzwaniał i pisał, żeby upewnić się, że wszystko u mnie dobrze. Z jednej strony uważałam to za słodkie, że się o mnie martwi, ale z drugiej stawało się to lekko irytujące. Traktował mnie jak dziecko, które nie potrafi sobie samo poradzić. Podsumowując znalazłam się w dziwnej, surrealistycznej rzeczywistości, niczym z filmu akcji, a jedyne czego chciałam to tego, żeby ta historia dobrze się skończyła, zarówno dla mnie jak i dla Nataniela. Może i popełnił błąd zadając się z niewłaściwymi ludźmi, ale mimo wszystko wiedziałam, że w głębi duszy jest dobrym człowiekiem i zasługuje na szansę. Całe to zamieszanie sprawiło, że nie miałam czasu, aby myśleć o imprezie, którą organizuję Rozalia i Leo, a raczej przyjęcia z okazji ogłoszenia ciąży, ale o tym wiedziałam tylko ja. Dla pozostałych miała to być niespodzianka.
Siedziałam w mojej różowej, zwiewnej sukience w delikatne kwiatowe wzory, na łóżku w swoimi pokoju i czekałam na mojego czerwonowłosego księcia w czarnym Chevrolecie. Spóźniał się już dobre dwadzieścia minut. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi.
- Czy zamawiała pani przystojnego rockmana na dzisiejszy wieczór? - stał oparty o futrynę drzwi z tym swoim nonszalanckim uśmieszkiem.
- Jest tu jakiś? - spojrzałam za jego plecy i rozejrzałam się po korytarzu w poszukiwaniu tego ,,przystojnego rockmana'", o którym mówił, a zaraz potem ironicznie się zaśmiałam z jego kiepskiego podrywu.
- Bardzo zabawne. - szybko zlustrował mnie wzrokiem, zatrzymując się na ,,strategicznych miejscach'' i pokiwał głową z zadowoleniem. - Wow ...
- Tylko tyle powiesz? - podeszłam do niego bliżej i położyłam dłonie na jego klatce, po czym niewinnie się uśmiechnęłam i zatrzepotałam rzęsami.
- Pięknie wyglądasz. - wyszeptał przy moim uchu, a następnie musnął moją szyję. - Może się trochę spóźnimy?
- Yhmmm... - wymruczałam i przyległam do jego ust...
*Pół godziny później*
Usiadłam na miejscu pasażera i spojrzałam w lusterko.
- O Boże, jak ja wyglądam! - włosy roztrzepane, mascara lekko rozmazana, to samo z szminką. Zaczęłam palcami rozczesywać pasma loków, aby doprowadzić się do jako takiego stanu normalności.
- Jakbyś przed chwilą uprawiała naprawdę dobry seks z najlepszym facetem na ziemi. - powiedział z satysfakcją w głosie i uśmiechnął się triumfalnie.
- Nie pozwalaj sobie.
- To zabawne, że teraz grasz asertywną, a jeszcze przed chwilą krzyczałaś ,,Kastiel, mocniej!" - zaczął naśladować mój głos, a ja klepnęłam go w ramię z poirytowaniem.
- Przestań! Jeszcze ktoś usłyszy ...
- ,,Szybciej, proszę" - kontynuował, a widząc moją minę głośno się roześmiał.
- Zaraz przytoczę twoje łóżkowe cytaty. - warknęłam wściekle.
- Nie krępuj się. - zachęcił mnie, patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Hmmm... może mój ulubiony ... ,,No dalej dziewczynko, dojdź dla mnie" albo .... ,,O tak, moja słodka dziewczynka jest już gotowa". - próbowałam powtórzyć to jego niskim tonem, ale musiało wyjść dość komicznie, bo wybuchnął kolejną salwą śmiechu.
- Nie powiesz mi, że to cię nie kręci. Zawsze, gdy to mówię rozpływasz się i jęczysz coś w stylu ,,Zrób to Kastiel, wejdź we mnie"
- Nie mówię tak! - krzyknęłam zbulwersowana.
- Wyglądasz cholernie seksownie kiedy się denerwujesz. - powiedział patrząc pożądliwie na moje usta. - Co powiesz na drugą rundę w samochodzie dziewczynko? - nie byłam pewna, czy żartuję, czy mówi poważnie, dlatego zdecydowałam się na jedyną racjonalną odpowiedź ...
- Możemy już jechać? Jesteśmy spóźnieni.
- Jeśli wszystkie nasze spóźnienia mają tak wyglądać ....
- Kastiel!
- Chyba chciałaś powiedzieć ,,Och Kastiel!" - ponownie zaczął naśladować mój głos, przez co zarobił uderzenie w udo.
Po piętnastu minutach staliśmy już przed mieszkaniem Rozalii i Leo. Zapukałam w drzwi i poczułam na pośladku dłoń Kastiela.
- Opanuj swój testosteron! - powiedziałam stanowczo i strzępnęłam jego rękę.
- Nie mogę, kiedy wyglądasz, tak ponętnie. - patrzył na mnie tym swoim mrocznym, pełnym pożądania wzrokiem, a ja miałam wrażenie, że już sam jego wzrok powoduje, że jestem mokra, tam na dole, a on chyba o tym doskonale wiedział, bo tylko się uśmiechnął i przyciągnął mnie do siebie, po czym złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Oderwaliśmy się od siebie dosłownie sekundę zanim Roza otworzyła drzwi i powitała nas z szerokim uśmiechem.
- Nareszcie jesteście! Czekaliśmy tylko na was. - przywitałyśmy się szybkim cmoknięciem w policzek.
Weszliśmy do salonu, gdzie było już bardzo tłoczno.
- Oooo państwo Veilmont, w końcu raczyli wyjść z łóżka i się pojawić! - wykrzyknął uradowany Alexy, a wszyscy inni mu wtórowali, śmiejąc się przy tym. Nieśmiało spojrzałam na Kastiela, ale on w ogóle się tym nie przejmował. Patrzyłam na roześmiane twarze przyjaciół, którzy ewidentnie zaczęli już imprezę i byli w dobrych nastrojach, aż w końcu mój wzrok padł na wysoką postać stojącą przy oknie i która bacznie mnie obserwowała. To mógł być tylko ...
- Lysander?! - rzuciłam się w jego kierunku i uwiesiłam się na jego szyji.
- Witaj Brianno. - złapał moją dłoń i delikatnie ją ucałował. No tak, jak zwykle szarmancki i elegancki. - Dobrze cię widzieć. - posłał mi szczery uśmiech.
- Nie widzieliśmy się ... - próbowałam to policzyć w pamięci.
- Trzy lata, pięć miesięcy i czternaście dni. - uśmiechnął się.
- Tak ... być może. Tak się cieszę, że tu jesteś. - ponownie go przytuliłam.
- Nic się nie zmieniłaś. To znaczy ... na pewno jesteś piękniejsza. - na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Za plecami usłyszała odchrząknięcie.
- Bree? Może dasz mi się przywitać z kumplem z dawnych lat? - posłusznie się odsunęłam i zrobiłam miejsce Kastielowi.
- Kastiel ...
- Lys ... - przez chwilę tak stali i patrzyli się na siebie, ale w końcu powitali się męskim uściskiem. - Ty pieprzony zdrajco. Wyjeżdżasz na parę lat, a potem zjawiasz się bez zapowiedzi. - powiedział rozbawiony, chociaż w jego głosie można było dostrzec nutkę rozczarowania.
- Wiesz, że to nie tak. Poza tym jestem na bieżąco z twoją twórczością. Swoją drogą ,,Perfect Crime" jest zupełnie innowacyjne. Jak połączenie goryczy z czymś słodkim.
- To zabawne, że o tym mówisz, bo .... - zaczęli dyskusję, a ja wiedziałam, że nie ma dla mnie miejsca w tym muzyczno-artystycznym świecie, do którego właśnie wkroczyli, dlatego dyskretnie ich opuściłam i udałam się do kuchni, gdzie Rozalia przygotowywała przekąski. Posłałam jej sugestywny uśmiech, co odwzajemniła. Widziałam, że jest podekscytowana ogłoszeniem nowiny i nie mogła się już doczekać. Zapytałam się w czym jej pomóc, a ona wskazała na pusty półmisek i leżące obok owoce. Zaczęłam je układać, co chwilę zerkając na Kastiela i Lysandra, którzy zawzięcie ze sobą dyskutowali, co chwilę rzucając nazwami zespołów i piosenek, który nie znałam. Obserwowałam tą scenę z sentymentem. Ci dwaj kiedyś byli nierozłączni. Siedzieli razem w ławce i spędzali wspólnie przerwy. Zmieniło się to dopiero, gdy zaczęłam chodzić z Kastielem. Wtedy ich stosunki nieco się rozluźniły, przez co czułam się trochę winna, ale Kastiel zawsze zapewniał mnie, że taka jest naturalna kolej rzeczy i w końcu musiało do tego dojść. Dalej byli przyjaciółmi, ale z oczywistych względów Kastiel zaczął się bardziej skupiać na mnie i naszym związku. Mimo tego, teraz wyglądali, dokładnie tak samo, jak trzy lata temu - jak najlepsi przyjaciele. Gdy tak ich obserwowałam, wzrok Lysandra skrzyżował się z moim spojrzeniem. Nieśmiało się do mnie uśmiechnął. Dalej miał w sobie ten urok prawdziwego dżentelmena. Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego zamiast niego wybrałam narcystycznego, egocentrycznego, introwertycznego Kastiela. Lysander wydawał się być idealnym materiałem na chłopaka. Był uczuciowy, delikatny, wrażliwy i z tego, co mi wiadomo, ja również nie byłam mu obojętna. A jednak to Kastiel sprawił, że nie mogłam spać po nocach, myśląc o nim. To prawda, że serce nie sługa i kiedy się uprze, rozum nie ma z nim szans.
Kastiel wyłapał, to że Lysander od pewnego czasu go nie słucha i spogląda na mnie.
- Stary mówię do ciebie! - upomniał go.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Mhmm ... właśnie widzę. - nie ukrywał swojego niezadowolenia. Posłał przyjacielowi karcące spojrzenie i kontynuował opowiadanie o riffach, chwytach i innych tego typu rzeczach, o których nie miałam pojęcia.
- Gotowa na sama wiesz co? - szepnęłam do Rozy i uśmiechnęłam się znacząco.
- Jeszcze pytasz? Nie mogę się doczekać! - odpowiedziała z entuzjazmem.
Leo otworzył szampana i zaczął ostrożnie wlewać go do kieliszków. Razem z Rozalią zaczęłyśmy przynosić różnego typu przystawki, przekąski i desery z kuchni i ustawiać je na stole. Całe towarzystwo zgromadziło się i z niecierpliwością czekało, na degustację trunku z bąbelkami. Każdy wziął kieliszek w dłoń. Roza jako jedyna została bez szampana, na co Alexy natychmiast zwrócił uwagę.
- Chyba brakuje kieliszka.
- Nie ... wszystko jest w porządku. - zaczęła nieśmiało Rozalia.
- Nie pijesz? Jesteś chora? - zakpił niebieskowłosy.
- Nie mogę ... chodzi, o to, że zaprosiliśmy dzisiaj was nie bez przyczyny. Chcieliśmy coś ogłosić. - zapanowała martwa cisza i wszyscy wpatrywali się w Rozę, która przytuliła się do boku Leo. - Będziemy mieli dziecko! - przez chwilę wszyscy patrzyli na nią z wytrzeszczonymi oczami i ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, ale po chwili podniosły się okrzyki radości, a wszyscy ruszyli w kierunku przyszłych rodziców, aby ich uściskać i złożyć gratulacje. Posłałam Kastielowi spojrzenie mówiące ,,a nie mówiłam!", co on zbył tylko cynicznym uśmiechem.
W końcu nadeszła moja kolej na uściskanie przyjaciółki.
- Brianna tak ci dziękuję, że przy mnie byłaś. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła bez ciebie. - wyszeptała mi podczas uścisku.
- Daj spokój, nie masz za co dziękować. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jak się czujesz?
- Mdłości dalej mnie męczą, ale to nic. Jestem taka szczęśliwa! - z oczy popłynęły jej łzy. Tym razem były to łzy szczęścia. Podeszłam do Leo i również go uściskałam. Tak samo jak Roza, podziękował mi za wszystko, a ja poleciałam, aby się nią dobrze opiekował.
Przyjęcie się rozkręciło i każdy znalazł swoje towarzystwo do rozmowy. Wszyscy byli w bardzo dobrych humorach. Zdecydowanie częściej powinniśmy się spotykać w takim gronie. Zrobiło się strasznie głośno, tłoczno i duszno, więc postanowiłam wyjść na balkon, trochę odetchnąć i zaczerpnąć świeżego powietrza. Okolicy była cicha i spokojna. Z oddali można było tylko usłyszeć szczekanie psów. Wieczór był chłodny, ale mimo wszystko było całkiem przyjemnie. Oparłam się o balustradę i wpatrywałam się w niebo rozsiane licznymi gwiazdami.
- Cudowna noc, prawda? - usłyszałam za sobą głos Lysandra.
- Tak ... - zajął miejsce obok mnie.
- Dzisiejszej nocy gwiazdy wyglądają wyjątkowo pięknie .... - rozmarzył się. - Ale nawet one przy tobie tracą swój urok i blask. - powiedział nieśmiało
- Och ... dziękuję. - zmieszał mnie jego komplement. Nigdy nie wiedziałam, jak na nie reagować. Kastiel zwykle po prostu kiwał głową z aprobatą i to mi w zupełności wystarczało. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. - Więc ... Kastiel pozwolił ci chwilę odetchnąć? Byłam pewna, że zagada cię na śmierć o muzyce i sprawach zespołu. - zaśmiałam się pod nosem.
- Jest bardzo podekscytowany swoją pracę. Cieszę się, że mu się udało. Chociaż jemu z nas dwojga ... - w jego głosie wyczułam nostalgię. Parę lat temu mieli zespół, ale życie potoczyło się tak, że Kastiel został w branży muzycznej, natomiast drugi z nich odziedziczył po rodzicach farmę. Miałam wrażenie, że trochę zazdrościł przyjacielowi kariery. - No cóż... Kastiel zawsze miał to czego chciał. - spojrzał na mnie i smutno się uśmiechnął. Byłam pewna, że kryła się pod tym aluzja. - Ale to nieważne ... opowiedz mi, co się działo u ciebie przez te wszystkie lata. - oparł się o barierkę i wpatrywał się we mnie z fascynacją, podczas gdy ja opowiadałam mu o swoich perypetiach od czasów liceum. Lysander dosłownie spijał z moich ust każde wypowiedziane słowo, co jakiś czas przytakując albo zadając pytania. Był naprawdę dobrym słuchaczem, a rozmowa z nim była czystą przyjemnością.
- Czekaj ... więc chcesz mi powiedzieć, że Kastiel jest twoim szefem? - uniósł brwi zaskoczony.
- Co prawda nigdy nie dał mi tego odczuć, ale tak jakby. - zaśmiałam się widząc jego reakcję.
- I jak się sprawdza w tej roli? - ,,Och całkiem nieźle ... jest cholernie dobry w łóżku" cisnęło mi się na usta, ale wybrałam bardziej przyzwoitą odpowiedź.
- Zdziwiłbyś się, ale bardzo dobrze. Nigdy bym, go nie posądzała o tak charyzmatyczne podejście do ludzi, zważając na jego nastawienie do innych w liceum.
- Widać, że wydoroślał od tamtego czasu.
- Zdecydowanie. - potwierdziłam jego słowa. Usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi balkonowych i odwróciliśmy się, aby sprawdzić kto to.
- Tu jesteście gołąbeczki! Co robicie? - Kastiel podszedł do nas i wcisnął się pomiędzy mnie, a Lysandra, tak jakby nie mógł stanąć po prostu obok. Objął mnie w talii, czym mnie zaskoczył, bo oficjalnie byliśmy ,,tylko przyjaciółmi", a ten gest zdecydowanie nie należał do przyjacielskich.
- Obgadujemy cię, ale przyszedłeś i zepsułeś nam całą zabawę. - odparłam sarkastycznie, na co Kastiel tylko prychnął.
- Brianna opowiadała mi jakim potwornym szefem jesteś. - białowłosy puścił mi oczko.
- Ach tak? A czy ten ,,potworny szef" przypadkiem nie odwozi cię codziennie do domu i nie przynosi ci kawy za każdym razem, gdy jesteś w pracy? - powiedział z wyrzutem czerwonowłosy.
- Ok, wygrałeś. - zaśmiałam się i szturchnęłam go łokciem.
- Za bardzo cię rozpieściłem. - dodał ironicznie spoglądając na moje usta z pożądaniem, a ja poczułam jak moje policzki się czerwienią. Lysander tylko obserwował nas w ciszy. Dlaczego robi to akurat teraz, gdy nie jesteśmy sami?
- Brianna! Możesz mi pomóc w kuchni?! - usłyszeliśmy głos Rozy z oddali. Dziękowałam przyjaciółce w myślach za uratowanie mnie z tej niezręcznej sytuacji.
- Już idę! - odkrzyknęłam Rozie. - Chłopcy muszę was zostawić.
- Jaka szkoda. - odparł prześmiewczo Kastiel, na co tylko wywróciłam oczami i udałam się w kierunku kuchni.
Jakiś czas później
Siedziałam razem z Rozalią na kanapie w salonie i rozmawiałyśmy, dopóki nie przeszkodził nam trzask drzwi balkonowych. Gwałtownie odwróciłam się w stronę, skąd dobiegł hałas i zobaczyłam Kastiela, z zaciśniętymi pięściami i kipiącego od złości. Posłałam w jego kierunku pytające spojrzenie, ale nic nie odpowiedział. Usiadł obok Priyi i wziął do ręki drinka, po czym wypił go jednym chlustem i tak samo z następnym. Wszyscy patrzyli na niego, zaskoczeni jego zachowaniem, co on skwitował prostym ,,Co?!". Nikt nie odważył się dopytywać, o co chodzi. Wkrótce dołączył do nas Lysander, któremu Kastiel posłał zabójcze spojrzenie i odwrócił wzrok, wracając do konwersacji z Priyą. Widziałam, że jest spięty i wkurzony. Zastanawiałam się, co mogło być przyczyną jego zachowania. Nigdy nie widziałam żeby ci dwaj się o coś pokłócili, a teraz atmosfera pomiędzy nimi była tak gęsta, że chyba każdy z nas czuł się niekomfortowo i nieswojo. Mimo wszystko minęła kolejna godzina i chyba wszyscy czuli się już zmęczeni. Kastiel był pierwszym, który podniósł się z kanapy. Podszedł do mnie, oparł się o oparcie za mną i wyszeptał mi do ucha.
- Dziewczynko, będę się zbierać, ale ty zostań i baw się dobrze.
- Nie, wracam z tobą. - powiedziałam i zaczęłam się zbierać, na co on nie zaprotestował, czyli wnioskuję, że na to właśnie liczył. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i udaliśmy się w kierunku windy. Zjeżdżając przez poszczególne piętra, nie odzywaliśmy się do siebie słowem. Wydawało mi się, że potrzebował teraz ciszy, aby pozbierać myśli. Zaczął rozmowę dopiero kiedy dotarliśmy do auta.
- Ty prowadzisz. - pomachał mi wesoło kluczykami przed nosem.
- Nie żartuj. W życiu nie pozwoliłbyś mi prowadzić swojego ukochanego samochodu.
- Tak, ale jestem pijany, więc to wykorzystaj. - powiedział rozbawiony i rzucił mi kluczyki, po czym usadowił się na miejscu pasażera. Trochę oszołomiona zajęłam miejsce za kierownicą, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Było tam mnóstwo guzików, wihajstrów, lampek, przez co nie wiedziałam, co robić. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na Kastiela, żeby mi pomógł. Zrozumiał aluzję i pomógł mi z odpaleniem silnika. Lekko nacisnęłam pedał gazu, co momentalnie wyrwało z silnika głośne warczenie. Podekscytowana tym dźwiękiem zrobiłam to jeszcze kilka razy, mając przy tym niesamowicie dobrą zabawę.
- Kiedy skończysz się bawić, to może zabierzesz nas do mnie? - był już lekko poirytowany.
- Do ciebie? Masz jakieś plany wobec mnie? - zapytałam niewinnym głosem, z tyłu głowy mając obraz tego, co robiliśmy przed imprezą. Zdecydowanie chciałam powtórki.
- Mhm ... bardzo poważne. - zaśmiał się pod nosem.
- Ok, w takim razie ruszajmy .... - ruszyłam z piskiem opon, a Kastiel tylko nerwowo chwycił się uchwytu pod sufitem i wytrzeszczył oczy. Już miał coś powiedzieć, kiedy mu przerwałam. - Zanim skrytykujesz moją jazdę pamiętaj, że to ty mnie uczyłeś prowadzić.
- Musiałem być wtedy konkretnie wstawiony ...
Kastiel pozwolił mi pojechać dłuższą drogę, przez autostradę, gdzie mogłam przetestować pełną moc silnika. Bawiłam się przy tym jak dziecko. To chyba jedyna okazja w życiu, gdy w rękach miałam okazję trzymać maszynę, za tyle kasy! Dla mnie - studentki z średnio zamożnego domu, było to wręcz niewyobrażalne. Ze smutkiem zaparkowałam na parkingu podziemnym, żałując, że przejażdżka już się skończyła. Kastiel musiał zauważyć moje rozczarowanie, bo cicho zaśmiał się pod nosem i obiecał, że pozwoli mi się jeszcze kiedyś przejechać.
Rozsiadłam się na kanapie w salonie i z podekscytowaniem czekałam na dalszy przebieg wydarzeń dzisiejszego wieczoru, który zaczynał się obiecująco, gdy Kastiel włączył muzykę i przyniósł dwa kieliszki wina. Stukneliśmy się nimi i zaczęliśmy sączyć napój bogów. Atmosfera tak się rozluźniła, że wkrótce Kastiel położył głowę na moich kolanach, a ja zaczęłam bawić się jego włosami, ciągle zastanawiając się, jak to możliwe, że po tylu latach farbowania, nadal są tak aksamitne i miękkie w dotyku. Kastiel wlepiał we mnie swoje szare tęczówki i nie wiedziałam, czy jego wzrok jest tak rozmyty przez zbyt dużą ilość alkoholu, czy po prostu intensywnie o czymś myślał. Trwaliśmy w ciszy dopóki z głośników nie dobiegły pierwsze dźwięki ,,Knockin' On Heaven's Door" Guns N' Roses. Natychmiast podskoczyłam, czym przestraszyłam Kastiela.
- O Boże! Kocham tą piosenkę!
- W takim razie ... - wstał z kanapy. - Czy mogę panią prosić? - teatralnie wystawił dłoń w moim kierunku.
- Oczywiście. - tylko się zaśmiałam i przyjęłam propozycję, dalej do końca niedowierzając, że Kastiel Veilmont prosi mnie do tańca. Ten Kastiel, który tańca unikał jak ognia.
- Wiesz, że nie robiłem tego od studniówki?
- Mam prowadzić? - powiedziałam rozbawiona.
- To ja tu ustalam reguły gry, dziewczynko.
Wyciągnął mnie na środek salonu i objął w talii. Ja zarzuciłam ramiona na jego barki i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Wpatrywał się we mnie, uśmiechając się, a ja czułam, że roztapiam się pod wpływem spojrzenia tych oczu, których nie powstydziłby się sam diabeł. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową, zaciągając się jego cudownym zapachem i ciesząc się ciepłem jego ciała. Zadrżałam kiedy zaczął tuż przy moim uchu, cicho śpiewać słowa piosenki. Gdy melodia ucichła jeszcze przez chwilę staliśmy wtuleni w siebie.
- Jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór? - zapytałam niewinnym głosem.
- To zależy na co masz ochotę. - tajemniczo się uśmiechnął.
- Więc ... w twojej łazience widziałam dużą wannę .... - zaczęłam i przejechałam dłonią wzdłuż jego mięśni brzucha.
- Jak zwykle subtelna. - zaśmiał się i namiętnie mnie pocałował. - Zaczekaj tutaj. - powiedział po czym zniknął zza drzwiami łazienki, zostawiając mnie samą. Z braku zajęcia zaczęłam przeglądać jego kolekcję płyt, starając się, aby każdą z nich po obejrzeniu starannie odłożyć na miejsce. Miał na tym punkcie obsesję i układał je w sobie tylko znany sposób.
Po kilkunastu minutach usłyszałam donośne ,,Bree!". Udałam się do łazienki, skąd dochodził krzyk. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Kastiela leżącego w wannie. Nie powiem, ten widok trochę mnie rozbawił. Pomieszczenie były oświetlone jedynie lampkami, znajdującymi się nad lustrem, przez co panował nastrojowy półmrok. Gdzieś z oddali mieszkania dalej leciała muzyka. Ta atmosfera niewątpliwie sprawiła, że poziom moich hormonów drastycznie wzrósł.
- Jak mogłeś zacząć beze mnie? - powiedziałam z udawanym wyrzutem.
- Nie chciałem przegapić przedstawienia. - spojrzał na mnie, tak jakby samym wzrokiem chciał ze mnie zdjąć ubranie. - Na co czekasz? Jestem gotowy, możesz zaczynać. - rozłożył się wygodniej, opierając ramiona o brzegi wanny, patrząc na mnie wyzywająco.
Miałam na sobie sukienkę tego typu, gdzie wiązanie jest z przodu, więc powoli, nie spiesząc się zaczęłam ją rozwiązywać, ciągle patrząc w oczy w Kastiela i zalotnie się uśmiechając. Pozwoliłam, aby materiał zsunął się z mojego ciała na podłogę. Zauważyłam, że jego źrenice się powiększyły, a oddech przyśpieszył. Pożądał mnie. Wiedząc, że jestem na wygranej pozycji, pozbyłam się również bielizny, uważając przy tym, aby moje gesty nie były zbyt szybkie i żeby dać mu czas na zobaczenie każdego detalu mojego ciała. Gdy byłam już całkowicie naga, z wyjątkiem szpilek, które dalej miałam na stopach, podeszłam do wanny. Stanęłam za Kastielem i położyłam dłonie na jego ramionach, delikatnie je masując. Czułam pod palcami, jak jego mięśnie się rozluźniają. Wykorzystując tą chwilę, gdy jego uwaga była uśpiona, pociągnęłam go za włosy, tak, że był zmuszony odchylić się do tyłu. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja przyległam do jego ust. Kiedy oderwałam się od niego, kontynuowałam pocałunki wzdłuż jego brody i szyi. Nagle przerwałam, odeszłam od niego i usiadłam na brzegu wanny, uśmiechając się z satysfakcją.
- To nie ładnie tak mną pogrywać. - spojrzał na mnie z dezaprobatą. - Zasłużyłaś na karę. - powiedział po czym złapał mnie i wciągnął do wody. Wylądowałam na jego klatce.
- Kastiel! To nowe buty! - wyłowiłam z wanny przemoczone szpilki i rzuciłam je na dywanik znajdujący się przy wannie.
- Trzeba było je ściągnąć zanim postanowiłaś doprowadzić mnie do obłędu. - jednym szybkim ruchem obrócił mnie tak, że siedziałam tyłem do niego. Wyraźnie czułam jego wzwód na pośladkach. Zagryzłam wargę nie mogąc się doczekać ,,kary". Rozsunął moje nogi i poczułam jego palce na łechtaczce. Gdy jego usta gwałtownie muskały skórę na mojej szyi, byłam już całkowicie odurzona. Poczułam jak ciepło w dolnej partii mojego brzucha narastało i się kotłowało. Brakowało tylko trochę żebym .... Kastiel przestał i oderwał się ode mnie. Chwilę zajęło mi zrozumienie, co się właśnie stało. Zaskoczona odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu pytająco spojrzenie. Widząc moją minę głośno się roześmiał.
- Dlaczego przestałeś? - zapytałam z chęcią mordu.
- Niegrzeczne dziewczynki nie zasługują na prezenty. - powiedział po czym z politowaniem zaczął głaskać mój policzek.
- Ale Kastiel ... ja prawie ...
- Tak, wiem. - odparł z satysfakcją. - Będziesz musiała sama wziąć, to czego chcesz. - wygodnie się rozłożył, a ja dokładnie zrozumiałam do czego zmierzał. Bez zastanowienia zbliżyłam się do niego i usiadłam na nim okrakiem. Nie musiałam długo szukać obiektu, który był kluczem do mojej rozkoszy. Uniosłam biodra ku górze i opadłam, sprawiając, że wsunął się we mnie. Westchnęliśmy w tym samym momencie. Zatapiałam się w nim coraz bardziej i bardziej, a Kastiel wychodził mi na przeciw ruszając swoimi biodrami. Przy każdym naszym ruchu woda wylewała się znad krawędzi wanny, ale zupełnie się tym nie przejmowaliśmy. Liczyliśmy się tylko my i nasze ciała złączone w jednym rytmie, a gdy nadeszło upragnione spełnienie opadłam w jego ramiona i próbowałam uspokoić bicie serca, głośno przy tym oddychając. Leżeliśmy tak do momentu, aż woda straciła swoją przyjemną temperaturę. Wyszliśmy z wanny, osuszyliśmy się ręcznikami i udaliśmy się do sypialni. Wskoczyłam pod kołdrę i szczelnie się nią opatuliłam. Kastiel położył się obok, a ja przywarłam do niego i starałam się ogrzać ciepłem bijącym od jego skóry. Zasnęłam w ekspresowym tempie, nawet nie orientując się kiedy to nastąpiło.
*Cztery godziny później*
Przebudziłam się z głębokiego snu z uczuciem, że ktoś mnie obserwuję. Spojrzałam na Kastiela. Leżał obok mnie, z głową podpartą ręką i wpatrywał się we mnie z smutkiem w oczach.
- Która godzina ...? Dlaczego nie śpisz? - wymamrotałam pół przytomna.
- Chcę cię zapamiętać.
- Kass ... o czym ty mówisz? - nadal ledwo kojarzyłam, co się dzieję wokół mnie.
- Będę za tobą tęsknił, Bree.
- Okej ... nie rozumiem ... - brałam pod uwagę możliwość, że to jest tylko sen.
- Przepraszam.
- Za co?
- Nieważne ... idź spać. - ucałował moje czoło.
- Nie musisz mnie dwa razy namawiać. - powiedziałam, po czym podciągnęłam kołdrę pod samą szyję i byłam gotowa na kontynuację snu.
- Słodkich snów, dziewczynko. - w jego głosie usłyszałam pewną nostalgię.
Wyszeptał mi coś jeszcze do ucha, ale moja senność spowodowała, że jego słowa kompletnie nie dotarły do mojego umysłu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro