Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. ,,Niepotrzebne nadzieje"

Takie sny mogłyby mi się śnić codziennie. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze spałam, co było dziwne, bo nie przypominam sobie, żeby moje łóżko w akademiku było kiedykolwiek tak wygodne. Leniwie otworzyłam oczy, mrużąc je i pierwsze, co dostrzegłam to czarna, satynowa pościel, którą byłam przykryta. Coś się tu nie zgadzało. Gwałtownie podniosłam się do siadu i zszokowana zakryłam usta dłonią żeby nie krzyknąć. Więc to jednak nie sen. To by tłumaczyło, dlaczego jeszcze czułam efekty wczorajszej nocy między nogami. Byłam właśnie w dużym pokoju pomalowanym na ciemnoszary kolor. Naprzeciw łóżka stała ogromna szafa z lustrami. Kastiela już tutaj nie było, ale wgniecenia na jego poduszce potwierdzały, że spędził tę noc ze mną. Automatycznie zaczerwieniłam się na wspomnienie wczorajszych wydarzeń. Boże czy ja .... przespałam się z Kastielem?! Opadłam z powrotem na łóżko i przykryłam się kołdrą po sam czubek głowy, mając nadzieje, że to sprawi, że zniknę, albo chociaż stanę się niewidzialna dla świata. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Kastiel. Nie słyszałam żadnych dźwięków, które wskazywałyby na jego obecność w mieszkaniu. Może rano obudził się, żałował tego co się stało i uciekł, a teraz czeka, aż wyjdę z jego mieszkania żeby uniknąć żenującej konfrontacji. Po chwili postanowiłam się ogarnąć i dyskretnie wrócić do akademika, jak gdyby nigdy nic. Powoli wstałam z łóżka i zaczęłam szukać wzrokiem po podłodze swoich ubrań. Leżały one jednak starannie przewieszone przez oparcie fotela znajdującego się w rogu pomieszczenia. Pośpiesznie się ubrałam i spojrzałam w lustro. Świetnie ... makijaż rozmazany, włosy rozczochrane, usta lekko opuchnięte, a policzki zarumienione... całe moje ciało krzyczało ,,Hej właśnie uprawiałam seks!"... w dodatku bardzo udany. To, że zrobiłam to ze swoim ex, a w dodatku szefem, to tylko szczegół. Nim stąd wyjdę muszę chociaż przemyć twarz i rozczesać włosy. Weszłam do łazienki przylegającej do sypialni i starałam się chociaż w małej mierze przywrócić się do porządku. Po pięciu minutach starań stwierdziłam, że już przypominam człowieka i lepiej nie będzie. Cicho wymknęłam się z sypialni i zaczęłam kierować się do wyjścia. Po mieszkaniu unosił się cudowny zapach smażonych jajek przez co poczułam jak mój żołądek zaczyna domagać się śniadania. Weszłam do salonu, który był połączony z kuchnią i jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Kastiela, który akurat smażył coś na patelni. Nie zauważył mnie i przez chwilę mogłam obserwować, jak podśpiewywał coś pod nosem równocześnie gibając się w rytm muzyki. Nie mogłam się powstrzymać żeby się nie zaśmiać. Wyglądał naprawdę uroczo. Odwrócił się, najwidoczniej żeby po coś sięgnąć i spojrzał na mnie.

- To nie ładnie tak się zakradać od tyłu. - uśmiechnął się do mnie. - Jak się spało?

- Dobrze. Nawet bardzo. Wszystko jest lepsze od twardych materacy w akademiku.

- A może to zasługa tego, że spałaś ze mną? - uniósł brew.

- Być może. - powiedziałam zawstydzona.

- Mam nadzieję, że jesteś głodna. - właśnie nakładał jajecznicę na dwa talerze.

- Właściwie to właśnie wychodziłam... - zaczęłam niepewnie.

- Chyba żartujesz. Nie po to szedłem do piekarni po twoje ulubione rogaliki żebyś teraz ode mnie uciekła. - powiedział jakby nie przyjmował odmowy i gestem zaprosił mnie żebym usiadła obok niego przy stole.

- Skoro tak stawiasz sprawę. - ochoczo zabrałam się za jedzenie i nawet zapomniałam o tym jak bardzo ta sytuacja jest surrealistyczna. Właśnie jem śniadanie w mieszkaniu swojego byłego, z którym spędziłam noc. Kastiel przyglądał mi się z rozbawieniem. - Hmm?

- To niesamowite, jak niewiele trzeba żeby cię uszczęśliwić. Wystarczy kawałek ciasta z dżemem. Zawsze to w tobie ceniłem. - przetarł kącik moich ust kciukiem. Najwidoczniej umazałam się dżemem, który był na rogaliku...świetnie. Ale wyraz jego twarzy nagle się zmienił. - Czy ... powinniśmy pogadać o tym co się stało?

- Czujesz taką potrzebę? - za wszelką cenę starałam się unikać jego wzroku.

- Po prostu chcę żeby sprawa między nami była jasna.

- Co masz na myśli? - spojrzałam na niego pytająco.

- Ehhh ... - westchnął i przeczesał dłonią swoje włosy. Denerwował się. - Bree, sama widzisz jak teraz wygląda moje życie. Ciągle tylko próby, koncert, spotkania, praca. Nie mam teraz czasu na ... związek. To nie tak, że nie chcę. Po prostu chce być wobec ciebie fair. Nie mógłby ci poświęcić wystarczająco dużo czasu i uwagi. Poza tym już kiedyś mieliśmy swoją szansę i jej nie wykorzystaliśmy. - spuścił wzrok i zaczął wpatrywać się w swój talerz.

- Rozumiem. - powiedziałam ze spokojem chociaż wewnątrz czułam, że zaraz wybuchnę.

- A to co stało się wczoraj to ... impuls i przepraszam cię za to.

- Żałujesz tego co się stało? - zapytałam zachowując kamienną twarz.

- Okłamałbym cię, gdybym powiedział, że tak. Nie żałuje, ale też nie chcę robić ci niepotrzebnych nadziei. - przełknęłam nerwowo ślinę. Nie dam z siebie robić idiotki, dlatego wyprostowałam się i podniosłam dumnie podbródek.

- Kastiel ... - zaczęłam i uśmiechnęłam się najserdeczniej jak mogłam, chociaż najchętniej dałabym mu w twarz. - Nie masz mnie za co przepraszać. Jak to mówią ,,do tanga trzeba dwojga". Sama się na to zgodziłam i również nie żałuję. Niczego też od ciebie nie oczekuję. Jesteśmy dorośli, a dorośli ludzie czasem uprawiają seks tylko dla przyjemności, bez zobowiązań, prawda? - patrzył na mnie z niedowierzaniem. Chyba spodziewał się, że padnę mu do stóp i będę prosić, żeby ze mną był. Uśmiechnęłam się triumfalnie.

- Tak... w każdym razie nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni przez to co się stało. - ,,Już to zrobiłeś idioto" cisnęło mi się na usta.

- Zawsze możemy zostać przyjaciółmi od seksu. - zażartowałam chociaż miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Muszę udawać, że się trzymam, ale czuję, że gdy tylko stąd wyjdę i będę mogła zdjąć moją maskę obojętności, to rozpadnę się na miliard kawałków. Kastiel cicho zaśmiał się z mojego żartu. - Dobrze ... zaczyna robić się niezręcznie, więc będę się już zbierać. - szybko wstałam od stołu, chcąc jak najszybciej się stąd ulotnić.

- Odwiozę cię. Pogoda wcale nie jest lepsza niż wczoraj. - zrobił to samo co ja.

- Nie. - powiedziałam stanowczo, chyba, aż za bardzo, bo Kastiel spojrzał na mnie z zdziwieniem. - Chcę się przejść. - wytłumaczyłam już spokojniejszym tonem.

- Nie wiem, czy spacer w deszczu to dobry pomysł, ale okej. Odprowadzę cię.

- Wiesz, może do tego nie przywykłeś, ale nie wszyscy ludzie życzą sobie twojego towarzystwa. - uśmiechnęłam się do niego z cynizmem. - Dziękuję za śniadanie i za ... wszystko.

- Zawsze do usług. - odprowadził mnie do drzwi i podał mi moją kurtkę. Pożegnaliśmy się, a ja z prędkością światła opuściłam budynek. Pogoda była faktycznie kiepska. Dokładnie taka jak mój aktualny humor. Ludzie wokół mnie byli schowani pod parasolami albo biegli żeby jak najszybciej schronić się przed deszczem. A ja? Kompletnie nie zwracałam na to uwagi, że jestem już kompletnie przemoczona. Szłam powoli, myśląc o wydarzeniach wczorajszego wieczoru. Było cudownie. Kastiel był taki czuły i sprawiał wrażenie, że naprawdę mu zależy. A jednak to co powiedział przed chwilą sprawiło, że teraz miałam kompletny mętlik w głowie. Właśnie przechodziłam przez park. Deszcz zaczął padać coraz mocniej i wokół mnie nie było żywej duszy. Spojrzałam w zachmurzone niebo i pozwoliłam, aby krople deszczu zmieszały się z moimi łzami. Czy mam prawo być zawiedziona postawą Kastiela? Nie zmusił mnie w żaden sposób do tego. Wręcz przeciwnie; po pocałunku chciał przestać, a ja domagałam się więcej. Mogę winić tylko siebie. Gdzie ja miałam wtedy głowę? W jego obecności nie potrafiłam kierować się zdrowym rozsądkiem. Może będzie lepiej jak przez jakiś czas będę go unikać.


Wróciłam do akademika, ściągnęłam przemoczone ubrania, wzięłam prysznic i opadłam na łóżko. Wpatrywałam się w sufit i odtwarzałam retrospekcję wczorajszego wieczoru. Walczyłam z tą myślą, ale w końcu sama musiałam to przyznać. Wciąż do niego coś czuję. Od naszego rozstania nikt nie był w stanie go zastąpić. Cholernie za nim tęskniłam. A on dzisiaj skreślił mnie ze swojego życia. ,,Nie chcę robić ci niepotrzebnych nadziei". Jego słowa huczały mi w głowie i sprawiały, że łzy same cisnęły mi się do oczu. Nie jestem w stanie powiedzieć ile godzin minęło, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Początkowo przyszły mi na myśl, że to może Kastiel, co tylko utwierdziło mnie w tym żeby nie otwierać. Jednak osoba za drzwiami nie dawała za wygraną i w końcu, z wielką niechęcią, podniosłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi, a za nich wychyliła się Chani.

- Hej! Pomyślałam, że wpadnę i ... Co się stało? - natychmiast do mnie podeszła i z troską dotknęła mojego ramienia.

- Chani ... ja ... - nie wiem dlaczego, ale wybuchnęłam płaczem i za nic nie mogłam przestać.

- Już spokojnie. - przytuliła mnie, a ja schowałam twarz na jej ramieniu. - Opowiesz mi co się stało?

- To długa historia. - powiedziałam szlochając.

- Mamy czas. - usiadła na łóżku i zachęciła mnie, abym zrobiła to samo. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać.

- Więc wszystko zaczęło się wczoraj wieczorem ... - Chani przez cały czas uważnie słuchała, jak opowiadałam jej o mojej relacji z Kastielem. Opowiedziałam jej nawet, jak zaczęła się nasza znajomość i związek. - ... a dzisiaj rano powiedział, że nie chce robić mi nadziei na związek, bo nie ma teraz na to czasu przez swoją karierę. - westchnęłam.

- Rozumiem, że czujesz się zraniona, ale nie spojrzałaś na to z jego strony. - spojrzałam na nią pytająco. Wydawało mi się oczywiste, że ja jestem tą pokrzywdzoną, a on tym złym. - Wydaje mi się, że to taki typ, który gra twardziela, ale gdzieś tam w środku kryje się wrażliwy człowiek. Dwa lata temu stracił dziewczynę, którą kochał i z trudem to zaakceptował. Całą uwagę przeniósł na muzykę i pracę, żeby o niej zapomnieć. Teraz, gdy ona wróciła, boi się ponownie zaangażować. Jest zajęty sprawami zespołu, wyjeżdża na koncerty, późno wraca do domu. Obawia się, że historia się powtórzy i oboje znowu będziecie cierpieć. Ale jestem pewna, że nie jesteś mu obojętna i nie chodziło tylko o seks.

- Czy powinnam teraz go unikać?

- A czy czujesz się dobrze w jego towarzystwie?

- Oczywiście, że tak. Przy nim czuję, że mogę być sobą i nie muszę niczego udawać. Sprawia, że czuję się przy nim po prostu dobrze.

- Więc nie widzę powodu, dlaczego miałabyś go unikać. Poza tym możecie zobaczyć, co z tego wyniknie. - uśmiechnęła się promieniście. - Skoro wasza przyjaźń już kiedyś przerodziła w związek, co stoi na przeszkodzie żeby to się powtórzyło.

- Może masz rację.

- Na pewno mam rację. A teraz koniec rozpaczania. Włącz jakiś film, a ja zaraz wracam. - powiedziała i zniknęła za drzwiami mojego pokoju i wróciła po pięciu minutach.

- Może słodycze nie sprawią, że problem zniknie, ale na pewno poczujesz się lepiej. - powiedziała wymachując wesoło siatką z czekoladą i innymi przekąskami.

- Chani, jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie. - powiedziałam z szczerością i przytuliłam ją mocno. Gdyby nie ona resztę dnia spędziłam bym na użalaniu się nad sobą, a w jej towarzystwie spędziłam całkiem miły wieczór na oglądaniu jakiejś beznadziejnej komedii romantycznej, śmiejąc się przy tym i zajadając słodycze.

*W tym samym czasie*

Przekręciłem klucz w drzwiach i wszedłem do mieszkania. Było ciemno i ... pusto, jak zwykle. Niedbale rzuciłem klucze na komodę, a gitarę delikatnie odłożyłem na jej miejsce. Automatycznie włączyłem muzykę, tylko po to, żeby nie siedzieć w kompletnej ciszy. Inaczej chyba bym zwariował. Zdecydowanie nie lubiłem powrotów do domu. Nie spodziewałem się, że samotność może być tak uciążliwa. Nienawidziłem tej ciszy, która sprawiała, że zostawałem sam ze swoimi myślami, a że moje myśli ostatnio krążyło tylko wokół pewnej blondwłosej, pięknej istoty imieniem Brianna, miałem tylko większy mętlik w głowie. Na samo jej wspomnienie kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze, ale momentalnie opadły, gdy przypomniałem sobie naszą poranną rozmowę. Zraniłem ją. Udawała nieugiętą, ale widziałem, że moje słowa ją zabolały. Zrobiłbym wszystko dla tej dziewczyny. Rzuciłbym jej cały świat do stóp tylko po to, żeby zobaczyć na jej twarzy ten piękny uśmiech. Odkąd zobaczyłem ją wtedy podczas naszego koncertu czułem nieodpartą chęć żeby znowu wziąć ją w ramiona, pocałować, po prostu czuć jej bliskość. Ta potrzeba wygrała nawet z żalem jaki pozostał, po naszym rozstaniu. Chciałem grać jej przyjaciela, ale to co się stało wczorajszej nocy, było silniejsze ode mnie. Zupełnie jakbym stracił kontrolę nad sobą i całkowicie poddał się temu, co podpowiada mi serce. Czy żałuje tego co się stało? Z całą pewnością nie. I nie chodzi jedynie o seks, który swoją drogą był naprawdę bardzo dobry. Kiedy było już po wszystkim zasnęła wtulona we mnie, a ja obserwowałem jak uśmiecha się przez sen. Do pomieszczenia wpadało światło księżyca, które sprawiało, że od jej jasnych włosów i skóry biła jakby poświata, przez co wyglądała jak anioł. Co prawda taki, który niekiedy pokazywał rogi, ale dla mnie nadal była istotą niebiańską. Było w niej niesamowicie dużo dobroci i wrodzonego altruizmu. Kiedyś Lysander powiedział, że roztaczała wokół siebie aurę, przez którą nie można było się źle czuć w jej towarzystwie i całkowicie się z tym zgadzałem. Jedyną jej wadą była zbyt duża naiwność i wiara w ludzi, która kiedyś pewnie ją zgubi.

Skierowałem się do sypialni i z sentymentem spojrzałem na łóżko. Jej obecność była tutaj dalej wyczuwalna. Tak bardzo, że miałem wrażenie, że zaraz wyjdzie zza drzwi łazienki i skorci mnie, że późno wróciłem do domu, ale zaraz potem pośle mi ten swój piękny, łagodny uśmiech i powie, że za mną tęskniła, po czym obejmie mnie, a jej dotyk sprawi, że wszystkie moje troski i zmartwienia miną bezpowrotnie, dokładnie tak jak miała w zwyczaju parę lat temu. Westchnąłem i opadłem na łóżko. Wtuliłem twarz w poduszkę, na której spała. Pachniała jej perfumami i jabłkowym szamponem do włosów, którego od zawsze używała. Wdychałem ten zapach starając się jak najlepiej go zapamiętać. Oddałbym wszystko żeby cofnąć się w czasie i nigdy nie pozwolić jej odejść. Teraz było za późno. Nie mogę pozwolić sobie na związek. Nie teraz, gdy istnieje Crowstorm i perspektywa kariery. Więc dlaczego zamiast po prostu zapomnieć o niej i wyrzucić z mojej głowy, robię wszystko żeby być jak najbliżej niej i ciągle mi mało? Byłem na siebie wściekły. Obiecałem sobie, że już nikogo nie wpuszczę do swojego życia, podczas, gdy wystarczy jedno jej spojrzenie, a ja mam ochotę błagać żeby do mnie wróciła. Chwilę jeszcze leżałem, dopóki w mojej głowie nie zrodziło się jedno zdanie ... ,,Starając się ciebie nie kochać, tylko bardziej się pogrążam". Pobiegłem do salonu, gdzie na stoliku leżał stary, wysłużony notes, w którym spisywałem piosenki. Natychmiast przelałem to zdanie na papier i pozwoliłem żeby słowa same płynęły...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro