12. ,,Pakt z diabłem" [+18]
Obudziłam się dosyć późno i stwierdziłam, że odpuszczę sobie dzisiejszy wykład. Moim priorytetem było jak najszybsze znalezienie pracy, dlatego też wybrałam numer do Kastiela. Nie musiałam długo czekać, bo już po jednym sygnale odebrał.
- Co jest Bree?
- Hej, przemyślałam twoją propozycję i powiedzmy, że jestem wstępnie zainteresowana.
- Jeśli masz czas możesz wpaść do mnie do studia około 13 to obgadamy szczegóły.
- Okej.
- Wyślę ci adres sms-em. Muszę kończyć, narazie.
- Pa. - rozłączył się, a ja miałam jeszcze parę godzin do spotkania. Zabrałam się za sprzątanie pokoju, które po jakimś czasie zostało przerwane przez dźwięk przychodzącej wiadomości. To od Alexyego. Weszłam na nasz czat grupowy.
Alexy: Nie uwierzycie co dzisiaj przesłał mi Armin!
Ja: Znając go pewnie coś dziwnego...
Alexy: Hahaha. Musimy się koniecznie dzisiaj spotkać.
Roza: Może u mnie o 19?
Alexy: Ok.
Ja: Przyniosę wino. (Alexy i Roza polubili mój komentarz)
Priya: Wchodzę w to!
Hmm ciekawe, co takiego chce nam pokazać Alexy. Zaczęłam zastanawiać się co powinnam założyć na spotkanie z Kastielem. Wątpię, że będzie wymagał ode mnie koszuli, marynarki, szpilek itd., ale mimo to chciałam wyglądać dobrze. Po chwili namysłu wybrałam klasyczne jeansy, czarną luźną bluzkę z delikatną koronkową aplikacją na dekoldzie, białą marynarkę, a do tego sportowe buty i czarna nieduża torebka na ramię. Stwierdziłam, że jest elegancko, ale równocześnie casualowo. Co prawda z Kastielem miała się spotkać dopiero za 2 godziny, ale miałam jeszcze coś do załatwienia...
- Witam w Cosy Bear Cafe. Co będzie.....o Brianna... - powiedział Hyun najwyraźniej zażenowany moją obecnością.
- Cześć Hyun - mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego.
- Hej... ja.... nie myślałem, że jeszcze cię tu zobaczę.
- Czy Clemence jest dzisiaj w pracy?
- Nie. Co prawda była tutaj rano, ale odesłałem ją do domu bo była...nie do końca w dobrym stanie.
- Ach rozumiem...chciałam tylko złożyć wypowiedzenie, żeby domknąć sprawę. Możesz jej to przekazać? - podałam mu dokument.
- Tak...oczywiście. - nieśmiało zabrał kartkę.
- Więc nadal tu pracujesz? - zapytałam.
- Już o tym rozmawialiśmy...nie mam wiele alternatywnych rozwiązań - unikał mojego wzroku.
- To twoja decyzja. Muszę już iść. - powiedziałam i zabrałam się do wyjścia, ale głos Hyuna mnie zatrzymał.
- Brianna... to nie jest tak...nie myśl, że Clemence jest zła do szpiku kości. Prawda jest taka, że jakbym się na to nie zgodził nic by się nie wydarzyło. Nawet nie wiesz jaki mi wstyd, teraz z tobą rozmawiać, po tym co się stało. Tymbardziej, że świadkiem tego był twój chłopak.... - podniósł na mnie wzrok - Przepraszam.
- Nie masz za co Hyun. - uśmiechnęłam się, aby dodać mu otuchy. Widziałam, że to wyznanie wiele go kosztowało. - Będę się już zbierać. Właśnie jestem w drodze na rozmowę o pracę. - chciałam zmienić tor rozmowy. Lubiłam Hyuna i nie chciałam, aby czuł się źle.
- Szybka jesteś. - uśmiechnął się nieśmiało. - Kim jest szczęśliwy nowy pracodawca?
- ,,Mój chłopak" - zaśmiałam się, na myśl, że ktoś mógł pomyśleć, że ja i Kass jesteśmy ze sobą.
- O, to super. Będziesz pracować dla Crowstormu? - zapytał zaintrygowany.
- Prawdopodobnie tak, ale nic jeszcze nie jest pewne.
- Jestem ich wielkim fanem.
- Może załatwić ci autograf? - zapytałam sarkastycznie.
- Byłoby super. Mam nadzieję, że czasem będziesz tutaj wpadać, żeby mnie odwiedzić. Bardzo cię polubiłem i to, że nie będziemy razem pracować nie znaczy, że nie możemy się przyjaźnić prawda? - zapytał niepewnie.
- No pewnie. Narazie Hyun. - rzuciłam i jak najszybciej się ulotniłam. Czułam się tam bardzo nieswojo.
Po pół godzinach udało mi się odnaleźć adres, przy którym znajdowało się studio Kastiela. Przed wejściem do budynku wzięłam głęboki oddech. Podążałam sms-ową instrukcją jak dostać się na właściwe piętro, dopóki nie zatrzymał mnie wysoki, postawny mężczyzna.
- A pani tutaj w jakim celu? - zmierzył mnie wzrokiem, który mógłby zabić. Najwidoczniej był kimś w rodzaju ochroniarza.
- Dzień dobry. Przyszłam na spotkanie z Kastielem Veilmont'em.
- Yhmm rozumiem. Jest pani umówiona? - zapytał podejrzliwie.
- Tak na 13. - wytłumaczyłam.
- A kim pani jest? - nie ustępował.
- Brianna Lorren, jestem jego...
- Dziewczyną, siostrą, kuzynką, przyjaciółką czy może kochanką? Słyszę to codziennie, proszę mi uwierzyć. - powiedział kpiąco.
- Spokojnie Steve, znam ją. - za pleców mężczyzny wyłonił się Kastiel.
- Och przepraszam, myślałem, że jest pani kolejną fanką. Proszę mi wybaczyć. - mężczyzna wyraźnie był zakłopotany.
- Brianna była moją pierwszą i największą fanką. - uśmiechnął się szarmancko i położył dłoń na moich plecach. Z całych sił starałam się kontrolować żeby nie zadrżeć pod wpływem jego dotyku.
- Z całą pewnością. - również się do niego uśmiechnęłam.
- Możesz się przyzwyczaić do obecności Brianny, bo będzie tu pracować. - zwrócił się do Steve'a.
- Jeszcze na nic się nie zgodziłam. - upomniałam go.
- Moje propozycje są nie do odrzucenia. Kto jak kto, ale ty powinnaś o tym wiedzieć dziewczynko. - spojrzał mi prosto w oczy, a następnie skierował swój wzrok na moje usta. Czy on naprawdę to robi w obecności swojego ochroniarza? - Chodźmy do mojego biura. - Zaprowadził mnie na wyższe piętro. Po drodze minęliśmy kilku członków zespołu, którzy przyglądali mi się z zaciekawieniem. W końcu znaleźliśmy się w jego biurze. Wskazał mi miejsce na krześle, które stało przed biurkiem.
- Dlaczego mi to robisz? - spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Co robię? - zapytał rozbawiony.
- Już ty dobrze wiesz co. - głośno się roześmiał
- Dobrze przejdźmy do konkretów. Pytaj o co chcesz. - usiadł na skraju biurka i skrzyżował ręce na piersi, spoglądając mi prosto w oczy.
- Czy rozmowa o pracę nie powinna wyglądać tak, że to pracodawca zadaje pytania?
- Tak będzie zabawniej.
- Ok, a więc...jakie będą moje obowiązki?
- Głównie pilnowanie terminów, umawianie spotkań, odpisywanie na maile, odbieranie telefonów, wypełnianie papierów itd. Być może czasem będę chciał żebyś była obecna na spotkaniu z kontrahentami. Zawsze miałaś dar przekonywania ludzi, nawet do rzeczy niemożliwych, czego jestem przykładem. - uśmiechnął się.
- Yhmm chcesz żebym była kimś w rodzaju asystentki?
- Niekoniecznie. Możesz nazywać się... - zatrzymał się i chwilę pomyślał - ...dyrektorem do spraw organizacyjno - prawnych. - nakreślił dłońmi znak w powietrzu jakby prezentował swoją wizję.
- Brzmi nieźle. - zaśmiałam się. - Dobrze kolejne pytanie. Ile godzin tygodniowo muszę przepracować?
- Jak już powiedziałem interesuje mnie tylko efekt końcowy. Resztę zostawiam tobie. Możesz pracować jak, gdzie i kiedy chcesz.
- To bardzo liberalne podejście, ale dobrze, pasuje mi to. Co z wynagrodzeniem? - zapytałam niepewnie.
- A ile by cię usatysfakcjonowało?
- 13$ za godzinę?
- Może być 15$ i jakiś procent z zysku.
- Czy ty wiesz na czym polega targowanie się?
- Widzisz? Dlatego właśnie cię tutaj potrzebuję. - zaśmiał się.
- Skoro tak stawiasz sprawę to okej. Chcę dla ciebie pracować. Tylko najpierw chcę przeczytać umowę.
- Słusznie. Jak to mówią ,,ufaj, ale sprawdzaj". Zwłaszcza, gdy chodzi o byłych. - podał mi plik kartek, które leżały na biurku. Wertowałam każdą ze stron, dokładnie je czytając. Wszystko wydawało się być w porządku, co wzbudziło moje wątpliwości.
- No dobra, a gdzie haczyk?
- A myślałem, że mnie nie przejrzysz. Z chwilą podpisania tego dokumenty zaprzedajesz mi swoją duszę. - powiedział z powagą.
- Czy do podpisania umowy będzie potrzebna krew dziewicy? - zapytałam rozbawiona
- Obawiam się, że w tym pomieszczeniu żadnej nie uświadczysz. Sam o to zadbałem. - spojrzał na mnie znacząco.
- Ha ha ha....dobrze gdzie mam podpisać? - Kastiel pochylił się nade mną i wskazał mi parę miejsc na dokumencie, w których złożyłam swój podpis. - A więc tak wygląda podpisanie cyrografu z diabłem.
- Nie czujesz się jakoś inaczej? Powinny się pojawić zawroty głowy i uczucie, że jesteś ze mną związana do końca życia.
- Czuję to już od 5 lat. - powiedziałam, a on się zaśmiał.
- Masz czas? Pokazałbym ci co i jak. Jak chcesz to mogę ci też wszystkich przedstawić.
- Pewnie. Prawdę mówiąc trochę się stresuje. Czuję się jak pierwszego dnia w nowej szkole.
- Spokojnie. Obiecuję, że nie rzucę cię im na pożarcie. - uśmiechnął się jakby chciał dodać mi otuchy.
Dzień minął błyskawicznie. Poznałam wszystkich członków Crowstormu oraz innych pracowników i byli naprawdę sympatycznymi ludźmi. Ich grono było dosyć kameralne, zaledwie 15 osób, przez co zachowywali się bardziej jak paczka znajomych niż współpracownicy. Chyba mi się to spodoba. Kastiel wytłumaczył mi co będę robić i nie wydawało się to być dla mnie jakąś nowością. Tymbardziej, że przez ostatnie dwa lata pomagałam ojcu w jego firmie. Na koniec zaprowadził mnie do pokoju, który miał być moim biurem. Było małe, ale przytulne pomieszczenie. Nie znajdowało się tam nic oprócz biurka i komputera, ale już miałam wizje wstawienia tutaj kilku roślin i paru innych ozdób. Moją uwagę zwróciło sporych rozmiarów zdjęcie zespołu, które wisiało na ścianie, centralnie przed biurkiem. Na pierwszy planie był Kastiel, który uśmiechał się w ten cudowny, charakterystyczny sposób.
- Możesz być pewien, że po paru godzinach pracy, będę miała dość patrzenia na ciebie. - zażartowałam.
- Wiem, że nigdy nie masz mnie dość. - uśmiechnął się tajemniczo. Czy ja się zarumieniłam? Spojrzałam na zegarek, aby odwrócić uwagę od tej niezręcznej sytuacji i uświadomiłam sobie, że jest 18:30 i za pół godziny powinnam być u Rozalii.
- Kastiel przepraszam, ale muszę już iść. Jestem już spóźniona. Rozalia mnie zabiję. Nienawidzi spóźnień.
- Mówisz o tej dzisiejszej imprezie?
- Też idziesz? - zapytałam zaskoczona.
- Nie, ale Priya coś wspominała, że powinien przyjść bo ,,staję się egoistyczną gwiazdą rocka, która ma gdzieś starych znajomych" - mówiąc to naśladował stanowczy ton Priya, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Idealnie cię podsumowała.
- I ty przeciwko mnie? - zapytał z udawanym smutkiem.
- Myślę, że takie oderwanie się od pracy dobrze ci zrobi.
- Może masz rację. W sumie czemu nie. - powiedział, a ja ucieszyłam się jak dziecko. Szybko się zebraliśmy i udaliśmy się w kierunku jego samochodu. Po drodze postanowiliśmy zatrzymać się przed sklepem, żeby kupić parę rzeczy na imprezę. O 19 staliśmy już pod drzwiami wejściowymi do mieszkania Rozy.
- Hej, już myślałam, że się spóź...Cześć Kastiel! - powiedziała zaskoczona Rozalia otwierając drzwi.
- Hej, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - powiedział trochę speszony Kastiel.
- No co ty! Im nas więcej tym weselej. - powiedziała i gestem ręki zachęciła nas do wejścia. Przywitaliśmy się ze wszystkimi.
- Wow Kastiel, co ty tutaj robisz? - zaczęła Priya. - Myślałam, że twój harmonogram jest zapełniony na kolejne pięć lat i nie masz czasu dla starych przyjaciół.
- Widzisz, a jednak zrobiłem dla was wyjątek. - posłał jej sarkastyczny uśmiech.
- Yhm jasne, zwłaszcza dla jednej z nas prawda? - nie pozostała mu dłużna i spojrzała na mnie znacząco.
- O Brianna przyniosłaś wino! Na ciebie zawsze można liczyć. - powiedział z entuzjazmem Alexy. Nie czekając dłużej rozsiedliśmy się w salonie Rozy i otworzyliśmy pierwszą butelkę wina.
- Więc co takiego chciałeś nam pokazać Alexy? - zapytała Rozalia. Alexy wyciągnął z kieszeni pendriva i pomachał nim wesoło.
- Zaraz zobaczycie. - podłączył urządzenie do telewizora i uruchomił pierwszy plik. Był to film sprzed kilku lat za czasów, gdy byliśmy w liceum. Wszyscy zareagowali z entuzjazmem i co chwilę któreś z nas rzucało ,,Boże czy ja naprawdę tak wyglądałam?!". Nagle na nagraniu pojawiłam się ja i Kastiel stojący oparci o szafki na korytarzu i śmiejąc się z czegoś. Wtedy nie byliśmy jeszcze parą. Armin nagrywał nas z ukrycia komentując: ,,Jak widzicie jest to przykład typowego friendzone. Widać, że ich do siebie ciągnie, ale żadne z nich nie ma na tyle odwagi, żeby zrobić pierwszy krok i to co jest między nimi nazywają ,,przyjaźnią", podczas gdy chętnie by się na siebie rzucili przy pierwszej okazji". Wtedy Kastiel go zauważył i krzyknął: ,,Spadaj stąd!", a Armin zaczął uciekać krzycząc przy tym: ,,Po prostu ją pocałuj!".
Wszyscy zaczęli się śmiać, a Kastiel spojrzał na mnie rozbawiony. Kolejne nagranie pochodziło z naszej studniówki. Roza i Leo tańczyli przytuleni do siebie, a gdy zauważyli Armina wesoło pomachali w stronę kamery.
- O popatrz jacy byliśmy uroczy. - Roza powiedziała do Leo i położyła głowę na jego ramieniu.
- Myślę, że nadal tacy jesteśmy. - uśmiechnął się ciepło do niej i objął ramieniem.
Na kilka chwil pojawił się również Lysander, który samotnie siedział przy stoliku i smutnym wzrokiem patrzył w jakimś kierunku. Kamera obróciła się w stronę spojrzenia Lysandra, a byłam tam ja i Kastiel. Przez chwilę miałam wrażenie, że moje serce stanęło, widząc nas razem. Byliśmy dosłownie jak te pary z głupich filmów romantycznych dla nastolatków. Wtuleni w siebie, zabójczo w sobie zakochani, myślący, że nic nie może tego zniszczyć. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, uśmiechając się przy tym i co chwilę szepcąc sobie coś do ucha i od czasu do czasu składając pocałunki.
- Ile bym dał, żeby wiedzieć o czym rozmawialiście. - Alexy popatrzył na nas unosząc zabawnie brew, jakby chciał coś zasugerować. Ale to o czym rozmawialiśmy i co się wydarzyło po balu było tylko między mną, a Kastielem.
- Bree... wiesz, nigdy nie byłem tak szczęśliwy, jak przy tobie. - wyszeptał mi do ucha. Właśnie kołysaliśmy się, wtuleni w siebie, w rytm ,,Nothing Else Matters", wśród kilkunastu innych par na parkiecie, otuleni przyciemnionymi światłami i tą atmosferą niczym z komedii romantycznych. Widząc Kastiela w takiej sytuacji było nawet zabawne, ale zarazem urocze. Na początku twierdził, że będzie się źle bawił, ale ,,poświęci się dla mnie'', a po paru godzinach tańczył ze mną i innymi do kawałków z lat 80 i okazał się świetnym tancerzem.
- Co zrobiłeś z moim chłopakiem? - spojrzałam na niego zdziwiona, a ten spojrzał na mnie zdezorientowany. - Rzadko słyszę takie wyznania z twoich ust. - uśmiechnęłam się do niego.
- A powinnaś, bo całkowicie na to zasługujesz. Po prostu twój chłopak jest dupkiem.
- Wcale nie jest. - cmoknęłam go w usta i mocniej się w niego wtuliłam.
- Poza tym...pięknie dzisiaj wyglądasz. - Odgarnął włosy z mojej szyi i delikatnie musnął ją wargami. Następnie jego ręce z mojej talii powędrowały na biodra, a ja poczułam, że prawie płonę. Odkąd tydzień temu Kastiel pokazał mi, że seks nie będzie wcale taki straszny, miałam ochotę na więcej. Zdecydowanie więcej. A ta noc wydawała się być idealną okazją. Tym bardziej, że mieliśmy ją spędzić w jego mieszkaniu.
- Kass? Czy to, że mam u ciebie zostać na noc jest aktualne? - zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście. - uśmiechnął się zawadiacko. - Ale nie obiecuję, że będę w stanie trzymać ręce przy sobie. - wyszeptał i ugryzł płatek mojego ucha.
- Może właśnie tego od ciebie dzisiaj oczekuję? - spojrzałam mu głęboko w oczy i przygryzłam wargę.
- Masz wobec mnie jakieś plany? - uniósł brew.
- Yhhhmm ... bardzo konkretne plany. - wymruczałam mu do ucha. Położyłam dłonie pod jego włosami i delikatnie gładziłam jego kark paznokciami, co chyba mu się spodobało. - Może będziemy się już stąd zbierać?
- Co tylko zechcesz dziewczynko. - złożył pocałunek na moich ustach. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i oczywiście nie obyło się bez sugestywnych komentarzy i spojrzeń z powodu naszego wczesnego wyjścia, zwłaszcza z ust Alexyego, ale udało nam się przez to przebrnąć i zostaliśmy sami. Na zewnątrz było dosyć chłodno, więc Kastiel bez pytania nasunął na moje ramiona swoją marynarkę. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania.
- Powinieneś częściej nosić garnitur. Pasuję ci. - spojrzałam na niego i pożerałem wzrokiem.
- Nie ma mowy. Nie mogę się doczekać, aż to z siebie zdejmę. - zrobił minę jakby właśnie przeżywał katusze, a ja się zaśmiałam.
- Akurat z tym mogę ci pomóc.
- Jeśli ten garnitur powoduje u ciebie takie żądze to jestem w stanie nosić go codziennie. - położył rękę na moim kolanie i spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał z nich wszystko wyczytać.
- O co chodzi? - zapytałam
- Nic, po prostu...cieszę się, że cię mam. - wziął moją dłoń i delikatnie ucałował jej wierzch, a ja poczułam się jakbym była najbardziej wyjątkową dziewczyną na świecie. Nie wytrzymałam i wręcz rzuciłam się na niego, czule go całując. - Okej....próbuję prowadzić, więc wytrzymaj jeszcze chwilę.- powiedział rozbawiony, a ja nie mogłam doczekać się tej chwili.
Po dziesięciu minutach, które dla mnie trwały wieczność, w końcu znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Kastiel powiedział, że zaraz wróci tylko wyprowadzi Demona na krótki spacer, a ja mam czuć się jak u siebie. Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać o tym, co za kilka chwil mogło się wydarzyć. Pisałam w głowie różne scenariusze i wyobrażałam sobie jak powinnam się zachować. Na tą myśl poczułam ukłucie w żołądku. Za chwilę miałam zostać sam na sam z Kastielem, w jego mieszkaniu, w środku nocy. Zaczęłam nerwowo bawić się bransoletką na nadgarstku. Po pięciu minutach Kastiel wrócił i bez zwlekania zdjął swój krawat, niedbale rzucając go na komodę i rozpiął górne guziki koszuli.
- Nareszcie! Myślałem, że się przez to uduszę. - zatrzymał się i zaczął mi się intensywnie przyglądać.
- C..co ty robisz? - zapytałam.
- Myślę sobie jakim szczęściarzem jestem.- uśmiechnął się w uroczy sposób. Usiadł obok mnie na kanapie i rozłożył się wygodnie. W przeciwieństwie do mnie był całkowicie odprężony. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. - Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz. - pocałował mnie delikatnie, nie spiesząc się przy tym, a cały mój stres odszedł w zapomnienie.
Jestem tutaj, przy chłopaku, którego kocham i mimo wszystko czuję, że jest to odwzajemnione. Nie było powodu do strachu czy niepewności. Dlatego też wszystko co chciałam mu przekazać włożyłam w ten pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny. Stwierdziłam, że nie ma sensu dłużej odgrywać roli niewinnej dziewicy i usiadłam na nim. Kastiel pozytywnie zaskoczony zaczął błądzić dłońmi po moich plecach. Dziękowałam sobie w myślach, że wybrałam sukienkę z wycięciem na plecach i teraz mogłam w pełni czuć jego dotyk na mojej nagiej skórze. Zabrałam się za rozpinanie jego koszuli, guzik po guziku, nie przerywając pocałunku. Gdy ukazał się przede mną jego umięśniony tors nie mogłam się oprzeć żeby go nie dotknąć. Powoli przesunęłam palcami po jego mięśniach i spojrzałam na niego wzrokiem wygłodniałego wilka.
- Co ty ze mną robisz? Chcesz żebym już całkowicie oszalał na twoim punkcie? - zapytał głaszcząc mnie po policzku.
- Naprawdę? - pochyliłam głowę, spojrzałam w stronę jego rozporka i się uśmiechnęłam. - To chyba już się stało. - powiedziałam z ironią.
- Zaraz zobaczymy kto będzie prosił o więcej. - powiedział, po czym podniósł mnie jakbym nic nie ważyła, a ja objęłam go nogami. Udał się w kierunku łóżka i położył mnie na nim. Zanim do mnie dołączył pozbył się swojej koszuli, a ja przyglądałam się temu z ekscytacją. Położył się obok mnie i wpił się w moją szyję, całując ją i od czasu do czasu lekko przygryzając, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Jego ręka, która dotychczas znajdowała się na moim biodrze powędrowała w górę ku mojej piersi i delikatnie ją objęła. Nawet przez materiał sukienki jego dotyk działał na mnie elektryzująco.
- Wiesz, wyglądasz w tej sukience cudownie, ale nie chciałabyś jej zdjąć? - zapytał zadziornie.
- Pod warunkiem, że to ty ją ze mnie zdejmiesz. - wyszeptałam przy jego uchu, po czym wstałam z łóżka i odwróciłam się do niego tyłem, aby dać mu pole do popisu. Zgarnęłam też swoje długie włosy, żeby ułatwić mu dostęp do suwaka. Kastiel nie zwlekając pociągnął za zamek, a sukienka osunęła się po moim ciele na podłogę. Teraz jeszcze tylko musiałam się odważyć żeby odwrócić się w jego stronę. Nigdy nie uważałam się za brzydką, ale też nie byłam wybitną pięknością, dlatego trochę obawiałam się jego reakcji. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się w kierunku Kastiela. On tylko spojrzał na mnie z lekko otwartymi ustami, nic nie mówiąc. Już miałam coś powiedzieć, kiedy pociągnął mnie w taki sposób, że wylądowałam na łóżku, a Kastiel zawisł nade mną.
- Jesteś piękna... - powiedział tylko te dwa słowa, ale to wystarczyło, żebym uwierzyła, że faktycznie tak jest. Złożył pocałunek na moich ustach, tak jakby chciał przypieczętować to co przed chwilą powiedział. Następnie jego usta znalazły się na linii mojego obojczyka, żeby za chwilę znaleźć się jeszcze niżej. Wydałam z siebie jęk przyjemności, kiedy poczułam jego język na swojej piersi. Tymczasem ja walczyłam z paskiem u jego spodni i ewidentnie przegrywałam tą walkę i dopiero interwencja Kastiela pomogła. Na chwilę oderwał się ode mnie i zsunął swoje spodnie razem z bokserkami, a ja zamarłam. Nie spodziewałam się, że będzie taki...
- Nie powiem, twoja mina mi nawet pochlebia. - powiedział rozbawiony.
- Jesteś pewien, że...on...tam...? - zapytałam lekko przerażona wizją, że zaraz miał się we mnie znaleźć.
- Tak, jestem pewny. - Kastiel zaśmiał się i położył obok mnie. Odgarnął pasmo moich włosów za ucho. Jego ręka powędrowała ku moim udom, aby zatopić się między moimi nogami. Jego gest sprawił, że głośno westchnęłam, a całe moje ciało naprężyło się i domagało więcej. Kastiel na chwilę przerwał pieszczotę.
- Bree na pewno tego chcesz? - zapytał łagodnie.
- Pytasz poważnie? Oczywiście, że chcę. - jakby na potwierdzenie moich słów namiętnie go pocałowałam. Starałam się tym pocałunkiem przekazać mu wszystko, to co do niego czuję, że pragnę tylko jego, że całkowicie mu ufam i...że go kocham. Gdy po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie, Kastiel sięgnął po małe kwadratowe opakowanie, wyjął z niego prezerwatywę i zaczął ją zakładać. Patrzyłam na tą scenę z pewnego rodzaju zafascynowaniem. Pierwszy raz widziałam mężczyznę w takiej sytuacji. Następnie sięgnął do moich majtek, które jakimś cudem dalej miałam na sobie i zaczął je zsuwać wzdłuż moich nóg. Rzucił je niedbale za siebie i ułożył się między moimi nogami. Moje ręce przywarł do materaca i skrzyżował nasze palce.
- Obejmij mnie nogami. - bez wahania zrobiłam co kazał. Uniósł swoje biodra, a ja zamknęłam oczy, jakbym chciała przygotować się na cios. - Hej, spójrz na mnie. - otwarłam oczy i nieśmiało spojrzałam na niego. - Zaufaj mi. - wpił się w moje usta i poczułam jak delikatnie wypełnia mnie od środka. Na początku poczułam lekki ból, który szybko minął, a jego miejsce zastąpiła przyjemność. Zaczęliśmy szybciej oddychać i wydawać z siebie jęki przyjemności. Kastiel zaczął stopniowo przyspieszać i pozwalać sobie na więcej, a moje ciało instynktownie dostosowywało się do jego tempa i ruchów. Cały otaczający mnie świat przestał istnieć. Liczyłam się tylko ja i Kastiel. Poczułam desperacką potrzebę, aby go dotknąć. Wyrwałam się z jego uścisku i położyłam dłonie na jego plecach. Czułam, że jestem coraz bliżej spełnienia i nie chciałam, aby ta chwila się brutalnie skończyła. Nigdy nie czułam się tak dobrze. Nieświadomie zaczynałam wbijać paznokcie w jego plecy, a Kastiel tylko się uśmiechnął i zaczął wchodzić we mnie mocniej. Poczułam nagłą, gwałtowną eksplozję, a moje ciało rozpadło się na milion kawałków.
- Kastiel...! - krzyknęłam, a mój umysł odleciał tysiące metrów nad ziemię. Ciepło rozlało się po moim ciele, a ja nie mogłam wydać z siebie innego dźwięku niż głośne jęki. Wygięłam się pod ciałem Kastiela, a on nie dawał mi chwili wytchnienia, co tylko sprawiało, że trudniej było mi do siebie dojść. Poczułam delikatne wibracje w moim wnętrzu, a Kastiel wydał z siebie stłumiony krzyk i schował twarz w moich włosach. Przez chwilę tak trwaliśmy, dopóki nasze ciała i oddechy się nie uspokoiły. W końcu Kastiel podniósł się i czule mnie pocałował.
- To było... - chciałam coś powiedzieć, ale mój umysł jeszcze całkowcie nie wrócił do siebie.
- ... niesamowite. - dokończył za mnie. Położyłam głowę na jego torsie, a on czule objął mnie ramieniem i gładził moją skórę. Byłam już na granicy snu kiedy usłyszałam ciche...
- Kocham cię Bree. - nie wiem czy to była tylko moja fantazja, czy rzeczywistość.
Z rozmyślań wyrwał mnie głośny śmiech Alexyego.
- Nie wierzę, że tak się wstawiłem. - wszyscy śmiali się z pijanego Alexyego, który wracał z studniówki prowadzony, czy raczej ciągnięty, przez Armina i Kentina. Spojrzałam na Kastiela i przyłapałam go na tym, że również mi się przyglądał. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęliśmy się do siebie. Czy to możliwe, że myślał o tym samym? Zarumieniałam się na tą myśl. Następnie pojawiła się seria filmików z naszego grupowego wyjazdu nad jezioro. Wszyscy wtedy przesadzili z alkoholem, po tym jak opijaliśmy zakończenie szkoły. Na ekranie pojawiłam się ja - kompletnie pijana, w towarzystwie Priyi, tańczące do układu z piosenki ,,Oops!... I Did It Again". Widząc to zakryłam twarz leżącą obok mnie poduszką. Całe towarzystwo zaczęło klaskać i gwizdać, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu.
- Wow dziewczyny.... jestem pod wrażeniem. - śmiał się z nas Alexy, a pozostali do niego dołączyli rzucając podobnymi hasłami. Podsumowując wieczór upłynął bardzo przyjemnie i obiecaliśmy sobie, że trzeba to powtórzyć. Po wypiciu trzech kieliszków wina lekko kręciło mi się w głowie. Podczas zakładania butów straciłam równowagę i chwyciłam się pierwszej rzeczy, która była pod ręką. Padło na kurtkę Kastiela.
- Ktoś tu chyba przesadził. - złapał mnie i posłał uśmiech.
- Przepraszam... - powiedziałam speszona.
- Spoko. Wiem, że już od naszego pierwszego spotkania na mnie lecisz.
- Zdecydowanie powinieneś popracować nad żartami. - oderwałam się od niego i zaczęłam iść przed siebie.
- Poczekaj! Odprowadzę cię. - dorównał mi kroku i ruszyliśmy w stronę kampusu uczelni. Szliśmy w ciszy, aż Kastiel postanowił ją przerwać. - Te filmiki...przywołały miłe wspomnienia, nie sądzisz? - czy on naprawdę chce poruszyć ten temat?
- Tak... - odpowiedziałam.
- Wtedy wszystko było mniej skomplikowane.... - westchnął z nostalgią.
- Nie lubisz swojego aktualnego życia?
- Lubię tworzyć muzykę, występować na scenie, być sam sobie szefem. Ale gdy dzień się kończy wracam do pustego mieszkania, gdzie nikt na mnie nie czeka...
- Zawsze masz Demona. - spojrzałam na niego, a jego wyraz twarzy powiedział mi wszystko. - Kastiel...ja...przepraszam...nie wiedziałam...tak mi przykro. - położyłam dłoń na jego ramieniu, jakbym chciała dodać mu otuchy.
- Spokojnie, już się przyzwyczaiłem, że go nie ma....zresztą nieważne. Niepotrzebnie poruszyłem temat. - zapadła chwila ciszy. - Wiesz widząc cię dzisiaj na tym nagraniu z Priyą pomyślałem, że powinnaś wystąpić w jednym z naszych teledysków. Twój taniec był ....widowiskowy.- klepnęłam go w ramię, a on się zaśmiał.
Jeszcze przez chwilę sprzeczaliśmy się po przyjacielsku, wypominając sobie nasze wpadki, dopóki nie dotarliśmy pod bramę uczelni.
- Chyba pora się rozstać. - powiedział, a z jego wyrazu twarzy wyczytałam...smutek?
- Na to wygląda.... - powiedziałam, a mój wzrok skierował się na kołnierz jego kurtki, który nie ułożył się tak jak powinien. Niewiele myśląc poprawiłam go i przejechałam dłonią po jego torsie zanim zauważyłam co zrobiłam. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Pieprzyć to... - Kastiel pokręcił głową, a następnie przyciągnął mnie gwałtownie do siebie. Jego usta zbliżyły się w kierunku moich, a ja odruchowo lekko przekręciłem głowę w bok i czekałam z niecierpliwością na pocałunek. Był już zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy, gdy usłyszeliśmy głośne piski.
- To on! Kastiel! - na dziedzińcu stało kilka dziewczyn, które zaczęły biec w naszą stronę.
- Fuck...- podsumował to Kastiel.
- Okej... to ja cię zostawiam. Dzięki za odprowadzenie. Pa. - nawet nie zdążył mi odpowiedzieć, zaatakowany przez stado fanek. Ulotniłam się jak najszybciej, a z dala usłyszałam jeszcze ,,Jesteś przystojniejszy niż na zdjęciach", ,,Jestem twoją największą fanką", ,,Mogę zdjęcie?". Pffff....Po paru minutach byłam już w swoim pokoju. Wzięłam prysznic, ubrałam piżamę i wskoczyłam do łóżka. Kastiel chciał mnie pocałować...Czy gdyby tamte dziewczyny nam nie przerwały, to ten wieczór zakończyłby się inaczej? Długo nad tym myślałam, dopóki nie przegrałam walki z sennością.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro