Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

epilogue → the suprise in the end

Od tamtej feralnej sprawy minęło trochę czasu. Red z Michaelem od nowa zbliżyli się do siebie, a to ich próbowanie i budowanie wszystkiego od nowa zmierzało w jak najlepszym kierunku. Wkrótce po tym jak sytuacja uspokoiła się już do końca, zamieszkali razem, stwierdzając, że znali się przecież na tyle długo, że nie mieli się z czym ukrywać. Zostawanie na noc u jednego, czy drugiego po prostu mijało się z celem, a po paru dniach szukania dogodnego miejsca, w końcu znaleźli wymarzone mieszkanie w miarę spokojnej okolicy, a także w niedalekiej odległości od Instytutu. Nareszcie od nowa byli szczęśliwi i nie musieli ukrywać ze swoimi uczuciami. W szczególności Michael. Czasami nadal nie dowierzał, że ma antropolog przy sobie, ale wszystko wskazywało na to, że los jednak się do niego uśmiechnął. 

Tamtego dnia Clifford siedział w FBI od samego rana. Był zakopany w papierach po uszy, a Aubrey, który szykował się do awansu tylko mu przeszkadzał. Michael musiał ciągle wyganiać go z gabinetu, czy też przeganiać, albo wysyłać na drugi koniec budynku, żeby choć na chwilę się skupić. Nie chciał zrobić żadnego błędu, a później tego wszystkiego zabierać do domu, bo swój wolny czas wolał poświęcać Red, a nie papierom. Tym bardziej, że od jakiegoś momentu było pomiędzy nimi naprawdę poważnie i od nowa zaczął myśleć o zaręczynach. W prawdzie nie przestał o tym myśleć ani na chwilę, tylko wszystko nasiliło się po tym, jak zdecydowali się do siebie wrócić. Miał już nawet w zamiarze iść do sklepu jubilerskiego, aby na coś się zdecydować, ale ciągle coś mu wypadało i nie miał kiedy tego zrobić. 

– Aubrey, jeśli jeszcze raz będziesz się tu tak wydurniał, to obiecuje, że załatwię sobie bycie egzaminatorem na twoich następnych testach i specjalnie cię obleje – mruknął, kręcąc głową, gdy drugi agent znowu zaczął się z czegoś śmiać. – Idź stąd, chyba widzisz, że coś robię. Robi się późno, a ja chce to skończyć jeszcze dzisiaj. Nie chce się spóźnić do Red. 

– Dobra, już dobra. Nie irytuj się tak, Romeo. Twoja Julia nigdzie nie ucieknie. A w zasadzie to właśnie do ciebie zmierza – James zerknął od niechcenia na korytarz i zobaczył brunetkę, którą zagadał ktoś z wewnętrznego. – Masz to szczęście, że właśnie jadłem i nie chce patrzeć jak sobie wpychacie języki do gardeł. Spadam. Może Raven jest jeszcze w pracy – dodał, śmiejąc się pod nosem i wyszedł. 

Michael uporządkował trochę biurko, a później dopił swoją kawę. Skrzywił się jednak, bo zdążyła wystygnąć i odstawił ją na bok. Akurat wtedy brunetka zjawiła się w gabinecie. Uśmiechnęła się na widok blondyna, a on niemalże od razu odwzajemnił gest. Agent wstał, zapinając przy okazji swoją marynarkę i podszedł do swojej dziewczyny. Uwielbiał ją tak nazywać, a ona przez to rumieniła się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. 

– Cześć, kochanie – przywitał się, przy okazji składając czuły pocałunek na jej czole. – Wszystko w porządku? Coś się stało?

– Hej – westchnęła, przytulając się do niego. – Nie, wszystko jest w porządku. Po prostu byłam na mieście i stwierdziłam, że do ciebie wpadnę. Pierwszy raz od jakiegoś czasu to ja zabiorę cię do domu, a nie ty mnie – dodała, chichocząc. 

– Czemu byłaś w mieście? Przecież mogłem cię podrzucić, gdybyś czegoś potrzebowała. Albo mogłem wysłać Aubreya, żeby podstawił ci samochód. I tak się nudzi, a zrobiłby coś pożytecznego – mruknął, a Red zachichotała. 

– Um, musiałam się w czymś upewnić – przyznała niepewnie. – Byłam u lekarza. U ginekologa. 

– Czy chcesz mi powiedzieć o tym, o czym myślę? – odsunął się na odległość ramion od brunetki, a po chwili zobaczył jak na jej twarz znów wkrada się uśmiech. Niepewnie skinęła głową.

– Jestem w ciąży.

– B-będę tatą? – spytał, jakby nie chciał w to uwierzyć. Z wrażenia oparł się o biurko, przyswajając sobie tę wiadomość. 

– Będziesz tatą, Michael – Red podeszła do niego, a on od razu wziął ją na ręce, zmuszając tym samym, aby oplotła go swoimi nogami w biodrach. Zaczęła chichotać pod nosem, póki nie zamknął jej ust swoim pocałunek. 

– Dziecko, tata, ciąża – wymamrotał, gdy zabrakło im tchu, a później spojrzał na ludzi pracujących za drzwiami. Dwie sekundy później całe piętro wiedziało już, że zostanie ojcem, a Red chichotała, ciesząc się razem z nim. 

KONIEC.

  ━━━━━ 💀 ━━━━━ 

zaraz będzie podsumowanie i podziękowania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro