20 → the love in the air
- Gdzie to wszystko postawić?! - krzyknął Michael, gdy dotarł do mieszkania z kolejnym kartonem po brzegi wypchanym rzeczami Red. Cóż, wszystko szło w wyjątkowo dobrym kierunku i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Dwójka wróciła do siebie i wiodło im się całkiem dobrze. Ostatnio zdecydowali, że spędzanie nocy na zmianę u siebie raczej nie jest opłacalne i znaleźli sobie coś nowego. Coś wspólnego. Mieszkanie było ulokowane w przyzwoitym miejscu, skąd wszędzie było blisko i nie trzeba było obawiać się, że natrafi się na korki. Byli właśnie w trakcie przeprowadzki. A raczej Red urządzała swoją biblioteczkę, a Michael przynosił wszystko z parkingu podziemnego.
- Gdziekolwiek! - odkrzyknęła, siedząc na podłodze w pokoju, w którym przy dwóch ścianach stały ogromne regały. Red nie mogła się zdecydować w jaki sposób poukładać książki i ciągle nad tym myślała. Pudełek było kilka, każde jedno niezamknięte i wręcz pękające w szwach. Michael zajrzał do niej, opierając się o framugę w drzwiach i zachichotał cicho, widząc jak nieco sfrustrowana marszczy nos. Blondyn skrzyżował dłonie na klatce piersiowej i zerknął na brunetkę.
- Jak ci idzie? - zaciekawił się, oglądając przy okazji parę tytułów, które wydawały mu się ciekawe.
- Nie jest źle, ale jak dobrze pójdzie to wyjdzie z tego przyzwoita tragedia - uśmiechnęła się sztucznie, a później wstała i zgarnęła stosik w swoje ręce, aby ułożyć go na półce z prawej strony.
- Daj mi to - poprosił i podszedł do niej, aby nie musiała niepotrzebnie dźwigać. Red westchnęła ciężko, wręczając mu książki, po czym założyła dłonie na biodra, lustrując poszczególne półki wzrokiem. Kobieta zmienną jest, mówili. I coś w tym było. O ile pięć minut temu wydawało jej się, że podjęła ostateczną decyzję, tak po tych kilku chwilach znów jej coś nie odpowiadało. Nic a nic. - Gdzie układamy?
- To jest bardzo dobre pytanie, panie Clifford - pokiwała z uznaniem głową, po czym schowała twarz w dłoniach. - Nie mam pojęcia. Bladego.
- Trochę to ciężkie - przyznał, chichocząc pod nosem. - Postawię to tu. Gdybyś potrzebowała pomocy, aby coś wsunąć na górną półkę, to krzycz - dodał, po czym poczochrał jej włosy i złożył pocałunek na czubku głowy brunetki.
- Czy ty właśnie wyśmiewasz mój wzrost?
- Może - wzruszył ramionami i odsunął się od niej na bezpieczną odległość. Posłał jej kolejnego całusa, tym razem w powietrzu.
- Zejdź mi z oczu i mnie nie denerwuj - przewróciła oczami, ale uśmiech zagościł na jej twarzy. Próbowała być poważna, ale nie wyszło. Jak zwykle w obecności agenta.
- Jasne, kocham cię.
- Ja ciebie też.
Michael wrócił do znoszenia rzeczy, po czym, gdy wydawało się, że już wszystko jest w mieszkaniu, zajął się wypakowaniem swoich ubrań w sypialni. Całość została urządzona w dosyć prostym stylu, z dominacją czerni oraz bieli. Tu i ówdzie dało się znaleźć jakiś złoty dodatek, ale oczywiście bez przesadyzmu. W dodatku widok, jaki rozpościerał się z balkonu był cudowny i wieczorami człowiekowi aż chciało się spoglądać na zapadający w sen Waszyngton. Był to też jeden z głównych czynników, przez które zdecydowali się na kupno tego mieszkania.
━━━━━ 💀 ━━━━━
- Już mam dość - Red westchnęła ciężko, wiążąc swoje włosy w kucyk na czubku głowy. Tamtego dnia w ogóle nie chciały się układać i pozostawiały po sobie wiele do życzenia. Brunetka w końcu miała ich dość i po prostu zebrała je w garść. - A jeszcze nie doszliśmy do połowy - dodała, po czym nieco bezradnie rozejrzała się po salonie.
- Zróbmy sobie przerwę - stwierdził Michael, po czym pociągnął ją do siebie na kanapę. Robił się głodny i miał w pamięci to, że Red nie tknęła swojego śniadania rano, mając zbyt wielkiego stresa, aby to zrobić. - Zamówmy coś do jedzenia i odpocznijmy. A później to dokończymy. Te pudełka nie uciekną, nie musisz się o to martwić - zaśmiał się pod nosem i założył antropolog kosmyk włosów za ucho.
- Pewnie masz rację - skinęła głową i oparła ją później o ramię blondyna. - A na co masz ochotę?
- Może jakaś chińszczyzna? I jakieś piwo - rozmarzył się, przez co Red szturchnęła go w bok i zaśmiała się pod nosem. - No co? Nie mów, że ci się nie przypomina, jak jedliśmy to co piątek.
- Pamiętam, pamiętam - machnęła ręką i sięgnęła do szklanego stolika po swój telefon, aby spróbować odnaleźć numer do knajpki, o której była mowa.
Po chwili zamówienie było już złożone, a Michael odnalazł w całym bałaganie pilota od TV. Uruchomił urządzenie właściwym przyciskiem i objął brunetkę ramieniem, która z powrotem usiadła obok niego. Red postawiła przed nimi dwie butelki zimnego piwa i wtuliła się w blondyna. Nawet w snach nie śniła o takim biegu zdarzeń, ale bardzo jej to odpowiadało. Była niesamowicie szczęśliwa przy Michaelu i chciałaby, aby już tak zostało. Miała stanowczo za dużo wrażeń, jak na jakiś czas i naprawdę chciała odpocząć. I skupić się na sobie, a także na blondynie. Oglądali jakiś durny program, który nie miał głębszego sensu, aż do momentu, w którym do drzwi nie zapukał dostawca. Red poszła zapłacić, a Michael w tym czasie zrobił trochę miejsca na stoliku. Zsunął się przy okazji na podłogę i poczekał, aż dziewczyna wróci z jedzeniem. Red odłożyła swój portfel do torebki, po czym z opakowaniami udała się do blondyna. Podała mu jego makaron z warzywami i kurczakiem, a sama zajęła się swoim. Naprawdę była głodna i dotarło to do niej dopiero wtedy, gdy zabierała się za jedzenie. Michael miał rację, ale w dalszym ciągu się tego nie nauczyła.
Po kolacji, o ile to w ogóle można było tak nazwać, wrócili do rozpakowywania się. Red uparła się, aby zrobić to wszystko na raz i mieć później z głowy, ale Cliffordowi z każdą kolejną godziną nie chciało się coraz bardziej i marzył o tym, aby wziąć prysznic oraz położyć się do łóżka i w końcu dobrze się wyspać. Brunetka jednak była uparta i była na nogach dopóki ostatnie pudełko nie było puste. W prawdzie wybiła wtedy druga trzydzieści w nocy, ale nawet nie była tak bardzo zmęczona. Michael dał sobie spokój jakieś pół godziny przed nią, więc spał już smacznie, gdy wkradała się do niego na łóżko, gotowa do snu.
━━━━━ 💀 ━━━━━
- Michael, wstawaj, bo się spóźnimy - Red potrząsnęła ramieniem blondyna, który tylko wymamrotał pod nosem coś niewyraźnego i przekręcił się na brzuch. Nakrył swoją głowę poduszką, co oznaczało jawny sprzeciw przeciwko wstawaniu. - Michael...
- Jeszcze pięć minut - poprosił sennie, a przez jego głos przebiła się poranna chrypka. Choć brunetce się to podobało, to naprawdę musiała go pogonić, aby zdążyli do pracy. On do FBI, a ona do laboratorium.
- To twoje pięć minut już minęło wcześniej - zaczęła, stojąc nad nim z dłońmi skrzyżowanymi na piersi. - Michael, proszę cię...
- Nie wiem, jak ty to robisz, że masz w sobie tyle siły i chęci do pracy z każdym kolejnym dniem. Ja mam coraz bardziej dość. Jeszcze Aubrey podobno ma dostać awans i strasznie się puszy. Nie będę już miał pachołka, który by mi przynosił kawę - jęknął, po czym przetarł twarz swoją dłonią. - Cholera, muszę się jeszcze ogolić.
- Wyglądasz znosie, a z lekkim zarostem nawet ci do twarzy. Ale tylko z lekkim, rozumiemy się? - uniosła brew, siadając na skraju łóżka. Przesunęła czule kciukiem po policzku blondyna i posłała mu uśmiech. Michael powoli go odwzajemnił i uniósł się na łokciach. Naprawdę nie chciało mu się wstawać, a fakt, że do weekendu zostało jeszcze bardzo dużo czasu wcale go nie pocieszał. Wcale i w ogóle.
- Rozumiemy, rozumiemy - przytaknął w końcu, po czym zsunął swoje stopy z łóżka i udał się do łazienki. Red w tym czasie wróciła do kuchni, aby zrobić mu kawy. Musiała go jakoś postawić na nogi, a to było dosyć ciężkie zadanie. Dobrze to zapamiętała i szczerze mówiąc zdążyła się od tego odzwyczaić. W prawdzie też lubiła sobie poleniuchować, ale rozpierała ją na tyle pozytywna energia, że po prostu nie chciała marnować dnia na sen.
Michael ubrał na siebie koszulę, którą Red mu wybrała, krawat i marynarkę. Spodnie jakoś dopasował i w zasadzie był gotowy do pracy. Upewnił się, że ma wszystko na swoim miejscu, a tak naprawdę była mu potrzebna tylko broń, odznaka, portfel i telefon. Przeczesał jeszcze palcami włosy i mógł wychodzić. Założył jeszcze zegarek, który jakąś dziwną sposobnością znalazł się na szafce nocnej po jego stronie. Wiedział, że to zasługa Red, więc tylko posłał jej uśmiech, gdy ją zobaczył i złapał w dłonie kubek z kawą, jaki na niego czekał. Brunetka kończyła jeść swojego tosta i zostało jej tylko umycie zębów.
- Pięknie wyglądasz - przyznał, po czym musnął przelotnie jej usta swoimi.
- Ty też się prezentujesz niczego sobie - przyznała, kiwając przy tym głową z uznaniem. - Mam nadzieje, że cię żadna agentka nie będzie tam podrywać, bo się specjalnie pofatyguje - dodała, przez co blondyn zachichotał.
- Nie chce nikogo innego poza tobą, mała - powiedział, a gdy zaczęła iść w stronę łazienki, dał jej lekkiego klapsa.
- Clifford! Nie przeginaj!
- To nie moja wina, że ubierasz takie seksowne sukienki, że nie sposób trzymać rąk przy sobie - stwierdził, nadając swojemu głosu niewinny ton. Red przewróciła na to oczami, po czym zniknęła już za ścianą. W duchu jednak bardzo jej się to wszystko podobało i cieszyła się, że Michael docenia jej ubiór oraz to jak się stara, aby dobrze wyglądać. Po następnych dziesięciu minutach siedzieli już w samochodzie i Michael wyjeżdżał z parkingu. Red zapięła swoje pasy i przypomniała mu, aby także to zrobił, po czym już założyła nogę za nogę i wyjrzała gdzieś przed siebie. Podczas drogi do pracy rozmawiali o różnych rzeczach, dotyczących głównie raczej przyziemnych spraw, takich jak rachunki do zapłacenia, zakupy do zrobienia, czy to co będzie na kolację. Naprawdę nic ważnego, jak mogłoby się wydawać, ale jednak na tyle istotne, że jednak takowa rozmowa się pojawiła.
Michael odstawił Red do Instytutu, mówiąc jej jeszcze, żeby na siebie uważała oraz że po nią przyjedzie. Brunetka pożegnała się z nim krótkim pocałunkiem, po czym już udała się do budynku. Miała do skatalogowania kilka szczątków, które podobno dotarły już do wydziału podczas jej nieobecności. W prawdzie krótkiej, ale jednak i Davenport nie mogła się już doczekać, aby wziąć się do pracy. Po tym wszystkich zawirowaniach naprawdę potrzebowała wrócić do tego, co uwielbiała najbardziej, czyli do kości i do badania ich. W dziwny sposób ją to odprężało i pozwalało pomyśleć o wszystkich sprawach, jakie ostatnimi czasy ją dręczyły, czy w nieco niewyjaśniony sposób nie dawały spokoju.
Red przemierzała dosyć szybkim krokiem korytarze, aby w końcu dostać się do laboratorium. Miała nadzieje, że Jacob razem z Hugh nie rozpanoszyli się i wciąż jej gabinet był jej gabinetem. Nie było mowy, aby go sobie odpuściła, bo spędziła już w nim tyle czasu, że za bardzo się przyzwyczaiła i nie chciała go oddać, choć ludzie na wyższych stanowiskach proponowali jej zdecydowanie większe przestrzenie i wody. Ona jednak wciąż trwała w swoich czterech ścianach, a laboratorium tak naprawdę żyło dopiero wtedy, gdy była wewnątrz.
- Dzień dobry, Doktor D - usłyszała, po czym nieco uniosła głowę i zobaczyła Hugh, który zmierzał w tym samym kierunku co ona. - Miło cię znów widzieć.
- Cześć, Hugh - przywitała się, po czym obdarzyła go szerokim uśmiechem. - Tak, ja też się cieszę, że już wróciłam. Tobie i Jacobowi należą się gratulacje. Instytut jeszcze stoi i nie wyleciał w powietrze.
- Nie było aż tak źle podczas twojej nieobecności - zaśmiał się, po czym przepuścił ją przodem w drzwiach. Brunetka zatrzymała się na środku i rozejrzała dookoła. Wszyscy byli czymś zajęci, a jeśli ktoś nie był, to z pewnością zmierzał gdzieś, gdzie będzie miał coś do zrobienia. - Brakowało tu ciebie. Zdecydowanie.
- Mi też brakowało tego miejsca - westchnęła z ulgą, po czym ruszyła przed siebie, aby przebrać się w kitel ze swoim nazwiskiem i wziąć się do pracy. Po drodze przywitała się jeszcze z Nicole, która wpadała na parę godzin dziennie z małą, aby nie wyjść z prawy do Instytutu, z Jacobem i z paroma innymi naukowcami, z którymi żyła w dobrych stosunkach. W dobrym nastroju, odłożyła torebkę na biurko, a płaszcz odwiesiła na wieszak i naprawdę była już gotowa do kolejnych zadań, jakie ją czekały.
━━━━━ 💀 ━━━━━
ostatni!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro