17 → the rescue in the interrogation
Darren wygrażał się, że nigdy nie znajdą Red. I po części miał rację. Nie znał jednak do końca możliwości FBI, a przede wszystkim Michaela. Kiedy był zdeterminowany, aby coś zrobić, to zmieniał się nie do poznania, a ten żartobliwy agent, który ma dziwne poczucie humoru i jest po uszy zakochany w antropolog znikał, dopóki nie było po wszystkim. Wszyscy wiedzieli, że wtedy nawet najtrafniejsze argumenty do niego nie docierają i po prostu trzeba pozwolić mu działać. Nawet jeśli, to co robił było nie do końca zgodne z prawem. Tak też było i wtedy, a Clifford uparł się, że znajdzie Red. Po prostu nie było innej opcji. Wszystkie jego poprzednie wątpliwości zniknęły. Złapali sprawcę, a to dodało mu wiary w siebie i w całe to śledztwo. Choć na początku naprawdę nie było za różowo, to jednak nie potrafił odpuścić i nawet nie chciał. Nie mógł tak po prostu oswoić się z myślą, że Red już nigdy więcej nie będzie mówić mu jakiś niezrozumiałych dla niego rzeczy, albo denerwować się, gdy przekręci w wymowie jakieś słowo. Było to coś w rodzaju tych rzeczy, które wspomina się zawsze i wszędzie, kiedy tylko złapie nas taki nastrój.
Agent zamknął Darrena w areszcie, choć ten stawiał spory opór i próbował uciekać. W końcu jednak potraktowali go paralizatorem, choć mógł ich za to oskarżyć. Michaela to nie obchodziło. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że był górą, a jeszcze nie zaczęli przesłuchania. Jeszcze w transporcie powiedział mężczyźnie, żeby to sobie wszystko przemyślał, bo do oskarżenia na pewno dojdzie jeszcze brak współpracy z organami prawa, porwanie, a także znęcenie się nad swoją ofiarą. Miał w tamtym miejscu na myśli już nie tylko Red, ale i Owena. Przecież to co mu zrobił było naprawdę okropnie i wolało o pomstę do nieba, jeśli ktoś był na tyle wierzący, aby to sobie tak wyjaśniać. Michael jednak wolał odnieść się do wołania o pomstę do sądu i Caroline, która została już we wszystko wtajemniczona i przygotowywała pozew, a także oskarżenie. Musiało minąć tylko trzy godziny, aby okazało się, że wszystko jest gotowe i tylko czeka na to, aby przesłuchanie się rozpoczęło.
Michael stał za lustrem weneckim, w pomieszczeniu, w którym znajdowały się rejestratory dźwięku i obrazu z pokoju przesłuchań. Ktoś przed chwilą wprowadził do środka Darrena i przykuł go do krzesła, aby nie uciekł. Clifford postanowił mu się przyjrzeć z tej perspektywy, mając nadzieje, że znajdzie w nim coś, co posłuży za haczyk na mordercę. Blondyn skrzyżował dłonie na piersi i westchnął ciężko. James został uziemiony i musiał poprosić kogoś z zespołu, aby koordynował poszukiwaniami Red. Wolał w prawdzie zając się tym samodzielnie, ale z drugiej strony nie mógł odpuścić sobie przesłuchania nigdy, jaką był Darren. Poza tym żaden inny agent nie był tak wtajemniczony w śledztwo, aby się tego podjąć, a tłumaczenie wszystkiego od samego początku do momentu, w którym się znajdowali zajęłoby zbyt dużo czasu. Clifford naprawdę nie chciał go tracić i robił wszystko, aby tylko na nim zyskać.
– Myśli, że ma nad nami przewagę – odezwał się Sweets, zatrzymując się obok blondyna. Był federalnym psychologiem.
– Może sobie myśleć co chce, ale jak mu się dobiorę do dupy, to będzie błagał o litość i wyśpiewa mi, gdzie jest Red i co się z nią dzieje – warknął, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Michael spojrzał na nieco niższego bruneta, a on na niego.
– Michael, nie daj się mu sprowokować. On tego będzie chciał. Musisz mu pokazać, że jesteś ponad nim i że to ty masz teraz władzę, a nie on. Tylko w ten sposób znajdziemy Red, zdajesz sobie z tego sprawę?
– Wyciągnę to z niego, choćby mnie mnie mieli zaraz po tym zwolnić – postanowił, po czym wyszedł już na korytarz, aby po chwili znaleźć się już w pokoju przesłuchań. Sweets tylko westchnął ciężko, a później uruchomił wszystko, co trzeba, aby słyszeć Michaela i ewentualnie mu coś podpowiadać. Starał się rozjaśnić pewne sprawy w umyśle agenta i sprawić, aby spojrzał na to wszystko z zupełnie innej perspektywy, ale nie wyszło. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Michael jest zakochany i zrobi wszystko, aby dotrzeć do Red, bo taki po prostu był. Potrzebował zgrywać bohatera, choćby świat się walił i on sam miałby na tym ucierpieć.
━━━━━ 💀 ━━━━━
Na początku tylko mierzyli się spojrzeniami. Michael zajął swoje miejsce przy stole, rzucając wcześniej na niego akta Darrena. Rozpiął marynarkę i spojrzał na oskarżonego, po czym rozsiadł się wygodniej. Skrzyżował dłonie na piersi i wyciągnął nogi przed siebie. Chciał zbadać grunt, a później przyjąć dobrą taktykę. Musiał wyciągnąć z tego człowieka dosłownie wszystko. A także odkryć, gdzie dokładnie ukrył przed nimi Red. Minęło już czterdzieści osiem godzin i naprawdę kończył im się czas.
– Rozkuj mnie, a wtedy porozmawiamy – mężczyzna warknął do agenta, a Clifford rozbawiony, parsknął śmiechem i pokręcił głową. Przestał liczyć z iloma chojrakami miał już do czynienia, bo było ich stanowczo za dużo.
– Porozmawiamy tak czy siak, nie obchodzi mnie to, czy ci jest wygodnie czy nie. Ja tutaj dyktuje warunki i radzę ci się do nich stosować. Zastanowię się nad tym, czy cię rozkuć, czy nie, jeśli usłyszę coś ciekawego. Jeśli nie, to będziesz tak sobie siedział, aż mi wszystkiego nie wyśpiewasz – powiedział w końcu, mówiąc szybko, ale wyraźnie. – Więc, słucham. Dlaczego zabiłeś Owena? Zazdrość, zemsta, nauczka?
– Nie myśl sobie, że cokolwiek ci powiem – prychnął, a później sam zarechotał jak żaba. Michael przewrócił oczami, a później ułożył swoje dłonie na stole.
– Mam czas. Bardzo dużo czasu. Możemy tu siedzieć cały ten dzień, a nawet dwa. Nie ma sprawy – wzruszył ramionami, ale jego spojrzenie mówiło całkiem co innego. Darren mógł z niego wyczytać tylko i wyłącznie to, że Clifford nie dał się nabrać na jego gierki i zaraz naprawdę zrobi się gorąco. Chyba, że zacznie współpracować. Ale na to się nie zanosiło. – Dlaczego zabiłeś Owena?
– Zażądałem adwokata.
– W dupie ma to, czego żądasz, a czego nie - Michael odchylił się z powrotem na krześle i pokręcił głową. – Mów. Póki jeszcze mam ochotę się z tobą cackać. Chyba, że chcesz sobie inaczej porozmawiać. Dlaczego zabiłeś Owena? Kolejny raz nie powtórzę. To twoja ostatnia szansa.
– Bo co? – uniósł brwi, a jego mina była pełna pogardy. Darren był przekonany, że Michael mówi to wszystko po to, aby jakoś skłonić go do mówienia. Nie miał jednak pojęcia, że agent jest całkowicie poważny. Poczuł to dopiero wtedy, gdy Clifford pociągnął go za krawat i rąbnął nosem w stół z taką siłą, że aż na twarz Sweetsa w sąsiednim pomieszczeniu wkradł się grymas. – Jesteś porąbany, człowieku! Oskarżę cię za znęcanie się!
– Gadaj, gnido. Nie mam czasu na twoje mrzonki – Michael wstał i uderzył jego głową o stolik jeszcze raz. Usłyszał charakterystyczny dźwięk dla złamanej kości i miał już pewność, że złamał Darrenowi nos. Nie przejął się tym jednak. W razie czego Sweets powie, że robił to w obronie własnej, bo więzień wyswobodził się z kajdanek i próbował zaatakować agenta. – Dlaczego zabiłeś Owena?! I gdzie jest Red?! MÓW!!!
– Dobra, dobra, zrobię jak chcesz! – zaczął się szarpać, ale nic mu to nie dało, nie licząc coraz mocniej wżynających się kajdanek w skórę na nadgarstkach. – Chcesz wiedzieć, dlaczego go zabiłem? Bo ją kochałem! Nie mogłem pozwolić, aby się dowiedziała, co Owen jej robił i ile razy już ją zabił! Jednego razu po prostu się na niego zaczaiłem w biurze, chcąc mu przekazać, że jeśli jeszcze raz będzie się pieprzył w pracy, to wyleci na zbity pysk! I to wszystko.
Michael spodziewał się takiej odpowiedzi. Wiedzieli przecież, że miał romans z Grace. Agent przypuszczał jednak, że to kobieta przekonała swojego kochanka do tej zbrodni, a on tylko to wszystko wykonał. Miał cichą nadzieje na oskarżenie jej o współudział, ale najwidoczniej nic z tego nie będzie. Blondyn z powrotem zajął swoje miejsce i poprawił marynarkę. Jedno miał z głowy. Zostało jeszcze tylko dowiedzenie się, gdzie jest Red i mógł to zakończyć. Nie poszło jednak tak łatwo. Strach Darrena zniknął i zrobił się jeszcze bardziej zaczepny. Trzecie i ostatnie już uderzenie głową o stół nie pomogło, bo milczał jak zaklęty. Michaelowi też powoli kończyły się pomysły, w jaki sposób mógł do niego dotrzeć. Nie miał bladego pojęcia, jak to zrobić i czy w ogóle da radę, ale ciągle próbował. Niestrudzenie i uporczywie. Minęła tak godzina, później następna i jeszcze jedna, aż w końcu okazało się, że przesłuchiwał go nieco ponad cztery zegarowe godziny. Sweets już zrezygnował z pomagania i tylko wpatrywał się w Clifforda, czy Darrena. Czasem jeszcze tylko podpowiadał coś blondynowi, ale on i tak tego nie wykorzystywał, więc po prostu dał sobie spokój. A sam agent z tych nerwów, jakie zaczęły przejmować nad nim kontrolę, zaczął się przechadzać w tę i z powrotem po pokoju. Darren wodził za nim wzorkiem, co mu nie przeszkadzało. Co jakiś czas wkradał się tam cisza, tak jak wtedy.
– Zdajesz sobie sprawę, że jeśli ona cię nie znajdzie, to skażą cię na śmierć, prawda? Ława przysięgłych już dawno nikogo nie skazywała na ten wyrok, więc będzie to dla nich coś w rodzaju odświeżenia i z radością to zrobią – zaczął, spoglądając na mężczyznę. Sweets po drugiej stronie wyraźnie się ożywił. – Jeśli nie chcesz tak skończyć, to lepiej mów. A sam osobiście postaram się o to, abyś dostał odsiadkę we więzieniu.
– Pocałuj mnie w dupę – splunął krwią, jaka napłynęła mu z nosa do ust, a Michael kolejny raz przewrócił oczami. Miał już zamiar się do niego przymierzać i zadać mu kolejny cios, ale już pięścią, ale do środka wpadła jedna z agentek, jaka rozwijała się pod jego skrzydłami. Była zdyszana, jakby przebiegła cały budynek i chyba tak właśnie było. Clifford uniósł brew, chcąc ją wyprosić, ale przerwała paroma słowami, które sprawiły, że kamień z jego serca spadł.
– Szefie, znaleźliśmy doktor Davenport. Zespół już tam pojechał i czekają na pana.
━━━━━ 💀 ━━━━━
– Nicole?! Nicole!!! – Jacob wbiegł do laboratorium, potykając się o swoje własne nogi, ale i nie tylko. Szukał swojej żony, chcąc jej powiedzieć, o tym co dopiero usłyszał od Clifforda. Nie mógł w to uwierzyć, podobnie jak i sam agent, ale poszukiwania były nareszcie zakończone. Mieli Red i jedyne, co zostało to zabrać ją z magazynu, w którym Darren ją przetrzymywał. – Gdzie jesteś?
– Co się drzesz? – wystawiła głowę zza ściany swojego biura, mając grymas na twarzy. Od kilku dni zaczęła mieć coraz to mocniejsze skurcze, choć do porodu zostało jeszcze trochę czasu. – Przecież wiesz, gdzie jestem, bo nie mam zbyt wielu sposobności, aby się gdzieś indziej przetoczyć. Nie z tym brzuchem - dodała, kręcąc głową, po czym wróciła do swojego zajęcia. Analizowała wszystkie możliwe trasy, którymi mógł się poruszyć sprawca, po tym jak zabrał z Instytutu Red. Musiała się czymś zająć, ale nie za bardzo jej to wychodziło. Była za bardzo rozkojarzona. W dodatku jej oddech stał się przyśpieszony i urywany, co wskazywało na to, że czymś się denerwuje. Problem był w tym, że sama nie wiedziała, o co chodzi.
– Znaleźli ją! Michael jedzie po Red! – wpadł do biura żony, jakby się paliło i zaczął ją obsypywać pocałunkami. – Udało się! Znaleźli ją!
– C-co? Naprawdę? – wciągnęła powietrze do płuc, nie chcąc w to wszystko uwierzyć. – O mój Boże... – dodała, czując jak kręci jej się w głowie. Ulga, jaką poczuła była nie do opisania. Uśmiechnęła się szeroko, a łzy nasunęły jej się pod powieki. Zaczęła się śmiać z radości poprzez płacz.
– Jestem taki szczęśliwy – zaczął Jacob, przytulając ją mocno do siebie. Była mu wtedy za to wdzięczna. – Nareszcie będzie spokój.
W tym samym momencie jednak Nicole skrzywiła się z bólu. Złapała się za brzuch, a później zerknęła na swoje stopy. Stała w kałuży, co oznaczało, że odeszły jej wody. Jęknęła cicho, a później spojrzała na męża.
– Jacob, ja rodzę – powiedziała tylko, ale wystarczyło to, aby Hobbs osunął się podłogę, bo chyba zemdlał z niedowierzania. – Wstawaj, idioto! Ktoś mnie musi zawieźć do szpitala! JACOB, DO CHOLERY?! NAWET SOBIE TAK ZE MNIE NIE ŻARTUJ!!!
– Poród, dziecko, szpital... – wymamrotał paręnaście sekund później, gdy doprowadziła go do stanu świadomości. – Co my tu jeszcze robimy!
━━━━━ 💀 ━━━━━
dziękuje za 1k wyświetleń! x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro