Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 → the visit in the lab

Od jakiegoś czasu było już wiadome, że Instytut żył swoim własnym życiem. Naukowcy przechadzali się tu i tam, żwawo dyskutując o tym, nad czym pracują, czy zamierzają. Normalny człowiek, który nie był po żadnych studiach z dajmy na to archeologii, biologii czy fizyki po prostu nie rozumiał ani słowa. Michael, który się do nich zaliczał zawsze powtarzał, że potrzebował tłumacza, gdy wpadał w odwiedziny, bo gdy Red i Jacob zaczynali rozmawiać o śledztwach tylko stał z boku i się przypatrywał. Nie próbował nawet wyłapać kontekstu rozmowy, bo nigdy mu to nie wychodziło. Jedyne, co lubił w tym wszystkim, to fakt, że prawie zawsze przekręcał w wymowie te wszystkie śmieszne nazwy, a Red się denerwowała. Wiedział, że nie miała mu tego za złe, ale wszystkie jej starania o to, aby mówił coś poprawnie szły na marne i zazwyczaj taka lekcja kończyła się roześmianiem i trudnością ze złapaniem oddechu. Ewentualnie bolącym brzuchem. 

Podczas śledztwa laboratorium wydawało się odciąć od reszty wydziałów, a Red która wciąż starała się doprowadzić to wszystko do końca, bywała tam znacznie częściej niż powinna i niż to było zazwyczaj. Nicole to niepokoiło, ale termin porodu zbliżał się wielkimi krokami i zganiała to właśnie na stres związany z pojawieniem się córeczki na świecie. Jej przyjaciółka w końcu była dorosła i nie mogła jej kontrolować, niczym zbuntowanej nastolatki, ale czasem aż się o to prosiła. Zwłaszcza wtedy, gdy nic nie jadła i w ogóle nie spała, a jeszcze przed wyjazdem taki właśnie tryb życia toczyła. Wtedy był jeszcze Michael i to Michael dbał o to, aby wszystko było w porządku, ale po tym wszystkim, co ich spotkało, na razie ich stosunki nie były jeszcze takie jakie powinny być. W prawdzie było dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale nie na tyle, aby którekolwiek odważyło się zrobić ten krok na przód. 

━━━━━ 💀 ━━━━━  

Najlepszym zajęciem na odpoczynek dla umysłu było katalogowanie szczątków i wysyłanie je do ❝Komnaty Ciszy❞. Nie było to nic innego, jak pomieszczenie, w którym znajdowały się archeologiczne odkrycia i wszystkie inne kości, najczęściej ofiar sprawców, którzy nie zostali złapani i dalej grasowali po świecie. Red nie lubiła nigdy tam schodzić, ale akurat wtedy przyniosło jej to ulgę i mogła spokojnie pomyśleć o tym, co jeszcze musiała zrobić, katalogując nowe znaleziska, które ostatnio przyleciały z Haiti. Nikt nie spodziewał się, że archeolodzy coś tam znajdą, ale jednak znaleźli i wszystko znajdowało się już w Instytucie. Niestety nikt nie miał czasu, aby się tym zająć. Nikt poza Red. Ale dla niej to nigdy nie był problem, aby coś tam zrobić. W prawdzie naprawdę całe tamto pomieszczenie napawało ją grozą, to jednak powołanie zawodowe i chęć do nadania kościom imion, czy chociaż numerów sprawiało, że czuła się spełniona na tyle, na ile mogła być. 

Podgryzła końcówkę długopisu, który trzymała w dłoni, a później spojrzała na plastikowe pudełko, jakie leżało na stoliku obok niej. Red siedziała na skraju, myśląc nad tym wszystkim i pracując, aby nikt nie myślał, że się obija. Ona nigdy się nie obijała, chyba że naprawdę musiała nad czymś mocno się zastanowić. Ale nawet wtedy coś robiła. W końcu złożyła swój podpis na dokumencie i sięgnęła po wieko. Wsunęła kartkę w odpowiednie miejsce, aby było wiadomo z jakiego okresu pochodzą kości, a także, że już ktoś je uporządkował. Zamknęła pudełko i zeskoczyła na ziemię. Ruszyła przed siebie, przez długie korytarze i półki, które wydawały się ciągnąc w nieskończoność i jeszcze dalej. W końcu Red dotarła do odpowiedniego miejsca i pomogła sobie drabiną, aby dostać się tam, gdzie chciała. W prawdzie ciężko było wchodzić jej na górę, korzystając tylko z jednej ręki, ale dała sobie radę. Wsunęła pudełko na swoje miejsce, a później odetchnęła z ulgą. Przytrzymała się drabiny, aby nie spaść i założyła kosmyk włosów za ucho. Temperatura w pomieszczeniu była niska, więc nic dziwnego było, że Red zmarzła, a jej dłonie zaczęły sinieć. Marzyła już o tym, aby stamtąd wyjść i wrócić do żywych. 

– Zmieniasz profesję na sprzątaczkę? – usłyszała z dołu i spojrzała w tamtym kierunku. Michael stał obok drabiny i przytrzymywał ją, aby Red nie spadła. Uśmiechnęła się, a później spotkała. – Nie żebym narzekał, bo widoki mam całkiem niezłe. 

– Panuj nad sobą, człowieku – zaśmiała się, schodząc po szczeblach na podłogę. - Nie, nie zmieniam profesji, ale skończyłam katalogować te kości i mogę stąd iść. Zimno tu jak na Syberii. 

– Nadal nie wiem, jak oni mogli się tutaj schodzić – pokręcił głową, mając na myśli Nicole i Jacoba. Kilka razy już ktoś przyłapał ich na kochaniu się w różnych miejscach w Instytucie i szczerze mówiąc byli już na większości kamerach, ale jakoś nikt się tym nie przejmował. W Komnacie też już im się zdarzyło. A nawet nie raz. O wiele więcej niż mogłoby się wydawać. – Nie wiem, co gorsze. Zimno, czy fakt, że w każdej chwili na ciebie mogą spaść jakieś kości – zaśmiał się, a Red pokręciła głową. Z wdzięcznością przyjęła marynarkę od blondyna i przy okazji posłała mu wdzięczny uśmiech. Michael nie chciał, aby zmarzła i się rozchorowała, bo to nie było nikomu potrzebne. A już na pewno Red. W prawdzie wtedy mógłby wpadać do niej i upewniać się jak się czuje, ale brunetka niepotrzebnie męczyłaby się z chorobą, a tak przynajmniej widywali się w pracy. 

– Nie wiem i szczerze mówiąc nawet nie chce wiedzieć – pokręciła głową, gdy dotarli do stolika, przy którym siedziała. Zabrała swój długopis i mogli wyjść. Udali się do schodów, w dalszym ciągu ze sobą rozmawiając. Red cieszyła się, że wpadł do Instytutu. Musiała mu powiedzieć o kilku rzeczach. 

– Rozmawiałem rano z Caroline – oznajmił, gdy wchodziła przed nim na górę. Podgryzł bezwiednie wargę, patrząc się na jej pośladki. Nie było to w prawdzie zbyt dojrzałe, ale ostatnimi czasy przyłapywał się na tym, że od nowa zaczynała na niego działać. Czasem nawet mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. – Mówiła, że wpadnie dzisiaj do was, aby się upewnić, jak wam idzie. 

– Dawno jej tu nie było – stwierdziła, oddając mu marynarkę, gdy poczuła cieplejszą temperaturę na parterze budynku. Komnata mieściła się w piwnicy, przez to było tam tak zimno i dosyć nieprzyjemnie. – Ale jeśli chodzi o śledztwo, to i tak musimy porozmawiać – spojrzała na niego, gdy ruszyli przed siebie, aby w końcu znaleźć się w laboratorium.

Opowiedziała blondynowi o tym, jak Jacob znalazł włos po tym, jak jeszcze raz obejrzał szczątki ubrań, jakie zostały na ofierze. Włos na pewno nie należał do Owena, ale był męski, więc jego żona nie zaliczała się już do podejrzanych. Ale do nich zaliczał się jak najbardziej szef denata i to jego trzeba było wziąć na celownik. A przynajmniej Red tak uważała. W prawdzie sam Owen nie był święty i to, co było widać na jego stanowisku za pomocą latarki z ultrafioletowym światłem mówiło samo za siebie, ale wykluczyli to, że mogła zabić go jego kochanka. Michael wszystko sobie zapisał i sam powiedział Red, że pogrzebał trochę w papierach i znalazł coś, co mogłoby stanowić punkt zaczepienia. Grace miała brata. Parę miesięcy w tył wyszedł za dobre sprawowanie z więzienia za napad z bronią palną. Jeśli by tak choć trochę pomyśleć, to wniosek, że mógł mieć z tym wszystkim coś wspólnego nasuwa się sam. I to całkiem szybko. Red musiała się z tym zgodzić. Wszystko już tak naprawdę zależało od tego, jak wypadnie analiza włosa. Jacob miał się tym zająć, gdy Red siedziała w piwnicy. A przynajmniej miała taką nadzieje, że to zrobił. 

━━━━━ 💀 ━━━━━

– Dobrze, dobrze, nie musisz za mną łazić jak wyszkolony piesek. Nie jest tu pierwszy raz i nie jestem tu z formie wycieczki – Caroline przewróciła oczami, gdy Hugh wciąz starał się jej dotrzymywać kroku. Nicole poleciła mu, aby wyszedł po prawnik na parking i przyprowadził ją na parking. Kobieta nie pojawiała się w laboratorium od ostatniej sprawy przed wyjazdem Red i Michaela, ale radziła sobie zaskakująco dobrze. – Lepiej mi powiedz, gdzie znajdę Clifforda. Muszę z nim porozmawiać. 

– Ostatnio, gdy go widziałem, był z Doktor D – powiedział, wskazując brodą na podest. Caroline pobiegła za nim sowim spojrzeniem i zauważyła, jak Michael bawi się jakimś skalpelem czy czymś w tym rodzaju, a Red i Jacob dyskutują nad czymś zawzięcie. Hugh wsunął swoją kartę do panelu i we dwoje weszli na podest. Caroline rzuciła swoją teczkę na stół, który o dziwo był czysty i nie leżał na nim żaden trup. Davenport pisnęła ze strachu i urwała swoją wypowiedź wpół słowa. 

– Dobrze, że przyszłaś – zaczął Clifford, patrząc się na starszą koleżankę. – Zaczynałem chcieć prosić ich, aby mówili po angielsku – dodał, a Red szturchnęła go w bok, przez co roześmiał się cicho. – No co? Dalej potrzebuje tłumacza, gdy tu jestem. 

– Czy coś mnie ominęło, gołąbeczki? – spytała, unosząc brew. Spojrzała na brunetkę i blondyna, a oni wymienili zaskoczone spojrzenie. – Och dajcie spokój, dalej nie jesteście razem? Ileż można?

– Caroline, proszę cię, odpuść... – Michael wymamrotał i poprawił krawat, aby ukryć zakłopotanie. Nie wiedział, co powiedzieć. Red z resztą również. Pierwszy raz od jakiegoś czasu.

– Dobrze, już dobrze. Ale lepiej dla was, abyście już zaczęli działać w tym kierunku i żebym następnym razem nie była rozczarowana, tak jak jestem teraz – mruknęła, przewracając oczami, a później już Jacob ją zajął tłumaczeniem tego, o co tak naprawdę chodziło z włosem i do kogo on należał. Nie obyło się bez historii spiskowych, bez których Hobbs czasem nie potrafił przeżyć, ale Caroline jak zwykle nic sobie z nich nie robiła. Nie wierzyła w żadną z nich, nawet jeśli Jacob zaczynał opowiadać w przekonywujący sposób. Nikt spośród nich nie wierzył, więc entomolog często był niepocieszony. Ale nigdy go to nie zraziło na tyle mocno, aby przestał je opowiadać. Caroline wydawała się być usatysfakcjonowana wynikami pracy i skończyło się na pochwałach. A także na kolejnych wypominkach skierowanych do Red i Michaela, którzy przecież powinni być razem, ale wciąż nie byli. Nie podobało jej się to i otwarcie im to powiedziała. I w zasadzie miała rację, bo po cichu wszyscy zaczynali coraz mocniej liczyć, że antropolog i agent w końcu się zejdą i będą ze sobą szczęśliwi. To było logiczne, że są dla siebie ważni i to jak się ze sobą obchodzą wskazywało na to, że coś zaczynało się dziać. Ale działo się jeszcze wolniej niż prędkość, z którą poruszał się ślimak, czy prawie w ogóle. 

Na samym końcu dostarczyli jeszcze wszystko Nicole, która poprawiła pewne szczegóły w rekonstrukcji, a także przedstawiła całość jeszcze raz. Red po cichu liczyła, że niewiele brakuje i w końcu złapią tego mordercę. Ale też czuła, że jeszcze w tym wszystkim stanie się coś złego. Tylko nie miała pojęcia, o co tak naprawdę będzie chodzić. Kobieca intuicja jej to podpowiadała, a jej na ogół się nie słuchała. Wolała podchodzić do pewnych rzeczy wyjątkowo rzeczowo i chłodno, ale wtedy akurat zaczęła się nad tym zastanawiać. Nie miała pojęcia, kogo to będzie dotyczyć, ale miała nadzieje, że wszyscy wyjdą cało i zdrowo z tej sprawy. Red nie chciała, aby ktokolwiek poza sprawcą musiał cierpieć. Nie o to chodziło w tym wszystkim. Nicole jednak uspokoiła ją, mówiąc, że przecież ma Michaela przy sobie i wszystko będzie dobrze. Antropolog, chcąc nie chcąc musiała w to uwierzyć. Sama doskonale zdawała sobie sprawę, że agent byłby zdolny dać się zabić dla niej, byleby tylko była cała i zdrowa.

Właśnie wtedy uświadomiła sobie, że wciąż czuje do niego to, co czuła już dawno i jeszcze przed wyjazdem. Po prostu w dalszym ciągu tchórzyła i bała się do tego przyznać. Miała tylko nadzieje, że jej uczucia są odwzajemnione i Michael nie wyśmieje jej, gdy w końcu mu powie. Przecież to właśnie on sprawiał, że nadal chciała nad tym wszystkim pracować i to dzięki niemu nie wyszła na idiotkę po tamtym wieczorze w The Founding Fathers. Nie wykorzystał jej, choć mógł to zrobić z łatwością i cały czas dopytywał, czy wszystko u niej w porządku, albo czy nie jest głodna. Red nie miała bladego pojęcia, czym sobie na niego zasłużyła, ale obiecała sobie, że porozmawiają ze sobą na ten temat, kiedy tylko sprawa się zakończy i będą mieli trochę wolnego czasu. Właśnie wtedy powie mu, że wciąż go kocha. 

━━━━━ 💀 ━━━━━

policzyłam sobie, że skończę to ff jeszcze w tym roku hehe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro