~9~
Niepewnie podszedłem do starych drewnianych drzwi. Nad nimi dumnie wisiała lekko zardzewiała i odrapana plakietka. Nie byłem w stanie odczytać napisu, jedyne co mogłem dostrzec to cyfra przypominająca coś pomiędzy trójką, a piątką... A może ósemką? No cóż... Po tych wszystkich latach mogę z łatwością powiedzieć, że jestem ślepy. Powoli i ostrożnie chwyciłem za pozłacaną klamkę. Po paru chwilach szarpaniny stwierdziłem, że albo wrota nie chcą się otworzyć, albo ja jestem taki słaby, że nie potrafię tego zrobić. Nie porzuciłem jednak swych zamiarów i zacząłem okrążać budynek w poszukiwaniu innej drogi wejścia. Po kilku minutach błądzenia znalazłem wybitą szybę. Adrenalina mi podskoczyła, byłem niezmiernie ciekawy co znajdę wewnątrz. Wiem, że to co robię może okazać się głupim, niedopracowanym, naiwnym i niebezpiecznym pomysłem... Ale cóż... jak to mówią? Ciekawość - pierwszy stopień do piekła. Nie myliłem się, moje spostrzeżenie było trafne, to miejsce kiedyś musiało być szkołą. Rozejrzałem się dokładnie. Znajdowałem się w jednej ze zwykłych klas. Stąpałem ostrożnie uważając na rozbite szkło. Mimo wczesnej pory było tu dość ciemno, dlatego nie byłem w stanie opisać wielkości pomieszczenia. Spojrzałem w lewo i spostrzegłem tablicę... Nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że ktoś coś na niej napisał... Sądząc po stanie sali, budynek już dawno nie był użytkowany. Studiując historię Wodogrzmotów i ich ciekawostki natrafiłem na wzmiankę o tym, że w miasteczku są tylko dwie szkoły... jedna - ta, do której uczęszczała Wendy i druga - do której chodziły przyjaciółeczki Mabel... Miejsce tak oddalone, zniszczone i budzące postrach - już dawno musiało upaść... A więc skąd wziął się napis? Zaintrygowany zacząłem podchodzić bliżej jednocześnie mrużąc oczy, by odczytać co jest tam napisane... Nawet nie zauważyłem gdy stanąłem na czymś miękkim o dziwnym kształcie... Lekko przerażony odskoczyłem do tyłu. Moim oczom ukazał się bucik... Tak mały rozmiar dał mi do myślenia... To musiała być szkoła podstawowa, a klasa, w której się znajduję należała do tych najmłodszych grup wiekowych. Teraz dopiero zacząłem dostrzegać więcej szczegółów takich jak to, że na brudnych, odrapanych i sypiących się ścianach znajdują się pozostałości kolorowej farby i obrazków przyjaznych dzieciom, w kącie stała stara, przewrócona szafka obklejona rysunkami, a gdzieś dalej walała się sterta wykończonych czasem zabawek. Przełknąłem ślinę. Tak nagle przypomniało mi się anime, które musiałem oglądać razem z siostrą, bo przegrałem głupi zakład. Corpse Party...* ? Serce waliło mi mocniej. Małe ławki, poprzewracane i nieliczne, walały się po całej sali. Jedynym poprawnie stojącym meblem było małe krzesełko. Coś kazało mi bezzwłocznie opuścić pomieszczenie. Szybko zacząłem się wycofywać. Nagle usłyszałem przerażający huk. Zamarłem i stanąłem w bezruchu.
- K-ktoś t-tu j-jest? - wyszeptałem i delikatnie zwróciłem głowę w stronę tablicy... Pod, którą stała teraz pewna persona... Moje oczy musiały przypominać dwa talerze, adrenalina skoczyła, poczułem zagrożenie, więc mój organizm samorzutnie zaczął pracować, zmuszając moje nogi do szybkiego sprintu. Przyznam... nie pomyślałem... Zamiast wybiec na dwór udałem się w głąb budynku. Biegłem przed siebie nie zwracając uwagi na czynniki zewnętrzne, jedyne co teraz słyszałem, to szybkie bicie mojego serca i przyśpieszony oddech. Poruszałem się jakimś korytarzem, mijałem wiele klas, instynktownie uważałem by nie wpaść w dziury w podłodze, czy też nie wywinąć fikołka na porozwalanych wszędzie papierach. Moją jedyną deską ratunku okazały się schody... Tak, stare, ledwo trzymające się i cholernie skrzypiące schody... Starałem się po nich wchodzić jednocześnie jak najszybciej i jak najciszej... Co oczywiście samo wzajemnie się wykluczało. Popędziłem przed siebie i nim się spostrzegłem wylądowałem na pozycji straconej. Pierwsze piętro wyglądało o wiele gorzej niż parter. Tak liczne dziury i zasypane gruzem miejsca nie mogły ułatwić mi ucieczki. Zacząłem wytężać umysł tak bardzo, jakbym podświadomie wiedział, że od tego zależy moje życie. Jedynym sensownym wyjściem okazało się ukrycie w jednym z dwóch dostępnych pomieszczeń. Wybrałem te, które podpowiedziała mi intuicja... Albo przeznaczenie? Tak... Trafiłem do szkolnej biblioteki. Nie miałem jednak czasu na zachwycanie się pokojem, szybko zaryglowałem drzwi i pobiegłem ukryć się za regałami. Dopiero teraz porządnie odetchnąłem. Starałem się uspokoić, zmysły wróciły, a wraz z nimi ogromny ból, który towarzyszy z każdym większym wysiłkiem. Nie wiedziałem co teraz mogę zrobić. Może powinienem przeczekać? Nie wiem kto to był, co tu robił... Nawet nie zauważyłem twarzy... Może owy jegomość tylko mi się zwidział? Jak na zawołanie usłyszałem jak ktoś próbuje wyłamać drzwi. Serce mi stanęło. Czułem jak każda część mojego ciała drży, nie potrafiłem już oddychać, a w głowie panował mentlik... Nie ma już gdzie uciekać. W końcu rozległ się potężny huk.
- CHOLERA! JAP.... UGH!- usłyszałem dziwnie znajomy głos, który rzucał jedne z gorszych przekleństw. Lekko otrzeźwiałem. Powoli wychyliłem się zza półki i zobaczyłem... czarnowłosego chłopaka ubranego w bluzę z zaszytym sercem, który nieumiejętnie próbował wyciągnąć nogę , która utkwiła mu we własnoręcznie stworzonej dziurze w drzwiach... Zacząłem się śmiać jak opętany. Teraz już nie mogłem myśleć poważnie! To był Robbie! Mój dawny nemezis właśnie podskakiwał trzymając się za kończynę, którą najwyraźniej nadwyrężył rozwalając wejście. Nawet sam Bóg nie wie, jak bardzo cieszyłem się widząc jego porażkę. Ile razy dałem mu sobą pomiatać? Teraz nie mogę mu współczuć, szczególnie gdy zrobił sobie krzywdę przez przypadek.
- Chwila! KTO TU JEST!? - warknął i spojrzał w moją stronę. Nadal zwijałem się ze śmiechu... - Kim ty... DIPPER!? - krzyknął i stanął w bezruchu, w jakże komicznej pozie z nogą do góry. Na chwilę przestałem się nabijać. Jak go poznałem? To proste! Właściwie wcale się nie zmienił... Chociaż, teraz wygląda bardziej dojrzale, zrezygnował z tego głupiego make-up'u , skrócił czarne włosy i przede wszystkim przestał ubierać się w te cholerne rurki, których tak nienawidziłem... Jak widać i on mnie poznał. - Co ty tu robisz?
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie... Wiesz jak mnie wystraszyłeś tam na dole? - podniosłem się z brudnej ziemi. Jego mina wyglądała... podejrzanie. Jakby... nie wiedział o czym mówię?
- Eto... Cóż... słuchaj młody, nie radze ci się tu włóczyć - jego głos się zmienił, miał bardzo poważną i intrygującą barwę - To nie jest miejsce nawet dla doświadczonych poszukiwaczy tajemnic... - byłem pewny, że wymyśli jakąś obelgę na mnie... A tu proszę... Co się stało z dawnym Robbie'm, który tak bardzo mnie nienawidził? Czyżby jego zachowanie też uległo zmianie? - Ech... - westchnął widząc moją krzywą minę. Nie chcę się stąd ulatniać, mimo, że przed chwilą myślałem, iż mogę zginąć, teraz już wiem, że to tylko moja chora wyobraźnia. Nie trzeba było się bać! - Uwierz mi, spadajmy stąd...
- A cóż to... czyżbyś tchórzył? - tak, wiem, zachowuję się jak dupek, skoro sam przed chwilą trząsłem się jak dorsz... Ale naprawdę chciałem mu ciutkę dopiec. Pokazać, że Dipper Pines wymężniał!
- Ech... Słuchaj, nie mam ochoty na tą dziecinadę. Dobra, kiedyś nie byliśmy w najlepszych stosunkach, ale dziś to nie jest wczoraj... Błagam cię skończ już i chodź... Naprawdę staram ci się pomóc... - podszedł do mnie i skrzyżował ręce na piersi. No tak dorosłej postawy to się u niego nie spodziewałem! Spojrzałem na niego. Jego poważna mina mówiła sama za siebie... Nagle bez ostrzeżenia chwycił mnie za rękę i burcząc przekleństwa pod nosem pociągnął mnie do wyjścia. Był o wiele silniejszy i jak można przypuszczać wyższy ode mnie. Lekko się zarumieniłem. Może to i prawda, że nasze wrogie relacje są przeszłością, ale proszę was! Kolejny, który traktuje mnie jak dziecko!? Czarnowłosy w milczeniu skierował się do wybitej szyby i już miał zamiar wyprowadzić mnie z budynku... jednak musiałem przystanąć. Kompletnie zapomniałem o napisie na tablicy... Zaparłem się nogami i zmusiłem go do zatrzymania się, bym dokładnie mógł spojrzeć na napis.
- No chodź już! - jęknął i pociągnął mnie mocniej. Chwilę potem staliśmy na świeżym powietrzu. Mimo, iż w końcu wyszliśmy z budynku, ten idiota nadal mnie nie puścił, zamiast tego postanowił iść ze mną dalej.
- Ej! Mógłbyś nie odcinać dopływu krwi mojej ręce? - syknąłem naburmuszony.
- No nie wiem... Nie mogę być pewny, czy taki dzieciak jak ty nie wróciłby tam po sekundzie... - odparł, tym razem swoim starym, wkurzającym i wiecznie znudzonym głosem. Prychnąłem i zmarszczyłem brwi. Wiem, że to miejsce jest niebezpieczne, choćby ze względu na słabą konstrukcję, która może się zawalić... Ale żeby aż tak? Coś jest na rzeczy z tym miejscem... Pytanie co Robbie o nim wie, skoro tak bardzo stara się mnie od niego odciągnąć?
- Gdzie ty mnie ciągniesz? - zapytałem po chwili marszu w ciszy.
- Jak to gdzie.. ? Do twojego domu...
- Skąd możesz wiedzieć gdzie mieszkam? W ogóle skąd wiesz, że mieszkam w tym mieście!? - coraz bardziej nie odpowiadał mi nowy , "zatroskany" czarnowłosy... Trudno się przyznać, ale chyba wolałem się z nim kłócić, niż być zdanym na jego łaskę. W między czasie naszej jakże niesamowitej wymiany zdań, zdążyłem już stracić szkołę ze wzroku. Szliśmy jedną z leśnych dróg...
- Bo rozmawiałem z Wendy ciołku! To, że zerwaliśmy nie zmienia faktu, że mamy prawo się ze sobą kontaktować... - popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem - Zresztą, apropos Wendy... Parę godzin temu widziałem ją z twoją siostrą... - serce zabiło mi mocniej. O NIE! O NIEE! Kurna! Rudowłosa mnie widziała, na pewno powiedziała o tym Mabel... Jak bardzo mam przesrane? BARDZOOOO... - Słyszałem, że pojawiłeś się tu jakiś czas temu, jednak zniknąłeś bez słowa... Nie wiem co o tym sądzić, w końcu to nie moja sprawa, ale wiesz... jeśli chciałeś uciec z domu, trzeba było zabrać siostrę, albo chociaż powiedzieć jej gdzie jesteś... Nie trudno było się domyśleć, że mogłeś się zatrzymać u wujostwa... Ale gdy tam cię nie znalazły, zaczęły rozwieszać ulotki... To naprawdę poważna sprawa młody... A ty tak po prostu chodzisz sobie po ruinach, gdy dwie... nie ukrywajmy... zmartwione, gorące laski ciebie szukają - czekaj... czy on nazwał moją śister GORĄCĄ!? - Myślę, że masz przesrane...
- Myślisz, że o tym nie wiem...? - zatrzymałem się i spuściłem wzrok. Robbie nadal ciągnął mnie za rękę, więc zmusiłem go, by przystanął razem ze mną. Czyli miałem rację... Mabel przyjechała do Gravity Falls specjalnie po to, by wrócić do domu... ze mną... Jednak jest pewien mały problem... Ja nie mogę wrócić... - Proszę... nie mów nikomu, że mnie widziałeś... - szepnąłem łamiącym się głosem.
- Ale...
- NIKOMU! - spojrzałem w jego ciemne oczy błagalnym wzrokiem. Nie mogę pozwolić na to, żeby ktokolwiek wiedział co się ze mną dzieje... Chciałem odejść... więc odszedłem... To dla twojego dobra Mabel... tyle, że ty tego nie zrozumiesz... Czułem, że mój rozmówca obserwuje mnie w milczeniu.
- Ty chyba się nie zmieniłeś... nadal jesteś beznadziejny...
- CO PROSZĘ!? - warknąłem na niego. Robbie po chwili puścił moją rękę i westchnął ciężko. Chyba nadal się wahał, co jest odpowiednim wyborem.
- Dobrze... - rzekł po chwili zastanowienia - Ale obiecaj mi, że nigdy już nie wejdziesz na teren szkoły...
- Obiecuję! - uśmiechnąłem się do niego, za plecami krzyżując jednak palce... Jestem pewien, że to miejsce będzie istotnym kluczem do rozwiązania mojej zagadki...
Przykro mi Robbie~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemaneczko!
Dziś rozdział ciutkę dłuższy, gdyż ponieważ... Powiedzmy szczerze... Długo nic nie pisałam... Chcę wam zatem to wynagrodzić! ^^
Przepraszam, że trzeba było tyle czekać, ale opuściła mnie wena~~~~~~
+ jestem chora i dostałam ataku depresji wiosennej....
Wiosna to zdecydowanie nie moja pora roku xddd
W ogóle dostarczam wam moc pewnych rozwiązań... Jestem pewna, że kilku z was chętnie pobawi się w Dippera i spróbuje znaleźć parę odpowiedzi na zagadkę Forda... W tym rozdziale jest pewna kluczowa rzecz... Mam nadzieję, że spróbujecie dojść do niej ! <3
A i spokojnie... Sosenka jest tylko i wyłącznie Bill'a... Nie bójmy się!
* Corpse Party - takie świetne anime (zresztą także i dobra gra)... Nawiązuje tutaj do tego, iż jego bohaterowie również trafili do dość "nieciekawej" szkoły... Polecam obczaić :33
~~HENRYK ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro