~ 8 ~
- Dipper... - wyszeptał demon i zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Chyba pierwszy raz powiedział do mnie po imieniu i to jeszcze... takim tonem - romantycznym i delikatnym... Już chciałem coś powiedzieć, ale kompletnie mnie sparaliżowało. Bill przysunął się do mnie i objął mnie w pasie. Patrzył we mnie tym swoim ślepiem. Normalnie to bym już uciekał, ale skoro on zachowuje się tak... Może jest mu potrzebna pomoc? Nie wiem... może w taki sposób sadystyczne demony dostają padaczki? Najwyraźniej przysłuchiwał się moim myślą, bo lekko się zaśmiał. Zaczął zjeżdżać rękoma na moje pośladki. Spaliłem buraka, jednak nie przerywałem kontaktu wzrokowego. Jego twarz przysuwała się do mojej. Dzieliły nas już zaledwie milimetry. Nie powiem, musiało to wyglądać idiotycznie, szczególnie, że teraz to jestem niskim chłopaczkiem w stroju pokojówki, który stoi przed dwumetrowym demonem i świeci jak pochodnia... Jego usta były coraz bliżej moich warg. Ręce, którymi właśnie kurczowo trzymałem kawałek fartuszka, zaczęły się niemiłosiernie trząść. Serce biło jak szalone. Cipher musnął lekko moje usta, a potem odsunął się o parę centymetrów,nadal nie dbając o moją przestrzeń osobistą. Uniósł jedną rękę i położył ją na moim czerwonym policzku. Nadal wpatrywał się w moje gały. Nachylił się, by znów mnie pocałować, ale w porę się ogarnąłem.
- C-co robisz? - wyjęczałem i położyłem mu ręce na torsie, by jakkolwiek spróbować go od siebie odepchnąć.
- No jak to co? Całuję cię - znów przywarł swoimi wargami do moich. Nie robił tego agresywnie, nie wpychał mi języka do japy... To było dość dziwne. Może naprawdę jest coś z nim nie tak? ... Lekko ścisnąłem kawałek jego swetra. Nie było jak za każdym razem. To było nawet... przyjemne? Nie wiem jakie czary mnie na to namówiły, ale powoli i koślawie... dobra, bardzo koślawie, zacząłem oddawać jego pocałunek. Czułem jak demon uśmiecha się z zadowoleniem... Kurwa, szatan mnie opętał! JA MU ULEGAM! Moherowe berety módlcie się za mnie! A nie przepraszam... Przecież żadna babcia się za mnie nie pomodli! Staruszki mnie nie znoszą! Teraz to ja mam przechlapane... Nagle poczułem jak Bill musnął moją dolną wargę językiem. Przeszedł mnie dreszcz. Mimo tego, że kompletnie nie znam się na tych sprawach, doskonale wiedziałem co chce przez to osiągnąć... Zaprasza mnie to dalszej "zabawy"... I powiem szczerze, że możne nawet zgodziłbym się na to, ale coś musiało nam przerwać...
Usłyszałem jak telefon stacjonarny wydaje z siebie dźwięki od siedmiu boleści. Ja rozumiem jeszcze, jak ktoś walnie sobie "Barkę" na dzwonek, ale żeby wybrać jakaś głupią melodyjkę niczym z psychiatryka, która wyrwałaby ze snu nie jednego zmarłego, to lekka przesada... Mimo upierdliwych smętów, demonowi chyba nie widziało się mnie puścić. Po chwili męczarni po całym salonie rozległa się wiadomość głosowa:
"Wujku Stanku, wujku Fordzie? Jesteście tam!? Odezwijcie się, jak tylko będziecie mogli! Proszę! To ważne! Dipper gdzieś zniknął, martwię się o niego! Boję się, że te pojeby znów się na niego uwzięły... Jeśli tylko go zobaczycie to bezzwłocznie do mnie zadzwońcie! Ja zaraz będę w Gravity Falls, wtedy powiem wam coś więcej! "
Już po pierwszym słowie mogłem wywnioskować kto dzwoni... Oderwałem się od trójkąta i jak najszybciej pobiegłem na górę. Zrzuciłem z siebie ten jebany kostium i przebrałem się w zwykły T-shirt i jeansy. No przecież nie będę uciekał w ciuchach, w których może mnie ktoś zobaczyć z odległości nawet kilometra! W dodatku takich, które z każdym podmuchem wiatru mogą ukazać intymne części ciała. Z prędkością światła zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, a potem niczym Usain Bolt zbiegłem na dół. Już miałem wychodzić gdy na drodze stanął mi pewien wysoki blondaś.
- Przepuść mnie! Muszę uciekać! - warknąłem i zacząłem okładać go pięściami. On najwidoczniej nic sobie z tego nie robił, bo nadal stał niewzruszony - Proszę! Potem ci wszystko wyjaśnię! - spojrzałem na niego szklistymi oczkami niczym kot ze Shreka... Tak jak myślałem uległ... No dobra nie spodziewałem się tego! Co prawda moja metoda działała na Mabel, ale o tym, że zadziała na Bill'a , to nawet nie marzyłem! Chyba zacznę częściej ją stosować - Jakby co to wiesz... NIE ZNASZ MNIE,NIE WIESZ GDZIE JESTEM,NIE MASZ BLADEGO POJĘCIA CO SIĘ ZE MNĄ STAŁO,ANI NIE WIESZ CO SIĘ STAŁO WUJKOM! - powiedziałem szybko, a potem pobiegłem prosto do lasu. Moje zachowanie mogło wydawać się dziwne... W końcu czemu miałbym uciekać przed zmartwioną siostrą? Otóż to... Martwiła się... Będzie chciała mnie zabrać z powrotem do domu... Ja nie mogę tam wrócić. Dla jej dobra nie mogę się jej pokazać, chcę by mnie znienawidziła... Zapomniała o mnie, zrozumiała, że tak będzie lepiej... Biegłem przed siebie tak długo, aż dotarłem do nieznanej mi polany. Nie byłem pewny gdzie jestem, ale miejsce to nie wyglądało zachęcająco... Na środku zieleni nie pokrytej drzewami stała karuzela, po bokach znajdowały się zardzewiałe i zepsute huśtawki oraz kompletnie zniszczona zjeżdżalnia. Nie było to miejsce odpowiednie dla dzieci. Wyglądało na opuszczony plac zabaw. Pytanie kto chodził tak głęboko w las, by pobawić się ze swoimi pociechami? Sytuacja wyglądała dość podejrzanie, a jako, że nie miałem nic lepszego do roboty, bo przez przynajmniej parę godzin muszę ukrywać się przed Mabel, postanowiłem zbadać tą sytuację... Podszedłem bliżej. Uważnie obejrzałem karuzelę, a potem lekko ją pchnąłem. Wydała z siebie nieprzyjemne skrzypnięcie, ale po chwili śmigała już jak należy. Rozejrzałem się dookoła... żadnej żywej duszy... To chyba czas na moją chwilę. Bez namysłu wskoczyłem na jedno z siedzeń i zacząłem się kręcić. Cieszyłem się przy tym niezmiernie i w dupie miałem to, że zachowuję się jak dzieciak. Uniosłem ręce do góry i zamknąłem oczy, by w stu procentach oddać się przyjemności kręcenia. Jak to moja przyjaciółka mówiła? Tak, tak... O dziwo mam przyjaciół... Co prawda mocno szurniętych, ale przyjaciół... W każdym bądź razie, za każdym razem gdy szliśmy na karuzelę, ona zamykała oczy i mówiła, że w ten sposób czuje jak wciąga ją kosmos*, a piszczała przy tym... Gorzej niż Mabel na widok swoich "idoli"... Tia... mówię tu o tych wszystkich boysbandach, które trudno wyliczyć na palcach, a co dopiero wymówić ich nazwy... Czułem wiatr we włosach, a gęba wykrzywiła mi się w chyba niezbyt pięknym uśmiechu przepełnionym dziecięcą radością. Kiedy mimowolnie zacząłem się zatrzymywać, otworzyłem oczy i dopiero teraz zobaczyłem TO... Ogromny, stary i opuszczony budynek... Brawo Dipper! Jesteś tak ślepy, że nawet nie spostrzegłeś tego, co można zobaczyć kuźwa z kilometra! Walnąłem się w czoło i ruszyłem dupsko z siedziska. Powoli podszedłem do owej parceli. Nie wyglądała na miejsce mieszkalne, bardziej przypominała... szkołę...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początku chciałabym przeprosić za te niektóre "katolickie podteksty" , jeśli uraziłam w jakimś stopniu twoją wiarę i chrześcijaństwo... Bardzo przepraszam! Nie chciałam tego </3 ... Aczkolwiek biorę inspiracje do rozdziałów z mojego życia, a jako, że ostatnio na przerwie w szatni po w-f'ie moje "kochane" towarzyszki zaczęły śpiewać katolickie piosenki w tym "BARKĘ" ... nie mogłam o tym nie wspomnieć :')
Ciąg dalszy niezwykłych ucieczek Dippera nastąpi... wkrótce ^w^
* Wiem, że moja przyjaciółka, która zainspirowała mnie do tego fragmentu XDD na pewno tego nie czyta... I DOBRZE! Aczkolwiek fajnie jest wspomnieć o niej w tym rozdziale... Kolejne uzależnienia Henryka ? Wypady na karuzelę razem z innymi wariatami...
~~HENRYK ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro