~ 6 ~
- Bill... ratuj - szepnąłem i zamarłem. Starałem się nie drgnąć, a nawet wstrzymałem oddech... Tak, próbowałem stać się niewidzialny dla owego potwora. Obserwowałem przerażonymi oczyma jak zbliża się w moją stronę.
- Ale ty jesteś beznadziejny! - usłyszałem jakże znajomy głos i pisnąłem na cały las. Już nie obchodziło mnie owe zwierzę. Całe przerażenie znikło, a zastąpiła je furia. Nade mną stał demon ze znudzoną miną, opierał się lekko na czarnej lasce i patrzył w miejsce gdzie przed chwilą stał jeszcze dziwny stwór. - To była tylko sowa! - prychnął i przewrócił oczami. Zacząłem się trząść. To jedno słowo... Nie ma takiej rzeczy, której bałbym się bardziej niż tych ptaków. Po obejrzeniu Twin Peaks'a* nawet Hedwiga wydawała się być piekielnym stworzeniem zła. Wiem, mam paranoję. Normalnie zacząłbym przemowę jaki to ja nie jestem wkórwiony na Bill'a, ale on uratował mnie przed tym pomiotem szatana. Uniosłem głowę i spojrzałem szklistymi oczami na twarz mego wybawcy... Jak można się domyślać wyglądało to trochę jak w tych chińskich bajkach**, kiedy główna bohaterka jest mega wdzięczna swojemu senpai'owi...*** - Ech... - westchnął i podniósł mnie z ziemi.
- C-co robisz? - szepnąłem lekko zdezorientowany, gdy ten trzymał mnie w objęciach.
- Jak to co? Ratuję ci dupę i zabieram cię do domu - rzekł jakby od niechcenia i pstryknął palcami. Nim się spostrzegłem pojawiliśmy się w Chacie Tajemnic. Cipher odstawił mnie na ziemię i przyglądał mi się z politowaniem. Potem tak po prostu się odwrócił i udał w stronę kuchni. Chwilę wahałem się czy to co chcę zrobić jest na miejscu, ale potem bez namysłu opadłem na jego plecy i przytuliłem go od tyłu.
- Dziękuję - wyszeptałem wtulając nos w jego ciepły sweter. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak było mi zimno. - Nie wiem jak ci się odwdzięczę...
- Oj odwdzięczysz mi się, odwdzięczysz... - zaśmiał się zadziornie, a cały mój obraz trójkątnego bohatera legł w gruzach... Ten to umie popsuć mi humor. Zniesmaczony odsunąłem się od niego i udałem się do salonu. Tak nagle przypomniało mi się, że przecież powinienem mieć na niego focha. To, że mi pomógł, nie zmienia faktu, że mnie zgwałcił. Nie mogę tak łatwo ulegać emocjom! Skarciłem się w myślach i ległem na sofie. Wydawałoby się, że powinienem być masakrycznie zmęczony, a tu nic... Spojrzałem na zegar. Była zaledwie 20. Czekaj... chcesz mi powiedzieć, że tak naprawdę zacząłem panikować parę godzin po zmroku!? - Mówiłem, że jesteś beznadziejny... - zza rogu wyłonił się demon z talerzem w ręce, który położył przede mną. Spojrzałem na niego pytająco - Musisz jeść. Jak masz zamiar odkrywać tajemnice z tak marną siłą? - spojrzałem podejrzliwie na jedzenie, które mi dał. Mogło być zatrute, albo coś... Mój rozmówca zaśmiał się głośno i poczochrał mnie po włosach - Spokojnie, nie mam zamiaru wykończyć cię w taki sposób... - podkreślił przedostatnie słowo i usiadł obok. Niepewnie zacząłem przeżuwać danie i ze zdziwieniem stwierdziłem, że to naprawdę dobra jajecznica. Mój towarzysz chwilę mnie obserwował, starałem się nie zwracać na to uwagi, ale po paru minutach nie wytrzymałem i również spojrzałem na niego. Trwaliśmy tak w ciszy. W między czasie nawet zdążyłem zjeść.
- Mam się zacząć bać? - uniosłem jedną brew ku górze. Wydawałoby się, że obecna sytuacja to owa cisza przed burzą.
- Doprawdy... - demon podniósł się i stanął przede mną - Powiedz, mój głupi baranku, co ci strzeliło do tej pustej główki, by od tak, pójść w takie niebezpieczne tereny? Co? - super, zaczyna się. Jego ton i postawa przypominały zatroskaną matkę, która właśnie zaczyna głosić swe wykłady i mądrości... Świetnie.
- A co cię to? - warknąłem - A nie! Czekaj! Przecież miałeś mi pomóc! - wyraźnie podkreśliłem ostatnie słowo - Ale ty...
- Serio? - przerwał mi w połowie zdania - Powiedz mi, co kod, który wczoraj odkryłem - ty odkryłeś? No chyba nie... - No chyba tak - zmrużył oczy - Gdyby nie ja nawet nie umiałbyś go odnaleźć! - prychnął. Już chciałem się odezwać, ale szybko dodał - W każdym bądź razie, jaki związek miało E7 z tymi kosmicznymi bzdetami?
- DUŻO! - co on w ogóle może wiedzieć? Przecież samo z siebie wyszło, że to może być kosmiczny obiekt.
- Naoglądałeś się tych bzdur i nie pomyślałeś jak realista - westchnął jakby z zrezygnowaniem. - Mój mały głuptasie...
- WCALE NIE JESTEM MAŁY! - zmarszczyłem brwi - Małe to jest to co chowasz w spodniach - ło, Dip, ale mu powiedziałeś. Świetna riposta. Uśmiechnąłem się pod nosem. Czułem się jak zwycięzca. Ale go zgasiłem! Spojrzałem w oczy demona i moja pewność siebie sama wygasła.
- Skoro tak uważasz, to musisz być nieźle niewyżytą Sosną... - westchnął z pogardą - Poza tym wiesz, do tego - palcem wskazał na moje krocze - Można się przyczepić na wiele sposobów... A tak ci powiem w sekrecie - zbliżył się niebezpiecznie - Ford był nie tylko lepszy rozumem, w łóżku też umiał sobie lepiej poradzić... a nawet mnie zadowolić**** - wyszeptał mi do ucha, a ja zamarłem. Wyobraziłem sobie dość nieprzyzwoite rzeczy, miałem chwilowy odruch wymiotny... Boże... Wyrzuć to z mojej głowy! Czułem, że czerwienie się na milion odcieni czerwieni. Cipher zaśmiał się głośno i zaczął bawić się kosmykiem moich włosów - Chociaż... Twoje krzyki do pewnego mementu były całkiem urocze.
- Z-zamknij się! - pisnąłem i spróbowałem uciec. Zerwałem się z kanapy i już byłem w drodze ku wolności, ale ktoś musiał mnie złapać. Bill przygwoździł mnie do ziemi i złączył nasze usta w jednostronnym pocałunku... O ile tak można nazwać wpychanie swojego ozora do mojej buzi. Znów czułem obrzydzenie i strach. Zacząłem się szarpać i zupełnie "przez przypadek" kopnąłem demona w brzuch. Syknął i na chwilę się ode mnie oderwał. - Puszczaj! TY GŁUPIA, SADYSTYCZNA FIGURO GEOMETRYCZNA! - warknąłem, a on popatrzył tylko na mnie wzrokiem typowego myśliciela.
- Nie rozumiem... - odrzekł po paru sekundach męczącej ciszy.
- Czego!? Tego, że jeste... - nie dokończyłem, bo zasłonił mi usta. Prychnąłem z oburzeniem. Ten tylko znów się zamyślił by po chwili wykrzyknąć "MAM!" i pstryknąć palcami. On i jego pieprzona magia... w ręku demona pojawiło się małe pudełeczko. Uchylił je i wyjął dwie tabletki o nieznanych mi kolorach... I to nie dlatego, że jestem zwykłym facetem odróżniającym tylko 3 kolory, ale dlatego, że mieniły się w świetle lampy tysiącami odcieni. Z łatwością mogłem stwierdzić, że nie pochodzą z tego wymiaru. Cipher ściągnął rękę z moich warg i w mgnieniu oka wepchnął mi owe dziwne leki do buzi. Zakrztusiłem się i zacząłem kaszleć. - Po-pojebało cię? - warknąłem. Tak nagle poczułem, że robi mi się duszno i nieprzyjemnie gorąco. - Co... Co ty mi dałeś!? - wydukałem czując jak nieprzyjemne ciepło przepływa po moim ciele.
- Coś żebyśmy mogli się lepiej zabawić! - uśmiechnął się uradowany, a ja zorientowałem się, że tak jakoś ciasno mi w spodniach. Przełknąłem ślinę. Nie... nie... nie! Pełen zażenowania zacząłem się jeszcze bardziej miotać. Demon widząc moje żałosne próby ukrycia tego jak bardzo się podnieciłem tylko zachichotał - Może w czymś pomóc? - dotknął moje czułe miejsce. Z moich ust wydobył się zduszony jęk. Zalałem się kolejną falą czerwieni. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- N-Nie... - wysyczałem i zacisnąłem usta by żaden niechciany dźwięk się z nich nie wydostał. Starałem się uspokoić, ale na marne. Podniecenie rosło, a razem z nim okropny ból. Zacisnąłem powieki.
- Na pewno? - pewnie był rozbawiony zaistniałą sytuacją, ale mi nie było do śmiechu. Miałem ochotę udusić go gołymi rękami, powyrywać kończyny i spalić żywcem. - Och, jakie to romantyczne! - zaczął wodzić ręką wzdłuż mojego uda, co definitywnie nie ułatwiało mi opanowania sytuacji. Nie miałem wyjścia...
- P-pomóż... - wyszeptałem.
- Hę? - no bez jaj... Chyba nie chcesz żebym błagał! Demonie zlituj się! Nie wytrzymałem i jęknąłem głośno. Cipher oblizał swoje wargi.
- Zrób ... to... błagam... - nie trzeba mu było powtarzać. Nie bawił się w jakieś tam czułości, po prostu zerwał ze mnie ubrania i przy okazji pozbył się swoich, a po chwili bez żadnych skrupułów wbił się we mnie i zaczął się poruszać - mocno i agresywnie, jak za pierwszym razem... Niby wszystko było takie same, znów czułem się upokorzony, wykorzystany, oszukany... Ale nie czułem bólu... To było nawet dość... NIE! WYPLUJ TO! Dipper ogarnij się! ON CIĘ GWAŁCI! ZNOWU! Mimo to nie mogłem powstrzymywać tych głupich jęków, które wydobywały się z mojego gardła. Demon szerzył się jakby w pełni szczęścia i spełnienia, co wywołało u mnie lekki wstręt. Cóż z tego, że nic nie czułem? Nadal nie podobały mi się jego poczynania... Wmawiałem sobie, że wytrzymam, że nie dopuszczę do tego by dojść przed nim. Nie mogłem pokazać uległości. Powstrzymywałem się do ostatniej chwili... Niestety , jak można było przypuszczać nie udało mi się. Po policzkach spływały mi łzy, a po ciele nasienie... - Nienawidzę cię... Nienawidzę!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Eghem-eghem... Ja nie wiem co mi odwaliło... Ale Zakapturzone Istoty od początku dnia szeptały mi, że powinnam wstawić znowu te sceny... He-he... Z siłami zła się nie dyskutuje, poza tym Bill niestety był jakoś tak za bardzo napalony xddd
Dipper znów popisał się swoją męskością (a właściwie jej brakiem), a nawet dogadał trójkątowi.. ŁOOO! Możemy być dumni :')
* Twin Peaks - świetny serial (czyt. kolejne uzależnienie Henryka), akurat w tym momencie nawiązuje do tego, że " SOWY NIE SĄ TYM CZYM SIĘ WYDAJĄ" ... Polecam sobie obejrzeć c:
** Chińskie bajki - nie, nie obrażam anime, ja kocham anime <33 Sama jestem Otaku ... także...
Jednak Dipper tu jest... sceptycznie nastawiony to takich rzeczy ;____;
***NOTICE ME SENPAI!
**** Też to sobie wyobraziłam... Boże... Um... Nie gustuję w Ford x Bill... Ale ktoś w końcu musiał o tym wspomnieć... PRZEPRASZAM :')
~~HENRYK ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro