Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 3 ~

Ten głupi trójkąt się mylił! Potrzeba mi było tylko godziny by zorientować się, że Ford faktycznie w liście  wspomina o tej "niezwykłej rzeczy" , ale tak naprawdę nie pisze co to jest, gdzie to się znajduje... nie pozostawia żadnej wskazówki... Może jednak Cipher miał rację? Czy jestem aż tak wielkim głupcem? Nie! nie! Dipper, ogarnij dupę i zacznij myśleć o konkretach! Tyle, że tu nie ma nic konkretnego! Zacząłem chodzić w kółko po salonie, zazwyczaj tak robię gdy intensywnie myślę. Wujek nie mógł sobie pozwolić by nieproszony gość zrozumiał ten list, prawda? Na pewno gdzieś ukrył jakąś tajną wiadomość...? Cóż... spodziewał się, że "siła wyższa" w końcu ściągnie mnie do Gravity Falls... Ale o jaką siłę mu chodziło? Może był pewien, iż kiedyś dowiemy się o jego śmierci...? Nagle moje rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez najgorszy ból świata... Jak można przypuszczać walnąłem małym palcem u stopy w jakiś mebel... Syknąłem z bólu i zatoczyłem się do tyłu, tym samym upadając na stos pudeł, które oczywiście zwaliły się na mnie z hukiem i przy okazji spowodowały, że tumany kurzu wzniosły się w powietrze, przysłoniły mi widoczność i uaktywniły nagły napad alergii. Zacząłem kichać i dusić się. Szybko ruszyłem dupsko z ziemi i otworzyłem okno na oścież, by wpuścić trochę świeżego tlenu... Znów przeleciałem wzrokiem po chacie... w takim bałaganie nie da się spokojnie pracować, a tym bardziej myśleć. Muszę porzucić tymczasowe próby odkrycia tajemnicy i przestawić się na tryb Perfekcyjnej Pani Domu. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Ze schowka pod schodami wyciągnąłem ścierki, miotły, szufelki i odkurzacz. Zakasałem rękawy i ruszyłem do boju z tym syfem. Całe ogarnięcie domu zajęło mi około 8 godzin... Posprzątałem wszystkie zakamarki, nie pozwoliłem na choćby jedną pajęczynę,  umyłem okna, zlewy i łazienki. Wszystkie prześcieradła zarzucone na meble zwinąłem i schowałem do szafy, a liczne kartki walające się po podłodze najpierw przejrzałem a potem pogrupowałem w różne stosy w zależności od ich treści... Gdy wreszcie poczułem się spełniony  postanowiłem udać się do lśniącej łazienki i przebrać się z brudnych ciuchów. Niestety moja przemiana nie wyglądała tak bajecznie jak np. Kopciuszka, która po skończonej robocie wdziała suknię balową. Westchnąłem. Moja duma z wykonanej pracy całkowicie znikła, a myślami znów zawładnął wątek "tajemnicy".  Z mojego żołądka nagle dobiegł tak znany odgłos. Nie jadłem nic od kilku dni... Już miałem udać się do sklepu gdy coś zrozumiałem... Właśnie straciłem dobre 10 godzin na nie robienie zupełnie niczego... Nie posunąłem się nawet o krok w rozwikłaniu tej sprawy. Wkurzony poszedłem na górę, by w moim starym pokoju, gdzie spędzałem wakacje, zasiąść do biurka i wytężyć umysł. List przeczytałem kolejne kilkadziesiąt razy, a wszystkie notatki, które udało mi się odnaleźć, także zostały przejrzane po stokroć. Nic nie wiedziałem, każda nowa notatka dotyczyła czegoś innego. Z każdą kolejną kartką traciłem nadzieję i gdy już miałem się poddawać coś zalśniło pod jedną z krzywych desek... Rzuciłem się na podłogę i lekko ją podważyłem. Moim brązowym oczom ukazał się widok zatrzymujący dech w piersiach... Dziennik z wielkim numerem 4... Miałem ochotę piszczeć jak baba, ale w porę się powstrzymałem. Trzeba być twardym, nie miętkim!  Chwyciłem księgę do ręki i delikatnie ją otworzyłem. Pierwsza strona została wyrwana, podobnie jak kilka innych. Zacząłem wertować stronice. Braki były tak ogromne, że przypuszczać by można, że ktoś próbował zniszczyć kolejne dzieło Forda. Usiadłem po turecku i dokładnie obejrzałem miejsca gdzie kartki były powyrywane. Palcem przejechałem po ich resztkach. Nagle mnie olśniło. Spojrzałem w stronę stosów na moim biurku... Jak można się spodziewać moja noc przebiegła na romantycznym spotkaniu z taśmą klejącą...  Nawet nie pamiętam kiedy ze zmęczenia po prostu padłem na podłogę i zasnąłem... 
                                                                                  

                                                                                      ~~*TIME SKIP*~~

Minęły już trzy dni odkąd pojawiłem się w tym przepełnionym tajemnicami miasteczku. Moje codzienne zajęcia ograniczały się głównie do studiowania dziennika numer 4 i kolejnych nieudanych prób znalezienia jakiejkolwiek wskazówki  w liście. Nie spałem, nie jadłem... Nie wychodziłem z chaty. Moje myśli tylko i wyłącznie poświęcone były temu co może okazać się tym niezwykłym odkryciem wuja. Dlatego gdy po raz kolejny czytałem list nie zauważyłem, że coś, a właściwie ktoś mi się przygląda... 

-  BU! - usłyszałem cichy szept koło mojego ucha i jak na zawołanie pisnąłem i spadłem z krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedziałem. Szybko odwróciłem się i ujrzałem tego przebrzydłego demona, który trząsł się ze śmiechu. Wrogo zmarszczyłem brwi i rzuciłem mu spojrzenie w stylu "jeszcze tego pożałujesz".

- TY KRETYNIE! MOGŁEM ZEJŚĆ NA ZAWAŁ! - warknąłem w jego stronę.

- Nie, nie mogłeś - uspokoił się i odrzekł całkiem poważnie - Zawał to ogólne pojęcie patomorfologiczne oznaczające rodzaj martwicy spowodowanej skrajnym ograniczeniem perfuzji  krwi przez obszar tkankowy danego narządu.  Przepływ twojej krwi  ma się dobrze baranku! Nie masz się o co martwić! - zachichotał. Chodząca wikipedia się kurde znalazła. Prychnąłem i uniosłem się z ziemi - Widzę, że twoje postępy sięgają zera... - obrzucił moje notatki znudzonym wzrokiem. Czułem, że robię się czerwony. Może faktycznie miał rację, że bez niego nie dam rady? - Wiesz, ja zawsze mam rację! - zbliżył się na niebezpieczną odległość zaledwie paru centymetrów. - To jak? Deal? - wyciągnął w moja stronę rękę płonącą niebieskim ogniem.

- Ale przecież... nic za darmo, prawda? - szepnąłem, nie byłem pewny czy mogę zaufać temu trójkątowi. Przecież parę lat temu właśnie to zrobiłem i skończyłem z powbijanymi widelcami w rękach... "Nikomu nie wolno ufać!" - tak pisał Ford w dzienniku z numerem 3... ale czy na pewno? Przecież gdyby nie zaufanie do ludzi, których kocham... nie pokonalibyśmy go RAZEM.

- Mówiłem ci... wystarczy drobna opłata - powiedział jakby niewinnie.

- Czyli? - uniosłem jedną brew. Czekam na konkretną odpowiedź, a nie na zabawę w kotka i myszkę. Wolę wiedzieć jakie konsekwencje niesie za sobą ta decyzja.  

- Będziesz oddawał mi swoje ciało parę razy w tygodniu - popatrzyłem na niego jak na debila. Po pierwsze - po co mu moje ciało? Ma własne! Po drugie - Aż tak spodobało mu się bycie w moim ciele? Ja tam bym miał mieszane uczucia... Przecież jestem słaby, chorowity, łatwo robię sobie krzywdę... A po trzecie - Czy ja na pewno jestem gotowy na kolejne blizny po sztućcach? No nie wydaje mi się... - Spokojnie, nie będę ci już niczego wbijać w ręce! - nadal nie byłem przekonany - Pamiętasz? Beze mnie twoje szanse na odkrycie tajemnicy Forda legną w gruzach... - wyszeptał.

- Chcę mieć to na piśmie! - założyłem ręce na piersi - Nie mam zamiaru znów dać ci się oszukać! - patrzyłem na niego podejrzliwym wzrokiem. On tylko pstryknął palcami, a przede mną pojawiła się umowa...

- Ja, Bill Cipher, uroczyście przysięgam - zaczął czytać na głos - Że od dnia dzisiejszego, aż po całkowite odkrycie tajemnicy zapisanej Dipper'owi Pines'owi, będę pomagać wyżej wymienionemu i zobowiązuję się do nie robienia jego ciału dużej krzywdy, w zamian za moc posiadania go - uśmiechnął się po nosem, a ja począłem studiować swoją część umowy...

Zacząłem spoglądać to na demona, to na kartkę... W głowie huczały mi wszystkie za i przeciw... Rozsądek kazał potargać do gówno i działać na własną rękę, ale serce, które chciało jak najszybciej odkryć to co nieodkryte, wręcz krzyczało o podpisanie umowy... Chwilę się jeszcze wahałem... Po chwili jednak przymknąłem oczy i podałem drżącą rękę Cipher'owi, oficjalnie godząc się na jego umowę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemaneczko! Jak myślicie, nasz mały baranek dobrze zrobił? Możecie też obstawiać jaką tajemnicę pozostawił Dipowi nasz szalony wujaszek Ford :D

~~~HENRYK ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro