~ 12 ~
~DIPPER~*
Poczułem, że się obudziłem, jednak ani mi się śniło otwierać gał. Było mi cholernie dobrze! Czułem przyjemne ciepełko, leżałem na miękkich podusiach, czułem jak ktoś mnie obejmuje i trzyma w dziwnym miejscu... CHWILA! CO!? Szybko otworzyłem ślepia gdy zrozumiałem gdzie jest mi ciepło. Zmrużyłem oczy i zacząłem ciskać najbardziej potężnymi gromami , na jakie było mnie stać, w stronę uśmiechniętego głupkowato , zaślinionego i dalej spokojnie śpiącego demona.
- Gdzie trzymasz tą łapę? - wycharczałem, głosem nie podobnym do mojego. Bardziej przypominającym ryk potężnego orka. Blondyn obudził się, kilka razy poruszył powiekami i wyszczerzył się.
- Dzieńdoberek Sosenko ~~
Chwyciłem go za rękę, którą nadal obejmował tą część mojego ciała. Ścisnąłem kończynę blondyna na tyle mocno, że moja własna dłoń mnie zabolała. On jednak nic sobie z tego nie robił, wręcz przeciwnie... Podobało mu się to!
- Jest taki twardy - wyszeptał wprost do mojego ucha, myślałem , że zapadnę się pod ziemię. Nie możliwe... Znów nie panuję nad swoim ciałem!? Jak to się stało, że wystarczy taka głupota, bym się podniecił? O czym ja w ogóle myślę!? ON nie może mnie podniecać!
- P-puszczaj... - pisnąłem... Mój męski wark przeistoczył się w najcieńszy głosik jaki do tej pory słyszałem... Cipher o dziwo usłuchał. Zabrał swoją rękę, a ja jak najszybciej wyskoczyłem z łóżka i popędziłem do łazienki. Brzydząc się swojego widoku w lustrze, wyminąłem zwierciadło i od razu wskoczyłem pod prysznic. Puściłem zimną, wręcz lodowatą wodę i czekałem łudząc się, że cokolwiek pomoże. Byłem bliski płaczu, a mój problem wcale nie malał. Dlaczego!? Popadałem w nie małą histerię. Głowę oparłem o zimne kafelki. Pozwoliłem by woda zmyła wszystkie moje nieczystości. Nienawidzę się. Nagle usłyszałem ciche przesuwanie zasłonek w kabinie, ale nie poczułem się jak w "Psychozie" , wiedziałem, że to on... Niezwykle delikatnie objął mnie w pasie. Nawet nie drgnąłem, wiedziałem, że to nie pomoże, a tylko pogorszy sprawę. Znów byłem zwykłą marionetką, dziwką do ruchania. Poczułem jak jego dłoń ponownie ląduje na moim członku, poruszał nią z precyzją, powoli i spokojnie. Jego codzienna agresywność i żądza nagle wyparowały. Byłem zdziwiony tym, że TEN Bill Cipher potrafi się hamować. Składał małe pocałunki na mojej szyi. Nawet nie zostawiał malinek, jak to zwykle miał w zwyczaju. Nie chcę mówić, że było mi dobrze... Ale na pewno było lepiej niż zazwyczaj. Nie wytrzymałem, jęknąłem przeciągle. Mimo, że nie widziałem jego twarzy, byłem pewien, że się uśmiecha. Nie tak jak zwykle... To musiał być mały, delikatny uśmiech zadowolenia. Z moich ust wydobywały się coraz głośniejsze, zupełnie nie zamierzone odgłosy.
- Nienawidzę cię - wydyszałem pomiędzy kolejnymi stękami. Bill zaprzestał swoich działań. Tym razem już nie tylko woda spływała do odpływu. Po moim policzku spłynęła jedna łza... Trójkąt lekko się cofnął. Nie wiedziałem co się dzieje. Zazwyczaj odpowiadał mi to samo. Jednak teraz tak nie było. Wiało od niego smutkiem, goryczą. To do niego nie podobne! Po chwili opadł swoją blond czupryną na moje plecy.
- Mogę ci pomóc - wyszeptał po chwili, prawie niedosłyszalnie. Jednak ja doskonale wyłapałem jego specyficzny ton głosu między szumem spadających kropel. Nie odpowiedziałem, czekałem, aż rozmowa się rozwinie - Mogę... Mogę sprawić, że Gwiazdeczka wróci szczęśliwa do domu... - mówił dalej, najwyraźniej załapał moją aluzję. - Oddasz mi swoje ciało, tak jak parę lat temu...
- Nie... - wymamrotałem nadal wgapiając się w kafelki. Nie pozwolę, by po raz kolejny mnie wykorzystał. Nie wystarczy, że penetruje moją dupę!? Całe ciało, też ma być jego!?
- Zaufaj mi... Ten jeden raz...
- Nie...
- Dipper... proszę...
~MABEL~
Było ciemno i zimno... Uchyliłam zaspane i zapłakane oczy, by odkryć powód owego ochłodzenia. Szybko spostrzegłam, że moja towarzyszka zabrała mi kołdrę. Normalnie to bym się wściekła ... NIKT NIE MA PRAWA ZABIERAĆ MI TEGO CIEPEŁKA ! **Ale nie miałam siły, byłam słaba. Zmęczona tym wszystkim. Chciałam odpuścić, ale on by się nie poddał. Dipper... Mój kochany brat bliźniak zniknął ... Miałam być silna... Ale jak mogę, skoro nie ma go przy mnie? Byliśmy nie rozłączni... Do czasu... Czy on też myśli o mnie? Czy zdaje sobie sprawę jak bardzo cierpię? A może i on cierpi? Gdzie jest? Nie wie nikt... Co prawda rudowłosa dziewczyna, która leżała obok, twierdziła, że widziała te jego brązowe, potargane włosy, uśmiech od ucha do ucha i inteligentny wzrok, którym mój bro był obdarzony od zawsze... Nie mogłam nie wierzyć Wendy... Sama instynktownie przeczuwałam, że on gdzieś tu jest... Uśmiechnęłam się smutno, na wspomnienie ,jeszcze nie dawno, realnego snu, który przeżyłam. Obiecałam mu coś... Dotrzymam obietnicy. Podniosłam się z łóżka i leniwie podreptałam do salonu, by zobaczyć czy nie pojawiła się jakakolwiek wieść o zaginionym. Mój telefon nie posiadał ani jednej nowej wiadomości. "Nie mogę się poddać!" - wmawiałam sobie. Szybko nabazgrałam karteczkę do piegowatej, żeby się o mnie nie martwiła i ruszyłam na własne poszukiwania. Wolnym krokiem przemierzałam miasto, które przez ostatnie kilka godzin zdążyłam znienawidzić. Dlaczego wszystko musiało się tak potoczyć? A no tak... Nie byłam w stanie go obronić... Coś się zmieniło... Ojciec odzyskał robotę... To jego sprawka, prawda? Ale czemu zawsze martwił się bardziej o mnie, niż o siebie? Czemu przyjmował każdy cios, by mnie obronić? To się nazywa miłość? Nie dla mnie... Bo kiedy krążę po tym pustym, wręcz papierowym mieście i omijam tych wszystkich papierowych ludzi***, zdaję sobie sprawę, że on... Ty, który jedyny jesteś zbudowany z kolorów i oddechów , nie byłeś kochany, tak jak zasługujesz... Gdybym miała w sobie choć trochę takiej miłości, jak ty... Nie pozwoliłabym, by stała ci się jakakolwiek krzywda. Dlatego zniknąłeś? Miałeś dość? Nie powinnam cię za to winić... Prawda? Więc co tu robię? Co do cholery wyprawiam!? Zasługujesz na spokój... Ale ... Ja... Jestem taka samolubna. Łzy spływały już po moich policzkach. Jestem... słaba...
Nie chcę żeby tak było...
- Mabel? ~~
Ten głos... Tak znajomy...
~DIPPER~
Zrobiłem tak jak mi kazał. Głupi Bill! W jego obecności czułem się jak zwykła marionetka... I to w dodatku wykorzystywana w okropny sposób... Nie chciałem go słuchać, ale co jak co... Plan był dobry... Spełniał wszystkie moje wymagania... Czy on... Czy on nie namieszał mi w głowie? Może specjalnie pokazał mi tamte "widoki"... Może? Na pewno! UGH! Nienawidzę kiedy ten głupi trójkąt ma rację! Poczułem na sobie wzrok demona, który właśnie prowadził mnie za rączkę, jak małe dziecko. Szliśmy jedną z leśnych dróg, wprost do miasta. Jak to on powiedział? "Jestem pewien, że Gwiazdeczka będzie tam gdzie trzeba, o dobrej godzinie" ... Cholera... Wszechwiedzący demon mi się trafił.
- Jesteś naburmuszony jak mała dziewczynka, księżniczko - westchnął blondyn.
- Jak ja cię nienawidzę... - burknąłem - Ile razy mam powtarzać!? NIE nazywaj mnie tak! - zacząłem szarpać ręką, by wydostać się z uścisku demona. Niestety mój wysiłek poszedł na marne...
- Ja też cię kocham ~~ wyszeptał prawie niedosłyszalnie. Zamurowało mnie. Już chciałem coś powiedzieć, ale ten szybko dodał - Też cię kocham nienawidzić! - uśmiechnął się czarująco. Przez resztę drogi patrzyłem na niego podejrzliwie i powtarzałem w myślach jego plan ... Zadziwiające jak szybo go wymyślił... W każdym bądź razie, miałem za parę chwil spotkać się z moją siostrą. Kiedy ją zobaczę, mam po prostu oddać swoje ciało Cipher'owi, tak jak parę lat temu, a ten załatwi sprawę. Normalnie bym mu nie zaufał. Jednak w jego planie było coś, co mi bardzo odpowiadało... Sam nie byłbym w stanie porozmawiać w cztery oczy z osobą, którą zraniłem... Nie jestem dobrym mówcą, a tym bardziej nie potrafię wyrzucić z siebie wszystkiego, co leży mi na sercu... - Dipper, już czas... - odezwał się znienacka, a ja zwróciłem wzrok ku długowłosej, wysokiej dziewczynie, o smutnej twarzy. Ten wyraz nie widywałem zbyt często. Czułem jak serce mi pęka. Stała tam, na skraju lasu...
- Mabel? - wyszeptałem i momentalnie poczułem jak niewidzialna siła wyrzuca mnie z ciała. - Mabel! To ja! - patrzyłem jak Bill w moim wcieleniu biegnie do mojej śister i rzuca się jej na szyję.
- D-Dipper!? - wyszeptała i wyraźnie zdziwiona odwzajemniła uścisk - DIPPER! - chyba dopiero teraz do niej dotarło, że przed nią stoi brat, którego tak szukała. - TY.... TY... - zaczęła płakać. Byłem zdruzgotany tym widokiem. Doprowadziłem ją do takiego stanu.. Jestem okropny.
- Ciii... Jestem tu, jestem przy tobie - mówił tak uspakajająco, głosem, na który mnie nie byłoby stać.
- DLA-DLACZEGO!? - zachlipała i mocniej wtuliła się w moje ciało. Z każdą sekundą czułem jeszcze większy ból. To moja wina, tylko moja. Zostawiłem ją. Samą. Kazałem się martwić, szukać, płakać...
- Dla twojego dobra kruszynko - KRUSZYZNKO!? CO DO DIABŁA!? BILL!? - Musiałem to zrobić, zniknąć. Czemu zapytasz? Bo taką miałem umowę. Nasz ojciec obiecał mi, że już nigdy nie zrobi ci krzywdy, jeśli zniknę z jego życia... Co nie zmienia faktu, że nie musiałem znikać z twojego... Zachowałem się jak kretyn... - DZIĘKI JEBANY TRÓJKĄCIE! MYŚLISZ, ŻE O TYM NIE WIEM!? - Jak wielki idiota, kretyn, głupek ...- widziałem tą złośliwą iskierkę w jego... znaczy moim oku... TY... JA CI DAM! JUŻ WYSTARCZY! - Nie chciałem cię zostawiać... Nie chciałem być samotny... Ty też... prawda? - dziewczyna tylko lekko przytaknęła głową, nadal chowała twarz w mojej bluzie. Wyglądało to dość komicznie? Jeśli można opisywać tak okrutnie, taką scenę. Moja bliźniaczka była ode mnie o wiele wyższa... Nad czym, nie powiem, bardzo ubolewałem. Więc musiała trochę się schylić, by pozostać w takiej pozie. Dipper... Ty idioto! Śmiać się w takiej chwili! Na rany Chrystusa! Twoja siostra cierpi, a ty dowcipnisiu sobie dowcipkujesz! Na uboczu, bo nie było cię stać na spotkanie w cztery oczy!- Naprawdę cię przepraszam ... Za to wsyztko... Za ucieczkę, za to, że cię zostawiłem, że kazałem ci się zamartwiać, że kazałem ci mnie szukać, że pozwoliłem, by te okropne łzy skalały twoją śliczną buzię... Wybaczysz mi... ?
- Miłość nie potrzebuje przeprosin**** - wyszeptała i jeszcze mocniej przytuliła moje ciało. Poczułem ciepło na sercu. Znów była szczęśliwa. Nic nie radowało mnie bardziej, niż szczęście i bezpieczeństwo mojej bliźniaczki - To co? Kiedy wracamy do domu!? - powiedziała po chwili i uśmiechnęła się promienie.
- Mabel... Ja.. Ja.. Nie mogę wrócić.. Nie teraz... - dziewczynie szczęście zeszło momentalnie z twarzy -
I will wait . You will find me in the land of green gardens... - zanucił - I'm not mad, waiting for love again in the land of green gardens... - Mabel patrzyła na niego jak oczarowana... -
I'll be going now. I'll come back when it's all over. *****- nie wiedziałem co się stało. Po prostu odeszła, z uśmiechem na twarzy. Jedyne co powiedziała na pożegnanie to zwykłe "Poczekam" .
Odzyskałem swoje ciało i w ciszy wracałem do domu razem z trójkątem. Z "zaciekawieniem" wpatrywałem się w czubki swoich butów. Czy powinienem mu podziękować? Zrobił dla mnie tak wiele. Gdyby nie on, nadal uciekałbym przed problemami, jak zawsze. Spuściłem głowę jeszcze niżej i poddenerwowany zacząłem miętolić kawałek swojej koszulki. Co powonieniem mu powiedzieć? Jak to zrobić? Tak trudno jest podziękować swojemu oprawcy... A może lepiej nic nie mówić? Ale... Właściwie czemu się tak tym przejął? Czemu mi pomógł? Właśnie... Czemu to robi? Od dłuższego czasu zaczął się mną przejmować... To brzmi aż za dziwnie. Nienawidzi mnie? Prawda? A czy ja go nienawidzę? ... Z rozmyślań wyrwało mnie skrzypienie drzwi. Powoli wszedłem do wnętrza domu. Po mimo tego, że dopiero co zaczął się dzień, czułem się wykończony. Fizycznie, jak i psychicznie. Bill rozłożył się na kanapie i włączył sobie jakiś denny film. Udałem się w jego ślady i usiadłem obok. Po chwili moje oczy same odmówiły posłuszeństwa i moja głowa bezwładnie opadła na kolana demona. Czy ja go nienawidzę? Czemu to robi? Dlaczego ja? Dla... czego...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Buja uja! Guess Who's Back ( ͡° ͜ʖ ͡°) He.. He... Minął ponad miesiąc... Miesiąc beznadziei... I nagle trafiłam na coś przepięknego... UWAGA OGŁOSZENIE ŻYCIA :
o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o
Z CAŁEGO KOWADŁA (nie, nie mam serca, mam kowadło) CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ PEWNEJ ZAGUBIONEJ DUSZY, KTÓRA WYSŁAŁA MI CUDOWNE RYSUNKI! GDY JE ZOBACZYŁAM MOJE KOWADŁO ZACZĘŁO BIĆ MOCNIEJ, A WĄTROBA (którą tak sobie cenię) ZACZĘŁA PŁAKAĆ Z RADOŚCI! NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ, ŻE KTOKOLWIEK MI COŚ KIEDYŚ NARYSUJE!
NAPRAWDĘ BARDZO DZIĘKUJĘ CI MOJA MAŁA DUSZYCZKO, JA WIEM, ŻE TY WIESZ, ŻE WŁAŚNIE DO CIEBIE KIERUJĘ TE SŁOWA ( ͡° ͜ʖ ͡°)
o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o o(>ω<)o
Ilość wielokropków w tym rozdziale , jak zwykle powalająca! Bijemy rekordy!
* proszę państwa po raz pierwszy rozdział dzielony na różne perspektywy *w*
** mi też ... Także, jakby ktoś kiedyś ze mną spał ... ( ͡° ͜ʖ ͡°) ... To wara od kołdry Henryka!
*** Malutkie przytoczenie książki "Papierowe Miasta" - z cyklu Henryk POLECA c:
**** No, to kto zgadnie z czego to cytat? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
***** Kawałek piosenki, którą znajdziecie powyżej
"Będę czekać. Znajdziesz mnie w krainie zielonych ogrodów."
"Nie jestem szalony, po prostu znów czekam na miłość w krainie zielonych ogrodów."
"Teraz odejdę. Wrócę kiedy to wszystko się skończy. "
Aj know, aj know... (Nie jestem Jon'em Snow'em , który nie wie (╥ω╥) ), że powinno mnie się zabić... ALE OSZCZĘDZCIE! (ᗒᗣᗕ)՞
Mam zamiar zrobić sobie wyzwanie i w te wakacje pisać (tak jak na początku .. he, dobre czasy
(눈_눈) ) po dwa rozdziały w tygodniu... So ... po prostu we mnie uwierzcie ... Pliss (ಥ﹏ಥ)
~~HENRYK ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro