~ 11 ~
Znowu tam stałem, pośród płomieni, gniewu, strachu, żalu i goryczy... Z każdą sekundą czułem jak coś wyżera mnie od środka. Na przeciw mnie dumnie wyszedł skurwiel... Z tym podłym, ironicznym uśmieszkiem wyrytym na twarzy... W jednej ręce dzierżył rozbitą butelkę po jego ulubionym, tanim alkoholu, w drugiej natomiast trzymał broń... Naładowaną, gotową do wystrzału... Jak zawsze, jego palce pojawiły się na spuście. Nie celował jednak we mnie, lufa pistoletu Beretta 92* skierowana była w górę. Dokładnie w pokój Mabel, który znajdował się na piętrze, nad kuchnią. Wiedziałem co chce mi przez to przekazać... Może i nie da rady przestrzelić sufitu, ale za to z łatwością może po prostu dostać się do sypialni śpiącej w tej chwili dziewczyny. Zamarłem. Tylko raz zrobił krzywdę mojej śister... Stanęła w mojej obronie... Uderzył ją w twarz, a ja w końcu zrozumiałem, że ten człowiek już nigdy nie będzie naszym ojcem... Zawsze wyżywał się tylko na mnie, to mu wystarczało... najwidoczniej do czasu.
- Zrobię wszystko - usłyszałem swój głos... Nie wydobywał się jednak z mojego gardła... Dopiero teraz zauważyłem siebie... siebie z przed jakiegoś tygodnia. Ponownie byłem tylko obserwatorem czasu przeszłego.
- Niby co? - okropny głos, zimny, paskudny, odrażający, należący do tego upitego oblecha, rozległ się po całym pomieszczeniu. Wkrótce potem usłyszałem jego równie okropny rechot. - Nie jesteś...
- Przywrócę to, na czym tak bardzo ci zależy - przerwało mu moje wcielenie. Byłem zadziwiony moją odwagą skrytą w głosie. Ogółem nie mogłem poznać tej osoby, którą przecież byłem.
- Niby jak... Znaczy.. nawet nie wiesz co to! - prychnął skurwiel i przy okazji opluł się. Czułem do niego tak wielką odrazę... Jak można... Jak można skazać własne dzieci na coś takiego...
- Chcesz odzyskać swoją fuchę w FBI - tamten Dipper mówił poważnie, nie bał się, trzymał z nim kontakt wzrokowy. Jego oczy płonęły gniewem, ale cała postawa ukazywała opanowanie.
- I tak i nie... - zaświergotał - A po za tym jak chcesz tego dokonać?... Wywalili mnie przez ciebie! - na początku mówił spokojnie, ale potem jego głos zmienił się w krzyk, pełen bólu, zawiści, alkoholu... Chyba chciał się rzucić na moje wcielenie. Jednak wrodzona ciekawość Pines'ów go wstrzymała.
- Mam pewne urządzenie... nazywane przez większość wymazywaczem pamięci... Stworzył je kolega wujka Forda - skurwiel skrzywił się na dźwięk tego imienia - Wystarczy, że namieszam w głowach twoich byłych współpracowników... Przyznają się do błędu, który popełnili oczerniając twoją osobę... Odzyskasz robotę... - patrzył na byłego mnie z nieprzekonaniem... Podejrzliwie, próbując odczytać kłamstwa z jego gestów... Jednak widać było, że chce tego... Pragnie znów być szanowany, doceniany, mieć porządną robotę, którą uwielbia, pastwić się nad pracownikami i mieszać się w sprawy, do których nikt zwykły nie ma dostępu...
- A gdzie haczyk robalu? - wzdrygnąłem się na wzmiankę o moim "przezwisku", którym mnie obdarzył... Nigdy nie nazwał mnie po imieniu, nigdy nie przyznał się do tego, że jestem jego synem... W tych pijackich oczach byłem tylko zwykłym, nic nie wartym, zasługującym na rozdeptanie robakiem...
- W zamian nigdy nie skrzywdzisz mojej siostry... A nawet nie odważysz się jej tknąć!
- Zgoda... - wyszeptał, po chwili pełnej napięcia i ciszy - Pod jeszcze jednym warunkiem... Nigdy więcej twoja nędzna stopa nie postanie w moim domu!
***
Obudziłem się z krzykiem... Po raz kolejny... Kolejny sen pokazujący przeszłość. Kolejne wspomnienia. Kolejne katusze. Ciężko oddychając rozejrzałem się w około i z przerażeniem stwierdziłem... że nie jestem w swoim pokoju. Machałem głową na prawo i lewo, próbując dojść do tego gdzie do cholery się znajduję. Przejechałem ręką po podłożu, na którym leżałem... Okazało się, że to zaskakująco miękka trawa. Oczy po chwili przyzwyczaiły się do ciemności i pozwoliły dostrzec więcej szczegółów. Byłem w lesie. Jednak nie takim zwykłym... Znałem to miejsce doskonale. Wśród pnących się wysoko iglaków skrywały się tajemnice... moje tajemnice. Wstałem i podszedłem do jednego z drzew... Wyglądało podobnie jak te, w którym znalazłem dziennik z numerem 3... Jednak jego wnętrze nie skrywało notatnika, a moje wspomnienia... Tak, nie myliłem się, znajdywałem się w mojej własnej głowie. Skąd mogłem mieć tą pewność? A stąd, że często trafiałem tu po przeżytych koszmarach, to tu potrafiłem zrobić coś z niczego, zajrzeć do chwil z najlepszych wakacji niczym w myślodsiewnią**, rozpatrzeć swoje życiowe błędy i porażki, a nawet wyczarować gadającą lamę... Zajrzałem do środka skrytki i przyjrzałem się wspomnieniu. Przedstawiało sceny z mojego drugiego spotkana z Bill'em... Uważnie obserwowałem jak młody ja gawędzi sobie na dachu z tym trójkątnym demonem...
- Byłeś wtedy taki rozkoszny - usłyszałem za sobą melodyjny głos, który spowodował, że aż podskoczyłem. Szybko odwróciłem się i posłałem Cipher'owi oburzone spojrzenie.
- Co ty tu robisz!? Gnębisz mnie za dnia, a w nocy tak po prostu wpadasz sobie do mojego umysłu na nie wiem... Jakiś kurwa seans filmowy z moich wspomnień!? - krzyknąłem i wlepiłem w niego oczy pełne wściekłości. Skąd mogę mieć pewność, czy przypadkiem nie zajrzał na momenty, w których się na przykład przebieram... No świetnie... Pornole sobie kurde znalazł, zboczeniec jeden!
- Seansem bym tego nie nazwał... Przekąsek mi brakuje... - miałem ochotę przyłożyć mu w twarz - A nie! - pstryknął palcami - TU SĄ! - zachichotał, gdy w jego ręku wylądowała cały kubełek popcornu. Zacisnąłem pięści, ale bez słowa wyminąłem go i udałem się w głąb mojego umysłu. Szedłem w ciszy starając się uspokoić myśli. Nie mam już w ogóle życia prywatnego! W dodatku wczoraj przespałem się z nim z własnej woli... Na wspomnienie o tamtych żenującej sytuacji znów świeciłem jak pochodnia. Spuściłem głowę, próbując zasłonić wstyd swoimi włosami, które rozwiane w nieładzie lekko opadały mi na czoło- Ej! Weź, obraziłeś się? - byłem pewny, że za mną pójdzie. Postanowiłem się do niego nie odzywać, a nawet na niego nie patrzeć. - Oj-oj... - jęknął mój towarzysz i już miał się do mnie przykleić, ale w porę uniknąłem jego "czułości" i żeby nie musieć zaczynać z nim rozmowy po prostu spojrzałem w następną "dziuplę w drzewie". Moim oczom ukazały się sceny... z wczoraj. Właśnie blondwłosy miał zamiar we mnie wejść... Przerażony zamknąłem w cholerę drzwiczki z tego drzewa, przy okazji powodując spore łupniecie. Czując jak bardzo to staje się żenujące podreptałem dalej. Demon znów zachichotał. Jednak mi nie było do śmiechu... Dałem się wykorzystać... Co prawda w imię siostry... Ale ... Nie ma, żadnego "ale", zrobiłem to co do mnie należało, uratowałem bliźniaczkę... Zamknijmy już ta sprawę! - No ej... Sosenko... - dalej ignorowałem blondyna - Sosna! Soseneczka? Sosedzieweczka?... - jak on mnie irytuje, miałem wielką ochotę rzucić na niego zaklęcie "ODPIERDOLENDO"***, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem - Moja mała księżniczko?
- Serio? - odwróciłem się do niego i założyłem ręce na piersi - Serio? ... Japier... CZEGO TY CHCESZ!?
- O widzę, że częściej muszę cię nazywać moją małą księżniczką, księżniczko - uśmiechnął się złośliwie i porozumiewawczo poruszył brwiami... No pięknie, teraz do końca życia będzie mi to wypominał... Mimo tego, że najwyraźniej uważał to za dobry żart, mi nadal nie było do śmiechu. Stałem i wpatrywałem się z pewnego rodzaju pogardą w tego nędznego dowcipnisia - Ech... twoje poczucie humoru jest równe zeru... - westchnął - Muszę ci coś pokazać! - dodał po chwili i wyciągnął w moją stronę rękę. Niechętnie podałem dłoń demonowi. W ułamku sekundy zalśniło mi przed oczami i świsnęło w uszach... Pojawiliśmy się w jakimś szpitalu... O dziwo kojarzyłem to miejsce. Powolnym, niepewnym krokiem ruszyłem przed siebie, by po chwili stanąć i przypomnieć sobie, że ten gałgan nadal trzyma moją kończynę. Wyrwałem się z uścisku i powędrowałem dalej. Placówka z sekundy na sekundę wydawała się być coraz bardziej znajoma. Rozglądałem się dookoła, aż natrafiłem na salę ze szklanym oknem w pół zasłoniętym roletami. Wytężyłem wzrok i spostrzegłem... Siebie... Tak, kolejne wcielenie młodego Dippera****, który mógł mieć góra cztery lata. Podpięty był do aparatury, a jego ciało pokrywały liczne bandaże. W tedy zrozumiałem... Znajdowaliśmy się w miejscu gdzie wylądowałem po tym jak w niefortunny sposób zakończyłem swoją zabawę w ruinach... Otóż to, bowiem kiedyś znalazłem pewne miejsce, w którym znajdował się opustoszały, zniszczony kompleks budynków, który starsze dzieciaki nazywały opuszczonym psychiatrykiem*****. A jako, że miałem pstro w głowie, postanowiłem tam szukać przygód. Skończyło się to niesamowitą wycieczką do szpitala... Moje szczęście jest po prostu niepojęte. Jednak nie przypominałem sobie, żebym cokolwiek pamiętał z wizyty w tym miejscu... Moje rozmyślania przerwał znajomy głosik.
- Mamo, mamo! Gdzie jest Dipper!? - obejrzałem się za siebie i zobaczyłem małą Mabel ze łzami w oczach, która ze wszystkich sił szarpała kawałek sukienki naszej rodzicielki - JA CHCĘ DIPPERA! - załkała moja śister i wybuchła płaczem. Rodzice ją ignorowali, właśnie skupili się na rozmowie z jakimś doktorem. Dziewczynka oburzona brakiem informacji nadal płacząc pobiegła w moją stronę. Przystanęła dokładnie przy mnie i spojrzała, jak ja przed chwilą, na moje młode wcielenie. Jej oczy przypominały teraz fontannę, bez namysłu wbiegła do środka pomieszczenia . Udałem się za nią.
- Bro... - szepnęła i złapała młodego Dippera za rękę - Zawsze mnie bronisz i o mnie dbasz... Ale pamiętaj ... przyjdzie taki dzień, w którym ja pokażę, że jestem tą silniejszą bliźniaczką... r-rozumiesz? Po prostu poczekaj... i nigdy więcej mnie nie zostawiaj...
_______________________________________________________________________________________
Gasz... Ten rozdział jest połączeniem snów i wspomnień... Trochu się wyjaśniło ( No w końcu kiedyś musiało ( ͡° ͜ʖ ͡°) )... o ile ktoś coś zrozumiał XD
Jeśli czegoś nie ogarniecie, to śmiało pisać, może spróbuję to wyjaśnić lepiej :3
Znów bezczelnie przerywam w takim momencie... Czuję się niczym Polsat ( ͡° ͜ʖ ͡°)
* Pistolet Beretta 92 - stwierdziłam, że trza walnąć jakiś konkret, a nie tam pisać tak o "pistolet", bo nie wiem czemu ale brzmi mi to jakoś dziecinnie... Jak chcecie zobaczyć jak ów broń wygląda, to zapraszam do wujka Google ( ͡° ͜ʖ ͡°)
**Myślodsiewnia - jak czytaliście/oglądaliście HP to wiecie o co chodzi ( ͡° ͜ʖ ͡°) , a jeśli chodzi o odmianę tego słowa, to nigdy nie można być pewnym w 100% czy " w myślodsiewnią" jest poprawnie napisane.... ;___; Wiem, że zapewne jest źle.. ale co tam .. PFFFF! YOLO! xd
*** ( ͡° ͜ʖ ͡°)
**** Gasz... Dipciu czy ty masz 50 twarzy? Wydawało mi się, że to bardziej do Bill'a pasuje...
***** Moje życie daje całkiem dobre inspiracje, a że takowe ruiny znajdują się w moim miasteczku... Cóż, kiedyś trza było o nich wspomnieć XD ( ͡° ͜ʖ ͡°)
PS: Lennyface nigdy za wiele ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°)
~~HENRYK ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro