~ 10 ~
Po jakże niesamowitym spotkaniu postanowiłem w dalszym ciągu nie wychodzić z ukrycia, gdy Robbie zapewne już dawno siedział w swoim domu, ja nadal włóczyłem się po lesie... Do czasu. Gdy zrobiło się cholernie ciemno i przede wszystkim zimno, nie miałem wyjścia... Musiałem wrócić do chaty. Pomimo tego, iż wmawiałem sobie, że skoro dziewczyny już mnie tam szukały to zapewne nie wrócą tam prędko, nie opuszczały mnie złe przeczucia. Bałem się... byłem cholernie przerażony tym, że mogę spotkać Mabel. Co bym jej w tedy powiedział? ... W ogóle kiedy doszło do tej sytuacji, że boję się spotkać własnej bliźniaczki, którą tak kocham? Zwolniłem kroku i pogrążony we wspomnieniach, nieśpiesznie podreptałem jedną ze ścieżek. Właściwe co ja robię? Naprawdę myślałem, że kiedykolwiek zabawa w super bohatera wyjdzie mi na dobre? Skąd mogę wiedzieć, że skurwiel nie złamał obietnicy? Skąd mogę mieć pewność czy zupełnie "przypadkiem" nie zrobił jej krzywdy? A jeśli to zrobił? Nie było mnie przy niej...
-UGH! - wydałem z siebie odgłos pełen wściekłości. Zatrzymałem się i zacząłem się wyżywać na jakimś starym drzewie. - CZEMU - kopnąłem pień - JESTEM - mimo bólu powtórzyłem bezsensowną czynność - TAKI - kolejne uderzenie - GŁUPI!? - tym razem złapałem się za obolałą nogę i syknąłem. Spojrzałem z wyrzutem na roślinę i o mało nie dostałem zawału. Tak nagle wyrosły jej oczy przepełnione wrogim spojrzeniem. Szybko mrugnąłem. Gałki zniknęły. - P-przepraszam? - wyszeptałem i zacząłem jak najszybciej oddalać się od drzewa. Jestem skończonym idiotą. Jak mogłem tak okrutnie wyżywać się na tym biednym przedstawicielu flory? Byłem taki... bezsilny... I to właśnie dlatego czułem narastający gniew. Byłem wkurwiony na samego siebie, na to kim jestem i co zrobiłem. Mam tego dość... Znów powróciłem do przerwanej przez wybuch emocji czynności, tym samym udając się w stronę domu. Tym razem już nie przystawałem. Ciemność coraz bardziej otulała las, co nie bardzo przypadło mi do gustu. Przyśpieszyłem i po chwili znalazłem się na mojej posesji. Mystery Shack wyglądała zupełnie tak, jak gdy pierwszy raz przyjechałem tu po latach, w oknie paliło się światło... Nie byłem pewien co zastanę w domu... Wkurwionego, sadystę? Bardziej wykurzoną siostrę? A może oba? I tak i tak miałem przesrane... więc... raz się żyje, co nie? Pewnym ruchem pociągnąłem klamkę i ruszyłem na przód z zamiarem wejścia do środka, gdy nagle przeżyłem zderzenie czołowe. Syknąłem i łapiąc się za obolałą łepetynę, cofnąłem się w tył. Spojrzałem w górę, by dowiedzieć się na co wpadłem, a moim oczom ukazał się demon... bardzo rozwścieczony demon... Wyglądał jakby chciał wykrzyczeć tysiące bluzg i słów, których zapewne nie chciałbym słuchać. Jego zaciśnięte dłonie w pięści drgały. Ogółem cały drgał. Tak trochę jakby trzęsienie ziemi przed wybuchem wulkanu. Przełknąłem ślinę i spiąłem się oczekując mocnej fali bólu. Byłem pewny, że Bill mnie uderzy... Uderzy? Nie! On mnie rozszarpie! Patrzył na mnie tym swoim ślepiem, nie odważyłem się nawet lekko poruszyć. Wstrzymałem oddech i przygryzłem wargę. Trójkąt uniósł rękę, zacisnąłem powieki... Nagle poczułem falę ciepła. Uchyliłem oczy. Cipher po prostu mnie przytulił. Byłem tak zaskoczony, że odruchowo odwzajemniłem uścisk. Wtuliłem twarz w jego ciepły sweter i zaciągałem się jego specyficznym i uzależniającym zapachem jak narkotykami. Westchnąłem cicho, było mi tak dobrze... no jednak chyba nie... Ten przebrzydły szatan wykorzystał moją chwilę słabości i przerzucił mnie w oka mgnieniu przez ramię. - CO ROBISZ!? PUSZCZAJ! - waliłem go po plecach.
- Albo mi się wydaje, albo czegoś nie dokończyliśmy... - wycedził i zaczął wchodzić po schodach. Znów miotałem się jak dorsz. No świetnie, co jeszcze się dzisiaj posypie!? Czemu moje życie to jedno wielkie bagno!? Zaraz znowu zostanę zgwałcony i nic z tym nie mogę zrobić! Czemu!? W czasie moich burzliwych rozmyślań trójkąt wszedł do sypialni i rzucił mnie na łóżko. - Tym razem błagania ci nie pomogą... - rzekł ściągając swoją górną część ubioru, a potem rzucił ją gdzieś w kąt. A kiedy moje prośby w ogóle do czegoś doprowadziły? - Twoja siostra jest taka nieznośna! Nawet nie wiesz ile przeszedłem czekając na tą chwilę... - jednym ruchem zdjął swój pasek i rozpiął rozporek spodni. Byłem sparaliżowany strachem. Nawet nie miałem dokąd uciekać. Oblizał swoją dolną wargę i zbliżył się do mnie - Jeśli jeszcze raz usłyszę jej wkurwiające piski... nie ręczę za siebie - wyszeptał mi do ucha, a moim ciałem zawładnęły dreszcze.
- Nie zrobisz jej krzywdy! Nie pozwolę na to... - wycedziłem, zdając sobie sprawę, że mojej siostrze grozi niebezpieczeństwo. Spojrzałem na niego najbardziej wrogim spojrzeniem na jakie było mnie stać. Możesz ze mnie kpić na wiele sposobów, możesz mnie oczerniać, bić, gwałcić , mordować... Ale mojej siostry nigdy nikomu nie pozwoliłem i nie pozwolę tknąć!
- A kto powiedział, że będę się wyżywać na Gwiazdeczce? Wystarczy mi twoja dupa... - zaśmiał się i z psychopatycznym uśmiechem na twarzy usiadł na mnie okrakiem. W kilku chwilach pozbył się moich ubrań - Tylko ciebie pragnę... - wyszeptał jakby bardziej do siebie, a ja zalałem się czerwienią... O co mogło mu chodzić? Nie miałem czasu na rozmyślania... Demon przywarł ustami do moich warg i zmusił mnie bym je uchylił. Wkrótce potem penetrował już moją jamę ustną i zupełnie "nieświadomie" ocierał się o moje intymne miejsce. Starałem się nie poruszać, a tym bardziej nie wydawać z siebie dziwnych, zupełnie niepotrzebnych dźwięków. Nie dam mu tej satysfakcji. - A cóż to? - na chwilę się ode mnie oderwał - Co się stało z naszą małą... - puściłem tą uwagę mimo uszu, wiedziałem, że chce mnie zdenerwować. Swoimi okropnymi wargami zaczął zjeżdżać niżej, całując moje wrażliwe miejsca na szyi - Okropnie... - zamruczał między kolejnymi całusami, podążając jeszcze niżej - Niegrzeczną - ja? Ja niegrzeczny? Niby kiedy? - Sosenką... - zatrzymał się na moim podbrzuszu i spojrzał mi w oczy - Gdzie się podział ten grzeczny bachorek, którego widywałem te parę lat temu? Wydawałeś się być wtedy taki posłuszny, bezbronny i uroczy... - wyszeptał tym swoim głupim, zboczonym głosem. Czułem, że po raz kolejny moje policzki nabierają czerwonych odcieni. Zacisnąłem usta w wąską linię, gdy ten znienacka przejechał dłonią po moim udzie. - Ach, nie! Przepraszam! Nadal taki jesteś... tylko przydałoby się cię trochę lepiej doszlifować... Szczególnie w tych kwestiach - popatrzyłem na niego przerażony, a on tylko zaśmiał się z mojej reakcji. Przesunął rękę i lekko uniósł moją nogę, by po chwili móc ją polizać... Myślałem, że spłonę ze wstydu. Nigdy nie pomyślałbym, że ktoś może ślinić drugą osobę w tak... erotyczny sposób... Ugh... okropieństwo. Znów zachichotał, a następnie podniósł moją drugą kończynę... Wiem do czego się szykował. Zacisnąłem powieki. Proszę... niech to się wreszcie... - Do kurwy... co znowu!? - skończy... po całym domu rozbrzmiał sygnał dzwonka i szalone, chaotyczne pukanie do drzwi... Po chwili do symfonii wykurzających dźwięków dołączył dzwoniący telefon... Tylko jedna osoba mogła tak dobijać się do drzwi... - Zabiję tą... - nie pozwoliłem mu dokończyć, nie ma prawa obrażać mojej siostry. Spoliczkowałem go, a on zdziwiony puścił moje nogi. Zerwałem się do siadu, złapałem go za rękę i gestem pokazałem, że ma być cicho. Ten zmrużył oczy i odwalił najbardziej wredny uśmieszek jak widziałem. Pokręcił przecząco głową i bez problemu odtrącił moją dłoń. Wstał z łóżka i pstryknął palcami. Ubrania wróciły na jego ciało, a ich właściciel właśnie kierował się do wyjścia. Szybko ruszyłem dupsko i już miałem za nim biec gdy zorientowałem się, że przecież jestem kompletnie nagi... Nie zdążyłbym nawet naciągnąć gaci. Nie miałem wyboru. Znów chwyciłem kończynę demona i pociągnąłem go w moją stronę, co nie okazało się takie łatwe. Zbliżyłem jego twarz do swojej i schowałem dumę i honor do kieszeni. Złączyłem nasze usta. Uchyliłem lekko wargi i próbując powtórzyć działania Ciphera, które wykonywał na mnie stanowczo za często, zachęciłem go do dalszej zabawy... Czułem się okropnie, jak tania, męska dziwka... Ale musiałem ratować Mabel... Kto wie co ten psychopata by zrobił? Mówił, że woli wyżyć się na mnie... Ale po nim i po takiej postawie można spodziewać się najgorszego... Może wyprułby jej flaki? Kazałby mi patrzeć jak rozrywa ją od środka? Spaliłby ją na stosie? Nie mógłbym sobie wybaczyć gdybym doprowadził do jej cierpienia... Ale czy właśnie tego nie robię? Wplątałem swoje dłonie w złote włosy Bill'a. Chciałem jak najbardziej odciągnąć go od świata zewnętrznego. Chciałem by już nie zwracał uwagi na moją śister czy też wykurzające dźwięki, które ze sobą przynosiła... Przyciągnąłem go mocniej do siebie. Na początku nie reagował, jednak gdy zacząłem lekko trącać językiem jego ozór coś w nim pękło... Najwyraźniej przypadły do gustu moje działania, bo chwilę potem znów znajdowaliśmy się w pozie wyjściowej.
- Jesteś naprawdę niegrzeczną Sosenką ~~
____________________________________________________________________________________
Gasz... znów długo nie było...
Przepraszam....
Za te sceny też </3 ... chyba ni umiem ich pisać ;___; *szloch, szloch*
W ogóle jakieś krótkie to... nwm czemu xd
~~ HENRYK ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro