Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TRUSKAWKI

  Czasami śnią mi się koszmary.

Jestem uwięziony w szafie z Billem. Nie mogę nic zrobić, boję się poruszyć. Przeraża mnie myśl, że może w ten sposób go wkurzę, że przez jeden zły ruch mogę skończyć martwy. Nie odzywamy się do siebie, on mnie nienawidzi i myśli jedynie o ucieczce. Ja chcę żeby to się nigdy nie skończyło, bo chociaż czuję strach, chociaż panikuję, cieszę się, że jest tak blisko, że mogę go zobaczyć, dotknąć.

Chcę mu powiedzieć, że jest mi przykro, że po tym wszystkim naprawdę go pokochałem... ale nie mogę. W śnie nie mam kontroli nad swoim ciałem, nie mogę poruszać ustami, więc pozostaje mi jedynie patrzenie na to, jak Bill niszczy szafę i uwalania nas.

Na nowo przeżywam naszą rozmowę.

— Nie mam ochoty patrzeć na to, jak umierasz — mówi, patrząc mi w oczy, a we mnie coś powoli umiera.

Nie.

— Nim odejdę, spełnię jedno twoje życzenie. Proś o co chcesz.

We śnie wciąż jest wściekły, wciąż patrzy na mnie z odrazą, chociaż w prawdziwym świecie w tym momencie był załamany, smutny i przerażony przez myśli o ludziach i tym, jak ci umierają.

Nie chcę.

Chcę... żebyś został ze mną do rana — proszę, spuszczając głowę.

Wiem, że nie mogę prosić o nic innego. Zostanie demonem? Nie zrobiłby tego. Za bardzo się mną brzydził. Nie ufa mi. Myśli, że jeśli da mi nieśmiertelność, odejdę, znowu go zranię.

— Niech ci będzie.

Później rozmawiamy o wszystkim.

Przytulam go i całuję, jakbyśmy byli parą. A on nie protestuje, chociaż zadowolony też nie jest.

— Przepraszam — mówię ze łzami w oczach.

— Och, zamknij się. — Wywraca oczami i łączy nasze usta.

Paskudny ból.

Krew tryska na podłogę, gdy jego demoniczne szpony zagłębiają się w moim brzuchu.

Chcę się cofnąć, ale mnie trzyma.

Płaczę.

Cierpię.

Trzęsę się.

Wiję w agonii.

Przepraszam go.

I w końcu – budzę się zaplątany w kołdrę i spocony. Moje serce bije, jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej, a z oczu ciekną łzy.

— Przepraszam! — krzyczę, bo wciąż nie dociera do mnie, że to był tylko sen. Zakrywam rękami oczy i dalej płaczę.

Zimna dłoń zaciska się na moich nadgarstkach i odciąga dłonie od twarzy.

— Sosenko. — Bill patrzy na mnie z przerażeniem.

Przerażeniem.

Nie z obrzydzeniem.

Nie z nienawiścią.

— Bill? Co...

— Miałeś koszmar — mówi i przytula mnie. — Obudziłeś mnie.

— Przepraszam — mówię, a kiedy się uspokajam, odkrywam, że zdecydowanie zbyt często wypowiadam to słowo. — Bill?

— Tak, skarbie?

— Kocham cię.

Naprawę.

Nie dla głupiej zemsty.

Nie dla głupich truskawek 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro