Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

       Zawsze mi się wydawało, że swój pierwszy raz odbędę z jakąś wyjątkowo ładną blondynką, że to ja będę ją całować czule, a tymczasem... Wylądowałem w łóżku z Billem i to on całował mnie. Jeszcze nigdy nie czułem aż tylu sprzecznych emocji. Byłem szczęśliwy, zrozpaczony, wściekły, przerażony... Chciałem płakać, krzyczeć. Chciałem go przytulić, odepchnąć.

       To było smutne. Po prostu smutne. Jego blisko nie podniecała mnie. Gdy się całowaliśmy, zamiast myśleć o tym jak mi cudownie, myślałem o tym jak mi źle.

        Przywiązałem się do niego. Do tego pieprzonego zboczeńca, złodzieja truskawek o cholernie wkurzającym uśmiechu i lodowatym spojrzeniu... Ale jednocześnie nie potrafiłem tego przyznać. Nie potrafiłem powiedzieć „Przywiązałem się do Billa", „Kocham go"... Może gdybym potrafił do dalsza część wyglądałaby inaczej?

        Patrzył na mnie tym cholernie lodowatym wzrokiem... a mi to wcale nie przeszkadzało.

        — Kocham cię — mówię pod wpływem impulsu. Czuję zbierające się w oczach łzy. On bez problemu pozbywa się moich ubrań, ja mam z tym problem. Ręce mi się trzęsły, gdy zdejmowałem z niego koszulę. Widziałem go bez niej kilka razy, a jednak po raz kolejny na ten widok zasycha mi w ustach. Mam ochotę go pieścić, całować wszędzie gdzie się da, ale ostatecznie jedynie patrzę z podziwem. —Tak, cholernie kocham...

       — Wiem.

       Przerażał mnie jego ton... Taki spokojny, zdecydowany... Dlaczego on nie jest równie zestresowany, co ja?

       — Nie... nie wiesz — wydusiłem z siebie i poczułem łzy spływające po moich policzkach. Czuje się podle. Źle. Nie zasługuje na te wszystkie czułości. Nie zasługuje na niego. Jestem idiotą, który potrafi jedynie krzywdzić wszystkich dokoła... i to wszystko przez durne truskawki... — Nic nie wiesz.

      — I tu się mylisz, Sosenko... Wiem wszystko.

       I znowu jego spojrzenie jest chłodne, pozornie obojętne... A gdzieś tam w środku kryje się nienawiści. Nienawiść do mnie. Przygryzł płatek mojego ucha i w tym jednym geście nie było nic miłego.

       —Wszystko? – spytałem. Teraz cały się trząsłem.

       — Wszystko... – Gdy nasze spojrzenia spotkały się poczułem się jak jedna, pojedyncza myśl przebija się przez inne. Coś docierało do mnie w niezwykle zwolnionym tempie. — Wiem o zemście, o tym jak mnie nienawidzisz.

        — Jak...

        Te oczy... Te, które zdawały się przeszywać moją duszę... Nie mogły być ludzkie. To one sprawiały, że cały czas uważałem go za demona. Zawsze wydawało mi się, że widzą więcej... Bo widziały.

       Uśmiechnął się podle.

       Rozumiem... To, dlatego nie był zdenerwowany cały ten czas... Nie tylko ja tu kłamałem.

      — Wiesz, kim jestem, więc z pewnością domyślasz się "jak".

       — Demon — wyszeptałem. — Dlaczego?

       — Bo to wszystko było świetną zabawą.

       Odepchnąłem go i znów to poczułem. Było mi niedobrze, jak wtedy, gdy całowaliśmy się po raz pierwszy, jak wtedy, gdy myślałem o tym, że będę musiał udawać.

       — Nienawidzę cię.

      — Powiedz coś, czego nie wiem.

        Co było później? Ubrałem się szybko i wybiegłem. Uciekłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro