Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

      Tego dnia świeciło słońce, a ja leżałem na łóżku i próbowałem czytać książkę. Niestety to wcale nie było takie proste, Mabel i Pacyfika cały czas grasowały w kuchni, próbowały robić obiad i strasznie przy tym hałasowały. Westchnąłem ciężko słysząc jak coś upada z hukiem. Odłożyłem książkę na bok i podniosłem się z łóżka.

      Schodząc do kuchni zastanawiałem się, co tam zastanę. Apokalipsę? A może naszego psa, który po zjedzeniu tego, co ugotowała Mabel, zmutował? W sumie zawsze chciałem zmutowanego psa... Albo kota. Kotopsa!

       O dziwo kuchnia była cała... Tylko moja siostra leżała na ziemi.

      — Przewróciłaś się?

      — Niee. Postanowiłam poleżeć na podłodze — odpowiedziała i podniosła się, a ja jedynie wywróciłem oczami. — Idziesz dziś do pracy?

      — Nie. Dziś mam wolne.

       — To dobrze, zrobisz nam zakupy — odezwała się Pacyfika. Od jakiegoś roku mieszkała z nami... chociaż to „z nami" bardziej oznaczało „z moją siostrą", ja robiłem tu tylko za sprzątaczkę, która od czasu do czasu odezwała się, powiedziała coś, co nikogo nie obchodzi i tak dalej.

       — Tylko nie to... — jęknąłem. Było tak gorąco, że miałem wrażenie, że gdy tylko wyjdę na zewnątrz to słońce zmieni mnie w popiół.

      — Spokojnie! Dzisiaj zakupy będą małe... Musisz kupić jedynie jagody, lody, pomidory, chleb... A! I jeszcze truskawki!

      Wzdrygnąłem się, a fala nieprzyjemnych wspomnień zalała mój umysł. Truskawki... Te cholerne truskawki, których tak nienawidziłem. Minęły cztery lata... Cztery naprawdę długie, bolesne lata.

*

      Niby miałem do sklepu dość, blisko ale i tak zmęczyłem się jakbym przebiegł, co najmniej maraton. Po drodze cały się spociłem... Świetnie. I po co ja się kąpałem?

      Ta..."małe zakupy"... Jasne. Chyba półgodziny latałem po sklepie szukając jagód! A jak już je znalazłem musiałem poszukać truskawek... Bo, po co to wszystko trzymać w jednym miejscu? Lepiej rozrzucić po całym sklepie i niech biedni klienci się męczą! I najlepiej, co tydzień zmieniać ułożenie! Mogliby, chociaż jakieś mapy dawać, bo przecież tu idzie się, kurwa, zgubić! Pieprzeni sadyści...

      Co było w tym wszystkim najgorsze?

       Znalazłem je. Znalazłem truskawki... Ostatnie truskawki... i oczywiście były na najwyżej z półek. Podskakiwałem niczym piłka i wymachiwałem rękami, ale nie! Nic z tego. Truskawki wciąż tkwiły na górze... a ja za to zrobiłem z siebie idiotę. Miałem już pójść po kogoś z obsługi, ale wtedy czyjaś dłoń sięgnęła po truskawki. Chwilę później opakowanie z nimi wylądowało w moim koszyku.

      — Dzięk...

       Odwróciłem się, chcąc podziękować, ale widząc, kto stoi przede mną głos uwiązł mi w gardle. Upuściłem koszyk.

      Albo miałem halucynacje, albo to naprawdę był on.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro