Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 - „Polskie i francuskie święta poznać czas"

Sobotni, przedświąteczny poranek. Za oknem balkonowym wszechobecny lśniący i odbijający słoneczne promienie śnieg bardzo mocno oświetlał pokoje mieszkania państwa Makuszyńskich. Nie tylko w salonie z już obudzonymi Wilsonem i Justyną przygotowującymi śniadanie, lecz także w sypialni Justyny gdzie na sofie sypiali rodzice graniastowłosej oraz w pokoju młodego reżysera, w którym byli pogrążeni w śnie Marinette i Adrien wraz z parą mulatów. A przecież na zegarze dochodziła już dziesiąta. W końcu nadeszła pierwsza okazja w roku szkolnym do tego, aby dłużej się zdrzemnąć. Nic dziwnego, że mimo późnej pory nasi bohaterowie nie zamierzali wstawać. Przecież model i przyszła projektantka o późnej porze musieli powstrzymać blogerkę i muzyka od walki przypominającej małżeńską wojnę...

— Ach, ty przeklęty macho! — pchała się w stronę swojego chłopaka niewyspana i wkurzona rudowłosa, którą próbowała powstrzymać Marinette — Jak śmiesz zrzucać mnie z łóżka?! I jeszcze do tego spadać na mnie w pozycji dwuznacznej, zboczeńcu?!
— Alya! — oburzyła się zniesmaczona graniastowłosa.

— Macho? Zboczeniec? — wyraził się równie niewyspany i raczej nie do końca świadomy swoich czynów mulat — Wypraszam so... A nie, zaraz! Za macho się nie wypraszam, bo ze mnie faktycznie niezłe ciacho... Ale za zboczeńca już tak! Wypraszam sobie!

— Rany, jakie on ma wysokie mniemanie o swojej urodzie... — ironizował blondyn, który z kolei zajmował się atakującym Nino. Model jedynie przewrócił oczami.

— Poza tym to nie celowe działanie! Nie moja wina, że ja się wiercę podczas snu! A to, że akurat wpadłem na ciebie w niesmacznym położeniu to też przez przypadek!

— Przypadek?! Już ja ci pokażę, wiercipięto!

— No popatrz! Z nich to idealne prawdziwe koty! Lwica i lew charakterem idealne! — wyznała blondynowi graniastowłosa.

— Tylko musimy coś zrobić, aby nie dali się pożreć nawzajem! — odpowiedział jej Adrien.

Nagle Nino rzucił w mulatkę poduszką ku totalnemu zaskoczeniu młodych obrońców "kociaków". Zaskoczona i przerażona Alya poleciała do tyłu i padła na łóżko, na którym mieli spać wspomniani wcześniej obrońcy.

— O ty, wiercipięto! — wkurzyła się rudowłosa — Chcesz wojny na poduszki? To ją masz! — po tych słowach rzuciła poduszką w swojego ukochanego. I tak się zaczęła się nocna bitwa na poduszki, w której Marinette i Adrien zostali zmuszeni w niej wziąć udział. Blogerka i przyszła projektantka po jednej, a muzyk i model po drugiej stronie barykady. Lecz obrońcy "kociaków" uznali, że to z drugiej strony spowoduje wykończenie skłóconych ze sobą zakochanych i szybkie wpadnięcie w objęcia Morfeusza. I tak faktycznie miało to miejsce.

Kiedy na zegarze dochodziło wpół do drugiej w nocy jako pierwsza padła Alya na łóżku graniastowłosej i blondyna, a chwilę później Nino na własnym. Adrien i Marinette zastanawiali się na kolejnym problemem:

— Wiesz kochanie, chciałabym spać z tobą. Ale nie wiem, jak zrobić ci miejsce, skoro Alya zasnęła na naszym łóżku? — zaczęła szeptem dziewczyna modela.

— Trzeba będzie ją przenieść — zasugerował po namyśle — Nie uśmiecha mi się spać z chłopakiem u boku.

— Ale w jaki sposób? Przecież ją obudzimy, jak spróbujemy chociażby ją przenieść.

— Nie mamy innego wyboru. Musimy ją przenieść, łapiąc od nóg i barków. Również może się okazać, że Alya ma twardy sen i nawet się nie zbudzi. Więc musimy spróbować. Jak to się mówi — świat do odważnych należy.

Po tych słowach przenieśli rudowłosą na łóżko, na którym leżał mulat. Cudem wyszło na jaw, że dziewczyna faktycznie posiadała twardy sen. Jedynie co okazało się zaskoczeniem dla młodych zakochanych to cięższe niż przewidywano ciało Alyi i na wstępie prawie by upuścili śpiące ciało ludzkie. Ostatecznie się udało, a Adrien i Marinette w końcu mogli głęboko westchnąć, wypić resztę herbaty, której zostało w ich kubkach i we wspólnych objęciach z uśmiechem zasnąć.

Natomiast już o poranku jako pierwsi wstali państwo Dupain—Cheng i po wcześniejszej toalecie ruszyli na śniadanie. Kilkanaście minut później następni wstali przyszła projektantka i model. Po wejściu do kuchni w jadalni już stało śniadanie, a państwo Makuszyńscy wraz z rodzicami graniastowłosej siedzieli przy stole i kosztowali się ucztą.

— Dzień dobry wszystkim — przywitała się Marinette z zebranymi, dosiadając się do stołu.

— Dzień dobry w tak pięknie zimową sobotę — dodał z uśmiechem do swojej dziewczyny Adrien.

— Witam, witam — odpowiedział Wilson i zażartował — I o zdrowie pytam?

— Witajcie, moi kochani — odparła serdecznie Sabine — Jak wam się spało?

— Cudownie — odrzekł z westchnieniem blondyn — Tak pięknie oświetlony pokój, ja i moja ukochana razem przytuleni do siebie w jednym łóżku... To jest zbyt piękne, by okazało się prawdziwe.

— Radzę ci uwierzyć, gdyż to się serio wydarzyło — zażartowała graniastowłosa i uszczypnęła go w rękę, by Adrien uwierzył w prawdziwość wydarzeń ostatniej nocy. Chłopak zareagował na to i odparł krótko:

— Jednak wolałbym, żeby to okazało się nierealnym snem.

— Jak to, misiu? Nie czułeś się dobrze, śpiąc razem?

— Ach, jakaś ty niemądra! Miałem na myśli te małżeńskie awantury między parą naszych przyjaciół.

— A właśnie, co tam się działo w waszym pokoju? — zadała pytanie Justyna — Same hałasy dobiegały stamtąd...

W tym momencie zadzwonił domofon. Wilson i Justyna spojrzeli się na siebie.

— Ja otworzę — zadeklarowała Justyna i poszła sprawdzić, kto do nich przyszedł.

— To... ponownie zadam pytanie mojej mamy — co tam się działo w waszym pokoju? Już myślałem, że sąsiedzi z kamienicy mi awanturę zrobią. Nie, żebym miał coś przeciwko waszym zabawom, bo nie przeszkadza mi to. Tylko obawiam się o moich sąsiadów, którzy mogą delikatnie rzucić uwagą. To cud, że nikt do mnie nie przyszedł w tej sprawie. Mają twarde sny czy co?

— Najwidoczniej tak — odpowiedziała Daniela, która razem z Adamem weszła do mieszkania i zdjęli kurtki wraz z butami — Dzień dobry, kochanie — po tych słowach pocałowała Wilsona w policzek.

— Witajcie wszyscy — dołączył Stachieu — Aż bym piosenkę napisał o tych ekscesach mieszkańców kamienicy. Sam ostatnio z moją rodziną przeżywaliśmy istną katorgę, bo ktoś piętro wyżej zrobił imprezę. Rany, spać się nie dało. Aż policja musiała przyjechać. Pamiętasz, jak ci o tym opowiadałem?

— Pewnie, że tak — potwierdził Wilson — Wiesz, naprawdę się przestraszyłem na dźwięk domofonu. Pomyślałem wtedy, że zamiast was mógł przyjść ktoś z mieszkańców kamienicy z pretensjami. Całe szczęście, że okazało się inaczej.

— Dobrze powiedziane, synu — odparła z ulgą Justyną, dołączając z powrotem do stołu — Wracając do pytania moi kochani — co się działo w waszej sypialni? Bo już dwa razy padło i zawsze coś przerwało.

— Jak to się mówi — do trzech razy sztuka! — podzielił się stosowną do sytuacji życiową mądrością Tom.

— Właśnie. Jakie rzeczy wydarzyły się ostatniej nocy? — powtórzył pytanie Wilson.

Marinette i Adrien spojrzeli na siebie chwilę i jednym spojrzeniem ustalili, że powiedzą. Już chłopak miał zabrać się za opowieść i... w kuchni zjawili się Nino wraz z Alyą.

— Jednak nie do trzech razy sztuka — zachichotał rozbawiony całą sytuacją Stachieu. Daniela jedynie ironicznie przewróciła oczami.

— Jak dziecko... — szepnęła do siebie, a piosenkarz natychmiast to wychwycił i dał mało widocznego kuksa w bok swojej przyjaciółki. Ona jedynie cicho wyraziła swój ból i już nic się nie odzywała. Para mulatów zdziwiła się na to, jak wszystkie oczy zostały zwrócone w ich strony.

— Kochana, o co tu chodzi? — zadał pytanie szeptem muzyk — Wszyscy się na nas tak dziwnie patrzą. Chyba coś nabroiliśmy.

— Niemożliwe, żebyśmy coś złego zrobili — odpowiedziała mu przyszła dziennikarka — Przecież my sobie spaliśmy grzecznie...

Po chwili przerwała, gdyż zobaczyła swojego ukochanego zbyt bardzo przerażonego tymi podejrzanymi spojrzeniami wszystkich biesiadników. Marinette i Adrien odetchnęli z ulgą, gdyż nie musieli wyznawać tego, co się wydarzyło. Przynajmniej na razie. Justyna i Wilson spojrzeli na siebie i po chwili porozumienia się jednym spojrzeniem na zadanie tego pytania odważył się młody reżyser:

— Dzień dobry, kochani. Chciałbym wam zadać pytanie — co robiliście ostatniej nocy?

Para mulatów spojrzała się na siebie. Wszyscy zebrani w jadalni z uwagą obserwowali dalszy ciąg zdarzeń. A w mieszkaniu zapanowała dziwna cisza. Przerażająco dziwna cisza. Po chwili rudowłosa z racji tego, że jest bardziej pewna siebie odpowiedziała ze spokojem:

— Nic. Jedynie spaliśmy razem w pokoju.

Wszyscy biesiadnicy ponownie zerknęli na siebie zaskoczeni.

— Czy mówisz szczerze? — zapytał się młody reżyser.

— Tak, jestem nawet do bólu szczera — odparła po chwili mulatka.

Ponownie chwila ciszy.

— A ty? — zwróciła się do Nino Justyna — Co pamiętasz z minionej nocy?

Chłopak lekko się zestresował. Czuł święte przekonanie, że żadnego grzechu nie popełnili. Nie wiedział, o co mogło chodzić.

— Spałem z moją ukochaną. Nic więcej — przyznał się po chwili.

Znowu ta chwila okrutnej ciszy i moment spojrzeń.

— A te hałasy z waszego pokoju? — zadał kolejne pytanie Wilson.

— Jakie hałasy? — zdziwiła się Alya — O czym wy teraz mówicie? Przysięgam, że my nie mamy nic na sumieniu.

Po tych słowach zapanowała ponownie cisza. Tym razem znacznie dłuższa i bardziej straszna. Wilson razem z matką i swoimi przyjaciółmi oraz państwem Dupain—Cheng spojrzeli na siebie wymownie. Po chwili spojrzeli na modela i przyszłą projektantkę. Młodzi zakochani wiedzieli, że tylko na chwilę poczuli się spokojnie. Ale to ich wiele mówiące spojrzenie skierowane w siebie nawzajem wskazywało, że domyślili się przyczyny niewiedzy o ich "kłótniach małżeńskich".

...

Kilka godzin później. Młody reżyser razem ze swoją mamą i przyjaciółmi oraz swoimi aktorami powoli docierali na miejsce zbiórki, gdzie mieli nie tylko wystawić pierwszą szkolną sztukę, ale też przeprowadzić do niej próby. Wszyscy z wyjątkiem pary mulatów nie mogli się nadziwić tego, co odkryli. Alya i Nino nie odzywali się ani słowem ze wstydu. W ogóle nie pamiętali, jak prawie pół przytomni z niewyspania zrobili w nocy niezłą awanturę małżeńską na całe mieszkanie w dodatku wykorzystali własnych przyjaciół do swojej miłosnej wojny. Pozostali nie mogli uwierzyć w to, że para mulatów kompletnie nie pamiętała nic z wydarzeń ostatniej nocy. Praktycznie wszystko to robili nieświadomie i w dodatku z powodu niewyspania. Przecież to się w głowie nie mieści. Mimo tej świadomości to jednak wtedy myśleli nad nadchodzącymi jasełkami i próbami do przedstawienia. W końcu reszta szkolnej grupy teatralnej i znane osoby już czekały przed gotową sceną na placu des Vosges. Po przyjaznych przywitaniach przeszli do prób. Marinette i Adrien zastanawiali się, kogo tym razem młody reżyser wybierze jako pierwszych do próby spektaklu. Alya i Nino modlili się w duchu, że dzisiaj nie wybierze ich jako pierwszych do próby sceny. Wreszcie nadeszła wielka chwila grozy.

— Zapraszam na scenę... aktorów do aktu I o pasterzach. Alya, Nino, Rose, Juleka i Mylene. Od was zaczniemy — poinformował młody reżyser.

Alya i Nino westchnęli głęboko. Dzisiejszy dzień od początku to istna porażka. Najpierw te rewelacje, a teraz Wilson "mści się" rozpoczęciem prób od ich sceny. Mylili się, gdyż tak naprawdę nie miał takich intencji. Nie miał do nich żadnych pretensji. To w takim razie, skąd taki wstyd mimo tego faktu. Okazywało się, że byli tak bardzo nieśmiali i zbyt bardzo dobijała ich sama myśl o tym, co się wydarzyło w nocy. Nie mieli humoru na odgrywanie scenki. Nawet nie wiedzieli, że paradoksalnie próba pomoże im zapomnieć między innymi o bitwie na poduszki. Kiedy aktorzy grający na początku sztuki już znaleźli się za kulisami, Wilson usiadł na krześle reżyserskim ze scenariuszem w ręku.

— Kochani, możecie zaczynać — dał znak na rozpoczęcie spektaklu — Trzy, dwa, jeden — do dzieła!

Po chwili na pustej jeszcze scenie z już gotowym nagłośnieniem zgodnie ze scenariuszem Nino w roli Maćka wszedł po cichu na scenę z prawej strony kulis, gdzie znajdowało się ognisko ze śpiącymi chłopami nad którymi czuwał. Rozejrzał się na prawo i lewo, jakby obserwował niebo. Odrzekł z zachwytem:

Jesce ja nie bacę, żeby moje ocy

Oglądały kiedy takie ślicne nocy

Jak dzisiejsa nocka.

Nagle się odwrócił i zobaczył lecącą po niebie Gwiazdę Betlejemską. A dokładniej — na dużym ekranie widocznym na scenie. Przeraził się na widok dziwnego zjawiska:

Nie wiem co się dzieje,

Jesce gwiazdy świecą — o północku dnieje...

Nagle wraz z gwiazdą przyleciały... boskie anioły! Rose, Juleka i Mylene będące w tej roli wkroczyły od lewej strony na scenę i z każdym momentem wejścia na nią zaczęły coraz głośniej śpiewać pieśń. Maciek złapał się za głowę i otworzył usta z przerażenia. Nagle krzyknął z emocji:

O dla Boga! słońce świeci

Jakieś wojsko z nieba leci,

Zdaje mi się, ze śpiewają,

Ogniem ziemię zapalają.

Po tych słowach anioły zaśpiewały piękną, polską pieśń. Jako pierwsza zaczęła kolorowowłosa:

Bóg się rodzi, moc truchleje,

Pan niebiosów obnażony,

Ogień krzepnie — blask ciemnieje,

Ma granice Nieskończony...

Wzgardzony, okryty chwałą,

Śmiertelny Król nad wiekami

Ten dwuwersowy fragment zaśpiewała z kolei Juleka. Potem dziewczyny razem wspólnie chórem wyśpiewały:

A Słowo Ciałem się stało

I mieszkało między nami!

I tu młody reżyser przerwał scenę.

— Stop! Jest świetnie! Ćwiczyliśmy to w szkole, więc wiem, że umiecie to. Poza tym całość przećwiczymy później. Przejdźmy do rozmowy Maćka ze Stachem. Od momentu... Stachu! A cego? Kochane gołąbeczki, zacznijcie tę scenę, proszę.

Nino w roli Maćka stanął na swoim miejscu na scenie, z kolei Alya jako Stach stanęła za kulisami po prawej stronie, by lada chwila z nich się ujawniła.

Stachu!

Wołał zdyszany Maciek, jakby przed chwilą biegł co tchu. Po chwili brutalnie budzi śpiącego Stacha, a on wstaje zaspany:

A cego?

Wstawaj !

Nalegał chłop. I tak wyglądała konwersacja między chłopem a śpiochem.

Co złego?

Nie złeć to, ino gdzieś wdzięczne głosy...

Śpioch nie wierzył chłopowi i przewrócił się na drugi bok, mówiąc.

To wyskocz!

Oj, wierz mi — w ogniu całe niebiosy !

Ogrzej się!

Żar na stronę!

Nagle wszyscy uczestnicy sztuki wraz z reżyserem padli ze śmiechu. Aż Wilson zdjął okulary z wrażenia. Nawet Alya nie wytrzymała i bezlitośnie się zaśmiała. Po chwili próbując zatrzymać kolejną falę okrutnych chichotek spróbowała kontynuować przedstawienie.

Czy prawda?

— Z czym? — nie rozumiał Nino.

Rudowłosą znowu dopadły bezlitosne chichotki.

— Z tym żarem? — ponownie podjęła się próby utrzymania spokoju.

— Żarem? — zdziwił się mulat — O czym ty mówisz?

— Chcesz zostawić na bok do wieczora... ten płonący w nas żar miłości? Czy teraz? — zagrała łobuzersko, mrużąc oczy mulatka. To miał być sposób na otrząśnięcie swojego ukochanego mulata z transu. I zadziałało!

— Alya! Weź się uspokój, ty nieczysta grzesznico! — oburzył się Nino.

Na te słowa wszyscy ponownie bezlitośnie się zachichotali. Alya ucieszyła się z osiągnięcia swojego celu. Ze śmiechem pewnie wyjaśniła, o co poszła sprawa:

— A ty lepiej uważaj, co mówisz! Żart, nie żar! Bo jeszcze we mnie wywołasz takie pożądanie, że potem wszyscy jej ulegną! A wtedy gotowa katastrofa.

Nino zaniemówił z wrażenia. Nic nie miał do dodania, a pozostali przed sceną śmiali się do rozpuku. Po chwili Wilson z trudem się uspokoił i poprosił:

— To było dobre! Przyznaję — po chwili ponownie uległ emocjom i padł śmiechem — Na żarty wasze przyjdzie jeszcze pora. Mam prośbę — zacznijcie tę scenę od początku. Będę wdzięczny.

Para mulatów zgodziła się i przeszli do odtworzenia tej sceny.

...

Kilka godzin później. Po licznych próbach przeprowadzonych na scenie Wilson wraz z Justyną, jego przyjaciółmi i gośćmi wrócili z powrotem do domu. Na zegarze dochodziła godzina szesnasta. Wszyscy czuli się usatysfakcjonowani efektami prób. Podczas niej sprawdzono wszystkie sceny po kolei, czy aktorzy mają przećwiczone kwestie. A na koniec udało się przeprowadzić próbę przedstawienia jasełek od początku do końca w takim celu, aby wszyscy wiedzieli, kiedy mają wejść i jak mają się poruszać na scenie. Nie brakowało dużo śmiechu, radości oraz przede wszystkim satysfakcji i ekscytacji. Nic dziwnego, w końcu dosłownie za dwa dni wszyscy paryżanie przyjdą obejrzeć pierwszy spektakl szkolnej grupy teatralnej pod przewodnictwem znanego polskiego reżysera. Podczas prób ustawiano liczne krzesła dla publiczności, a na scenę powoli zaczęto przynosić dekoracje i rekwizyty. Przecież trzeba przeprowadzić kilka prób z ich udziałem oraz w kostiumach. Czyli ogólnie mówiąc próbę w pełnej krasie. Na koniec sobotnich prób ustalono, że w niedzielę przyjdą po południu na pełną próbę generalną, a w Wigilię wreszcie wystawić jasełka paryskiej publiczności.

Po powrocie do domu wszyscy zziębnięci i odrobinę głodni ucieszyli się na widok ciepłego mieszkania. Po długich chwilach okupowania toalety w celu umycia rąk Justyna razem z Adamem i Danielą gotowali kolejne wigilijne pyszności. Z kolei Wilson tradycyjnie jako gospodarz zajmował się swoimi gośćmi. Kiedy dwie pary zakochanych i rodzice graniastowłosej szykowali się do przyjścia do salonu, on nakrywał stół jadalny i przygotował laptopa oraz kartki. Na to wygląda, że dzisiaj odbędzie się kolejny polski wykład w jego wykonaniu. Tym razem w jadalni z widokiem na kuchnię. Zapewne miejsce spotkania nie jest przypadkowe. Zresztą, za chwilę się przekonacie. Kiedy wszystko zostało przygotowane, poszedł do kuchni przygotować trochę jedzenia i picia. W końcu po takim długim dniu wszyscy są głodni. Dobrze przeczytaliście, tylko głodni. A dlaczego nie "bardzo"? Dlatego, że podczas prób całej ekipie przedstawienia przygotowano mały posiłek, by wytrzymali do momentu powrotu do domu. Na szczęście w niedzielę spotkają się po obiedzie.

Wracając do naszej historii kiedy młody reżyser przygotowywał przekąski dla swoich gości, nagle do jadalni przyszli para mulatów i usiadła przy stole jadalnym. Wilson spojrzał się na nich, by zaanalizować ich stan ducha. Obaj wyglądali na bardzo uśmiechniętych i rozbawionych. Nawet patrzyli na siebie z taką szczerą miłością. To ucieszyło zwycięzcę konkursu teatralnego. Wiedział, że na próbie poprawi się ich humor. W pewnym momencie dostrzegł, jak Alya zaczęła wąchać, jakby wyczuła przygotowywaną kolejną potrawę. Wtedy zobaczyła Justynę, Danielę i Adama gotujących razem.

— A cóż za piękne zapachy się roznoszą? Czy to coś, co będziemy jeść na Wigilię? — zadała pytania rudowłosa — Jeśli tak, to już teraz mam ochotę tego spróbować.

— Całe szczęście, że to nie kartofle — odetchnął z ulgą muzyk — Przynajmniej ich nie czuć.

— Nino! — skarciła go przez śmiech Alya — Ile razy ci mówiłam, żebyś skończył z kartoflami? Jeszcze Wilson z ciebie obierze skórkę i ugotuje na zabawę sylwestrową.

— Pupciu, jak Polska to i muszą być kartofle! Tam podobno ich jedzą na potęgę!

— Ach, jakich ty stereotypów żeś naczytał — w tym momencie w kuchni zjawili się rodzice Marinette i usiedli obok pary mulatów — A skąd niby możesz wiedzieć, czy w Wigilię jedzą ziemniaki? Przecież dopiero się dowiemy...

Wtedy młody reżyser wrócił do przybyłych gości z pierniczkami i kubkami z gorącą herbatą, a do stołu dołączyli jako ostatni Marinette z Adrienem. Uznał, że to najwyższy moment dołączyć do dyskusji.

— Otóż to, kochana — zaczął Wilson — Nie z przypadku dzisiaj usiedliśmy w jadalni z widokiem na gotujących pyszności. A to dlatego, że dzisiaj opowiem wam o polskich tradycjach bożonarodzeniowych. Także o tym, co się je podczas Wigilii — tutaj zwrócił się do muzyka — I tak, też odpowiem na pytanie, czy jemy ziemniaki podczas wigilijnej wieczerzy.

Na to wszyscy się zaśmiali, a Nino jedynie lekko się zarumienił. Jego ukochana poklepała go po plecach, by nie czuł się onieśmielony nawiązaniem do jego "kartofli".

— Czy są już wszyscy? — zadał jeszcze pytanie w celu upewnienia się, czy przykładowo nikt przypadkiem nie utknął w toalecie.

— Tak — wszyscy potwierdzili swoją obecność.

— Cudownie. Macie pierniki z Torunia i ciepłą herbatę, byście coś przegryźli podczas mojej kolejnej opowieści. Zanim zacznę to jeszcze sam skosztuję ciasteczka i popiję herbatą w celu nawilżenia gardła — po tych słowach ugryzł kilka kęsów pierniczka i wziął łyk herbaty. Wreszcie czuł się gotowy i zaczął swój ciekawy monolog o polskich tradycjach świątecznych — Kochani, wczoraj poznaliście co nieco o mojej Ojczyźnie. Dzisiaj jak wspomniałem poznacie polskie zwyczaje bożonarodzeniowe. W końcu nie z przypadku znajdujemy się w jadalni graniczącej z kuchnią. Akurat mamy piękny widok na gotującą moją mamę, której pomagają moi ukochani przyjaciele. Więc dzisiaj bardzo kulinarnie, ale nadal po polsku. Przy okazji chętnie dowiem się od was o francuskich świętach — tutaj skierował się do Nino — Zacznę może od odpowiedzi na twoje pytanie. Otóż na polskiej Wigilii nie jemy kartofli. Więc zapewniam cię, że w mojej Ojczyźnie mamy tak pyszne potrawy, że wiele osób z zagranicy utożsamia Polskę właśnie między innymi ze słynnymi pierogami. Więc za dwa dni przekonacie się, jak smakuje polska kuchnia. Ale zanim opowiem o naszych potrawach wigilijnych to jednak zacznę od Adwentu. W Polsce okres oczekiwania na powtórne przyjście nowonarodzonego Jezusa jest obchodzony bardziej duchowo niż w innych rejonach Europy. Biorą udział w tzw. roratach, czyli nabożeństwach ku matce Jezusa — Najświętszej Maryi Pannie. Po prostu Maryi. Charakterystycznym momentem tej Mszy jest zaświecenie specjalnej świecy postawionej w okolicach ołtarza. Roratka symbolizuje samą Najświętszą Maryję Pannę. Ze względu na masowy udział dzieci i młodzieży z równie licznymi lampionami roraty mają miejsce wieczorem, a nie o prawdziwej porze — czyli o wschodzie słońca. Adwent to nie tylko roraty, ale też specjalne rekolekcje odbywające się w parafiach i katolickich szkołach. Okres oczekiwania na powtórne przyjście Syna Bożego jest idealną okazją do licznych, głębszych niż zwykle refleksji nad ludzkim życiem i światem. One powodują, że Boże Narodzenie już obchodzimy ze szczególną radością na fakt nie tylko otrzymania prezentów czy pysznych potraw. W Adwencie też zaczynają się wielkie przygotowania do świąt. Wielkie sprzątanie, gotowanie wielu potraw czy kupienie prezentów dla bliskich to obraz wielu polskich rodzin. Dlatego ważne jest, by w trakcie tego świątecznego szaleństwa nie zwariować oraz chociaż na kilka dłuższych chwil zatrzymać się i poddać się refleksji nad naszym ludzkim życiem. Może potrzeba pójść do spowiedzi, może z kimś porozmawiać i wyrzucić z siebie liczne obawy, może też kogoś przeprosić lub dać komuś wybaczenie. W końcu nie z przypadku istnieje pewna mądrość, że w te Święta dzieją się wielkie cuda.

— Ciekawie obchodzicie wprowadzenie do Świąt — przyznała z uznaniem Marinette — Tak jakby dbacie o własnego ducha i w ten sposób wyciszacie się do tego pięknego czasu.

— Otóż to, kochana — pochwalił ją Wilson — Tak naprawdę powiedziałaś istotę okresu Adwentu. O to właśnie w nim chodzi.

— Od samego początku wiedziałem, że mam bardzo inteligentną dziewczynę — powiedział zachwycony swoją dziewczyną Adrien i ją delikatnie pocałował w policzek.

— Wiesz, z chemii nie jestem dobra. Więc dyskutowałabym nad moją inteligencją — odparła pół żartem pół serio graniastowłosa.

— Ach, cukiereczku. Każdy ma wady. Nawet ja jedną posiadam.

— Tak? Ciekawe niby jaką?

— Nie potrafiłem wcześniej dostrzec twojego uczucia. Podobnie jak ty bardzo żałuję posiadania jej. Na szczęście udało mi się to pokonać i teraz możemy być razem.

— Adrien, to miłe, że chcesz mnie pocieszyć. Lecz istnieją takie wady, których nie da się przeskoczyć. Przecież nagle z dnia na dzień nie zrozumiem całej przeklętej chemii.

— To prawda, od razu tego nie zrobisz. Ale jak będziesz nad tym ćwiczyć razem z osobą znającą się na tym doskonale to uda ci się nauczyć, by zdać. W końcu nie musimy być dobrym we wszystkim. Na przykład ja nigdy nie nauczę się szyć i projektować tak wspaniałą odzież. Natomiast ty umiesz to znakomicie. I wiesz co? Jeśli chcesz, mogę ci się przysłużyć jako żywy model do twoich projektów. W końcu kochamy się, czyż nie?

Marinette na te słowa jedynie głęboko się spojrzała na swojego ukochanego i po chwili szeroko się uśmiechnęła. Z kolei chłopak nie czekając na dalszy ruch z jej strony objął ją lewym ramieniem i przytulił się do ukochanej. Wszyscy jedynie zachwycili się nimi. Wyglądali bardzo uroczo — to trzeba przyznać. Młody reżyser niechętnie przerwał tę przepiękną chwilę, więc przeszedł do dalszej opowieści pokazując przy okazji na laptopie, na kartkach oraz na potrawy robione w kuchni:

— To... pozwólcie, że przejdę do Wigilii. Jak wiecie, nazwa święta zaczynającego Boże Narodzenie pochodzi z języka łacińskiego oznaczającego "czuwanie". Coś w tym jest, gdyż po wieczerzy wieczorem podczas pasterki wręcz czuwamy modlitewnie nad nowonarodzonym Jezusem. Wyznam wam szczerze, że wigilijna wieczerza w różnych regionach mojej Ojczyzny wygląda bardzo różnie. Zadacie mi pytanie, czy istnieje taka ujednolicona wersja Wigilii, która obowiązuje we większości rodzin. Tak, mimo tej różnorodności większość rodzin obecnie na stół serwuje stały wigilijny kanon kulinarny. Spokojnie — o tym, jak obchodzi się Wigilię na Mazowszu czy na Śląsku powiem później, więc na pewno do tego wrócę. A teraz odpowiedź na kolejne pytanie — to jakie tradycje obowiązują w większości polskich rodzin? Przygotowania do Wigilii trwają niemal do ostatniej chwili mimo, że przygotowania trwają od kilku dni czy też tygodni. To spowodowane jest tym, że Polacy nie mają za dużo czasu, by w dużej mierze zająć się na przykład posprzątaniem domu. Praca i opieka nad rodziną w dużym stopniu utrudniają możliwość rozpoczęcia prac świątecznych znacznie wcześniej. Nie z przypadku o Polakach mówi się jako jednym z najbardziej pracowitych narodów świata, a pracodawcy z różnych krajów bardzo sobie ich cenią. Jednak mimo tego wszystkiego zawsze znajdują czas, by się przygotować do Bożego Narodzenia. Co prawda prace świąteczne trwają niemal do ostatniej chwili, ale znajdują czas. Kiedy w końcu wszystko jest gotowe cała rodzina ubrana odświętnie wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy na niebie zbiera się wokół nakrytego białym obrusem oraz schowanego pod nim odrobiny siana stołu jadalnego i najstarszy w rodzinie odczytuje fragment Ewangelii czytany także podczas wigilijnej pasterki oraz prowadzi modlitwę przed wieczornym posiłkiem. Po niej następuje przepiękna tradycja — łamanie sie opłatkiem i składanie życzeń. Myślę, że nie ma innego kraju, który posiada tak piękny zwyczaj jak ten. Potem zasiadają do stołu i zaczynają wieczerzę. Na większości polskich stołów podaje się symboliczne dwanaście potraw symbolizujące taką samą ilość Apostołów Jezusa — między innymi karp i śledź smażony, barszcz z uszkami lub zupa grzybowa z łazankami, kapusta z grochem, pierogi z kapustą i grzybami czy też kompot z suszonych owoców. Podczas wspólnej uczty grają nam piękne polskie kolędy i pastorałki. Po niej przychodzi czas na wspólne, rodzinne rozmowy. Wtedy trwają poszukiwania schowanego pod obrusem sianka. Ten, kto pierwszy go znajdzie przez cały następny rok towarzyszyć mu będzie szczęście i powodzenie. Podczas rozmów nie porusza się żadnych tematów politycznych i osobistych. Najlepiej powinno się wspominać stare, dobre czasy. W ten sposób święta zostaną w naszej pamięci jako dobry czas spędzony w dobrej atmosferze. Później o północy lub wcześniej w zależności od parafii uczestniczy się w pasterce. To wielka i uroczysta Msza Święta, która zaczyna się od symbolicznych dwunastu uderzeń w dzwon przez ministranta symbolizujące narodziny małego Jezusa. Po niej następnego dnia otwieramy prezenty otrzymane przez świętego Mikołaja, który w nocy odwiedził grzeczne dzieci. Oczywiście ten dobry człowiek w rzeczywistości nie wygląda tak, jak wszyscy powszechnie znają. W rzeczywistości był biskupem Miry pomagającym biednym i potrzebującym. Zamiast czerwono—białego stroju miał na sobie biskupie szaty razem z mitrą i pastorałem. W Pierwszy i Drugi Dzień Świąt oprócz obowiązkowego udziału we Mszy Świętej Polacy spotykają się z innymi na rodzinnych spotkaniach, przyjemnie spędzając ten czas. Tak to wygląda w większości polskich rodzin.

— Wow, to naprawdę te święta przeżywacie inaczej niż u nas — nie mogła się nadziwić Alya — Odnoszę wrażenie, że wy w przeciwieństwie do innych przeżywacie Boże Narodzenie... głębiej. Staracie się z nich wycisnąć jak najwięcej. Jestem pod wrażeniem.

— Dokładnie, moja lisiczko — zgodził się z nią Nino — A najbardziej nie mogę się doczekać samej wigilijnej wieczerzy, by spróbować tych pyszności. Takie piękne zapachy tutaj się unoszą.

— Miło to słyszeć, kochane liski — podziękował Wilson — Musicie jeszcze trochę poczekać, ale wierzcie mi — opłaci się czas oczekiwania.

— Panie Wilsonie — dołączył do dyskusji Tom — Wspominał Pan o różnorodności tradycji polskich Świąt w zależności od regionu. Strasznie mnie i moją ukochaną to zaintrygowało.

— Dokładnie — potwierdziła Sabine.

— Właśnie miałem do tego przejść — zapewnił młody reżyser i kontynuował kazanie po chwili ugryzienia kolejnego kęsa toruńskiego piernika popitego herbatą — Spójrzcie uważnie na laptop, gdzie jest przedstawiona obecna mapa Polski. Na Podlasiu tam Boże Narodzenie jest obchodzone w sposób wyjątkowy. To dlatego, że tam przenikają kultura katolicka z prawosławną. Okres Adwentu odznaczał się brakiem organizacji zabaw i imprez oraz czasem głębokich refleksji. Wtedy brano udział w roratach. Tam też w sposób bardzo dokładny i sumienny przygotowywano domostwo do Świąt. Tam rolę choinki przejmował snop nie młóconego zboża. A w Wigilię wszyscy musieli wstać bardzo wcześnie, by odpowiednio się umyć i odświętnie się ubrać. Na stole ubranym w biały obrus stały barszcz, prażony groch, bób, ziemniaki, gotowane lub smażone ryby, solony śledź, grzyby, kompot z gruszek bądź jabłek oraz legumina z owsa. Typowa była także kutia, która poprzez podrzucanie do sufitu przy pomocy łyżki decydowała o dostatku danego członka rodziny. Po wieczerzy zostawiali nie zjedzone potrawy ze względu na przekonanie, że ich zmarli po posiłku przychodzą zjeść te pyszności. Od Bożego Narodzenia aż do Święta Trzech Króli rodziny brali udział w Świętych Wieczorach, gdzie odstępowano od wszelkich gospodarczych prac, a zamiast tego śpiewano kolędy i spędzano czas w rodzinnej atmosferze na rozmowach i poczestunkach.

— To na Podlasiu bardzo pobożnie i religijnie obchodzili Boże Narodzenie — zwrócił uwagę na ten fakt Adrien.

— Nic dziwnego — odpowiedział mu młody reżyser — Podlasie to obszar, gdzie mieszkają głównie chłopi. A oni są bardziej pobożni i wierni niż ludzie z większym majątkiem. Nie z przypadku Mickiewicz w balladzie "Romantyczność" przedstawia biednych ludzi jako postacie, które w przeciwieństwie do mądrego starca są ludźmi głębokiej wiary w Pana Boga i życie wieczne. Teraz przejdziemy z Podlasia na Podhale — w tym momencie pokazał długopisem na ekranie laptopa malutki obszar na południu Polski — Tam na obszarze będącym wstępem do Tatr Boże Narodzenie wiązało się z symbolicznym rozpoczęciem nowego roku. Niektóre tradycje takie jak wiara w umiejętność mówienia ludzkim głosem przez zwierzęta poprzez podanie im łyżki potraw wigilijnych zachowały się do dzisiaj. Tylko radzę wam nie sprawdzać tego, gdyż to przynosi nieszczęście a nawet śmierć. Nakrywano obrusem dwa stoły — jeden dla całej rodziny, drugi dla ich zmarłych przodków. Dodatkowo zaświecali świecę i specjalnie otwierali drzwi, aby zaprosić swoich zmarłych przodków do wigilijnego stołu. Górale przede wszystkim jedli potrawy postne oprócz ryb i wszystkiego, co pochodzi z wody. Na ich stole pojawiały się głównie warzywa, grzyby, orzechy oraz inne zebrane w lesie składniki a także płody rolne. Pierwszym daniem był zielony groch – na sypko bądź z kapustą. Oprócz tego górale kosztowali również różnego rodzaju kasze, barszcz na kwasie buraczanym, suszone buraki i rzepę, fasolę z suszonymi śliwkami, pierogi z olejem konopnym, pierogi pieczone z makiem oraz kompot z suszonych owoców. Po misami chowano opłatek, by zapewnić urodzaj tej żywności uprawianej i potem wykorzystywanej do spożycia. Wierzono też w to, że jak zjedzą wszystko jedną łyżką nie upuszczając jej to nie spotka ich śmierć. W Pierwszy Dzień Świąt nigdzie nie wychodzono na spotkania rodzinne i znacznie ograniczano się w zakresie gospodarstwa i domostwa. Dlatego też między innymi nie odgrzewali potraw wigilijnych i jedli zimne. To akurat ciekawa rzecz, bo przyczyna takiego postępowania w tym wypadku leży w kolejnym przesądzie — ogień stanowił siedlisko osób zmarłych przodków. W Drugi Dzień Świąt wszyscy szli na Mszę Świętą w celu upamiętnienia śmierci pierwszego męczennika — świętego Szczepana. Potem całe rodziny obsypywały się sypkim owsem, grochem, bobem czy żytem. To miało być nawiązanie do sposobu śmierci pierwszego męczennika i zarazem przynosić urodzaj na przyszły rok. Następnie wieczorem wszyscy czekali na wizytę kolędników gwarantujących pomyślność.

— Jeju, zapewne musi być tam tak malowniczo na Podhalu — zachwyciła się Marinette, która uważnie przyglądała się treści wyświetlanych na laptopie młodego reżysera. Między innymi zdjęcia przyrody z tego regionu.

— To prawda, Marinette — przyznał rację Wilson — Naprawdę tamtejsza przyroda zapiera dech w piersiach. Zwłaszcza wysokie Tatry. Po prostu mały raj na ziemi — i tak przez chwilę wykładowca troszeczkę się zamarzył w tym obrazku. Jednak wrócił do swojej opowieści — Dobrze, teraz przejdziemy niedaleko, bo do Małopolski. Tam post obowiązywał nie tylko w Wigilię, lecz też przez cały Adwent. W związku z tym na stole stały potrawy spełniające ten wymóg. Między innymi jedli czerwony barszcz z uszkami lub żurek, kapustę z grzybami, pierogi z takim nadzieniem, karp – smażony lub w galarecie, chałkę często podawaną do ryby, a także kluski z makiem oraz kompot z suszu. Przyrządzano również zapiekane bułki pszenne z farszem — knysze, a także kulebiaki. Każda z tych potraw coś symbolizowała. Dlatego przed każdym posiłkiem zaklinano na nią, by po jej zjedzeniu przyniosło im dobrobyt i urodzaj. Przed wieczerzą tradycyjnie odczytywano fragment Ewangelii i łamano się opłatkiem, składając sobie życzenia. W Małopolsce zanim zaistniała na stałe choinka to jej rolę pełnił snop zboża, który przystrajano i ustawiano w jednym kącie. W ogóle dużą wagę przywiązywano do ozdabiania swoich domów. Nawet drzewa w sadzie stały pięknie przystrojone. U powały zawieszano taki kuliste kolebki z opłatków mające za zadanie odstraszyć złe moce i przynieść dobrobyt i urodzaj. A w samym Krakowie od wielu lat po dziś dzień co roku organizowane są jarmarki bożonarodzeniowy oraz zwycięskie przepiękne szopki w wykonaniu polskich rzemieślników i twórców—amatorów. A poza miastem zwracały szczególną uwagę żywe szopki.

— Przystrojone sady? — zdziwiła się Alya — Interesujące. Mojej rodzinie nigdy by do głowy nie przyszło, żeby przystroić światełkami i łańcuchami chociażby wszelkie rośliny i krzaki. Powiedzieliby, że to mocna przesada. Ale nie ukrywam, chciałabym kiedyś to zobaczyć.

— Przyznam szczerze, że ja również chciałbym to zobaczyć — odpowiedział młody reżyser — Jeszcze nigdy nie miałem okazji zobaczyć to na własne oczy. Jak ja to sobie wyobrażam, to musi naprawde wyglądać przepięknie.

— Kochana — rzekł Nino do swojej ukochanej — Jak zostaniemy rodzicami, wprowadzimy nową tradycję w naszym domu. Co powiesz na przystrojenie całego naszego ogródka?

— Ach, ty mój El Nino — zaśmiała się rudowłosa — Przecież my nawet nie mamy własnego domu. A co dopiero ogródka!

— Powiedziałem: jak zostaniemy rodzicami — po tych słowach przyszła dziennikarka przewróciła oczami i już się nic nie odezwała.

— Oho, ciekawie by było — dodał Wilson i po chwili pokazał długopisem, o którym regionie Polski teraz zacznie opowiadać — A teraz z Krakowa przeniesiemy się do Katowic. Czyli jakie tradycje wigilijne panują na Górnym Śląsku. Ano w Adwencie główną uwagę zwracano przede wszystkim na refleksję, modlitwę i nawet przepowiednie na temat nadchodzącego nowego roku. Nawet szczególnie analizowano sny przeżyte w tym czasie. Podobnie jak na Podlasiu domostwa gruntownie sprzątano. Ale jednocześnie starali się dbać o przestrzeganie nakazów i zakazów, by nie spełniły się żadne przesądy. Na przykład nie przybijano gwoździ by nie doświadczyć bólu zębów, nie rozwieszano prania w celu uniknięcia śmierci przez nadgorliwą gospodynię, nic nikomu nie pożyczano by utrzymać dostatek w domu oraz należało robić wszystko, aby uniknąć lenistwa. Na Górnym Śląsku Boże Narodzenie nazywano inaczej Godami lub Godnymi Świętami. Jedzenia musiało wystarczyć nie tylko na Wigilię, ale też na całe święta. Więc w Pierwszy i Drugi Dzień Świąt potrawy wigilijne przygotowane w dużej ilości podgrzewano i jadano. A na stole stały naczynia z takimi pysznościami jak siemieniotka — zupa przyrządzana z konopii lub moczka — podawana na słodko piernikowa zupa z bakaliami. Większość potraw przygotowywano na bazie kasz, mąki, jarzyn, owoców, orzechów i miodu. Na przykład zupa grzybowa z gałuszkami, postne gołąbki z kaszy perłowej i grzybów a także kapusta z grochem. Dopiero znacznie później wraz z mieszaniem się wpływów kulturowych zaczęto podawać również śledzie, smażonego karpia czy barszcz z uszkami. Na Śląsku jadano sporo słodyczy – takich jak makówki czy inne wypieki. A zanim pojawiła się choinka to zamiast niej czy przystrojonego snopa zbóż na fali popularności były tzw. betlejki — szopki.

— Jejciu — zdziwił się Nino — Przyznam, że oni posiadają duże przywiązanie do licznych przesądów. Jaka wiara od nich płynie! Skoro wierzyli w ból zęba w przypadku przybijania gwoździ, to nawet nie chcę wiedzieć, co kryje się dalej w następnych regionach. Może jeszcze okaże się, że bardzo wierzą w popadnięcie w chorobę, jak przypadkiem wpadną do kałuży.

— To akurat raczej nie nazwałabym tego przesądem, a raczej czystym faktem. Sam raz zachorowałeś po tym, jak biegłeś spóźniony do szkoły, potknąłeś się o wystającą kostkę z chodnika i wpadłeś w kałużę. Kichałeś i prychałeś na mnie całe bite dwa tygodnie.

— Potwierdzam — dołączył Adrien — Po tym jak wkroczył do sali i usiadł w ławce, to po kilkunastu minutach tak potężnie kichnął... — tutaj Adrien zaczął się śmiać i próbował powstrzymać swój śmiech — Tak potężnie i solidnie kichnął, że cała klasa omal nie wyskoczyła z ławek. Pani Bustier omal nie upadła na zawał, Nathanael z wrażenia za mocno nacisnął ołówkiem w kartkę i złamał rysik. Chloe krzyknęła z przerażenia i upadła na podłogę...

— A ja podskoczyłam i wpadłam wprost w twoje objęcia! — dokończyła za niego Marinette i dała mu kolejnego dzisiaj namiętnego całusa. Zaskoczony chłopak po chwili odwzajemnił ten gest.

— Z kolej ja stałam zażenowana i... chichotałam okrutnie z tego wszystkiego — dodała na koniec Alya — A potem już ino kichał i prychał przez cały dzień w szkole. Normalnie aż pani Mendelejew chciała postawić mu jedynkę, ale nagle nie wiadomo skąd wkroczył pan Damo... przepraszam — sowi superbohater i wydał nakaz niewpisania jedynki pod groźbą wydania kary dyscyplinarnej za takie praktyki. No bo — jedynkę za to, że kichał na zajęciach? To nie jego wina, że wpadł do kałuży. Każdego to mogło spotkać. I od następnego dnia przychodziłam do niego z lekcjami przez dwa tygodnie słuchając jego prychań i kichań. A po jego powrocie do szkoły z kolei ja wpadłam w kałużę i również to samo. Tyle, że jeszcze bardziej głośniej i solidniej. Wtedy Kim prawie wypadł przez okno, Ivan przewrócił się na Mylene, a pani Mendelejew dosłownie spaliła eksperyment i po chwili stała cała osmolona oraz brudna. I tak — wtedy też sowi superbohater udaremnił wpisanie mi jedynki za taką bzdurę...

— I po twoim powrocie dalszy efekt domina? — zadał pytanie mocno zdziwiony i zainteresowany zarazem Wilson.
— Na szczęście nie. Na mojej chorobie się skończyło. Nawet nie chcę wiedzieć, co by się stało, gdyby nadal to trwało. Wtedy by już pogotowie musiało przyjechać i reanimować połowę szkoły oraz wzywać masę szkolnych psychologów. Więc całe szczęście, że na mnie się skończyło.

I tak zapanowała chwila ciszy. Jedynie dotąd wcześniej nie pojawiający się cyk świerszcza objawiał się w pokoju. Nawet kucharze przerwali zadziwieni tym, co usłyszeli. Normalnie, jakby Jezusa zobaczyli.

— Aha — w sposób teatralny przyjął do wiadomości Wilson — Wszystkiego bym się spodziewał. Naprawdę wszystkiego. Ale tego? — po chwili padł śmiechem, a wraz z nim reszta. Po chwili opanował się i dodał — Tego akurat nie przewidziałem w scenariuszu. Jesteście bardziej oryginalni niż sam Shawn Mendes. Podziwiam was, naprawdę. Coś czuję, że spędzę wyjątkowe święta — po chwili westchnął z ulgą, by się uspokoić.

— No i świetnie! — oburzył się Nino — Teraz wszyscy wiedzą o tym, jak teatralnie kichnąłem i prychałem przez całe dwa tygodnie.

— Sam zacząłeś z przesądem, dzieciaczku ty mój — zripostowała z łobuzerskim spojrzeniem i uśmiechem rudowłosa. Po tych słowach tym razem to przyszły muzyk nie odezwał się ani słowa.

— To jeszcze nic — kontynuował młody reżyser — Teraz zapnijcie mocno pasy, bo za chwilę przeniesiemy się do regionu, gdzie tam bardzo mocno mieszają się aż cztery kultury — na Dolny Śląsk. Tutaj stykają się wpływy z Wielkopolski, Mazowsza, polskich Kresów oraz Niemiec. Adwent to przede wszystkim czas refleksji i nostalgii, z czego to drugie z powodu różnorodnego pochodzenia ono miało podwójny wymiar. Podobnie jak na wschodzie dbano też o pamięć bliskich zmarłych. Odbywały się też liczne jarmarki bożonarodzeniowe, a zawsze w każdą niedzielę Adwentu zapalano jedną z czterech świec stanowiących część specjalnego wieńca. A więc — okres oczekiwania na narodziny Jezusa składał się z czterech niedziel. W Wigilię podawano barszcz z uszkami, zupę grzybową czy w okolicach Wrocławia zupę rybną z rodzynkami. Ważne miejsce na Dolnym Śląsku zajmowały susz owocowy, z którego robiono kompot, ale też uwaga — zupę. Pierogi posiadały przeróżne nadzienia – od kapusty z grzybami, po suszone owoce, bakalie, a nawet śledzia. Na wigilijnym półmisku musiała zagościć też ryba w postaci smażonej czy też w galarecie. Na dolnośląskim stole bardzo się ceniło śledzie i wędzone pstrągi. Kapusta z grochem i grzybami, kapuśniaki z ciasta drożdżowego czy kresowe kotlety z kaszy gryczanej to kolejne dania, których nie mogło brakować. Tradycyjną potrawą, którą łamano się podczas wieczerzy był kołacz drożdżowy. Podawano również kutię oraz kluski z makiem. Jak widzicie...

— Tam Wigilia kulinarnie bardzo róźnorodna — stwierdzili razem Sabine i młody reżyser. To totalnie zaskoczyło i rozbawiło matkę graniastowłosej.

— Właśnie miałam to również stwierdzić — wyznała po chwili — Tyle kultur, a Wigilia każda inna. To niesamowite!

— Jak tak słucham uważnie tych polskich tradycji, to zacząłbym się zastanawiać, czy ja to wszystko zjem — zażartował Tom — Posiadam apetyt bez dna, ale po tym co słyszę to musiałbym jeszcze raz przemyśleć. Ale zakładam, że potrawy bardzo by mi smakowały.

— Oj, nie zjadłbyś wszystkiego, kochanie. Już ja ciebie dobrze znam!

— Ach tak? Może się założymy o Buche de Noel? Jeśli mi się uda, całe ciasto dostanę. Jeśli ty, to z kolei tobie dam.

— Ach, mój kochany. Jak ty nigdy nie chcesz się poddać, bo boisz się o utratę swojego honoru. A pomyślałeś, że nie wystarczy dla innych? Skoro chcesz poświęcić całe Buche de Noel na zakład? — po chwili Sabine się zaśmiała, a po chwili wszyscy.

— Faktycznie o tym zapomniałem — przyznał Tom i ostatecznie odpuścił zakład. W końcu ciasto kupił sam gospodarz.

— Dobrze, że jednak ulitowaliście się nad francuskim dziełem cukierniczym i nad tymi biednymi dziećmi — tutaj wskazał ręką na wszystkich — Teraz przenosimy się do Wielkopolski. Tak, tego regionu, który wyglądem obszaru terytorialnego przypomina literę "S"...

― Tam o Bożym Narodzeniu mówiło się jako Gwiazdce ― nagle przerwał mu Adam, który na chwilę przerwał swoją pomoc w gotowaniu ― Przepraszam, że ci przerwałem. Lecz jak usłyszałem, że teraz zaczniesz opowiadać o Wielkopolsce i jej tradycjach to poczułem, że muszę to opowiedzieć. Sam pochodzę z tego regionu. Mógłbym ciebie wyręczyć w tej części?

― Pewnie, że możesz ― zgodził się Wilson i oddał głos swojemu przyjacielowi.

― Najbardziej znane pojęcia kojarzone z wielkopolskimi świętami to Gwiazdor, herody i zupa z siemieniem lnianym. Tam prezenty przynosił nie Święty Mikołaj ani Jezus. Tylko niejaki Gwiazdor. Mimo krótkiej tradycji przynoszenia prezentów przez niego to jednak zdążyła się tam umiejscowić wśród innych tradycji bożonarodzeniowych. Również też panowała wiara w takie przesądy jak o złym nadchodzącym roku wywołanym jakąkolwiek urazą lub kłótnią w Wigilię oraz o spełniających się przepowiedniach. Choinka w wielu domach pojawiła się na przełomie XVIII i XIX wieku w miastach oraz w szlacheckich rodzinach. One upowszechniły się dopiero w międzywojniu. A na stole jeszcze w XIX wieku pojawiały się zupa migdałowa, zupa z siemienia lnianego, polewka z maku, karp na szaro, śledź smażony w oleju, kapusta i groch kraszone olejem, szczupak z szafranem, kluski z kapustą, suszone grzyby smażone w oleju i śledzie z pyrami ― w tym czasie Wilson pokazywał na laptopie zdjęcia tych potraw ― Na deser podawano owoce, ale też ciasta – struclę z jabłkami, makowiec czy pierniki. Ryby jadano dawniej jedynie w bogatszych domach. Obecnie to wszystko zostało zastąpione barszczem z uszkami czy też zupa grzybową. Krótko mówiąc ― wielkopolska kuchnia wigilijna również okazywała się postna, ale jednocześnie już nie lekkostrawna. Natomiast kolędy śpiewano na tzw. herodach. To właśnie podczas nich nie tylko składali życzenia, ale też odgrywali scenki związane z narodzinami Jezusa. Król Herod to każdorazowo główny bohater całego widowiska, prócz niego można spotkać w orszaku: diabła, śmierć, anioła, Turka, Żyda, księdza, żołnierza, marszałka, a nawet dziada i babę. Zgodnie z tradycja nikt nie przebierał się za zwierzę. Tak wyglądają święta w Wielkopolsce.

― Dziękuję za chęci i pomoc, Adasiu ― podziękował Wilson ― Dzięki tobie mogłem chociaż chwilę posłuchać i nawilżyć gardło. Wszyscy na pewno bardzo docenią twoją opowieść.

― Miło to słyszeć, Wilsonie ― odpowiedział mu Stachieu ― Cieszę się, że mogłem przy okazji ci pomóc. A teraz nas wszystkich ciekawi, jakie tradycje bożonarodzeniowe kultywuje się na Pomorzu.

― Dziękuję, że oddałeś mi głos ― wtedy piosenkarz wrócił do gotowania ― W Kaszubach ― części Pomorza Boże Narodzenie obchodzone było bardzo szczególnie. Od Adwentu do świąt skrupulatnie się przygotowywano, na dwa tygodnie przed Wigilią już chodzono z szopką, a na Wigilii oprócz wieczerzy chętnie świętowano w ogrodach oraz na polach wzbogacone o liczne obrzędy mające na celu przyniesienie dobrobytu i szczęścia w nowym roku. Rodziny z Pomorza i Kaszub jadali karp podawany w różnych postaciach ― smażony, zapiekany, gotowany, a nawet w sosie z rodzynek; kluski pszenne, groch z kapustą, kapustę z grzybami, kasze, śledzie i ziemniaki w mundurkach, zupę rybną, a nawet owocową z kluskami. Desery złożone z pierników, cukierków, orzechów oraz wypieków przeznaczano głównie dla dzieci. Niemniej te smakołyki zgodnie z przesądem przynosiły pomyślność i dobrobyt. Po wieczerzy rodziny obowiązkowo szły na pasterkę.

― Zawsze chciałam zobaczyć Kaszuby ― wyznała Daniela ― Podobno tyle pięknej zieleni tam występuje. Kochanie, musimy kiedy zwiedzić ten region.

― Wiesz, też bym chciał ― odpowiedział jej jej chłopak ― Ale wiesz dobrze, że w przyszłym roku latem pracuję nad filmem o Biedronce i Czarnym Kocie.

― Ach, jakiś ty głupiutki! Nie powiedziałam, że w przyszłym roku. Tylko daję ci sugestię, aby kiedyś w przyszłości pomyśleć o tym.

― Ups, wybacz kochaniutka ― po tych słowach Wilson podszedł do pomagającej mamie oraz Adama swojej dziewczynie i dał całusa w ramach przeprosin. Ona nieśmiało się uśmiechnęła na ten gest ku zauroczeniu wszystkich gości. Po chwili młody reżyser wrócił do swojej historii ― Na Kujawach z kolei mieszają się chrześcijańskie tradycje oraz obrzędy pogańskie. W Wigilię przestrzegano postu ścisłego, całą rodzinę angażowano do wielkich porządków i przygotowań, z bogato zdobionymi szopkami chodzili kolędnicy, a Święto Matki Bożej Gromnicznej ― dzień kończący okres Bożego Narodzenia czczono go bardzo uroczyście. Świecę święconą przechowuje się w należytym miejscu, gdyż panował przesąd o jej uzdrawiającej mocy. Podczas wieczerzy mieszkańcy Kujaw jadali zupy z suszonych śliwek z kluskami, kapusty z grzybami, gotowanego grochu, kaszy jaglanej, śledzi, a także potraw z jabłek oraz orzechów. Dodatkowo przepowiadano długość życia z kłosów zbóż, a Święta spędzano radośnie i bardzo rodzinnie. Nawet zapraszano swoich znajomych. Zbliżamy się powoli do końca świątecznej podróży po Polsce. Przed nami jeszcze dwa regiony. Zaczynamy od Mazowsza. Tam dużą wagę przywiązywano do pracy, więc wszyscy angażowali się w ogromne przygotowania do świąt. W Wigilię nie wolno było niczego pożyczać, a pojawienie się kobiety jako pierwszego gościa oznaczało nadchodzące nieszczęście. Oprócz porządków, przygotowywania potraw również ozdabiano domy między innym snopem zboża i tzw. podłaźnikiem ― wyrąbanym wierzchołkiem drzewa. Tradycyjnie wieczerzę zaczynano wspólną modlitwą oraz łamaniem się opłatkiem. Tuż przed posiłkiem domownicy dumchali na siedzenie w celu wygonienia zmarłego przodka. Jedli tylko jedną łyżką tak jak na Podlasiu. Na stole gościła żur z chlebem, barszcz grzybowy z kluskami lub z kapustą kiszoną, kapuśniak, kilka rodzajów ugotowanej kaszy, pierogi z grzybami lub siemieniem lnianym oraz racuchy na oleju rzepakowym.

― Krótko mówiąc ― wieczerza postna, ale sycąca ― dodała Justyna.

― Dokładnie mamo ― potwierdził młody reżyser ― Dużą wagę przywiązywali do obserwacji nieba podczas drogi na pasterkę, gdyż wierzono w przepowiadanie z gwiazd o prognozie przyszłorocznego urodzaj bądź jego braku. Na koniec kraina wielu jezior ― Warmia i Mazury. I tutaj was totalnie zaskoczę. Tam Godne Święta obchodzone są inaczej niż w pozostałych regionach Polski. Na suficie ustawiano wieniec adwentowy, a zamiast choinki ustawiano gałąź sosny lub snop zboża. Tam obchodzenie Wigilii przyjęło się dopiero w XX wieku. Ten dzień zaczynał się od porannej jutrzni podczas której miał miejsce spektakl jasełek. Tuż przed wcale nie postną wieczerzą Mikołaj rozdawał dzieciom prezenty, a jadali pieczoną gęś z jabłkami, kiełbasę gęsia, ryby słodkowodne i morskie ― karp, sandacz lub sieję oraz śledzia. Nie brakowało łakoci – ciastek kardamonowych, makowca. W Pierwszy Dzień Świąt najpierw brali udział w wczesnoporannej mszy, a potem spędzali resztę dnia w domu. Wtedy do stołu podawano biały groch gotowany z wędzonym boczkiem i smażoną gęś. Aż do Święta Trzech Króli wszyscy koncentrowali się na świętowaniu. Tak wyglądało Boże Narodzenie w Polsce.

Wszyscy po chwili nagrodzili długi wykład młodego reżysera i piosenkarza wielkimi oklaskami. Wilson wstał i się ukłonił kilka razy na znak przyjęcia ich gratulacji.

― Wielka brawa należą się też Adasiowi! ― zawołała Marinette.

― Właśnie! On też dołożył swoją część do tego wykładu! Brawo! ― dodał Adrien i po chwili uśmiechnięty Stachieu dołączył do swojego najlepszego przyjaciela. I tak przez kilka długich chwili przyjmowali oklaski ze strony gości z uśmiechem i lekkimi rumieńcami na policzkach. Na koniec razem ukłonili się widowni.

― A teraz zapraszam wszystkich do kuchni, byście mogli na własne oczy zobaczyć niektóre polskie potrawy. To one pojawią się za dwa dni na jadalnym stole ― zachęcił Stachieu wszystkich i po chwili ruszyli zobaczyć wigilijne pyszności.

...

Kilka godzin później. Wszyscy z fascynacją i... kulinarną ciekawością przyglądali się jedzeniu, których spróbują w dniu premiery ich jasełek. Nie mogli się doczekać, aż ich w końcu spróbują. Przy okazji model razem ze swoją dziewczyną i przyjaciółmi opowiedzieli rodzinie Makuszyńskich o francuskich tradycjach bożonarodzeniowych. Oni z ciekawością słuchali tych tradycji. Po chwili wyciągnęli wniosek, że święta w każdym kraju wyglądają inaczej i są równie wyjątkowe. Z kolei Justyna razem z Danielą i Adamem skończyli przygotowywać dania i w końcu mogli odpocząć. Wieczorem czwórka najlepszych przyjaciół w końcu mogła zaszyć się we własnej sypialni, w której zazwyczaj spał Wilson.

― Muszę przyznać jedną rzecz ― zaczęła Alya, która usiadła na łóżku obok swojego ukochanego.

― A jaką, pupciu? ― zadał pytanie Nino ― Niech no zgadnę... Uświadomiłaś sobie, jak bardzo mnie ośmieszyłaś historią z moją chorobą i kałużą w roli głównej?

― Ach, ile razy mam ci powtarzać mój Janko Muzykancie? Sam zacząłeś tym "przesądem". A raczej faktem, bo życie wielokrotnie potwierdziło jego prawdziwość. Wracając ― chciałam powiedzieć, że polskie święta są obchodzone bardziej radośnie niż u nas. Tak więcej się czerpie z tych świąt. Dosłownie starają się wycisnąć z nich każdą kroplę.

― Zgadzam się z tobą ― dołączył do rozmowy Adrien ― Naprawdę to wywarło na mnie ogromne wrażenie. Ja z moją małą i mięciutką przytulanką czujemy się zaszczyceni, że możemy doświadczyć magii polskich świąt.

― Ej, wcale nie jestem przytulanką! ― teatralnie oburzyła się Marinette ― Nie myśl sobie, że mnie uprzedmiotowisz!

― Ach, jakaś ty niemądra! Ja ci prawię same dobre słówka i czułości, a ty mi z takim tekstem wyskakujesz? Och, za jakie grzechy mnie to spotyka!

Marinette okrutnie się zaśmiała na ten teatralny występ jej ukochanego modela. Alya i Nino spojrzeli na siebie łobuzersko, jakby już posiadali jakiś wielki plan.

― Widzę, że potrzebujecie zostać sami ― odparła teatralnie rudowłosa ― Chodź Nino, nie będziemy im przeszkadzać.

― Racja, moja ruda lisiczko ― odpowiedział jej mrużąc oczy łobuzersko mulat ― A my pójdziemy do łazienki, by się umyć.

― Do łazienki? ― zdziwiła się graniastowłosa, zaczynając się powoli rumienić. Alya jedynie skarciła wzrokiem swojego męskiego paplę. Po chwili się odezwała:

― Spokojnie, tylko się umyjemy z uszanowaniem własnej prywatności. Nikt nikomu nie będzie zaglądał pod bokserki... ― Nino nie dokończył, gdyż Alya pociągnęła go za rękę i po chwili już ich nie było. Młodzi zakochani spojrzeli na miejsce, gdzie chwilę temu stali i potem na siebie nawzajem.

― Szczerze mówiąc ― nie chcę tego widzieć ― odpowiedział po chwili blondyn ― Oby nie zrobili niczego głupiego.

― Znając ich zapewne wykąpią się razem w wannie... ― po tych słowach graniastowłosa zatkała usta. To zabrzmiało z jej ust... bardzo grzesznie. Adrien spojrzał na nią z zaskoczeniem. Tego się po niej nie spodziewał. I tak zapanowała bardzo niezręczna cisza. Nagle chłopak wpadł na pomysł, by zakończyć moment dziwacznych uczuć.

― Coś czuję, że ktoś nie dostanie prezentu od Świętego Mikołaja ― zażartował, grożąc palcem i dotknął nim nosa jego ukochanej. Ona zdziwiła się na to i po chwili padła śmiechem. Po chwili również dołączył do niej Adrien.

― Ach, jak ty potrafisz wyjść z niezręcznych sytuacji ― zachwyciła się nim Marinette ― Dzięki tobie przynajmniej czuję się mniej niezręcznie.

― Wiesz, od czego masz mnie ― dodał z uśmiechem model i ku zaskoczeniu przyszłej projektantki namiętnie ją pocałował. Ona z kolei odwzajemniła to i dołączyła do tańca ich ust. Przez kilka chwil dłuższych chwil razem całowali się, wyrażając wszystkie swoje uczucia. Jak im tego bardzo brakowało dzisiejszego dnia! Czekali na moment, kiedy zostaną sami. W końcu mogli pogruchać się jak dwa gołąbki, całując się raz bardzo namiętnie, a raz czule i przytulając się mocno do siebie przy okazji głaszcząc plecy czy też policzki. Wreszcie przestali wyrażać swoją miłość dopiero jak położyli się na łóżku. Tak, znowu w pozycji dwuznacznej. I tym razem nie obyło się bez porządnych rumieńców i nieśmiałych uśmiechów. Adrien by uspokoić swoją ukochaną zbliżył się do niej i dał kilka krótkich, delikatnych pocałunków w jej usta. Co prawda Marinette odnosiła wrażenie, że Adrien również niespokojnie oddychał z powodu ich położenia, lecz on nie chciał tego po sobie poznać. Po oddaniu kilku delikatnych muśnięć w jej malinowe wargi położył się obok niej przy ścianie. Tym razem leżeli w odwrotnej kolejności niż ostatniej nocy ― wtedy Adrien spał przy krawędzi łóżka przy oknie, a ukochana przy ścianie odwrócona tyłem do niego. Marinette patrzyła z uśmiechem na kolorowo oświetlony pokój młodego reżysera, a jej chłopak przytulił się do niej kładąc swoją głowę na jej bark, a lewą dłoń na brzuch. I tak leżeli razem przytuleni do siebie, obserwując piękne, kolorowe światełka.

Tymczasem w tym samym pokoju, dokładniej w szufladzie stolika nocnego stojącego na obok łóżka ich posiadaczy pod oknem tam zamieszkały kochane kwami. A tam zapanowała istna kłótnia...

― Nic z tego, Plagg! ― zabroniła kociemu stworzeniu Tikki.

― Ale Cukiereczku, ja od dawna nie dostałem camembertu! A taki jestem głodny! ― protestował Plagg.

― Od dawna?! Przecież ty ostatni raz "skosztowałeś" tego sera wczoraj wieczorem! Serio tak definiujesz to pojęcie?!
― Ach, ja już nie wytrzymam! Zamiast Adrien dać mi chociaż kęsa tej mojej bogini to on migdali się z Marinette! Nawet na próbach mnie nie poczęstował!

― A nie, przepraszam! Pomyliłam się! Ostatni raz jadłeś dzisiaj na próbie. Doskonale widziałam, jak on ciebie nafaszerował smrodem.

― Dziwisz się, że otrzymałem przydomek Śmierdząca Skarpetka...

Wtedy Tikki z całym impetem przyparła Plagga do dna szuflady i swoimi słodkimi oczętami powiedziała do swojego ukochanego kwami:

― Nie dziwi mnie to, bo to ja cię tak nazwałam. Lecz twój przydomek jest czułym słówkiem, którego używam tylko by wyrazić swoją wielkie i gorące uczucie do ciebie, Plaggusiu. Zbliżają się święta, chcę ten czas pierwszy raz od wielu tysięcy lat spędzić tylko z tobą. Zdajesz sobie sprawę, że pojawiła się wielka szansa na wyrażenie naszych uczuć po tylu latach. Spójrz tylko na Marinette i Adriena. Nawet oni nie posiadali tyle przeciwności w ciągu kilku lat co my przez tysiące lat. Śmierdząca Skarpetko ― w tym momencie położyła swoje łapeczki na twarzy kociego amanta ― Czy chciałbyś w końcu po tylu latach rozłąki spędzić ten czas razem i w końcu ponieść się w wir miłości ze mną? Proszę.

Plagg nie spodziewał się takiego wyznania z jej strony. Faktycznie oni przeżyli o wiele dłuższą rozłąkę niż jego obecny posiadacz. Uświadomił sobie, jak bardzo wyśmiewał z niego. Gdyby faktycznie dowiedział się o tym, wtedy już mógł przygotowywać sobie grób na własną trumnę. Wiedział, że wtedy będzie mu to wypominać bez końca. Nie spodziewał się, że Tikki wyzna mu tak odważnie o swoich uczuciach. Zaczął zdawać sobie sprawę, że ona chce spędzić tylko z nim nie tylko święta, ale na zawsze. Wyłącznie sami. Ona i on. Zaczął dziwnie czuć, że Cukiereczek chce od niego czegoś więcej niż tylko bycia parą. Przypominając sobie te tysiąclecia rozłąki uznał, że to już ten moment na pełne wyrażenie trzymanej przez tyle czasu miłości, która chciał jej dać. Więc delikatnie wziął swoimi łapkami za jej policzki i po chwili zamienili się miejscami. Teraz to Plagg leżał na Tikki. Spojrzeli na siebie z uroczymi uśmiechami i... bardzo mocno się przytulili. Pierwszy raz tak czule od tysięcy lat. Wtedy kwami uronili kilka małych, ale pełnych tęsknoty i radości łez. Wyglądało to tak, jakby kwami nie chcieli się za nic puścić i mieli pozostać w takiej pozycji już zawsze. W końcu urocze stworzonka otworzyły się na siebie nawzajem po tak długim czasie.

Tymczasem nieco wcześniej para mulatów weszła do łazienki i zamknęła drzwi do niej na klucz. Po chwili już zaczęli się przygotowywać do kąpieli. Mieli od samego początku zaplanowane, że wykąpią się razem. Oczywiście nie chcieli zrobić niczego głupiego. Do głowy by im nawet nie przyszło to zrobić, gdyż nigdy by tego nie zrobili. Po chwili już w wannie pieniła się piana, a Nino już jedynie w samych spodniach mył zęby. Zanim przystąpił do wykonania czynności powiedział do Alyi:

― Kochanie, wiesz dobrze, że bardzo nam zależy na uszanowaniu prywatności. Więc zrobimy tak ― weź swoją szczoteczkę do zębów i umyjesz je w wannie. Ja wyczyszczę swoje i wtedy dołączę do ciebie. Piana skutecznie ochroni naszą prywatność.

― Widzę, że zaplanowałeś każdy punkt naszej wspólnej kąpieli ― pochwaliła go rudowłosa, która za zasłoną zdejmowała swoją odzież zostawiając na sobie tylko bieliznę.

― Oczywiście, lisiczko ty moja. Przecież dawno temu ustaliliśmy, że kiedyś musimy przeżyć pierwszą wspólną kąpiel ― wtedy skończył myć swoje zęby i zaczął się rozbierać ― W końcu jesteśmy parą, więc prędzej czy później kiedyś musielibyśmy przypadkowo spotkać się bez ubrań. Jak na przykład to było po aferze ze mną w sedesie.

― Pochwalam cię, muzyczku boski ― pochwaliła go Alya i zaczęła myć zęby wchodząc powoli do wanny.

― Dzięki ― w tym momencie miał na sobie tylko bokserki. Przez chwilę zwątpił, czy powinien to zrobić. Lecz tylko przez sekundę, gdyż już je zdjął. Potem spojrzał na siebie w pełnej okazałości w lustrze. Stanął sztywno z wyprostowanymi ramionami i spojrzał na siebie z uznaniem. Westchnął na odwagę i już miał kierować się do wanny, kiedy Alya zawołała z wanny:

― Jesteś już gotowy? Bo czekam na ciebie.

― Tak, idę do ciebie.

Po wejściu na przestrzeń między wanną a zasłoną zasunął ją do końca i usiadł na krawędzi współczesnej kadzi. Otworzył lekko usta i mocno się zarumienił na widok pięknej Afrodyty kąpiącej się w niej. To go onieśmieliło i szybko zakrył swoje prywatne miejsca. Alya zauważyła to i pocieszyła go na duchu:

― Spokojnie, jestem w bieliźnie. Nigdy bym ci tego nie zrobiła. Zaufaj mi. Więc śmiało wskakuj, mój ukochany Apollo.

Obnażony młodzieniec uśmiechnął się i po chwili już leżał w ciepłej i pełnej piany wodzie dokładnie naprzeciwko niej. Chciał, aby miała odpowiednią przestrzeń osobistą. Potem na chwilę zdjął okulary i umył swoją twarz, by potem ponownie je założyć.

― Przepraszam, że zapytam, ale czy posiadasz w zapasie dodatkowy biustonosz? ― zaniepokoił się mulat ― Wiesz, żebyś miała w czym chodzić po tej wspólnej kąpieli.

― Oczywiście, że mam ― odpowiedziała rudowłosa ― Kilka sztuk posiadam w walizce, więc jestem przygotowana. Doceniam twoja troskę. Naprawdę.

Na te słowa Nino poczuł się lepiej. I tak przez kilka minut leżeli cicho, kąpiąc się w wannie. Zrobiło się zbyt niezręcznie. Aby przerwać tę ciszę Alya postanowiła, że na chwilę zdejmie swoja bieliznę, by móc dokładnie tam wyczyścić.

― Kochaniutki, mógłbyś mi pomóc zdjąć biustonosz od tyłu. Bo zawsze mam tam problem, by tam dosięgnąć rękami. Wiesz, muszę też tam porządnie umyć.

Muzyk ponownie się zawstydził. Czuł, że teraz wchodzi w osobistą przestrzeń. A nie chciał jej naruszyć, gdyż miał ogromny szacunek do własnej dziewczyny. Ona zauważyła to i uspokoiła go:

― Spokojnie, tylko odepnij mi biustonosz z tyłu. Potem się odwrócisz tyłem, byś mógł uszanować moją prywatność. Jak się umyję, to ci dam znać, żebyś zapiął mi go ponownie.

I tak właśnie się stało. Po odczepieniu na plecach biustonosza chłopak odwrócił się tyłem i wrócił na swoje miejsce. Czas do momentu ponownego założenia biustonosza wykorzystał na wyczyszczenie własnego ciała. Nie minęła chwila, a już rudowłosa dzięki pomocy "swojego Apolla" posiadała na sobie biustonosz. Wtedy Alya wykorzystała okazję i jednym zdecydowanym ruchem ku zaskoczeniu jej chłopaka leżała na nim w pozycji dwuznacznej. Wtedy faktycznie poczuli fizyczny dotyk ich ciał, co wywołało ich onieśmielenie. Żeby ukrócić ponownie tej niezręczności bardzo namiętnie zaczęła całować swojego ukochanego. On to odwzajemnił i dołączył do tańca ich ust. I tak przez kilka chwili namiętnie wyrażali swoje uczucia, które trzymali w sobie cały dzień. W tym czasie zdążyli zamienić się miejscami, gdzie to całkowicie obnażony Nino leżał na swojej dziewczynie. Po długich chwilach bardzo burzliwych i pełnych uczuć całusach Nino jeszcze kilka razy delikatnie musnął jej pomarańczowe wargi i położył się obok swojej ukochanej kładąc prawą rękę przy krawędzi wanny przylegającej do rogu ściany, uginając ją w łokciu oraz unosząc przedramię i dłoń do góry. I tak leżeli przez dłuższy czas razem patrząc na siebie z czułością i miłością.

Minęło półtorej godziny od rozpoczęcia kąpieli. Wreszcie Nino już bez nieśmiałości i ze szczerymi uśmiechami wyszło z wanny, przy okazji poznając siebie nawzajem tak, jak Pan Bóg ich stworzył. No prawie, gdyż Alya nadal posiadała na sobie mokrą bieliznę. Właśnie mieli się wycierać, kiedy mulatka wpadła na pomysł:
― Mój Janko Muzykancie, a co byś powiedział na wspólne pamiątkowe zdjęcie? Wiesz, żebyśmy mieli w jakiś sposób upamiętnioną pierwszą wspólną kąpiel.

― Wiesz, ale... ― zaniepokoił się chłopak.

― Spokojnie, nikomu nie będziemy ich pokazywać. Nawet naszym najlepszym przyjaciołom. W końcu nasza miłość też ma prawo posiadać swoje intymne tajemnice. Nie martw się, nie sfotografruję niczego, czego byś sobie nie życzył. Śmiało, mój kochany.

Te słowa dodały go na duchu. Rudowłosa pobiegła do swoich spodni, z których wyjęła swój telefon. Potem ustawiła się tuż obok swojego ukochanego i objęła go ręką od tyłu, łapiąc go za boczek. Wtedy ujawnił się pierwszy pstryk oznaczający zrobienie zdjęcia. Potem Nino przytulił się do niej, dotykając jej talii. Po chwili drugi flesz. Wtedy Nino równie chciał pokusić się o kilka pamiątkowych zdjęć, więc nie minęła chwila i on w ręku już posiadał telefon. Wtedy włączył funkcję odliczania do zrobienia fotki w celu zrobienia zdjęć w szerszym ujęciu. I po kilku dłuższych momentach już obaj zakochani posiadali zdjęcia. Na koniec pocałowali się i wtedy telefon Nino wykonał parę dodatkowych zdjęć, których nikt poza nimi nie zobaczy.

...

Kilka godzin później. W mieszkaniu państwa Makuszyńskich zapanował święty spokój. Tradycyjnie dwie pary zakochanych spało w sypialni Wilsona, rodzice graniastowłosej spali w pokoju Justyny razem z matką Wilsona, gdyż jak się okazało na sofie było tak wygodnie jak we własnym łóżku. Ostatecznie w salonie został Wilson, który też smacznie chrapał. Można powiedzieć, że zapanowała cisza, której nikt nie zamierza przerywać. Nic z tych rzeczy! Zaraz się o tym przekonacie! W szufladzie szafki nocnej przy łóżku Adriena i Marinette w jej rogu na dnie spali bokiem przytuleni do siebie Plagg i Tikki. Przez ten cały czas bardzo mocno i czule się tulili z ogromnej tęsknoty i w pewnym momencie z uśmiechami na ustach zasnęli bokiem tak, że Plagg leżał między rogiem ścianki a jego ukochaną. Nagle czarne kwami się obudziło. Spojrzał na leżącą uroczą różową kulkę z czarną kropką na czole. Zachwycił się na jej widok i dał delikatny pocałunek w jej główkę, kładąc łapkę na jej tułowiu. Nagle poczuł burczenie w brzuchu.

― Uch! Przez nią kompletnie zapomniałem o tym, że muszę coś zjeść! ― przypomniał sobie w myślach. Potem spojrzał na śpiącą ukochaną ― Ale z drugiej strony tak bardzo mi się nie chcę opuszczać mojego Cukiereczka. Tak mi dobrze obok niej! ― potem znowu żołądek wydał z siebie charakterystyczny dźwięk oznaczające głód ― No nie! Dlaczego mam taki trudny wybór? Ach, te damskie kwami potrafią nieźle zawrócić w głowie! Na przyszłość muszę bardziej... ― znowu przerwał na widok swojej ukochanej. Tak, znowu jej uległ. Jednak kolejne burczenie w brzuchu kociego stworzonka ostatecznie zadecydowało o podjęciu działań ― Dobra! Lecę szukać tego camemberta! Muszę zaspokoić swój głód! Już ja Adrienowi pokażę za takie niedbalstwo! Jeszcze będzie mi na kolanach się kładł o przebaczenie!

Po chwili cicho i dyskretnie opuścił szufladę i zaczął latać po pokoju w celu znalezienia pożywienia. Podczas poszukiwań na chwilę zatrzymał się nad łóżkiem, gdzie spała para mulatów.

― Może tam gdzieś znajdę moje wybranki życiowe... ― zachwycił się szeptem Plagg i zaczął latać nad łóżkiem, obserwując każdy kąt. Nagle na nieszczęście kociego kwami obudziła się Alya. Rozejrzała się dookoła pokoju. Dopiero po chwili jej oczy zetknęły się z... tym czymś. Od razu serce zaczęło bić szybciej, a jej źrenice gwałtownie się zderzyły. Wtedy Alya poczuła mocny dreszcz emocji. On z kolei zrobił wielkie oczy, gdyż wiedział o tym, że wpadł w gigantyczne tarapaty. Na ciele dziewczyny pojawił się pot.

― Na piekło Hadesa! ― odpowiedziała potwornie przerażona Alya, zastanawiając się, czy jej to się śniło czy raczej działo się to naprawdę ― Chyba serio zeszłam z tego świata! A ten czarny diabeł z zielonymi oczami wysyła mnie do świata zmarłych!

Plagg zdawał sobie sprawę, że za chwilę wybuchnie ogromna afera, którą stworzył on sam. Już zaczął czuć potworny dreszcz na widok wściekłej Tikki. Alya delikatnie wyciągnęła poduszkę i z całej siły rzuciła nią prosto na tego diabła. Wtedy wydarła się na cały głos z przerażenia!

W jednej chwili w całym mieszkaniu wybuchła ogromna panika wśród domowników. W źródle tego przeraźliwego krzyku Nino dosłownie wypadł z łóżka, a Marinette z Adrienem na szybko wyciągnęli jakikolwiek przedmiot myśląc, że wkradł się złodziej. I kompletnie nie widząc nic w pokoju z powodu wyłączonych światełek zaczęli kogoś uderza czując, że to bandyta. A nieznajomy w głośny sposób reagował na atak.

― Na pomoc! Diabeł wziął mnie do piekła! Nie chcę umierać! ― krzyczała przerażona rudowłosa.

Te odgłosy usłyszeli też pozostali domownicy. Także Justyna, która nagle się obudziła z rozszerzonymi źrenicami i dreszczami odczuwanymi na całym ciele.

― Na miłość ludzką! Co to się tam dzieje? ― odpowiedziała cicho ze strachem.

Dźwięki obudziły też Wilsona, który smacznie spał w salonie. Rozejrzał się po pokoju, próbując znaleźć źródło krzyku. Po chwili wstał i stanął obok stołu jadalnego. Spojrzał się na korytarz prowadzący do jednego z pokoi. Już znalazł źródło tego hałasu. Nie wiadomo dlaczego, ale czuł, że jego matka i inni nie powinni znać szczegółów tego zdarzenia. Poszedł do sypialni Justyny, gdzie razem z państwem Dupain―Cheng spała jego mama. Zauważył przerażenie w jej oczach.

― Wilson, co się stało? ― zapytała się Justyna ― Chyba coś złego.

― Wiem, słyszałem ― odpowiedział młody reżyser. Wtedy spojrzał na ścianę oddzielającą pokój jego od Justyny. Nagle ucichł krzyk, a na to miejsce odezwały się cztery głosy. Wtedy wzmocniło się przeczucie, żeby ani matka i nikt inny nie dowiedzieli się o szczegółach tego, co się wydarzyło ― Słuchaj, mam do ciebie prośbę. Spróbuj teraz zasnąć i nie wychodź z pokoju. Wiesz, tak na wszelki wypadek. Gdyby rodzice graniastowłosej wstali, to też niech wrócą do snu i nie wychodzą z pokoju. Ja się tym zajmę.

― Dobrze ― zgodziła się już nieco uspokojona Justyna ― Tylko proszę cię...

― Wiem, będę uważał. Wszystko jest pod kontrolą ― uspokoił ją Wilson ― Połóż się i spróbuj zasnąć.

Uśmiechnięta Justyna położyła się z powrotem i zasnęła. Młody reżyser odetchnął z ulgą. Przynajmniej jeden problem ma z głowy. Po chwili wyszedł z sypialni jego matki i poszedł do kuchni. Spojrzał się na prawo i lewo w celu upewnienia się, że nikt nie śledzi i wyjął z szafki patelnię. Schował ją za siebie i powoli szedł w kierunku jego pokoju.

Tymczasem w pokoju już zostało zapalone światło. Cała czwórka totalnie się zdziwiła. Model i przyszła projektantka rozszerzyli oczy na widok... pobitego Nino i trzymania w dłoniach "broni" użytej przeciwko "bandycie". Mulat syczał z bólu, a rudowłosa głęboko oddychała. Dopiero wtedy zaczęło do niej docierać, że wróciła do rzeczywistości.

― Serio musieliście mnie pobić i zrzucić z łóżka? Poważnie?! ― oburzył się muzyk.

― My? ―zdziwili się młodzi zakochani ― Usłyszeliśmy krzyk i myśleliśmy, że to bandyta wkradł do kamienicy!

― Do stu trupów! ― powiedziała głośno z przerażeniem spocona Alya ― Gdzie ten wysłannik Hadesa?! On chciał mnie do świata zmarłych zesłać!

― Wysłannik?! ― zawołał nadal zdziwiony mulat.

― Hadesa?! ― dodali równie zaskoczeni Marinette i Adrien.

― O czy ty znowu gadasz? Co się stało? ― zadała pytanie graniastowłosa.

― Spałam sobie w spokoju. Potem się budzę i nagle zauważam tego... tego wysłannika Hadesa! Wszędzie panowała ciemność!

― Nie przypominam sobie, aby Hades posiadał swoich wysłanników ― przypomniał sobie blondyn ― Zazwyczaj to on sam przychodził po zmarłych.

― Przysięgam, że widziałam istnego czarnego diabła! ― próbowała przekonać do własnej wersji historii rudowłosa.

― To jak on wyglądał? ― zadała pytanie dziewczyna modela ― Skoro już opowiadasz o jego wyglądzie.

― Ten diabeł był cały czarny. Miał takie zielone oczy i takie... uszy. Kocie uszy.

Wtedy dwaj detektywi spojrzeli na siebie. Czyżby udało się znaleźć tego diabła? Wtedy odezwał się oburzony brakiem współczucia mulat:

― A ja to co? Zostałem zrzucony z łóżka przez chorą wariatkę, a następnie pobity przez bandytów! Kto się mną zainteresuje?

― Ja ― odezwał się nagle głos Wilsona, który wszedł do pokoju już bez patelni. Wszyscy odetchnęli z ulgą na jego widok ― Przepraszam, że zapytam, ale co tu się właśnie odjaniepawliło?

― Prawie zostałam wciągnięta do świata zmarłych przez czarnego diabła! ― zawołała przerażona mulatka.

― Wg Alyi wyglądał na kocie stworzonko z zielonymi oczami ― dodał Adrien.

Wtedy nagle młodemu reżyserowi zaświeciły oczy. Spojrzał na graniastowłosą i blondyna, a oni na niego. Czyżby pojawiła się trzecia osoba znająca winowajcę całego zamieszania? Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Wilson spojrzał kątem oka w kierunku korytarza. Miał złe przeczucia co do niespodziewanej wizyty.

― Marinette i Adrien, zajmijcie się poszkodowanymi. Jakbyście znaleźli tego winowajcę to łapać bez żadnej litości. Uważnie obserwujcie cały pokój, gdyż w każdej chwili może się ujawnić. Ja pójdę sprawdzić, jakich niespodziewanych gości przywiodło do mojego mieszkania ― wydał polecenia gospodarz i po chwili ruszył do drzwi wejściowych. Jedynie Nino zawołał oburzony:

― A ja jestem poszkodowany! Halo! Ktoś już o mnie zapomniał?

― Brachu, my mamy się wami zająć ― odpowiedział jego przyjaciel.

Tymczasem Wilson doszedł do drzwi głównych, które po chwili otworzył. Nagle się przeraził. Przed wejściem na całej klatce stała duża grupa sąsiadów tej kamienicy. Widać było po nich zmęczenie i oburzenie. Z przerażeniem przełknął ślinę.

Z kolei Marinette i Adrien opuścili pokój Wilsona i weszli do łazienki w celu znalezienia apteczki, żeby opatrzyć rany ich przyjaciela. Wcześniej powiedzieli parze mulatów, aby Alya spróbowała ponownie zasnąć ze swoim chłopakiem. Wtedy poruszyli temat tajemniczego "Wysłannika Hadesa"...

― Kochanie ― zaczął blondyn ― Czy ty myślisz o tym samym co ja? Bo tak się na siebie dziwnie spojrzeliśmy po tym, co opowiedziała Alya.

― Przypuszczam, że chyba znamy winowajcę całego zamieszania ― odpowiedziała graniastowłosa.

― Niech no zgadnę... Plagg?

― Tak, zgadłeś ― zdziwiła się dziewczyna na fakt wpadnięcia na ten sam trop co jej ukochany.

― Widzę, że z nas genialni detektywi ― wtedy Adrien położył swoje ręce na jej barki.

― Raczej opis wyraźnie nam pomógł odkryć prawdę ― po tych słowach pokazała znalezioną przed chwilą na półce czerwoną apteczkę ― Znalazłam ją.

― Super. Tylko ja się zastanawiam, dlaczego Plagg to zrobił.

― To akurat najmniejszy problem. Powinniśmy raczej się martwić, że on się ujawnił. Większy problem się zrobi, jak wszyscy dowiedzą się o twoim kwami. Wtedy będziemy mieli razem z Mistrzem Fu poważne tarapaty.

― Oby sąsiedzi z całej kamienicy nie zeszli się do nas z pretensjami... ― nagle Adrien przerwał, gdyż ktoś zapukał do drzwi łazienki.

― Można wejść? ― zapytał się Wilson.

― Tak ― odpowiedzieli mu razem młodzi zakochani i wpuścili młodego reżysera.

― Znaleźliście domową apteczkę?

― Oczywiście ― odpowiedziała graniastowłosa, pokazując czerwone pudełko.

― Świetnie. Kochani, musicie mi koniecznie pomóc zrobić melisę. Na masową skalę!

― Melisę? ― zdziwił się blondyn.

― Masowo? Po co? ― wyraziła swoje zdziwienie jego dziewczyna.

― Cała kamienica przyszła do mnie z pretensjami i czują się okropnie zestresowani ― odpowiedział młody reżyser, lekko zestresowany.

Młodzi zakochani spojrzeli na siebie zaskoczeni.

― O rany, wykrakałem ― przeraził się model, który chwilę temu dosłownie przepowiedział najbliższa przyszłość.

― Spełniły się moje złe przeczucia. Nie uwierzycie, jak nie zobaczycie. Wszyscy mieszkańcy tej kamienicy przyszli oburzeni z powodu zakłóconej ciszy nocnej. Dodatkowo wyglądali na tak przerażonych, że nie są teraz w stanie zasnąć. Dlatego w ramach przeprosin zaproponowałem wszystkim po kubku melisy na uspokojenie i wyjaśniłem przyczynę hałasu z mojego mieszkania. Ale na początek muszę wiedzieć, czy moje podejrzenia okazały się trafne? W końcu te nasze wymowne spojrzenia... To nie daje mi spokoju. Tak więc...

― To Plagg ― moje kwami stało prawdopodobnie za całym zamieszaniem ― przerwał mu Adrien, dając mu wprost odpowiedź.

― Tak myślałem! Tylko pozostaje mi odpowiedź na kilka pytań: dlaczego twoje kwami postanowiło się ujawnić i wystraszyć Alyę?

― Co powiedzieć Alyi i wszystkim lokatorom? ― dodała Marinette.

― Dokładnie. Przecież Plagg razem ze mną stał się najbardziej poszukiwanym przestępcą! Jesteśmy w poważnych tarapatach! A przecież nikt nie może dowiedzieć się o jego istnieniu? Zwłaszcza o kwami! ― przeraził się Adrien, świadomy powagi sytuacji.

― Właśnie! Co im powiedziałeś? Jak powiedziałeś prawdę, to będzie totalna katastrofa!

― Spokojnie! ― zapewnił Wilson ― Nigdy bym nie dopuścił do takiej sytuacji. Na pytania o przyczynę całego zamieszania odpowiedziałem, że do mojego mieszkania wkradł się miejski szczur i jeden z moich gości totalnie się wystraszył.

― Całe szczęście! ― uszczęśliwiła się z ulgą dziewczyna.

― Uratowałeś nas i Miracula! ― dodał model i razem ze swoją ukochaną się przytulili. Wilson to odwzajemnił.

― Nigdy bym was i waszej tajemnicy nie wydał ― uspokoił ich młody reżyser ― Za żadne skarby.

Po chwili nagle przyszłej projektantce coś się przypomniało:

― A co z zranionym Nino? Przecież się mieliśmy nim i Alyą zająć.

― Będzie się pieklił, że my znowu go ignorujemy ― przypomniał Adrien.

― Spokojnie, ja się tym zajmę ― zadeklarował młody reżyser ― Może przy okazji uda się złapać "Wysłannika Hadesa".

― Na pewno trzeba jakoś wyjaśnić im, czym był ten "szczur" ― zwróciła uwagę Marinette.

― Myślę, że o tym zapomną ― odparł po namyśle.

― A jak zapamiętają?

― Powiemy, że przyśnił się im ten "Wysłannik Hadesa". Znając wydarzenia z ostatniej nocy myślę, że o tym również zapomną.

― Obyś miał rację. Wypadałoby też zrobić przesłuchanie z samym oskarżonym, kochanie.

― Oj tak. Już on pożałuje, że śmiał się ujawnić na świecie ― odpowiedział oburzony blondyn.

― Już sobie wyobrażam Plagga żebrającego ciebie o drobinkę samego sera ― zaśmiała się granistowłosa, próbując go rozśmieszyć.

― Ja już nie mogę się doczekać widoku, jak Tikki zrobi mu karczemną awanturę.

Po tych słowach wszyscy się zaśmiali.

― Jak to w małżeństwach! ― dodał Wilson ― Dobra, lecimy robić lokatorom darmową melisę. Pokaże wam szafkę, gdzie powinna się znajdować. Przy okazji przekonacie się, że wcale nie żartowałem z całą kamienicą.

Cała trójka przytaknęła i razem z apteczką w ręku młodego reżyser opuścili łazienkę.

Po chwili Adrien i Marinette razem z Wilsonem weszli do kuchni, przy okazji widząc zmęczonych i przerażonych lokatorów kamienicy siedzących i leżących dosłownie po całym salonie. Młodzi zakochani nie kryli swojego totalnego zdziwienia.

― Faktycznie nie żartowałeś ― wyraziła swój szok graniastowłosa.

― Faktycznie wykrakałem ― dodał zaskoczony blondyn.

Po tych słowach młodzi zakochani stanęli przy blacie, wyjmując z szafek szklanki, a Wilson wskazał im miejsce przechowywania lekarstwa na bezsenność i nerwy. Po przyjęciu do wiadomości młody reżyser razem z apteczką wyszedł do potrzebującej opieki pary mulatów. Młodzi zakochani przez jakiś czas przygotowywali kubki, do których wkładali saszetki z melisą oraz gotowali co chwila gorącej wody na indukcyjnej kuchence. Wtedy zaczęli się zastanawiać, jak złapać głównego winowajcę całego zamieszania.

― Mam tylko nadzieję, że Alyi nie uda się złapać Plagga ― wyraził swoje obawy Adrien, przenosząc metalowy czajnik z gwizdkiem z pierwszą porcją gorącej wody ― Nie daruję sobie, jak go znajdzie. Wtedy mogę czuć się skończony. Przysięgam, że go zamorduję za ten wybryk ― na ten wybryk wziął łyżeczkę i zaczął udawać rycerską szermierkę z jego niewidocznym kwami.

― Nie sądzę ― zaśmiała się Marinette na ten gest ze strony jej ukochanego ― Alya i Nino szybko zasną, że nawet nie zauważą ponownie twojego kwami.

― Podziwiam, że ty potrafisz w takiej chwili być tak spokojna. Znajdujemy się dosłownie pod ścianą, a ty jak gdyby nigdy nic mówisz z takim przekonaniem, że dobrze się ułoży. Jak ty to robisz?

― Wiesz, jestem Biedronką i wiadomo, że jako superbohaterka razem z tobą nosimy na barkach odpowiedzialność za bezpieczeństwo Paryża. Już sama świadomość tego nauczyła mnie, że w takich sytuacjach muszę czuć się opanowana i spokojna. Jak to się mówi ― tylko spokój nas uratuje.

― Masz rację, kochanie ― po tych słowach Adrien pocałował swoją ukochaną w jej czoło.

― Adrien, mógłbyś sprawdzić, czy jest więcej melisy? ― poprosiła go graniastowłosa ― Tyle mieszkańców czeka na melisę, a saszetek po prostu nie wystarczy.

Adrien przytaknął i sprawdził szafkę.

― Marinette ― odpowiedział po chwili z niepokojem ― Nie ma melisy.

― Że co? ― przeraziła się szeptem graniastowłosa i spojrzała ze strachem na czekających w salonie lokatorów. Po chwili spojrzała się z powrotem z takim samym wyrazem twarzy na swojego ukochanego.

― Mówię poważnie. Nie ma ziół do zaparzenia ― odpowiedział z lekkim niepokojem blondyn ― Możesz sobie zobaczyć, jak mi nie wierzysz.

Graniastowłosa podeszła do szafki, by sprawdzić prawdziwość stwierdzenia jej ukochanego. Zdziwiła się na widok pustej przestrzeni mebla.

― Faktycznie nie ma ― przeraziła się ― Fatalnie.

― Kamienica czeka na kubek uspokajającej esencji, a jak dowiedzą się o brakach melisy to mieszkańcy rozniosą całą kamienicę w gruz.

― A jak jeszcze spróbują za wszelką cenę złapać mysz to już w ogóle lokatorzy kamienicy wywołają chaos w Paryżu. I co teraz?

Adrien przez chwilę pomyślał, widząc lekko przerażoną swoją dziewczynę. Przytulił ją w celu jej uspokojenia i wsparcia. Po chwili już wpadł na pomysł.

― Musimy powiedzieć o tym Wilsonowi ― zaproponował szeptem ― On na pewno coś wykombinuje. Na pewno wie, czy gdzieś jeszcze przechowuje zioła do zaparzenia.

― Widzę, że się szybko uczysz ― przyznała, chwaląc go przyszła projektantka.

― Tak, w końcu jesteś cudowną osobą ― odpowiedział lekko zarumieniony. Po chwili zniknęły rumieńce i zwrócił się do swojej dziewczyny ― Pójdę powiedzieć Wilsonowi o trudnej sytuacji, a ty zajmij się robienie melisy. Wiesz, żeby nie wywołać niepotrzebnych podejrzeń u wystraszonych lokatorów.

― Oczywiście, mój kociaku ― zgodziła się graniastowłosa, dając mu pocałunek w usta. Po chwili poszedł w kierunku sypialni Wilsona, a Marinette zajęła się robienie melisy i stopniowym przynoszeniem gotowych napojów lokatorom.

W sypialni młodego reżysera Alya i Nino zdążyli już zasnąć, a Wilson zaczął szukać po cichu "Wysłannika Hadesa". Wtedy wszedł do pokoju blondyn, który po zobaczeniu aktualnego stanu rzeczy po cichu zbliżył się do niego.

― Wilson, mamy problem ― wyraził szeptem swój niepokój.

― Co się dzieje? ― zaniepokoił się młody reżyser.

― Zabrakło melisy.

Na te słowa Wilson rozszerzył oczy z przerażenia.

― No nie! Jeszcze tego brakowało! ― przeraził się cicho młody reżyser ― Jakbyśmy mieli mało problemów na głowie.

― No, nie jest najlepiej. A lokatorzy czekają, aż otrzymają melisę. Jak dowiedzą się o braku ziół, to normalnie wywołają zamieszki. Na dodatek jeszcze tego spalą na stosie moje kwami. Przysięgam, że go zamo...

Nagle przerwał, gdyż usłyszeli dziwny hałas dochodzący zza szafy. Dwaj młodzi mężczyźni spojrzeli się na siebie, gdyż domyślali się o przyczynie tego dźwięku.

― Bądź w gotowości. To twoje kwami ― powiedział cicho do Adriena Wilson i stanęli odwróceni do siebie plecami przygotowani do akcji złapania kociego stworzonka. Obserwowali każdy kąt tego pokoju, wiedząc, że w każdej chwili może się ujawnić. Nagle usłyszeli świst powietrza dochodzący z szafy i wtedy zobaczyli Plagga uciekającego przed nimi. Ostatecznie blondyn złapał swoje kocie kwami, upadając na swoje puste łóżko. Nagle młody reżyser nie zauważył tego faktu i będąc przekonany, że polecał za łóżko skoczył wprost na swojego ucznia. I w ten sposób młody reżyser oraz model leżeli na sobie w pozycji dosłownie dwuznacznej. Adrien jedynie syknął cicho z bólu cały czas trzymając mocno Wysłannika Hadesa. Wilson spojrzał totalnie zaskoczony na równie zszokowanego całym obrotem sprawy modelem i lekko się zarumienili. Nagle zza szafy, z której uciekł Plagg wyszła Tikki i spojrzała zaskoczona na leżących na sobie dwóch chłopaków, z których jeden złapał w dłoni jej ukochanego. Oni z przerażeniem spojrzeli na różowe stworzonko.

...

Kilka minut później. W łazience ― w chwili obecnej główne bazie dowodzenia całą akcją ratowania tożsamości superbohaterów oraz świata kwami, zebrali się Wilson razem z Tikki i Plaggiem, który dostawał niezłe lanie od swojego posiadacza. Nawet Marinette na chwilę przerwała przygotowania melisy mieszkańcom i przybyła na pilne spotkanie grupy ratowniczej "Miraculous Kwami". Taką nazwę nadał sam młody reżyser. Model wyglądał na nieźle wkurzonego podczas krytykowania ruchów wykonanych przez kocie kwami.

― Serio ujawniłeś się na oczach Alyi tylko z powodu twoich żarłocznych potrzeb? Czy ciebie do reszty poprzewracało ci się w głowie przez ten cammembert?

― Och, no co ja poradzę! Odczuwałem głód i musiałem zjeść choćby kawałek tego sera. Ale że nie mogłem znaleźć i Alya mnie przyłapała to już nie moja wina.

― Ty nie udawaj świętego, śmierdziuchu! ― oburzyła się Tikki ― Ostatni posiłek dostałeś na wczorajszej próbie i jeszcze ci mało? Byś się wstydził, żarłoku jeden!

― Przez ciebie i twój głód zdemaskowałbyś mnie i Biedronkę oraz siebie samego. Wtedy Mistrz Fu na pewno poprosiłby o zwrócenie miraculi wraz z tobą i Tikki ― osobie, na której powinno ci zależeć bardziej niż na tym serze. Wprost nie wierzę, że ty przez tysiące lat nie potrafiłeś jej wyznać uczuć i romansowałeś z serem, który niepotrzebnie wprowadza u mnie brzydki zapach.

― Ej, grabisz sobie, chłopie! Nawet nie wiesz, w jak trudnych czasach mi przyszło zmierzyć się miłością. Ja miałem znacznie trudniej od ciebie. Zdajesz sobie sprawę, jak trudno było o prawdziwą miłość? ― oburzyło się kocie kwami.

― Wyobraź sobie, że doskonale wiem. Zaaranżowane związki od starożytności przez wieki to była norma. Wtedy prawdziwa miłość nie istniała.

― Ale nie zmienia to faktu, że dopiero teraz odważyłeś się w pełni wyrazić miłość do mnie ― dodała Tikki ― Przecież w tamtych czasach mogliśmy żyć w sekretnym romansie i nikt by nie wiedział. I dopiero ja musiałam cię przekonać, byśmy w końcu mogli zostać razem i kochać się na zawsze. Myślałam, że mi się udało. Ale nie ― ty poszedłeś za żądzami pokarmowymi i wybrałeś tę... śmierdziuszkę!

― Wypraszam sobie! To moje ulubione jedzenie i nie masz prawa tego krytykować...

― Wystarczy! ― zakończył spór Wilson ― W ten sposób problemu w ogóle nie rozwiążemy! Więc proszę o spokój.

― Wilson dobrze mówi ― poparła go graniastowłosa ― Przypominam, że mieszkańcy kamienicy czekają na melisę.

― Więc prosze was, jeśli wam zależy na uratowaniu swoich tożsamości i świata Miraculum to spróbujcie się pogodzić.

― Masz rację ― odpowiedział Adrien i zbliżył się do Tikki. Zaczęli między sobą szeptać, ustalając karę dla Wysłannika Hadesa. Po chwili zwrócił się do swojego kwami. W tym momencie chciał jak najszybciej rozliczyć Plagga z tego wybryku ― Słuchaj, jestem zmuszony cię ukarać. Dlatego będziesz otrzymywał znacznie mniejsze porcje sera. Może to ciebie czegoś nauczy.

― A ja stawiam ci ultimatum: albo ja albo camembert. Radzę ci dobrze zastanowić nad wyborem. Mam serdecznie dosyć twoich zdrad dla camemberta ― postawiła twardo Tikki. To znacząco zmiękczyło Plagga.

― Ty chyba nie mówisz poważnie... ― nie dowierzało kocie stworzonko.

― Lepiej uwierz, bo powiedziałam śmiertelnie poważnie. Adrien ograniczeniem dawek camemberta pomoże ci dokonać rozsądnego wyboru. Co z tym zrobisz, to już twoja sprawa. Nie obchodzi mnie to. Może wtedy dorośniesz uczuciowo.

― Ale...

― Koniec tematu, śmierdziuchu ― po tych słowach obrażona Tikki przeleciała w kierunku swojej posiadaczki i położyła się na jej prawym barku tyłem do kociego kwami. Plagg mocno się zasmucił.

― Przepraszam. Za wszystko ― wyznał ze skruchą i załamanym głosem.

― Trzeba było wcześniej pomyśleć, kocurze ― odpowiedziało mocno obrażone różowe stworzonko. Plagg spojrzał na swojego posiadacza z błagalnym spojrzeniem. Początkowo Adrien w ogóle na niego nie spojrzał i skierował spojrzenie na pozostałych. Wtedy poruszono inną sprawę oczekującej natychmiastowego rozwiązania.

― To co robimy w sprawie braku melisy? ― zadał pytanie blondyn.

Młody reżyser przez dłuższą chwilę pomyślał nad rozwiązaniem problemu. Nagle wpadł na pomysł.

― Zadzwonię do Adasia. Na pewno nam pomoże ― podzielił się nim ― Poproszę go, aby kupił w całodobowej aptece zapasy melisy.

― Świetny pomysł, Wilson ― poparła ten pomysł Marinette.

― To w takim razie ustalone ― dodał Adrien.

― Otóż to ― odrzekł Wilson ― Wracajcie do robienia melisy. A ja już telefonuję do Adama.

Młodzi zakochani wraz ze swoimi kwami, które ukryły się w odzieży naszych bohaterów opuścili łazienkę zostawiając reżysera samego. Podczas opuszczania pomieszczenia Plagg spojrzał się na blondyna ze skruchą. On z kolei nadal nie zwracał uwagi i bez patrzenia uniósł niską koszulkę dając znak swojemu kwami, by się ukrył. Nagle młody reżyser zatrzymał chłopaka i powiedział szeptem do niego:

― Adrien, mam dla ciebie poradę. Pomóż Plaggowi rozwiązać ten problem. Rozumiem, że czujesz się wkurzony na niego. Ale z czego co widzę to naprawdę żałuje tego, co zrobił. Widać, że jest bardzo skruszony. Teraz potrzebuje pomocy i wsparcia z twojej strony, by mógł naprawić błędy. W końcu nie z przypadku sprawdza się mądrość, że w święta zdarzają się cuda.

Adrien spojrzał na swoje kwami. Faktycznie Wilson miał rację. Bardzo to przeżywał.

― Przepraszam cię przyjacielu. Dasz mi drugą szansę i pomożesz mi naprawić relacje z Tikki?

― Wybaczam ci. Pomogę ci ― odparł z lekkim uśmiechem Adrien po namyśle ― Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz.

― Obiecuję ― zapewniło czarne stworzonko i przytuliło się do swojego posiadacza. Po chwili zostawili uśmiechniętego Wilsona samego w łazience z załatwieniem towaru dla mieszkańców kamienicy. Wyjął z kieszeni w spodniach swój komórkę i wybrał numer swojego przyjaciela.

Tymczasem w mieszkaniu Stachieu, a dokładniej w jego sypialni wokalista w samych bokserkach smacznie spał w łóżku. Nagle na stoliku nocnym zadzwonił jego telefon. Na jego dźwięk Adam aż się wystraszył i spadł z łóżka. Przez chwilę leżał zaskoczony nagłym dzwonkiem jego komórki. Przez chwilę pomyślał, że jego urządzenie coś opętało. Ale po chwili wstał oraz poszedł do do nocnego stolika, gdzie po wzięciu telefonu zobaczył autora numeru, który do niego dzwonił o nietypowej porze. Zdziwiony chłopak odbiera słuchawkę:

― Halo?

― Cześć, Adasiu ― odpowiada mu głos Wilsona z drugiej strony słuchawki.

― Wilson? A co ciebie nagle naszło, żeby o tej porze dzwonić? Stało się coś?

― Tak, wybacz, że ci przerywam sen. Bardzo potrzebuję twojej pomocy. Potrzebuję dużo melisy.

― Melisy? A po co ci ona pilnie potrzebna? ― zdziwił się piosenkarz.

― W moim mieszkaniu dosłownie cała kamienica się zeszła ― wyjaśnił młody reżyser ― Wszyscy czuja się tacy przerażeni, że nie zasną. Więc potrzebuję dużo melisy, by im ją zaparzyć...

― A dlaczego nagle się zebrali się do ciebie wystraszeni? I w czym mogę ci pomóc?

― To długa historia. Opowiem ci, jak przyjedziesz z zakupionymi w całodobowej aptece w Paryżu zapasami opakowań z melisą. Bo okazało się, że już jej nie mam. A mieszkańcy już czekają, a nie chcę ich niepokoić. Wiesz, jakie przyniosłoby fatalne skutki, jak się dowiedzą o fakcie braku ziółek. Normalnie gwarantowane zamieszki na paryskich ulicach. Rozumiesz, jak bardzo poważna jest sytuacja.

― Faktycznie przerażające ― pomyślał przez chwilę Stachieu ― W dodatku tuż przed świętami. Zaraz jadę kupić zioła i przyjadę do ciebie. Postaram się przyjechać jak najszybciej, jak sie tylko da. Wiesz, jak bardzo ślisko jest teraz na drogach.

― Wiem. Dlatego uważaj na siebie. Dziękuję ci bardzo za pomoc. Naprawdę jestem ci wdzięczny.

― Nie ma za co. Mówiłem ci, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nawet w nocy. Dobra, wychodzę. Dam ci znać, jak zakupię tę melisę.

― Pewnie. Uważaj tam na drodze ― zatroszczył się Wilson ― Do zobaczenia.

― Do zobaczenia, przyjacielu ― po tych słowach Adam rozłączył się i od razu zaczął się ubierać do wyjścia. Tuż przed wyjściem na dwór miał na sobie białą odświętną koszulę z podwiniętymi do łokcia rękawami i lekko rozpiętą na dwa guziki, białe rurkowe spodnie i brązowe buty. Na to założył beżowy płaszcz i czarno-szary szalik. Nie minęła chwila i już ruszył swoim autem do apteki. Ostrożnie po oblodzonych drogach i jednocześnie szybko w miarę swoich możliwości jechał, mając za głową fakt wybuchu zamieszek. Wtedy uświadomił sobie, jak wiele w tej sytuacji od niego zależy. Wtedy równie możliwe okazało się zostać bohaterem miasta. Nawet jeśli nikt nigdy by się o tym nie dowiedział, że istniało realne prawdopodobieństwo wywołania niepokójów w Paryżu. Kiedy dotarł do apteki ku jemu zaskoczeniu zobaczył... Danielę akurat kupującą właśnie melisę.Podbiegł do niej stojącej przy kasie zaskoczony:

― Danikona?

― Stachieu? A co ty tu robisz?

― Pojechałem, bo Wilson pilnie potrzebuje zapasów melisy.

― A dlaczego tyle tego potrzebuje? W dodatku o tej porze. Chyba nie przyszli do niego przerażeni z jakiegoś powodu i potrzebujący melisy.
― Wyobraź sobie, że trafiłaś w punkt.

― Rany, mówisz poważnie? ― zdziwiła się dziewczyna Wilsona.

― Serio, serio ― zacytował Shreka Adaś ― Dlatego...

― Przepraszam, że się wtrącę. Ale ile potrzeba opakowań melisy? ― zapytał się farmauceuta.

Adam i Daniela spojrzeli się na siebie zaskoczeni. I tu ich aptekarz miał. Tak się skoncentrowali na zakupie melisy, że zapomnieli dowiedzieć się o liczbę osób żądnych cennego napoju z tym ziołem.

― Prosze poczekać, za chwilkę panu powiem ― odpowiedział mu wokalista i zadzwonił do reżysera.

Tymczasem w mieszkaniu Makuszyńskich panowała istna krzątanina. Marinette i Adrien cały czas szykowali kolejne porcje zaparzonej melisy, patrząc z niepokojem, jak jej powoli zaczyna brakować. A Wilson podawał kubki z napojem kolejnym lokatorom i jednocześnie zabierał te puste do kuchni do pozmywania w celu przygotowania kolejnych porcji. Nagle zadzwoniła młodemu reżyserowi komórka. Przeprosił wszystkich i na chwilę schował się w łazience, odbierając telefon.

― No i jak Adaś? Już kupiłeś melisę? ― zadał pytanie swojemu przyjacielowi.

― Właśnie ją kupuję. Tylko problem polega na tym, ile tych opakowań mam kupić. Nawet mi nie powiedziałeś, ile lokatorów mieszka w twojej kamienicy.

― Ups ― odpowiedział lekko zawstydzony Wilson ― Wybacz mi. Zapomniałem ci wspomnieć. W całej mojej kamienicy mieszka sześćdziesiąt lokatorów. U mnie melisy wystarczyło na dwadzieścia osób, więc kup tyle opakowań, by wystarczyło dla pozostałych czterdziestu.

― Wow, jestem pod wrażeniem ― nie krył podziwu Stachieu ― Nie przypuszczałbym, że znasz dokładną liczbę lokatorów całej kamienicy.

― Wiesz, czasami takie fakty się przydają ― odpowiedział lekko zarumieniony pochwałą młody reżyser.

― Dobra, dzięki za informację ― po tych słowach powiedział do słuchawki patrząc na Danielę ― A poza tym wyobraź sobie, kogo teraz spotkałem w aptece?

― No kogo spotkałeś? ― zaciekawił się Wilson.

― Danielę. I ona również przyszła po melisę.

― No popatrz, jak to czasami los potrafi nieraz zaskoczyć. Mógłbyś dać mi ją do telefonu? Strasznie się stęskniłem za moją ukochaną.

― Pewnie ― po chwili dał Danikonie swój telefon i po chwili zaczęła się rozmowa młodych zakochanych. A Adam z lekką zazdrością kupował opakowania z potrzebnymi do zaparzenia ziołami.

― Cześć kochanie ― powiedziała z miłością w głosie Daniela.

― Och, witaj moja perełko ― odpowiedział jej mocno stęksniony za swoją miłością Wilson i dał jej powietrznego całuska ― Jak się czujesz?

― Dobrze, dzięki za troskę misiu. A u ciebie?

― Noo... Ciekawie. Mimo, że dzisiaj nie zasnę to jednak dziwnie się cieszę z tego, co się wydarzyło. Przynajmniej dużo się dzieje w domu.

― A co się wydarzyło, że nagle wszystkich w twojej kamienicy ze strachu wybudziło i domagają się melisy?

― To długa historia. Opowiem ci i Adasiowi, jak przyjedziecie do mnie. Natomiast mnie coś innego zastanawia ― dlaczego ty też wybrałaś się po melisę? Czyżby też coś ciebie wystraszyło?

Na te słowa Daniela się lekko przeraziła. Nie chciała mu ujawnić przyczyny wizyty w aptece. Z jakiegoś powodu bała mu się to wyznać. Przez chwilę się zawahała, co nie umknęło uwadze Adama. Zaniepokoił się tym i nagle poczuł, że musi jej pomóc.

― Po prostu... nagle sobie przypomniałam, że skończyła mi się melisa i poszłam ją kupić ― skłamała brunatnowłosa. Już myślała, że Wilson nie uwierzy w tę wersję. Jednak ku jej zdziwieniu jej chłopak nie próbował nawet dociekać prawdy i przyjął jej wersję.

― Rozumiem. A przyjedziesz do mnie?

― No sama nie...

― Przyjedzie razem ze mną i pomożemy ci w ratowaniu Paryża przed wybuchem zła z powodu braku melisy. Prawda Danikona? ― odpowiedział nagle Stachieu, który przerwał rozmowę z młodym reżyserem i odebrał swojej przyjaciółce własny telefon. Daniela jedynie ironicznie przewróciła oczami i złapała się za łokcie z lekką uraz. Przecież wtrącił się w nieswoje sprawy!

― W porządku, jakby co czekamy na was. Tylko się po śpieszcie, bo już w tym momencie parzymy ostatnie saszetki z Meli są i nie mamy już z czego robić ten napój.

― Dobrze, postaramy się przyjechać jak najszybciej ― obiecał Stachieu i rozłaczył się. Po chwili wziął ekologiczne torby z zakupionymi opakowaniami pełnymi saszetki, pożegnał się z farmaceucie życząc mu miłej nocy i po opuszczeniu apteki zatrzymał się przy swoim aucie z Danielą. Ona już miała uciec do swojej klatki prowadzącej do mieszkania, kiedy nagle zatrzymał ją jej przyjaciel.

― Danikona, stój! Jedziesz ze mną i mi wszystko opowiesz.

― Daj mi spokój! ― protestowała bliska płaczu Daniela, ale ostatecznie Stachieu ją zatrzymał i przytrzymując ją zadał jej spokojnym tonem pytanie:

― Dlaczego nie chcesz mu pomóc? Dlaczego nagle chcesz go unikać? Dlaczego mu nie powiedziałaś o przyczynid zakupu melisy?

Wtedy dziewczyna Wilsona przestała się bronić i Adam delikatnie ją puścił. Podeszła do auta i nagle zaczęła cicho szlochać. Stachieu zrobiło się bardzo żal swojej przyjaciólce.

― Kupiłam melisę, bo... ― zaczęła dziewczyna młodego reżysera ― Bo przyśnił mi się potworny koszmar.

Adam zdziwił się na to wyznanie. Troskliwym spojrzeniem dał jej znak, by kontynuowała.

― Śniło mi się, że nasz związek się rozpadł ― tutaj się rozpłakała. Stachieu od razu zbliżył się do swojej przyjaciółki i ją przytulił ― Byliśmy szczęśliwi, ale... jakiś inny mężczyzna stanął nam na drodze i mnie porwał. Wyglądał na bardzo zakochanego we mnie. Myślałam, że to koniec świata. Wilson próbował mnie dogonić i uratować, ale nie mógł. Ten nieznajomy okazał się szybszy ― tutaj ponownie się rozpłakała ― Adaś... Ja nie chcę, by ten koszmar się sprawdził...

― Danikona ― odpowiedział czule jej przyjaciel ― To dlaczego nie podzielisz się tym z Wilsonem? Przecież na pewno by ciebie zrozumiał i cię pocieszył.

― Boję się... Boję się, że jak mu to opowiem to się ziści ten...

― Cśś... ― nagle cichutko i z troską ją uspokoił Stachieu, przytulając się mocno do swojej przyjaciółki ― Nie bój się. To był tylko koszmar. One nigdy się nie sprawdzają i straszą niepotrzebnie ludzi po nocach.

― To dlaczego one istnieją?

― Bo one dają ci dowód na to, jak bardzo kogoś kochasz i cenisz. W tym przypadku koszmar ci pokazuje, że odwzajemniasz jego miłość bardzo mocno. Spokojnie, nic się nie bój. Takie sny nigdy się nie spełniają. Powinnaś mu opowiedzieć o tym, co ci się przyśniło. Zapewniam cię, że bardzo mocno ciebie wesprze i pocieszy. Przecież wiesz doskonale, że na niego zawsze możesz liczyć?

― Masz rację ― odpowiedziała z lekkim uśmiechem Daniela i wyszła z objęć jej przyjaciela ― Dzięki Stachieu za wsparcie. Gdyby nie ty, to nie wiem, co bym zrobiła.

― Proszę bardzo, Danikona ― odrzekł Adam ― Od czego masz przyjaciela.

Wielka fanka teatru w ramach wdzięczności mocno przytuliła się do swojego przyjaciela. On początkowo zaskoczony tym gestem odwzajemnił ten wyraz przyjaźni.

― Wiesz Stachieu ― rzekła do niego w trakcie tego gestu ― Twoja przyszła dziewczyna będzie miała ogromne szczęście, mając ciebie. Z takim charakterem i urodą każda się w tobie zakocha.

Adam poczuł się zaskoczony tymi słowami i lekko się zarumienił. To wzmocniło nadzieję, że on też zwiąże życie ze swoją ukochaną. Uśmiechnął się i przytulił się mocno z wdzięcznością do swojej przyjaciółki. I tak przez kilka dłuższych chwil stali tak przytuleni do siebie. Nigdy nie czuli się tak wspaniale. Aż chcieli w tym momencie przytulić się do Wilsona. Nagle z tych przyjacielskich gestów wytrącił ich... dzwonek telefonu piosenkarza. Wtedy uświadomili sobie, że muszą misję wykonać.

― Melisa! ― przypomniał sobie Adam.

― Musimy jechać, bo inaczej zamieszki w Paryżu murowane ― dodała Daniela i po chwili razem z torebkami pełnymi ziółek ruszyli szybko, ale bezpiecznie ruszyli w kierunku kamienicy Makuszyńskich.

Tymczasem w samej kamienicy część lokatorów, która wypiła cenny napój już opuściła mieszkanie młodego reżysera. Adrien i Marinette z niepokojem gotowali ostatnią porcję melisy, wiedząc o dostawie dodatkowych ziółek, którą woził Adam. Z kolei Wilson zanosił kolejne kubki do umycia. To one niestety czekały na moment przyjazdu nocnych bohaterów z melisy. Presja ze strony mieszkańców stawała się coraz bardziej niepokojąco większa. Młody reżyser postanowił zadzwonić do swojego przyjaciela, by dowiedzieć się, za ile minut przyjadą. Po chwili po drugiej stronie słuchawki już się odezwali Adam z Danielą.

― Halo?

― No za ile minut będziecie?

― Za pięć minut ― odezwała się Daniela.

― Więc szykuj się do wyjścia ― dodał wokalista.

― Już wychodzę ― po tych słowach Wilson się rozłączył i pobiegł z łazienki do kuchni.

― Wychodzę na chwilę przed kamienicę ― poinformował młodych zakochanych.

― Całe szczęście ― odetchnął z ulgą Adrien ― Już zaparzyliśmy ostatnie saszetki, jakie zostały w szafce.

― Leć Wilson, bo już woda w czajnikach się gotuje ― dodała Marinette, a autor jasełek po ubraniu się w granatowy płaszcz i szalik wyszedł z mieszkania.

Tymczasem dziewczyna i najlepszy przyjaciel młodego reżysera właśnie dojechali na miejsce. Wysiedli z auta i zaczęli wyjmować z bagażnika torebki z cennym w tej chwili towarem. Nagle z kamienicy wyszedł Wilson, który na ich widok odetchnął z ulgą. Zbliżył się do nich, a oni zrobili coś nieoczekiwanego ― mocno się do niego przytulili. Planowali już wtedy zrealizować swoje chęci, jakie towarzyszyły piosenkarzowi i jurorce podczas ich wcześniejszego gestu przyjaźni. Wilson poczuł się zaskoczony, ale po chwili do nich dołączył. I tak przez dłuższą chwilę stali razem ściśnięci w swoich objęciach. Nawet nie zauważyli, jak Marinette i Adrien ubrani w zimową odzież wzięli torby z ziołami do kamienicy, nie przeszkadzając im w tej uroczej chwili. Nawet blondyn zrobił pamiątkowe zdjęcie. Nic dziwnego ― w końcu ten widok sprawiał same przyjemne uczucia. Następnie Daniela również wyjęła swój telefon i zrobili sobie parę, żeby nie powiedzieć parędziesiąt zdjęć.

Kiedy wrócili do mieszkania wtedy uświadomili sobie, jak bardzo się zapomnieli. Model przynosił ostatnie kubki do kuchni, a przyszła projektantka mody z kolei wkładała je do zmywarki. Z kolei po lokatorach znikły wszelkie ślady. Poczuli szczypiące ciepło na policzkach. Na szczęście graniastowłosa i blondyn nie posiadali urazy ani pretensji, gdyż wiedzieli coś o tym jak chwile przyjaźni.

― Wybaczcie najmocniej za to, że zostawiliśmy was samych z tym problemem ― przepraszał Wilson.

― Kochani, nie musicie nas za nic przepraszać ― zapewniała Marinette ― Nawet nie wiecie, jak świetnie spędzamy czas na pomaganiu innym. Bardzo mi tego brakowało.

― Poza tym doskonale rozumiemy siłę przyjaźni, więc nie chcieliśmy wam przeszkadzać ― dodał Adrien ― Sami razem z Alyą i Nino się przyjaźnimy. Prawda kochanie?

― Prawda, kotku ― potwierdziła Marinette i pocałowała swojego ukochanego w policzek.

― To pozwól, że my was już wyręczymy ― zaproponował Stachieu ― Dużo dla nas zrobiliście i zasłużyliście na odpoczynek. Ja zajmę się przynoszeniem kubków do zmywarki.

― Ja pójdę na chwilę z wami jeszcze ustalić pewne rzeczy do spektaklu ― dodał Wilson.

― A ja... ― po chwili Daniela uświadomiła sobie, że nie posiada własnego zajęcia, by móc odwdzięczyć się młodym, ale wspaniałym ludziom. Nie ukrywała zachwytu nad nimi ― zarówno ich dopasowanie pod względem wyglądu jak i charakter. Po chwili zastanowienia zauważyła popcorn w otwartej szafce. Już posiadała w głowie pewien pomysł. Powiedziała tajemniczo ― A ja zajmę się szykowaniem pewnej niespodzianki...

― Niespodzianki, powiadasz? ― zainteresował się jej najlepszy przyjaciel.

― Nawet o tym nie myśl. Gdybym ci powiedziała, to z niespodzianki nici ― pogroziła mu palcem.

― Przyjacielowi własnemu nie powiesz?

― A co taki jesteś ciekawski?

― Wiesz, wydaje mi się, że planujesz w końcu wyżalić się ze swojego... no wiesz czego...

― Zgadłeś ― poddała się Daniela ― To ma być przykrywka do tego.

― A czemu po prostu mu nie wyznasz swoich obaw bez tej przykrywki?

― A chcesz dołączyć do naszego, przyjacielskiego spotkania i kosztować się popcornem z masłem podczas ciekawego seansu?

― Zdajesz sobie sprawę, że wygadałaś się ze swojej niespodzianki?

Wtedy Daniela zaniemówiła z wrażenia. Faktycznie sama się wygadała z własnej niespodzianki. Jedynie wyrzuciła z siebie szybkie:

― Osz ty psujo!

― Ja też ciebie uwielbiam!

Wtedy już się przelała czara goryczy. A raczej czara słodkości, gdyż brunatnowłosa nagle zaatakowała bruneta łaskotkami. On z kolei nie pozostał dłużny i też przystąpił do okrutnych tortur.

Tymczasem w łazience Wilson pozostał na chwilę z Marinette i Adrianem.

― Naprawdę wam jeszcze raz z całego serca dziękuję i przepraszam ― rzekł do nich ze szczerą wdzięcznością.

― Wilson, naprawdę nic się złego nie stało ― zapewniała graniastowłosa ― Nie zostaliśmy w żaden sposób wykorzystani. Bardzo lubię pomagać innym.

― Poza tym przyznam razem z moją cynamoneczką, że na chwilę obecną to najlepsze święta, jakie przeżyliśmy ― dodał blondyn ― Nawet święta się nie zaczęły, a już oceniamy je jako najlepiej spędzone. Naprawdę czuję się jak w prawdziwym domu. Więc nie czuj się winny.

― Jeju, to najpiękniejsze słowa, jakie usłyszałem ― po tych słowach Wilson ze wzruszenia przytulił się do swoich podopiecznych. Oni z kolei odwzajemnił tym samym. W pewnym momencie usłyszeli chichoty dobiegające z salonu.

― A co tam robią Daniela i Adaś? ― zastanowiła się "cynamoneczka Agreste'a".

― No nie! Zaczęli zabawę beze mnie? ― oburzył się teatralne młody reżyser.

― Zabawę? ― podchwycił "urodziwy kwiat lotosu".

― Łaskotki.

― Bardzo byśmy chcieli dołączyć do was, ale czujemy się tacy zmęczeni że z żalem odpuścimy.

― Nie martw się, mój ty piękny Lotosie ― pocieszała go graniastowłosa ― Pojawi się niejedna okazja, zobaczysz. Poza tym ― myślę, że powinniśmy Wilsona i jego przyjaciół zostawić samych. W końcu posiadają prawo do pielęgnowania ich przyjaźni.

― I przy okazji także związku ― nawiązał Adrien do związku młodego reżysera z wielką fanką teatru.

― Macie rację ― zgodził się z nimi Wilson ― Lecę do nich, bo przegapię taką okazję. Dziękuję wam jeszcze raz i dobranoc kochani.

― Dobranoc ― po tych słowach młodzi zakochani i młody reżyser rozeszli się w swoje strony.

Po dotarciu do salonu oczom Wilsona ukazał się widok łaskoczących się Adama i Danieli. Spojrzał się potem do kuchni i zobaczył paczkę popcornu. Wpadł na ten sam pomysł co jego dziewczyna.

― To wy się bawicie beze mnie? ― teatralnie oburzył się, zwracając swój wzrok na swoich przyjaciół.

― Nie gadaj, tylko dołącz do nas misiu ― namawiała go jego dziewczyna.

― Za chwilę, tylko przygotuję dla nas popcorn i spędzimy dzisiaj przyjacielski, nocny seans ― po tych słowach Wilson poszedł realizować pomysł, na który wpadła jego dziewczyna. Adam tylko się groźnie uśmiechnął, gdyż miał kolejny tekst do wykorzystania przeciwko swojej przyjaciółce.

― Widzisz? Wilson ukradł ci pomysł na niespodziankę ― wykorzystał swój przyjacielsko złośliwy tekst, łaskocząc brunatnowłosą.

― Ach, jak ty mało widzisz. Nie skopiował mojego pomysłu, tylko on przypadkowo zobaczył otwartą półkę z popcornem i wpadł na ten sam pomysł. Okulary musisz sobie sprawić jako prezent na Gwiazdkę!

― Poważnie? A ty mnie byś mi nie uwierzyła i posądziłabyś mnie o kradzież pomysłu, czyż nie?

Wtedy nagle Daniela wykazała się nadzwyczajną siła i zmieniła układ sił. Tym razem to ona siedziała na nim i przetrzymywała swojego przyjaciela rękoma.

― Tak. Wyobraź sobie, że posądzam cię o kradzieże moich pomysłów ― ironizowała teatralnie łaskocząc go okrutnie ― Aż trudno mieć do ciebie zaufanie.

― A to niby czemu? Czy udałoby mi się zyskać wiarygodność w twoich oczach?

― Raczej tego nie zmienisz. Jesteś artystą, a twoja oryginalność w pomysłach i wymówkach bardzo ci się przydaje w zawodzie wokalisty.

― Jesteś okrutna ― ironizował ze śmiechem Adam, torturowany łaskotkami przez swoją własną przyjaciółkę.

― Ja też ciebie uwielbiam ― zaśmiała się Danikona, a Stachieu na świadomość użycia jego własnego tekstu przeciwko niemu lekko się zdziwił. Ależ Daniela miała z niego ubaw! I już miała przystąpić go do kolejnych łaskotek, kiedy nagle ktoś jej też sprawił te tortury.

― Wystarczy ― zaśmiał się Wilson, przenosząc swoją ukochaną na rozłożoną drugą sofę stojącą naprzeciwko telewizora. Po chwili przypomniał coś ważnego szeptem swoim przyjaciołom ― Lepiej nie hałasujmy, bo wszyscy śpią. A my wyglądamy na wariatów i strach pomyśleć, że z naszego powodu ponownie może zejść się cała kamienica...

― Spokojnie, nikogo nie obudzimy ― zapewniała jego dziewczyna ― Wypili melisę, więc długo się nie obudzą.

― A teraz czas trochę potorturować ciebie. Za dużo w tym momencie paplasz, przyjacielu ― dodał Stachieu i po chwili razem ze swoją przyjaciółką przystąpili do planu okrutnie słodkich tortur dla Wilsona.

...

Jakiś czas później. Na rozłożonej wcześniej sofie leżeli sobie przykryci kocem od lewej stronie patrząc od telewizora Adaś, Daniela i Wilson oglądający właśnie "Last Christmas" ― świąteczną komedię romantyczną inspirowaną przebojami pewnego znanego wokalisty. W ciągu trwania filmu Wilson zauważył, że jego dziewczyna jeszcze nie zdążyła zasnąć. A zazwyczaj zasypiała.

― Kochanie, dlaczego jeszcze nie śpisz? ― zapytał się jej z troską.

Daniela spojrzała się na niego z niepokojem, potem na swojego przyjaciela. On lekko się uśmiechnął, dając jej znak, żeby wyznała mu o tym, co się stało. Po chwili zaczęła z głosem pełnym niepokoju do młodego reżysera.

― Śnił mi się koszmar tej nocy. Tam jakiś nieznajomy mnie porwał i mimo próby ratowania mnie to nie udało ci się. Nie mogę teraz zasnąć.

― Niech no zgadnę... To dlatego nie chciałaś do mnie przyjechać i mi pomóc?

― Tak. Nie chciałam ci o tym powiedzieć, ponieważ się bałam ― kiedy to mówiła zaczęła trzymać go za rękę.

― Czego się bałaś?

― Że to się spełni, jak ci wyrzucę z siebie te obawy i podzielę się z tobą tym koszmarem.

― Danielko ― zaczął z czułością Wilson i przytulił się do niej ― Jak mogłaś pomyśleć, że koszmary się spełniają? Przecież one się nie spełniają.

― Teraz to wiem ― uśmiechnęła się brunatnowłosa.

― Czekaj... Od kogo?

― Wyobraź sobie, że mamy kogoś, komu bardzo zależy na naszym związku ― zaczęła swoje miłosne złośliwości dziewczyna autora jasełek.

― Doprawdy? ― Wilson załapał ruch z jej strony i dołączył do niej.

― Tak. Pewien młody, przystojny, czuły i wrażliwy wokalista zauważył moją niewyraźną minę i postanowił za wszelką cenę mi pomóc rozwiązać problem.

― To muszę przyznać, że do tego wszystkiego jest jeszcze bardzo inteligentny ten wierny kibic naszego związku.

― Kibic? ― zdziwił się próbując powstrzymać swój śmiech obiekt miłosnych rozmów ― Dziękuję za komplement. Naprawdę pasujecie do siebie, więc ja was wspieram.

― Miło to słyszeć, Adasiu ― podziękowała serdecznie Daniela.

― Nawet nie wiesz, jak bardzo ― dodał Wilson i pocałował czule swoją ukochaną. Ona odwzajemniła ten gest ze strony swojego chłopaka. Adam uśmiechnął się na uroczy obrazek i wrócił do oglądania filmu. Przy okazji po kryjomu zrobił zdjęcie, by mieć materiał na prezent z okazji pierwszej rocznicy ich związku. Nie minęło kilka minut i już do Stacheiu dołączyli przytuleni do niego przyjaciele, przy okazji robiąc kilka pamiątkowych zdjęć. W taki sposób nasza trójka bohaterów jako ostatnia wpadła w objęcia Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro