Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog - „Potencjał młodego reżysera"

Paryż. Rozpoczynał się piękny, słoneczny dzień. Promienie słońca grzały przyjemnie, jak to zazwyczaj miało miejsce w majowe poranki. Na niebie nie było ani jednej chmurki i nic nie zapowiadało, aby to się miało zmienić. Na ulicach było już nieco spokojniej, gdyż wielu Paryżan już pracowało lub uczyło się w szkole. O tej porze takie miejsca charakterystyczne z miastem miłości jak wieża Eiffla czy Luwr były już otwarte dla turystów z wielu krajów świata. Tymczasem dzwony słynnej białej katedry Notre Dame oznajmiały godzinę dziesiątą.

Koło tej świątyni przechodził pewien młody mężczyzna. Był brązowo-krótkowłosym dwudziestodwuletnim mężczyzną z okularami na nosie. Sylwetkę miał szczupłą. Wyglądał na elegancko ubranego, chociaż nie był ubrany na jakąś wielką uroczystość. Nie lubił ubierać się w garnitury na kant, ale chciał też wyglądać modnie i zarazem wygodnie. Dlatego miał na sobie białą koszulę, a na niej granatową marynarkę. Granatowe spodnie o rurkowych nogawkach oraz wygodne buty kolorystycznie idealnie pasowały do górnej części garderoby. Charakterystyczną cechą wyróżniającą go od innych — jeden lekko przekrzywiony lewy siekacz w górnej szczęce ujawniający się w momencie uśmiechu.

Ten młody człowiek miał na imię Wilson Makuszyński. Był Polakiem urodzonym w Częstochowie — mieście znanym z sanktuarium maryjnego, do którego tysiące pielgrzymów przybywało w celu spotkania się z Matką Bożą Częstochowską. Dla Wilsona zarówno to miejsce, jak i miasto odgrywało bardzo ważną rolę w jego życiu. Miał szczególne przywiązanie do Cudownego Obrazu. Wierzył, że Ona pomaga każdemu w potrzebie, w tym także jemu. Był osobą miłą i mającą szacunek dla innych. Nigdy nie powiedział drugiemu człowiekowi czegoś złego. Mężczyzna lubił pomagać. Gdy widział kogoś zmartwionego, starał się jakoś pomóc. Czasami nawet rozmowa i wysłuchanie drugiej osoby powodowało, że problem po chwili znikał. Gdyż dużo ludzi mających problemy, z którymi musieli się zmierzyć sami, potrzebują komuś się wyżalić. W ten sposób oni odczuwali ulgę. Wilson w przeciwieństwie do wielu typowych mężczyzn wyróżniał się sentymentalizmem. Wiele rzeczy go martwiło m.in. to, co działo się w jego ukochanym kraju. Walki o władzę czy ludzkie tragedie i dramaty oraz społeczne problemy, z którymi się borykało państwo, przyprawiały go o ból w sercu. Bolało go to, jak wszyscy kłócili się o polityce czy to, że przez działalność wielu księży w polskich parafiach wielu wiernych przestało chodzić do kościoła. Często za wrażliwością kryła się też nieśmiałość. Miał problemy ze zdobyciem nowych znajomości. Bał się o cokolwiek zapytać drugiego człowieka. Między innymi dlatego przez czas nauki w rodzinnym kraju nie miał bliższych kontaktów z innymi.

Wilson był owocem miłości Justyny oraz Kacpra Makuszyńskich. Matka była z zawodu kwiaciarką w II Alei, a z zamiłowania — poetką i reżyserką. To po niej Wilson odziedziczył wrażliwość czy pasję do tworzenia utworów literackich. Matce w latach młodości nie udało się zrealizować jej pasji. Dlatego razem z ukochanym mężem robili wszystko, by ich syn nie powtórzył tego samego błędu co matka w jego wieku. Z kolei ojciec pracował jako prezenter lokalnego dziennika w publicznej telewizji lokalnej w Katowicach. Po kilkunastu latach pracy Kacper otrzymał korzystniejszą propozycję za granicą — dostał możliwość prowadzenia ogólnopolskiego dziennika w jednej z najważniejszych francuskich stacji — TV1. Akurat dobrze się złożyło, gdyż Wilson z powodzeniem ukończył maturę i mógł zrealizować marzenia związane z literaturą — studiować na Uniwersytecie Paryskim filologię. Poza tym dało to szansę na większe zarobki także Justynie. Po zakończeniu nauki Wilson wraz z Justyną oraz Kacprem z wielkim żalem oraz tęsknotą opuścili Polskę i zamieszkali w Paryżu.

Lata studenckie były, można powiedzieć, lepsze niż w lata nauki w szkole podstawowej, gimnazjum czy liceum. Z podstawówki Wilson mało co pamiętał, zdecydowanie milej wspominał czasy spędzone w Katolickim Gimnazjum i Liceum w Częstochowie. Początki w zupełnie nowym i obcym kraju były dla Wilsona trudne. Nie miał żadnych znajomości, gdyż duża liczba studentów mówiła albo po francusku, albo po angielsku. Miał ciężko, gdyż musiał polegać na samym sobie. Lecz po paru miesiącach poznał kogoś, kto mówił trudną dla obcokrajowców, ale piękną polszczyzną. To młody student będący mniej więcej w tym samym wieku co Wilson. Nazywał się Adam. Potrafił pięknie śpiewać. Od tego czasu bardzo często się widywali między wykładami czy w wolnym czasie.

W latach młodości ujawnili się wtedy nowi superbohaterowie — Biedronka i Czarny Kot. Od tego momentu stał się ich wielkim i wiernym fanem. Podziwiał ich za wielkie serce i odwagę oraz poświęcenie, jakie wkładali podczas obrony Paryża. To go zainspirowało, aby stworzyć film o nich. Aby oddać ich cześć, podziękować im za to, co oni zrobili dla stolicy Francji. I wtedy zaczął pracować nad filmem.

...

Teraz Wilson był po studiach. Ukończył je z powodzeniem. Na absolutorium pojawił się m.in. znany projektant mody Gabriel Agreste. Wcześniej bywał na wystawianych spektaklach młodego studenta. Wiedział, że on ma duży potencjał, że może kiedyś stworzyć wielkie dzieło.

Obecnie Wilson mieszkał tylko z Justyną. Jego ojciec zmarł na raka po długiej walce. Razem z mamą ciężko było się pogodzić z tym faktem. Przez całe swe życie został zapamiętany jako dobry i kochający ojciec oraz mąż. Ta śmierć wywarła tak wielkie wrażenie, że Justyna mimo pogodzenia się ze śmiercią po latach nie była gotowa na nowy związek. I nic nie zapowiadało się na to, aby to zmienić. Wilson też ciężko przeżywał tę pustkę. Wiedział, że musi pomagać mamie i realizować się w tym, co kocha. Stąd te kilka sztuk teatralnych, które wystawił w czasach studiów jako młody student. Relacja z najlepszym przyjacielem Adamem utrzymała się i stali się nierozłącznymi przyjaciółmi. Dla Wilsona był to pierwszy przyjaciel. Do tej pory zawsze miał tylko kolegów i koleżanki. Z żadnymi nie spotykał się poza szkołą.

„Ale to już było i nie wróci więcej" — jak brzmiały słowa piosenki pewnej znanej polskiej piosenkarki. Tak Wilson się pocieszał. W tym momencie liczyło się tu i teraz. Miał najlepszego przyjaciela, ukończone studia, ukochaną matkę oraz scenariusz na sztukę teatralną. Właśnie. Młody absolwent posiadał już gotowy scenariusz na film. Ale był problem, który dotykał każdego reżysera — pieniądze. A budżetu brak, więc Wilson nie mógł zrealizować filmu. Ale pojawiła się szansa — ogłoszona została już trzecia edycja konkursu na najlepszą sztukę teatralną. Nagrodą główną była duża dotacja ze skarbu państwa, która miała pokryć wszystkie koszty realizacji filmu opartego na zwycięskim spektaklu. Reżyser zauważył w tym szansę na realizację swojego marzenia — realizację filmu o superbohaterach Paryża. A do tej pory nigdy o nich film nie powstał, odkąd ujawnili się superbohaterowie. Więc zaraz po studiach wziął się za pisanie scenariusza sztuki teatralnej. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy, poszukiwaniu inspiracji po całym Paryżu, nieprzespanych nocy i setek wypitych kaw z mlekiem oraz cukrem posłodzonych dwoma łyżeczkami wreszcie się udało. Teraz wreszcie mógł zrealizować sztukę. Ale brakowało mu jednej rzeczy — aktorów.

W czasach studenckich Wilson zauważył pewną kluczową rzecz — odkąd superbohaterowie ratowali Paryż, większość zaakumizowanych stanowili uczniowie jednego z paryskich gimnazjów — Collège Françoise Dupont. Podczas prac nad scenariuszem do filmu nie miał pomysłu na postaci występujących w spektaklu. Więc zaczął szukać tradycyjnie inspiracji w Paryżu. Podczas „spaceru po inspiracje" przechodził koło tej francuskiej szkoły. Zaczęła się wtedy przerwa, co widać było po uczniach rozmawiających przed szkołą. Jego przeczucie mówiło mu, żeby się zatrzymał i tutaj szukał inspiracji. I faktycznie znalazł nowe pomysły na postacie. Więc usiadł na ławeczce, z której był widok na plac przed szkołą i zarazem dającej mu obserwować uczniów z ukrycia i zaczął czerpać stąd inspiracje. Szczególną uwagę zwrócił na pewnej uśmiechniętej i gapowatej dziewczynie. Zaobserwował, jak ona patrzyła na przystojnego blondyna. Nagle reżyser dostał olśnienia. Zaczął pisać informacje o jego nowych postaciach, które ci uczniowie go zainspirowali. Teraz Wilsonowi przeczucie mówiło mu, aby z propozycją zrobienia spektaklu zwrócił się do tej szkoły. Miał wrażenie, że sukces jego spektaklu i zarazem filmu krył się w tej szkole. Dlatego tego dnia miał przyjść na spotkanie z panem Damocles. Ale zanim to tego miało dojść, poszedł do słynnej katolickiej katedry — Notre Dame. Zawsze w każdą niedzielę chodził na Mszę Świętą odprawianą w języku polskim ze swoją mamą. Ale dzisiaj przyszedł do tej świątyni w pewnej sprawie.

Wszedł do świątyni z lekkim stresem spowodowanym wizytą z panem dyrektorem francuskiej szkoły. Po uklęknięciu oraz przeżegnaniu się usiadł w ławce najbliższej wyjściu. Zamknął oczy i w skupieniu oraz w myślach prosił kogoś, kto zawsze wspiera go w każdej chwili. Wyglądał na bardzo skoncentrowanego, jakby był zamknięty dla zewnętrznego świata. Wilson czuł, że tylko Ona może mu ukoić nerwy oraz pomóc. Po paru minutach skończył składać swe prośby, wyszedł z ławki, przeżegnał się i ze wewnętrznym spokojem wyszedł ze świątyni.

Wilson szedł w kierunku przystanku, z którego miał pojechać do paryskiego gimnazjum. Od wyjścia z białej katedry czuł spokój i przekonanie, że wszystko pójdzie z planem. Był pełen nadziei, że będzie dobrze. Z Jego pomocą — zawsze. Wreszcie przyjechał autobus, do którego wsiadł młody reżyser. Po skasowaniu biletu drzwi zamknęły się i autobus odjechał.

Młody reżyser znalazł wolne miejsce i usiadł na nim. Po chwili zauważył starszą kobietę. Wyglądała na zmęczoną i potrzebowała usiąść. Wilson postanowił jej ustąpić miejsca. Wstał z siedzenia i zapytał się jej:

— Przepraszam. Chce Pani usiąść?

— Och, dziękuję, młody człowieku. Dziękuję ci bardzo — podziękowała starsza kobieta i usiadła na wolnym siedzeniu.

Młody dwudziestodwulatek z uczuciem satysfakcji trzymał się jedną ręką poręczy, a w drugiej miał teczkę. Ta teczka stanowiła dla niego rzecz szczególnie ważną. Była ona koloru niebiesko-białego. A to dlatego, że to w niej trzymał scenariusz do spektaklu oraz filmu. Z tego powodu reżyser trzymał ją mocno w ręce, by jej nie zgubić.

Po dziesięciu minutach wreszcie opuścił pojazd koło szkoły, do której wybierał się Wilson. Spojrzał na budynek szkoły, jakby ją znał. To nic dziwnego, że takie miał uczucie. Przecież często tu bywał w celu zdobycia inspiracji oraz zapisywania ich na papier. Po chwili spojrzał w niebo, mówiąc w myślach:

— Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ufam ci. Raz kozie śmierć.

Westchnął głęboko i z większą pewnością siebie oraz nadzieją i wewnętrznym spokojem w sercu wszedł do budynku szkoły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro