Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

szpital

Kasia:Jannet?! To naprawdę Ty?
Jannet: a kogo się spodziewałaś? Jeszcze komuś dzieciństwo spierdoliłaś?
Kasia: coo? O czym ty mówisz?
Jannet spojrzała na Minho.
Minho: zamknij się kurwa ,bo cię znowu zakleje taśmą
Kasia: to ty byłeś ..
Dostałam w twarz z otwartej ręki,bardzo bolało. Popłakałam się jeszcze bardziej
Jannet: zapłacisz za każdy dzień który przez ciebie wycierpiałam,za każdy moment za który się wstydziłam kiedy nie było przy mnie mojego ojca bo był z tobą. Twoja kurewska matka już za to zapłaciła teraz kolej na ciebie.
Byłam w wielkim szoku,to co ona do mnie powiedziała... dotarło do mnie z opóźnieniem... Przełknęłam gorzkie łzy i z bólem się odezwałam
Kasia: coś ty zrobiła?!! Mścisz się na mnie bo twój ojciec cię zostawił? Do tego wmówiłaś sobie że mój ojciec jest też twoim? Powinnaś się leczyć, dziewczyno!!!
Podeszła bliżej i potraktowała mnie paralizatorem ,ok 5 sekund, doznałam :paraliżu mięśni, konwulsje, utrata orientacji, silny ból mięśni. To było straszne
Jannet: to dopiero początek,i nie karz mi się leczyć. Wiem co widziałam. A twój tatuś wcale taki święty nie był jak ci się wydaje.
Kasia: Minho
Jannet: Minho pracuje dla mnie, myślisz że by się zainteresował kimś takim jak ty ?? Nie żartuj sobie, spójrz tylko na siebie. Jesteś nikim
Minho przykłuj ją!
Kasia: Minho, proszę nie!!!
Minho: Hyunjin
Hyunjin podszedł z taśmą i  zakleił mi usta

Co oni chcą ze mną zrobić?Boję się bardzo ...
Jannet: jak się bawisz? Zaraz cię trochę pobudzimy.

Wyjęła nóż,duży myśliwski,który przystawiła mi do twarzy. Poczułam ukłucie.
Krzyknęłam z bólu przez taśmę i poleciały mi łzy, zaczęłam się szamotać.Na nic to się zdało.
Rozcięła mi policzek później  ubrania miałam poranione ramiona, ręce,nogi. W pewnym momencie zostałam w samej bieliźnie z ranami na brzuchu .Tam gdzie jeszcze nie miałam śladu krwi tam przykładała ostrze i cieła. Bawiła się przy tym bardzo dobrze,piła alkohol, paliła papierosy,odurzała się razem z towarzyszami zabawy. Korzystając z okazji polewała moje rany wódką,odgaszała niedopałki  - myślałam że umrę z bólu, największemu wrogowi bym nie życzyła czegoś takiego. W pewnym momencie straciłam przytomność. W sumie to kilka razy odlatywałam z bólu. Cucili mnie i dalej się bawili  moim kosztem. Spalili sobie zioło - tak przynajmniej było czuć. Mieli nie źle w czubie.
Później narysowali tarcze na moim ciele i rzucali we mnie różnymi rzeczami: butelkami,kamieniami ,kijami,wszystkim co wpadło im do rąk nawet nożem, który zranił mnie w obojczyk a za drugim razem wbił się lekko w udo.Znowu straciłam przytomność znowu starali się mnie ocucić. Ale już im się to nie udało,moje ciało się poddało.
Już nie czułam nic, nic nie słyszałam. Już mnie nie było wśród żywych - tak przynajmniej myślałam,a może to był tylko sen.
Moje ciało zwisało bezwładnie na kajdankach.

Jannet: co z nią?? Już po zabawie? Myślałam że co najmniej do rana wytrwa,a tu ledwo po 3. Minho,co robimy z nią?
Minho: zostawmy ją tutaj do jutra. Jutro się jej pozbędziemy. A teraz chodźmy się jeszcze zabawić do mnie.
Wsiedli do samochód, Minho jechał z Jannet jej autem a Changbin z Hyunjinem jego.
Gdy byli już na miejscu to Minho pogonił chłopaków. Został sam z dziewczyną.

Changbin wziął swój samochód i wrócił do starej hali, odpiął kajdanki zakrył mnie kocem i zawiózł do szpitala. Zostawił mnie przed wejściem i odjechał.

W szpitalu się mną odpowiednio zajęli. Leżałam w śpiączce z wieloma ranami.

Po południu Minho z Jannet pojechali do hali,żeby skończyć to co zaczęli w nocy. Mieli nie miłą niespodziankę. Niezastali tam nikogo.
Jannet: kurwa!!! Gdzie ona jest??
Minho: co się stało?
Po chwili wszedł zaskoczony Minho.
Jannet: nie ma jej
Minho: nie możliwe
Jannet: jesteś pewien że te dwa skurwysyny nas nie sprzedadzą??
Minho: co do nich to tak. Musimy wyjechać,jak najszybciej
Jannet: dokąd?
Minho: nie ważne, najpierw do Meksyku? A później będziemy myśleć. Dawaj wracamy szybko się spakować.
Pojechali,spakowali najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyli do Meksyku.
Nie zwracając uwagi na znajomy samochód z Felixem i Chanem w środku,który się kierował w stronę pobliskiej opuszczonej hali.

Chłopcy dotarli do hali, ostrożnie weszli do środka.
Było cicho i był półmrok. Zapalili latarki w telefonach i zaczęli się rozglądać.
Felix: nic tu nie ma
Chan: chodź dalej
Poszli głębiej.
Felix: Chan? Czy to nie jej etui?
Chan: czerwone...takie miała
Felix: zobacz, dalej leży telefon albo to co z niego zostało,poświeć tutaj
Chan: myślisz że coś znajdziemy?
Felix: kto wie. O patrz podajnik z kartą
W tym czasie Chan odszedł kawałek dalej
Chan: Felix,czy to nie ślady krwi?
Felix: tak wygląda, pełno szkła i niedopałków. Może lepiej zadzwonić na policję
Chan: chyba już będzie trzeba.
Wyszli z tamtąd i zawiadomili policję.

Funkcjonariusze szybko powiązali nieprzytomną dziewczynę leżącą w szpitalu z różnymi ranami na ciele z tym miejscem.
Chłopcy od razu pojechali do szpitala, później mieli wstawić się na komisariacie w celu złożenia wyjaśnień.

Chan jako mój "brat" dostał wszelkie informacje na temat mojego stanu zdrowia. Pozwolono mu wejść do mnie ale nie za długo bo już było dość późno.

Felix:i co z nią,co lekarz mówi?
Chan: rany już nie zagrażają życiu. Jest słaba ale wyjdzie z tego. Teraz jest w śpiączce farmakologicznej
Felix: czyli jest dobrze?
Chan:Odratowali ją w ostatnim momencie
Felix: Co ty mówisz!!!? aż tak?
Chan: my się bawiliśmy a ona walczyła o życie,nie chce się wierzyć
Felix: hmm a wiadomo kto ją przywiózł?
Chan: nie. Jak pójdziemy złożyć wyjaśnienia,to policja powinna kogoś tutaj przysłać żeby zapis z kamer przejrzał. Nie mogę w to uwierzyć, gdybyśmy nie poszli..
Felix: nie wiemy co by było gdyby. Możliwe że nic by jej się nie stało, ale nie wiemy tego na 100%. Nie ma co się obwiniać Chan.
Chan: nie rozumiesz Felix,ona jest dla mnie kimś więcej niż tylko zwykłą przyjaciółką
Felix: wiem Chan,już od dawna wiem. Dlatego pomyślałem że lepiej będzie jak będziecie mieli razem zmiany. Będziecie razem więcej czasu spędzać. Czas leci a wy nic się nie posuwacie do przodu.. żal patrzeć
Chan: co?! Skąd wiesz?
Felix: widzę jak na nią patrzysz,jak o niej mówisz,jak dbasz o nią
Chan: hmmm dobra chodź jedziemy
Pojechali na komisariat złożyli zeznania i pojechali do domu. Następnego dnia trzeba iść do pracy. Powiadomili szefa o danej sytuacji.

Po trzech tygodniach zostałam wybudzona ze śpiączki farmakologicznej. Moje ciało wygląda już całkiem nieźle, siniaki poschodziły,rany po nożu te płytsze się zagoiły,miejsca po odgachach się już zabliźniły.
Jednym słowem prawie doszłam do siebie. Pielęgniarka mówiła,że codziennie miałam gości a zwłaszcza jednego - mojego brata.
Brata?? Ahh Chan, na samą myśl o nim się uśmiechnęłam.
Po kolejnym tygodniu w końcu mnie wypisali, odebrał mnie Felix.
Kasia: wszędzie dobrze ale w domu najlepiej, dzięki Felix, że po mnie przyjechałeś
Felix: przecież wiesz że nie ma za co. Jak się czujesz?
Kasia: dobrze, już nie mogę się doczekać aż pójdę do pracy
Felix: spokojnie,dopiero od następnego tygodnia,masz jeszcze kilka dni dla siebie
Kasia: weź,wcale ich nie potrzebuje
Felix: fajnie się z tobą siedzi,ale muszę iść do pracy. Nigdzie nie wychodź,w lodówce masz wszystko co potrzeba, obiad jest na kuchence. Nikomu nie otwieraj...coś jeszcze??? Hmm
Kasia: tak,mamo i mam nadzieję że nic więcej,bo nie zapamiętam tyle zakazów i nakazów
Felix przytulił mnie po przyjacielsku i poszedł.
Kilka godzin tylko dla siebie,co by tu porobić. Najpierw długa kąpiel, później coś poczytałam i zjadłam. Oglądałam coś w telewizji i przysnęłam.
Przyszedł Chan, uśmiechnął się na mój widok. Przykrył mnie kocem i usiadł obok mnie na kanapie i oglądał telewizję głaszcząc mnie po nogach.
Obudziłam się po godzinie 19 czując dotyk na mojej nodze, podniosłam zdziwiona głowę
Kasia: Chan? Ty już w domu? Która godzina?
Chan: po 19, wyspana?
Kasia: noo powiedzmy
Zaburczało mi w brzuchu...
Chan: głodna? Zaraz coś naszykuje dla nas
Kasia: pomogę ci
Chan: siedź i odpoczywaj
Kasia: ile można odpoczywać,nic mi nie jest. Felix mówił że obiad jest na kuchence, możemy zagrzać
Chan: to ty nic nie jadłaś os śniadania??
Kasia: jadłam ale nie obiad,nie miałam wtedy ochoty.
Chan: a co jadłaś?
Kasia: o jeny nie wiem
Chan: jak nie wiesz
Kasia: o matko!! Płatki z mlekiem, zadowolony?
Chan: tak, i nie denerwuj się na mnie. Poprostu pytam
Kasia: ...... dobra przestań już,
Chan: ty wiesz że to ja jestem za ciebie odpowiedzialny ?
Kasia: co? A niby czemu ty? W sumie to dlaczego ktoś ma być za mnie odpowiedzialny?
Chan: bo tak już jest i tyle,
Kasia: ale dlaczego Chan. Wytłumacz mi to, dlaczego?
Chan: bo tak,nie naciskaj tyle, więcej ci nie powiem nic.
Stanął plecami do mnie i grzeje obiad przy kuchence.
Kasia: dobrze nie będę.
Poszłam do łazienki, wyszłam, założyłam buty, kurtkę i wyszłam. Ledwo zeszłam na dół a Chan był już przy mnie
Chan: co ty robisz?
Kasia: nie naciskam.
Chciałam odejść,ale stałam pod ścianą a on przede mną, jak robiłam krok w lewo on tak samo ,ja w prawo on też
Chan: nie wygłupiaj się,chodź do mieszkania
Kasia: daj spokój Chan, jestem zmęczona tym wszystkim. Tymi tajemnicami, tą całą sytuacją. Nic nie zrobiłam a ...
Łzy mi pociekły po policzkach od razu przykucnęłam chowając twarz w rękach pozwalając sobie na szloch.
Chan kucnął obok, obejmując mnie. Po chwili pomógł mi się podnieść i zaniósł jak dziecko do mieszkania.

Posadził mnie na stole w kuchni i tak trzymał w swoich objęciach. Ani on nie puszczał mnie ani ja jego. Czułam się tak bardzo bezpiecznie przy nim.
Chan: nie pozwolę ci więcej uciec
Kasia: przecież bym nie uciekła, chciałam się tylko przejść
Chan: nie chodzi o spacer
Kasia: to o co?
Chan: ty nadal nie widzisz tego?
Podniosłam wzrok na niego.
Kasia: czego?
Chan:nie ważne
Kasia: ważne,powiedz
Chan: eh...wiesz że cię lubię
Kasia: wiem ja ciebie też
Chan: wiesz że... może inaczej... pamiętasz jak dwa lata temu jechałem na deskorolce i zderzyłem sie z kolesiem który był na rowerze,przez niego spadłem ze schodów i się co nie co poturbowałem?
Kasia: pamiętam,wtedy zaczęliśmy więcej ze sobą rozmawiać
Chan: właśnie, pomogłaś mi jako jedyna wtedy  pozbierać się po tym upadku. I już tak zostało,pomagała mi wiele razy przy różnych okazjach, sytuacjach. I już wtedy zacząłem cię traktować wyjątkowo. Niestety pojawił się Minho w twoim życiu a dla mnie już nie miałaś czasu. Było mi trochę przykro
Kasia: ohh Channie,nie wiedziałam,że...
Chan:poczekaj daj mi skończyć. Za każdym razem gdy was widziałem razem,coraz bardziej mnie to bolało,coraz bardziej go nienawidziłem,a jak się okazało że jest nie najlepszym człowiekiem i za pewne chłopakiem. To już wiedziałem że twój ból był moim bólem. Codziennie sobie zadaje jedno pytanie. Wiesz jakie?

Spojrzał mi prosto w oczy...

Kasia: nie wiem
Chan: czy jakbym się odważył i zaprosił cię na randkę i później poprosił o to żebyś została moją dziewczyną,czy byś się zgodziła?? Czy to by zmieniło twoje życie choć troszkę na lepsze??
Kasia: ...nie wiem co powiedzieć,nigdy nie myślałam w ten sposób. Nie wiem co bym wtedy powiedziała. Naprawdę Chan. Nie wiem. Wiem ,że to nie twoja wina, że miałam kilka niemiłych epizodów w swoim życiu - sama sobie jestem winna.... Wiem że gdyby nie ty to zapewne już dawno by mnie nie było wśród żywych. Dzięki tobie żyje Chan. Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Od samego początku dbasz o mnie, troszczysz się i jesteś miły mimo tego że ja nie zawsze ... Też cię lubię lubię, bardzo lubię
Chan: to co z tym zrobimy?
Kasia: a co sugerujesz?
Chan: na początek może to
Pocałował mnie czule, odwzajemniłam pocałunek.
Niepostrzeżenie wszedł Felix
Felix: yhhyhyh nie przeszkadzam wam!!
Chan: właśnie tak, spadaj
Kasia: Chan,jak możesz. Nie przeszkadzasz, właśnie mieliśmy zacząć odgrzewać obiad
Felix: o tej godzinie?? Musicie mi chyba co nieco wyjaśnić? Dobra najpierw jedzenie. Złazić ze stołu!!, to nie miejsce ani czas na takie rzeczy
Kasia: tak jest!!
Zaczęliśmy się śmiać.

Z Chanem mamy pierwszą rocznicę,są wzloty i upadki jak to w każdym związku. Ale kochamy się bardzo. Wierzymy w siebie i dopingujemy siebie w spełnieniu naszych marzeń tych małych jak i tych dużych. Wspieramy się we wszystkim.
Mam nadzieję że będziemy żyć długo i szczęśliwie.

Koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro