Rozdział trzydziesty dziewiąty
Gdy George wstał z łóżka, Fred już nie spał. Chodził za to sfrustrowany po dormitorium.
- Jak mogła mi to zrobić!
- Fred, jesteś pewien, że to ona na tym zdjęciu? - zapytał Lee, siedzący na swoim łóżku.
- Tak!
- O co chodzi? - spytał George, ziewając. Usiadł na łóżku i spojrzał na bliźniaka. - Jakie zdjęcie?
- W Pokoju Wspólnym ktoś wywiesił zdjęcie, jak Sophie całuje się z Michaelem. Przynajmniej tak to wygląda dla Freda. Ale ogólnie jest tam dosyć ciemno - powiedział Lee.
- To oni! Jestem pewien - burknął Fred, po czym się zatrzymał. - Pewnie pobiegła wczoraj do niego, żeby ją pocieszył...
George stanął i podszedł do brata, po czym objął go ramieniem.
- Mimo wszystko uważam, że powinniście porozmawiać - odparł, przypominając sobie słowa Sanne.
- Nie będę z nią rozmawiać!
Po długiej dyskusji w końcu przebrali się i poszli na śniadanie.
- Fred, zjedz coś - rzekł George, gdy starszy bliźniak patrzył na kanapkę, którą mu nałożył.
- Nie mam ochoty.
- To chociaż napij się czegoś - dodał Lee, siedzący z drugiej strony.
- Nie.
Widać było, że jest wściekły. W końcu poszli we trzech na lekcje. Nie widzieli nigdzie Sophie, jednak wiadome było, że prędzej czy później będzie trzeba się skonfrontować.
Michaela także nie widzieli, co w sumie było plusem, bo najprawdopodobniej Fred by chciał go pobić.
George zastanawiał się, gdzie są Sally i Naomi. Chociaż pewnie też zobaczą się dopiero na zajęciach.
~
Gdy Sally się obudziła, w dormitorium oprócz niej była tylko Sophie, która jeszcze spała. Szatynka zdążyła się przebrać, wziąć torbę i zejść do Pokoju Wspólnego Ravenclawu.
Zobaczyła, że dużo osób gromadzi się przy tablicy ogłoszeń. Podeszła tam i zdębiała.
Zobaczyła tam zdjęcie, jak Sophie całuje się z Michaelem. Było to robione trochę od tyłu, ale i tak ich rozpoznała.
Od razu ogarnęła ją wściekłość. Jak jej przyjaciółka mogła się przystawiać do jej byłego?
I to mając chłopaka?
Nie zważając na szepty wokół niej, natychmiast wybiegła z Pokoju Wspólnego. Pomknęła przez korytarze szkoły, aż w pewnym momencie wpadła na Naomi.
- Czekaj, stop - powiedziała Puchonka, łapiąc ją za ramiona. - Ogarnij się, bo zaraz kogoś stratujesz.
Puściła ją, a ona westchnęła.
- Jestem wściekła. Jak Sophie mogła mi to zrobić? - zapytała Sally z żalem w głosie.
- Ja uważam, że nie powinnyśmy od razu uważać tego za oczywiste. Życie nauczyło mnie, że ludzie czasami są wrabiani w różne rzeczy. Dlatego należy porozmawiać ze wszystkimi na spokojnie i ustalić fakty - odparła Black.
- Oh na Merlina, takie sytuacje zdarzają się jedna na milion - żachnęła się Diggle.
Dobrze wiedziała, o czym mówi przyjaciółka. W głębi duszy wiedziała, że rzeczywiście powinny porozmawiać, ale nie zamierzała tego przyznać.
- Sally... Naprawdę, powinnaś jej wysłuchać. I trzeba porozmawiać też z Michaelem i zapytać o co chodzi z tym zdjęciem - stwierdziła Puchonka.
- Z nim tym bardziej nie będę rozmawiać! - burknęła Krukonka.
- Do cholery jasnej, co z ciebie za uparciuch - burknęła Naomi.
Black próbowała przekonać ją do zmiany zdania, jednak ona była nieugięta. Nagle jednak podeszła do nich Sophie, która najwyraźniej już wstała.
- Powiedzcie, że chociaż wy mi wierzycie, że tego nie napisałam. I nie całowałam się z Jonesem - powiedziała Sophie błagalnie.
- Znaczy... - zawahała się Sally, na co Sophie spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Nie wierzysz mi? - spytała zdziwiona i trochę zawiedziona. Szatynka przygryzła wargę, po czym odparła:
- To znaczy z tym listem to dziwna sprawa i jeszcze to zdjęcie.. Przecież tam widać wyraźnie, że się całujecie! - stwierdziła Diggle.
- Ja się odsunęłam! Ktoś zrobił to specjalnie, by mnie upokorzyć! - krzyknęła głośno blondynka.
- Powiedzmy, że muszę trochę to wszystko przemyśleć. To, że prawdopodobnie całowałaś się z moim byłym, a przynajmniej tak to wyglądało. I to wszystko jest dziwne - stwierdziła Sally, po czym odeszła od nich,
Co prawda w końcu nie zjadła śniadania, jednak jakoś nie miała ochoty na jedzenie. Na myśl o tym zdjęciu robiło jej się niedobrze.
Sally poszła pod salę, w której mieli mieć zajęcia. Zastała tam bliźniaków i Lee.
- Sally, chcesz pogadać? - zapytał George, obejmując ją ramieniem.
Ona westchnęła ciężko i przytuliła się do niego.
- Mam tego dosyć.
- Ty naprawdę o niczym nie wiedziałaś? - zapytał Fred. - Przyjaźnicie się...
- To mój były! Nie powiedziała mi, bo pewnie wiedziała, że będę wściekła - burknęła Sally.
Ludzie wokół nich patrzyli na nich z zaciekawieniem. Zapewne już od wczoraj byli obiektem plotek, ale nie zwracali na to uwagi.
Gdy w końcu Sophie i Naomi przyszły, podeszły do nich.
- Chciałabym z wami porozmawiać - rzekła blondynka.
- Nie mamy o czym rozmawiać - powiedział chłodno Fred.
- Mamy i to dużo. Ja nie napisałam tego listu, ani nikogo nie całowałam. On próbował mnie całować, ale się odsunęłam - powiedziała Sophie.
- Akurat. Wydawałaś się bardzo chętnie to robić, podobnie jak chętnie z nim tańczyłaś podczas Balu i wpadłaś w jego ramiona. A o upojnej nocy w jego rezydencji nawet nie chcę słyszeć - warknął Fred. Przyjaciele patrzyli na nich z wyczekiwaniem.
- Jakiej upojnej nocy? Tego to nawet w tym liście nie było! I nic takiego nie miało miejsca! - powiedziała głośno Sophie.
- Idź do tego swojego bogatego kochasia, może ci da cały zestaw biżuterii - burknął Fred.
- Co? On nie jest żadnym moim kochasiem! A ty wczoraj całowałeś się z jakąś inną dziewczyną wieczorem! - krzyknęła dziewczyna.
George uświadomił sobie, że prawdopodobnie Sophie zobaczyła jego pocałunek z Sanne. Było dosyć ciemno, a poza tym była cała w emocjach i najwyraźniej pomyliła ich.
- Z nikim się nie całowałem! Odwracasz kota ogonem! - stwierdził Fred zirytowany.
- Nie odwracam kota ogonem! Widziałam cię wczoraj z kimś! - stwierdziła uparcie Sophie.
- Ja nikogo nie całowałem! George też na pewno nie, bo by mi powiedział! - stwierdził Fred.
George nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Wtedy jednak zostali zawołani na lekcje.
~
Sally źle się czuła z tą całą sytuacją, ale nie miała pojęcia, co zrobić.
Czy Sophie całowała się z jej byłym chłopakiem? A teraz się tego wypierała, mimo dowodów?
Większość dnia spędziła w towarzystwie bliźniaków i Lee, którzy byli też tym wszystkim zdenerwowani. Wieczorem natomiast położyła się do łóżka i zasłoniła kotary, nie chcąc z nikim rozmawiać.
W międzyczasie Sophie wróciła do dormitorium i usiadła na swoim łóżku z książką, co Sally zobaczyła przez szparę w kotarze.
Naprawdę? Ma czas i siłę się uczyć w takich okolicznościach?
Nagle jednak słychać było otwieranie drzwi. Czyli Fletcher wróciła do dormitorium.
- Oh cześć Sophie, jak miło cię widzieć - powiedziała Eveline.
Sally nadstawiła uszu. Co się stało, że nagle zaczęły gadać?
- A ciebie niemiło - odburknęła Sophie.
- Wiesz, słyszałam, co się stało i jest mi bardzo przykro z tego powodu. Nie wiem, jak ludzie mogą posądzać cię o takie coś - powiedziała Eveline.
- I kto to mówi, ktoś, kto rok temu próbował mnie wrobić i rozsiewał plotki na mój temat? - zapytała blondynka, nie owijając w bawełnę.
- Wiem i szczerze za to przepraszam. I za wszystko, co stało się wcześniej. Byłam głupią dziewczynką, która chciała mieć władzę, ale już dojrzałam. Naprawdę, zmieniłam się.
Sally ani trochę w to nie wierzyła. Była jednak ciekawa, czy Sophie w to uwierzy.
- Nie zamierzam być służką twoją i twoich koleżanek ze Slytherinu. Już wolę nikogo nie mieć, niż przyjaźnić się znowu z tobą - powiedziała wprost blondynka.
- Oh, ależ ja to doskonale rozumiem! Absolutnie nie chciałabym czegoś takiego. Właściwie chodziło mi o pewnego rodzaju współpracę. Bo widzisz, miło byłoby mieć u swojego boku osobę z tego samego domu. Tak, żeby Chyna i Geraldine nie mówiły cały czas, że stanowią Ślizgońską większość - powiedziała brunetka.
- Ah, a co Clarą? Czemu przyszłaś z tym akurat do mnie? - spytała Sophie.
- Bo zobaczyłam, że twoi przyjaciele cię zostawili, więc zrobiło mi się cię szkoda i chciałam ci pomóc - rzekła Eveline.
- Cóż, to poszukaj sobie kogoś innego. W przyjaźni kłótnie się zdarzają. A poza tym ja mam też Lunę, Naomi, Taylora, Alice, Tilly i Natalie.
Sally mimo wszystko czuła ulgę, że Sophie w to nie uwierzyła.
- Ależ przecież nie zakazuję ci się z nimi spotykać. Skądże. Ja przecież przyjaźnię się z Chyną i Geraldine, ale też i z Clarą, oraz chcę z tobą. Proszę, daj mi szansę.
- Straciłaś już dawno swoją szansę. Teraz wolałabym, żebyśmy po prostu się wzajemnie ignorowały.
- Ależ ja naprawdę chcę ci pomóc. Razem z Chyną i Geraldine możemy naprawić twoją reputację w szybki sposób. Wystarczy, że powiesz kilka słów, a będziesz mogła razem z nami być wysoko w hierarchii uczniowskiej. Nawet nie wiesz, co może zdziałać znajomość z kimś takim jak Chyna - powiedziała Fletcher.
O co jej chodziło?
- W jaki niby sposób miałybyście mi pomóc? - zapytała.
- Wystarczyłoby tylko naprawdę kilka słów. Na przykład gdybyś tak powiedziała o tym, że zostałaś zmuszona do tego związku przez bliźniaków. Wiem jak to brzmi, ale uwierz mi, że oni i tak są popularni. Im to aż tak nie zaszkodzi, a tobie pomoże - zasugerowała Fletcher.
Sally poczuła zimny dreszcz. Fletcher była wstrętną małpą i wstrętną gnidą.
- Nigdy tego nie zrobię. Nie zrobię czegoś takiego Fredowi, George'owi, Sally, ani nikomu innemu. To jest podłe i nie zamierzam kłamać i twierdzić, że to była prawda. Nigdy tego nie zrobię - rzekła Sophie, powtarzając zdanie kilkakrotnie.
- Wiem jak to brzmi, ale naprawdę, wszystko będzie dobrze. I tak zaraz koniec szkoły, a przez wakacje wszyscy o tym zapomną. Jednak przyjaźń z nami zostanie - przekonywała ją Eveline.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Kiedy do ciebie dotrze, że nie zamierzam zrobić czegoś takiego? Nie jestem taka podła, jak ty. W przeciwieństwie do ciebie, ja mam godność i nie będę zniżać się do tak ich rzeczy - to Sophie mówiła coraz głośniej i głośniej.
- Ale naprawdę Sophie, to nie będzie aż takie złe, jak ci się wydaje - rzekła Eveline, na co blondynka już nie wytrzymała.
- Czy ty w ogóle siebie słyszysz? Nie będzie takie złe? To jest po prostu p-o-d-ł-e. I nie zmienię zdania - odparła Sophie.
Następnie słychać było plaśnięcie i krzyk. Po chwili Sally usłyszała trzaśnięcie drzwiami i wyjrzała ostrożnie zza kotary. Zobaczyła, że Fletcher trzyma się za policzek i przeklina. Szybko się schowała.
Sophie uderzyła Fletcher? Tego Sally zdecydowanie się nie spodziewała.
Mimo wszystko jednak duma nie pozwalała jej odpuścić tak szybko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro