Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty drugi

Jak się okazało, Michael zdążył powiedzieć już o zerwaniu Cedrikowi i Naomi, których spotkał poprzedniego wieczoru w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu.

Adrian, Andrew i Lee dowiedzieli się, gdy przyszli na śniadanie, podobnie jak Sanne i Branca.

Niby wszyscy zaakceptowali ten fakt, ale tak naprawdę dopiero kolejne dni miały pokazać, jak to przyjmą.

Sprawa tajemniczego listu została zepchnięta na bok. Wszyscy uznali, że był to jednorazowy wygłup i nie ma się czym przejmować.

Szczególną uwagę przykuwało natomiast drugie zadanie Turnieju Trójmagicznego, które miało być już za kilka dni. Fred i George już przyjmowali zakłady.

Dwudziestego trzeciego lutego przyjaciółki miały okazję chwilę porozmawiać, zanim Naomi zamierzała pójść pomóc z czymś Harry'emu.

- Dziewczyny, wiem, że to może nie zabrzmi zbyt dobrze, ale muszę coś powiedzieć - powiedziała Naomi, a przyjaciółki aż się zdziwiły. Co takiego mogło się wydarzyć, że przyjaciółka mówi o tym w ten sposób?

Siedziały na łóżku Sally, gdyż w dormitorium miały akurat chwilę dla siebie.

- Co się dzieje?

- Dlaczego zabrzmi źle?

- O co chodzi?

Krukonki zadawały pytanie za pytaniem, aż w końcu umilkły i czekały, aż Puchonka się odezwie. Ta westchnęła, po czym powiedziała:

- Chodzi o Ceda. Znaczy nie zrozumcie mnie źle, naprawdę go bardzo lubię, ale właśnie. Mam wrażenie, że już go nie kocham. W sensie kocham jako przyjaciela, brata, a nie kogoś więcej. Przez ostatnie pół roku byłam pewna, że to miłość. Ale chyba jednak nie.

Było to trochę pogmatwane, jednak widać było, że ciężko jej się to mówiło. Dziewczyna wyrzuciła to z siebie i czekała na reakcję przyjaciółek. Były one zaskoczone tymi słowami, więc chwilę zajęło, nim któraś zabrała głos.

- Czasami tak się zdarza. Że nie zawsze ktoś, kto nam się podoba, będzie nam się podobał zawsze - stwierdziła w końcu Sally.

Sama w końcu dopiero co to przeżywała. Najwyraźniej przyjaciółka zrozumiała, że tak też ma.

- Zamierzasz z nim o tym porozmawiać? - spytała Sophie.

- Nie wiem. Na pewno nie dzisiaj, bo jutro ma zbyt ważny dzień. I jako jego przyjaciółka chcę przy nim być - odparła Naomi.

- Myślę, że najlepiej będzie pogadać za kilka dni - uznała Sophie.

- A co z naszą grupą? Teraz ona się z pewnością rozpadnie, a tego nie chcę - rzekła Naomi.

- Nie patrz na grupę, tylko na siebie. Nie można męczyć się z kimś tylko dla dobra innych. Ja już to zrozumiałam - powiedziała Sally.

- Nie męczę się - zaprzeczyła Naomi. Nie chciała, by wyglądało, jakby ktoś tu był ofiarą czegoś.

- Męczysz się, bo nie jesteś z nim szczera - powiedziała Sophie.

Naomi westchnęła.

- Może.

~

Gdy Naomi wyszła z dormitorium, nie zobaczyły jej już ani tego, ani następnego dnia rano. Jak się okazało, zniknęli także Ron i Hermiona.

- Wczoraj McGonagall kazała nam znaleźć ich i przyprowadzić do dyrektora - rzekł Fred, gdy usiedli przy stole Gryffindoru.

- Ale potem ich nie widzieliśmy, nawet Harry nie wrócił do Pokoju Wspólnego - dodał George.

- Ciekawe, co mogło się stać? - zastanawiała się Sophie.

- Mam nadzieję, że przynajmniej są bezpieczni - rzekła Sally.

Niedługo później podszedł do nich Cedrik, pytając, czy nie wiedzą co się dzieje z Naomi.

Nikt jednak nie dostrzegł trójki Gryfonów i Puchonki przez cały czas śniadania. W końcu nadszedł moment drugiego zadania, a bliźniacy postanowili wykorzystać chwilę przed rozpoczęciem na robienie zakładów. Chcieli tym trochę zarobić, więc bardzo zachęcali do zakładania się.

- Zakłady! Zakłady! - krzyczeli w drodze nad jezioro.

- Dalej, stawiajcie!

- Obtawiajcie zakłady, nie pożałujecie!

- Przyjmujemy zakłady, jak myślicie, kto wygra?

- Trzech gości i panna, obstawiajcie, kto wygra!

Sally, Sophie i Lee szli za nimi, przypatrując się, jak coraz więcej osób przychodzi i obstawia jakiś wynik.

- Wskoczą do wody!

- Ale czy wypłyną?

- Nie, bo zeżre ich kałamarnica. A potem wyjdzie z jeziora i zje wszystkich, bo uzna, że ludzie są smaczni - powiedziała Sally. Nie krzyczała, więc slyszały ją tylko idące najbliżej niej osoby. Sophie, Fred, George i Lee zachichotali, po czym młodszy z bliźniaków odwrócił się w jej stronę, podczas gdy drugi akurat przyjmował zakłady.

- A co, boisz się? - zapytał ją George zaczepnie.

Sally spojrzała na niego z rozbawieniem, po czym rzekła:

- Nie, wręcz przeciwnie. Już nie mogę się doczekać, aż będę mogła obronić nas wszystkich przed nią.

- Gdybyś potrzebowała wiernego kompana do pomocy, to daj znać - powiedział George, po czym wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Szatynka parsknęła, po czym odparła:

- Dzięki za propozycję, ale nie mam czasu na opiekowanie się kimś podczas walki.

- Czy ty właśnie mnie obraziłaś? - spytał George rozżalonym głosem.

- Gdzież bym śmiała - odparła mu, po czym znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- A śmiej, jemu się przyda trochę riposty - skomentował Fred wesoło.

- No wiesz co braciszku? Czuję się zawiedziony! - rzekł George. W rzeczywistości jednak było im wszystkim naprawdę wesoło i trochę dzięki temu nie myśleli tak bardzo o tym, gdzie podziali się zagubieni przyjaciele.

W końcu dotarli nad jezioro, gdzie wznosiły się wysokie trybuny. Wszyscy prędko zajęli miejsca, czekając na rozpoczęcie zadania.

Cedrik, Wiktor i Fleur już czekali, gdy przybiegł Harry, który wyglądał  jakby dopiero co się ocknął. W końcu rozpoczęło się zadanie.

Cała czwórka miała zanurkować w wodzie i dostali godzinę, by odzyskać coś, co utracili.

Godzina patrzenia się w jezioro nie była zbyt ciekawą perspektywą. Był to też dostateczny czas, by porozmyślać.

Nigdzie nie było widać Naomi, Hermiony i Rona. Gdzie oni mogli być?

Pierwszy wynurzył się Cedrik wraz z Naomi, a Sally, Sophie, Fred, George i Lee ruszyli w kierunku zejścia z trybun, chcąc zobaczyć się z przyjaciółką. Jednak Maya i Syriusz podeszli już do swojej córki, by się nią zająć, a im powiedziano, że mają zaczekać aż to się skończy. Wrócili więc na trybuny, by czekać na pozostałych.

W końcu wrócili też Krum i Hermiona, natomiast Fleur nie udało się dotrzeć do swojej zakładniczki. Następnie wszyscy czekali na brzegu na Pottera.

Ten wynurzył się w końcu wraz z Ronem oraz małą dziewczynką, prawdopodobnie siostrą Delacour.

Na ich widok Percy poderwał się od stołu sędziowskiego i zaczął brnąć przez płyciznę.

Gdy trójka osób była już blisko, ten złapał Rona w pół i wyprowadził na grzbiet. Dumbledore i Bagman pomogli Harry'emu, natomiast Fleur rzuciła się na pomoc małej dziewczynce.

Podbiegli do nich także Syriusz i Maya, chcąc pomóc Harry'emu. Coraz więcej osób zaczęło schodzić z trybun, w tym szczególnie przyjaciele reprezentantów i ich zakładników.

W końcu ogłoszono wyniki. Cedrik wygrał to zadanie, lecz Harry dostał tyle punktów, że w ogólnej klasyfikacji obaj mieli pierwsze miejsce. Za nimi upiastowali się Wiktor, oraz Fleur.

Pomfrey przebadała całą ósemkę osób, które były w jeziorze, a potem Hogwartczycy zamierzali świętować podwójną wygraną ich szkoły.

Uznano, że impreza zostanie zorganizowana u Puchonów ze względu na to, że Cedrik w tym zadaniu zajął pierwsze miejsce. Niektórym może to się nie podobało, jednak nikt nikogo nie zmuszał do przyjścia.

Naomi zamierzała porozmawiać z rodzicami o czymś, natomiast Sally i Sophie poszły się przebrać do dormitorium - na dworze w końcu musiały być w ciepłych kurtkach, natomiast teraz mogły już je zdjąć. Miały zamiar założyć coś lżejszego, odpowiedniego do pomieszczenia dusznego od tłoku.

- Coraz bardziej dziwi mnie to, że zawsze prawie mamy dormitorium dla siebie. Nie, żebym narzekała, ale zastanawiam się, czy Potworzyca nadal tu mieszka? - zastanowiła się Sally, spoglądając na łóżko ich trzeciej współlokatorki.

- Może tak naprawdę nie żyje, a na lekcje przychodzi jej duch? - spytała Sophie.

- Byle trzymała się od nas z daleka. Ale i tak to bardzo dziwne - rzekła Sally, po czym wróciła do przeglądania swoich ubrań.

- Wręcz niepokojące. Oby tylko niczego nie kombinowała. Ała! - powiedziała Sophie, gdy nagle potknęła się o swoją torbę szkolną, którą postawiła przy łóżku.

Torba się przewróciła, a wraz z nią wysypała się cała zawartość. Blondynka zaczęła zbierać ją i wkładać z powrotem do środka torby, gdy nagle znalazła coś, czego tam wcześniej nie było.

- Chyba wykrakałyśmy właśnie coś - mruknęła Sophie, kiedy Sally do niej podeszła.

Był to pergamin, na którym również były umieszczone litery wycięte z gazety.

Po chwili zaczęły czytać, a z każdym zdaniem były jeszcze bardziej zdziwione i nie podobało im się to.

Droga Sophie!
Od poprzedniego mego listu minęło już kilka tygodni. Chciałbym jednak powiedzieć, że nadal cię kocham, pomimo tego, że niemalże ze sobą nie rozmawiamy. Chciałbym, byś kiedyś była w stanie to odwzajemnić.

Zapewne nie darzysz mnie zbytnią sympatią i zastanawiasz się, po co w ogóle do ciebie piszę, skoro masz chłopaka.

Otóż wahałem się czy to robić, lecz nie dałem rady wytrzymać i napisałem. Chciałbym móc ci powiedzieć o swym uczuciu prosto w twarz, lecz wiem, że byś zapewne je odrzuciła.

Będę nad tobą czuwał w cieniu i przybędę, gdy będzie potrzebna ma pomoc.

Jesteś naprawdę cudowną, śliczną i mądrą dziewczyną. Wierz, że chcę dla ciebie jak najlepiej.

Skryty Wielbiciel

- Kto to może być? I jak mi to włożył do torby? - zastanawiała się zirytowana Sophie.

- To z pewnością Fletcher. Podszywa się za chłopaka i posyła ci listy miłosne - powiedziała Sally sarkastycznie.

Sophie aż parsknęła na myśl o tak irracjonalnej sytuacji.

- Oh, z pewnością. Cóż, ale prawda jest taka, że każdy mógł mi to podłożyć, choćby wczoraj na zajęciach, bo w końcu kładę torbę na podłodze. Mogłabym nie zauważyć, szczególnie, że wczoraj ani dzisiaj nawet nie zaglądałam uważnie do niej. A teraz wszystko się wysypało i zobaczyłam - powiedziała Sophie, wciąż wpatrując się w trzymany przez siebie kawałek pergaminu.

- Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytała Sally. Blondynka wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. Chciałabym po prostu, żeby ta osoba mnie przestała prześladować w jakikolwiek sposób. Znaczy, wiem, że może prześladowanie to mocne słowo, ale chciałabym, żeby po prostu przestał do mnie pisać - powiedziała Sophie, a przyjaciółka popatrzyła na nią ze zrozumieniem.

- Nie dziwię się, to jest bardzo niepokojące. Co, mamy napisać ogłoszenie i rozwiesić po Pokojach Wspólnych, że masz chłopaka i nie życzysz sobie dostawania listów miłosnych od kogokolwiek innego? - spytała Diggle.

- Ciekawa jestem, czy by pomogło.  Nie wiem, muszę się nad tym zastanowić. Jakby to wygląda tak, że chciałabym wyjaśnić tą sprawę i powiedzieć jasno tej osobie, że ma przestać do mnie pisać takie listy. Ale też nie chcę szukać tej osoby w innym kontekście - stwierdziła Sophie.

- Rozumiem - odparła Sally, po czym poklepała ją po ramieniu. - To naprawdę dziwna sytuacja.

W końcu poszły na imprezę, mając też nadzieję, że przyjdzie im do głowy jakieś rozwiązanie problemu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro