Rozdział szósty
Urodziny zapowiadały się bardzo radośnie. Syriusz bardzo chciał, żeby go pogłaskać, bo praktycznie przy każdej osobie, która przybyła, zamieniał się w psa. Sophie, Naomi, Sally, Harry, Jason i Maya aż z trudem powstrzymywali chichot, gdy prawie wszyscy się nabrali.
Prawie, bo chociaż udało mu się to z Andrewem, Michaelem, Adrianem, Cedrikiem, czy Lee, który też dostał zaproszenie - to gdy bliźniacy Weasley przylecieli, było trochę inaczej.
Mianowicie oprócz plecaków na ramionach, w rękach mieli jakieś pudełka. Ktoś mógłby pomyśleć, że to prezenty, jednak zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, oni je otworzyli.
Z pudełek zaczęły wylatywać bąbelki.
Było ich coraz więcej i już po chwili były niemalże wszędzie. Gdy jednak kogoś dotknęły, ten zaczynał chichotać.
- Witajcie, oto nasz nowy wynalazek! - rzekł Fred, patrząc na efekt ich działania.
- Wesołe pudełko bąbelków! Z tego pudełka wylatują bąbelki nasączone eliksirem euforii - wyjaśnił George.
Wszyscy byli zajęci chichotaniem, jednak trzeba było przyznać, że wejście było nieźle.
- Muszę przyznać... haha, że niezłych następców mamy - stwierdził Syriusz, który już się przemienił w człowieka. Od całej trójki dzieci zdążył już się dowiedzieć trochę o bliźniakach i nie mógł się doczekać, żeby ich poznać.
- A dziękujemy bardzo za komplement! To wielki zaszczyt słyszeć go z ust jednego ze sławnych Huncwotów - powiedział Fred, powodując tym, że Syriusz poczuł się szczególnie usatysfakcjonowany.
- Bardzo chcieliśmy poznać twórców Mapy - dodał George.
Bąbelki zdążyły już wrócić do pudełek, jednak zgromadzeni w salonie goście nadal czuli się bardzo wesoło.
- Lepiej już go tak nie komplementujcie, bo jeszcze wybuchnie z tej dumy. Ale zgadzam się, niezłe wejście - stwierdziła Maya, stając koło męża.
Nagle Fred podszedł do Sophie i podał jej rękę. Ta chwyciła go za dłoń, przeczuwając, co za chwilę może nastąpić.
- Skoro już jesteśmy tu wszyscy, to chcę coś powiedzieć. A właściwie nie tyle sam, co z Sophie. Jesteśmy parą.
Po chwili wybuchy entuzjastyczne okrzyki, a Sally podeszła do George'a, żeby przybić z nim pionę. W końcu oni się do tego najbardziej przysłużyli! Następnie przybiła piątkę z Naomi, po czym poklepały przyjaciółkę po plecach. Do Freda natomiast podszedł Lee, by mu uścisnąć rękę.
- Ja oczywiście wiedziałem, ale dotrzymałem tajemnicy! - pochwalił się George.
- A ja i George wiedzieliśmy jako pierwsi, że się zakochał. Nam od razu powiedział! - rzekł Lee.
Było dużo śmiechu i radości. Okazało się, że Fred i Sophie byli razem od kilku dni, ale chcieli powiedzieć to dopiero, gdy będą wszyscy razem.
Oczywiście Sally i Naomi chciały poznać szczegóły tego, jak do tego doszło, jednak zostawiły to na później. Teraz wszyscy uznali, że pora wyjść z salonu i udać się na dwór.
Pierwsi ruszyli Maya, Syriusz, Harry i Jason, którzy stali najbliżej wyjścia. Potem za nimi Naomi, Cedrik, Michael, Sally i Adrian. Przedostatni natomiast wyszli Sophie i Fred, a za nimi wyszli George, Lee i Andrew.
Sophie i Fred w międzyczasie się do siebie przytulili, najwyraźniej ciesząc się, że już im wszystkim powiedzieli o ich związku.
- Jak słodko - skomentowała Naomi, widząc przytuloną do siebie parę.
- Bardzo, ciekawe jakie dzieci... O, tu jesteś Michael! - rzekła Sally, po czym podeszła się przytulić do swojego chłopaka.
- O jakie dzieci jej chodziło? - zapytał George.
- Nie wiem, ona od rana różne rzeczy gada - powiedziała Naomi, woląc nie wdawać się w szczegóły.
- Aż tak złe? - spytał Cedrik, stojący obok niej. Puchonka spojrzała na niego, po czym rzekła:
- Tak, okropne.
- Nieprawda, ja tylko mówiłam o animagach i... - oburzyła się Sally, jednak przerwał jej Michael, całując ją w usta. Szatynka odwzajemniła pocałunek i przez chwilę obejmowali się wzajemnie.
- Przydałoby się więcej dziewczyn - powiedział Andrew do George'a i Lee, stając obok nich. Andrew Richards był wysokim brunetem o niebieskich oczach.
- To trzeba było zaprosić przyjaciółki mojego brata, trochę ich ma - mruknęła Sophie, słysząc ten komentarz. Blondynka miała bowiem dwa lata młodszego brata, Taylora.
- Ej, moją siostrę też? Nie pozwalam, za młoda jest - stwierdził Michael, przerywając pocałunek z Sally - reszta nastolatków zachichotała na jego słowa.
- Spokojnie, to też moja siostra, nie podrywałbym jej przecież! - odparł mu Andrew.
- Nikt jej nie będzie podrywał, dopóki jestem w szkole. Za młoda jest na chłopaka - stwierdził Jones. Kochał swoją siostrę i chciał dla niej po prostu jak najlepiej. Może teraz mówił też trochę żartem, jednak i tak wolałby, żeby z tym poczekała.
- Niech poczeka, aż skończy siedemnaście lat, to dam jej spokój - powiedział Michael po chwili.
- Spokojnie, myślę, że mając mojego brata za przyjaciela będzie i tak już chroniona - stwierdziła Sophie.
Ich rozmowy zostały jednak przerwane.
- Dzieciaki, chodźcie! Zaraz tort! - zawołała ich Maya, która stała już przy stole, a obok niej Syriusz. Harry i Jason zajęli już swoje miejsca, a chwilę później to samo zrobiła reszta nastolatków.
Naomi usiadła przy jednym z mniejszych brzegów stołu i tak, że po swojej prawej stronie miała Sally, a po lewej Sophie. Z drugiej strony Sophie usiedli Fred, George i Syriusz, który uznał, że chce siedzieć koło drugiego pokolenia Huncwotów i wcisnął się pomiędzy George'a, a Lee. Naprzeciwko Naomi siedział Jason, który również chciał być blisko nich.
Obok Sally usiadł Michael, a następne miejsca zajęli Andrew, Adrian, Cedrik, Maya i Harry.
Na stole znajdowały się przeróżne smakołyki, a sam tort był śmietankowy i dosyć spory, z napisem "Wszystkiego najlepszego, Naomi". Gdy już odbyło się zdmuchiwanie świeczek, wszyscy zaczęli jeść i rozmawiać.
Syriusz oczywiście najbardziej zagadywał bliźniaków i Lee o to, jakie żarty wymyślali, a zarazem sam również opowiadał co robił w młodości z przyjaciółmi.
W pewnym momencie jednak Syriusz zaczął mówić o tym, że miał motocykl, na co bliźniacy zaczęli mówić o latającym aucie, którym ponoć przylecieli po Harry'ego odebrać go od wujostwa kilka lat temu, a ten miał kraty w oknach.
Atmosfera przy stole od razu zrobiła się dużo bardziej napięta. Maya i Syriusz mocno się zdenerwowali, zresztą Sally im się nie dziwiła - jak ktoś to mógł w ogóle zrobić?
Potter starał się jakoś zbagatelizować temat, jednak nic to nie dało. Po chwili Maya, Syriusz oraz Harry poszli do środka domu, by porozmawiać. Chwilę później za nimi ruszyli też Naomi i Jason.
Pozostali natomiast ciągle siedzieli wstrząśnięci przy stole. Niby mieli się bawić, ale w tej chwili nikt nie miał do tego głowy.
Cała piątka gospodarzy wróciła kilkanaście minut później i było jasne, że nie chcą już gadać na ten temat. Odbyło się więc wręczanie prezentów Naomi, a potem tańce. Jednak mimo pozorów, że wszystko jest w porządku, nadal wszyscy pamiętali, co się wydarzyło.
- Ładnie ich wyswataliśmy, co nie George? - spytała Sally, gdy razem z rudowłosym stali obok stolika z napojami i pili piwo kremowe. Niedaleko Sophie i Fred się przytulali, tańcząc. Patrzyli na nich z dumą.
Trochę dalej Naomi tańczyła jednocześnie z Cedrikiem i Lee, we trójkę się z tego śmiejąc. Andrew, Adrian i Michael siedzieli przy innym stole, jedząc przekąski i rozmawiając o czymś. Maya, Syriusz, Harry i Jason gdzieś zniknęli, najwyraźniej chcąc dać im trochę wolnej przestrzeni.
- Prawda, nie ma lepszych swatów od nas - rzekł George, szczerząc się. Zachichotali, po czym wznieśli toast, stukając swoimi kubkami z piwem kremowym.
- Ciesz się, że Taylor tego nie słyszy - powiedziała Sally z rozbawieniem.
Młodszy brat Sophie również był mocno zaangażowany w to, by pomóc jej zakończyć toksyczną przyjaźń, oraz by zeswatać ją z Fredem. Co prawda wszyscy sobie po prostu z tego żartowali, jednakże rzeczywiście im się udało.
- Strach się bać - powiedział George z udawaną trwogą. Następnie rozejrzał się, jakby Taylor mógł nagle wyskoczyć zza krzaka.
Po chwili jednak roześmiał się, a Sally razem z nim. Śmiech bliźniaków Weasley bywał czasami wręcz zaraźliwy.
Dziewczyna nauczyła się rozpoznawać bliźniaków jakieś kilka miesięcy temu. Poza faktem, że Fred najczęściej patrzył z miłością na Sophie, to widziała też inne, drobne różnice między nimi.
Różnili się na przykład tym, że George miał kształt oczu skierowany ku górze, a Fred ku dołowi. George ma też trochę większy i bardziej garbaty nos, a Fred prostszy i szczuplejszy.
Poza tym George był też minimalnie spokojniejszy od brata, chociaż również bywał nieprzewidywalny. Za co zresztą bardzo lubiła obu bliźniaków. Bywali szaleni, zwariowani, ale też kreatywni, zabawni i kochani.
Wiedziała, że jest jedną z nielicznych osób, które umieją ich odróżnić. Cieszyła się więc z tego, że ma taką możliwość.
- Taylor od teraz będzie naszym szwagrem, nie możemy mu podpaść - żartobliwie rzekł George.
- Jak waszym szwagrem? - spytała ze zdziwieniem Sally.
- Co jak co, ale szwagrami się dzielimy. Fred powiedział, że jak ja będę miał dziewczynę, to jej rodzeństwo też będzie jego szwagrami - wyjaśnił George, a Sally zachichotała.
- No to nieźle - przyznała rozbawiona. - Żeby się tylko nie przestraszyła.
- Czego ma się przestraszyć? Powinna wiedzieć, że będąc z jednym z bliźniaków, to drugiego dostaje się w komplecie. A zarazem też i dziewczynę tego drugiego - powiedział z przekonaniem George.
- Jesteście niemożliwi - odparła Sally, parskając śmiechem. George również się wyszczerzył.
- Do usług - powiedział z rozbawieniem. - Zatańczymy?
- Jasne! - odparła Sally, po czym oboje odłożyli swoje kubki, po czym poszli tańczyć.
Najpierw tańczyli sami, ale potem włączyli się do kółka z Naomi, Cedrikiem i Lee.
- Zakochańce, chodźcie do nas! - zawołała Naomi do Sophie i Freda, którzy po chwili do nich się włączyli.
- Michael, Andrew, Adrian, wy też chodźcie! - powiedziała Sally, a chłopcy również się przyłączyli.
Tańczyli sobie przez dłuższą chwilę w ogromnym kole do muzyki z radia stojącego nieopodal. Świetnie się bawili wszyscy razem.
Byli tu przedstawiciele wszystkich domów w Hogwarcie, chociaż to w tej chwili nie miało znaczenia. Byli po prostu nastolatkami, którzy spędzali czas na urodzinach przyjaciółki.
Zresztą dla Sally nigdy nie miało znaczenia to, kto z jakiego jest domu.
Wszystko zaczęło się pierwszego dnia szkoły, gdy wsiadła do pociągu jadącego do Hogwartu. Wtedy poznała i zaprzyjaźniła się z Naomi Chase, Michaelem Jonesem i Cedrikiem Diggorym, którzy byli w Hufflepuffie, oraz Andrewem Richardsem i Adrianem Puceyem ze Slytherinu. Sama była Krukonką, podobnie jak Sophie Mason, z którą lepiej poznały się dopiero w tym roku szkolnym. Wcześniej bowiem ta przyjaźniła się z Eveline Fletcher, która była toksyczna i manipulacyjna. Na szczęście udało się pomóc Sophie wydostać z tej relacji.
Fred, George i Lee też mieli swój udział w tej pomocy, a potem zaprzyjaźnili się z Sophie oraz Sally i jej paczką przyjaciół.
Chociaż Gryfoni zdecydowanie najlepszy kontakt mieli z dziewczynami z ich grupy, jednak mimo wszystko jakoś się dogadywali z pozostałymi.
Sally miała nadzieję, że zawsze tak będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro