Rozdział siódmy
Urodziny dobiegły końca, jednak Sally i Sophie zostały u Naomi jeszcze kilka dni. Bliźniacy Weasley również chętnie zostali, namawiani szczególnie przez Syriusza, który bardzo chciał jeszcze z nimi pogadać i powymyślać żarty. Bliźniacy dostali więc spanie w pokoju Jasona, który przeniósł się do pokoju Harry'ego.
Pozostali znajomi jednak wyjechali, gdyż każde z nich miało swoje sprawy rodzinne.
W przeciągu tych kilku dni Maya i Syriusz zniknęli gdzieś na parę godzin, nie mówiąc jednak, gdzie idą.
Dziewczyny podejrzewały jednak, że mogło to mieć jakiś związek z wujostwem Pottera i może jakąś zemstą na nich.
Sam Harry wydawał się być w jakimś dziwnym nastroju i jakby nie miał ochoty na nic. Zważywszy na to, że niedługo miały być jego urodziny, to liczono, że może chociaż obecność jego przyjaciół poprawi mu wtedy humor. Mieli oni przybyć zaraz po tym, jak Sally, Sophie i bliźniacy wrócą do swoich domów.
Taka drobna wymiana, która wydawała się nawet dobrą opcją. Zresztą i tak niedługo potem mieli wszyscy spotkać się na Mistrzostwach Świata w Quidditchu.
Oczywiście Sophie i Fred opowiedzieli o tym, jak wyznali sobie miłość, a Sally cieszyła się, że jej przyjaciele są ze sobą szczęśliwi.
Przyszły też wyniki Sumów, które wspólnie otworzyli, a Sally uznała, że poszło jej w miarę dobrze. Może nie była najlepsza, ale co z tego?
Nie zależało jej aż tak bardzo, pomimo tego, że nadal nie wiedziała, co chce robić po szkole. Ale do tego miała jeszcze dwa lata!
Poza tym chociaż już napisała bliźniakom co się stało, gdy Julian, Jaydan i Carter zjedli cukierki, to i tak powtórzyła to jeszcze raz. Jednak i tak przy okazji opowiedziała szczegóły też Sophie, Naomi oraz Syriuszowi, Jasonowi i Harry'emu, którzy usiedli z nimi w salonie.
Maya w tym czasie udała się gdzieś, jednak miała niedługo wrócić.
- Wy to chyba powinniście nazwać Antykuzynowe cukierki lub Poskramiacz kuzynów - stwierdziła ze śmiechem Sally, gdy skończyła swoją opowieść.
- Jacyś kuzyni, którym można by to dać, pewnie by się jeszcze znaleźli - odparł George. Syriusz poprosił bliźniaków, by dali mu kilka ich produktów, żeby mógł je wykorzystać na wujostwie Harry'ego. Mieli więc niejako swój udział w zemście.
Aktualnie na największej kanapie siedzieli kolejno Sophie, Fred, George, Sally i Naomi. Jason i Harry na drugiej, mniejszej, a Syriusz na fotelu.
Ten ostatni szczególnie chętnie słuchał o tym, jakie kawały robią bliźniacy w szkole, oraz opowiadał o tym, co sam robił z przyjaciółmi. A przynajmniej z Jamesem Potterem i Remusem Lupinem, gdyż imię i nazwisko czwartego z ich paczki - Petera Pettigrew - starał się jak najczęściej pomijać.
I nie dziwili mu się, w końcu kto by chciał wspominać o kimś, kto zdradził swoich przyjaciół?
Nawet jeśli wszyscy znali już prawdę, to i tak było to z pewnością bolesne.
- Czyli podarowaliście Smarkerusowi szampon? - zapytał Syriusz z rozbawieniem. - To on przez te wszystkie lata nadal nie umył włosów?
- Pan go znał? - spytał ze zdziwieniem Fred.
Mężczyzna westchnął.
- Byliśmy na jednym roku. Nienawidziliśmy się, on był Ślizgonem, ja Gryfonem. Trwała wojna, większość Ślizgonów była po stronie Sami-Wiecie-Kogo. Może nie wszyscy, bo choćby moja kuzynka Andromeda była wyjątkiem - powiedział Syriusz. - Wyszła za mugolaka i też tak ja została wydziedziczona z rodu Blacków. A ja byłem pierwszą osobą z rodu, która nie trafiła do Slytherinu, wobec czego uznali, że hańbię ród.
Niby Sally wiedziała już trochę od Naomi o jej rodzinie, ale nadal uważała, że to słabe i przykre, że ludzie nie umieją zaakceptować wyborów swoich dzieci (lub wyborów gadającej czapki, czyli Tiary Przydziału) i tak po prostu wyrzekają się ich.
- Przykro mi tato, że musiałeś przez coś takiego przechodzić - smutno rzekł Jason.
- Właśnie, to okropne - współczująco dodała Naomi.
- Zgadzam się. Ale na szczęście poznałem wspaniałe osoby, które mi pomogły - odparł mężczyzna. - Tamto to już przeszłość.
Szczerze mówiąc, Sally czuła się trochę niezręcznie, bo jednak to były prywatne sprawy Blacków. Niby przyjaciółka jej wszystko mówiła, ale co innego słyszeć to od niej, a co innego być świadkiem jak ktoś mówi o czymś z przeszłości.
Raczej rzadko czuła się niezręcznie, ale po prostu nie wiedziała za bardzo, co powinna teraz zrobić. Naomi, Jason i Harry podeszli przytulić się do Syriusza, natomiast Sally, Sophie i bliźniacy nie wiedzieli zbytnio, co dalej.
Wtedy usłyszeli otwieranie drzwi i Mayę, która głośno się przywitała.
- Coś się stało? - zapytała, wchodząc do salonu.
- A takie tam, drobne wspominki - powiedział Syriusz, przybierając wesoły ton. - A co tam u ciebie?
Naomi, Jason i Harry usiedli z powrotem na kanapach, podczas gdy Maya transmutowała jedną z puf w drugi fotel, po czym na nim usiadła.
- W porządku, byłam właśnie u Kate, trochę pogadałyśmy - odparła kobieta. - W ogóle to jesteście głodni, to niedługo możemy zrobić obiad...
Nastolatkowie zgodzili się, że mogą zjeść coś niedługo, po czym po kolei zaczęli ewakuować się z pomieszczenia, by zostawić dorosłych samych.
Harry i Jason poszli na górę, a Sally, Sophie, Naomi, George i Fred wyszli z domu tylnym wyjściem, gdzie aktualnie padała odrobina cienia, rzucana przez dom.
Był lipiec, więc oczywiście było gorąco. Dziewczyny zawiązały sobie włosy gumkami, jednak i tak było ciepło.
Jednakże mieli ochotę wyjść na zewnątrz, a nie siedzieć w pomieszczeniu.
Za domem było dużo miejsca. Na końcu znajdował się ogród, ale przy samym domu były wygodnie ławki oraz stolik, by można było posiedzieć, co zrobili.
Cały dom znajdował się na wzgórzu, na którym rosło mnóstwo słoneczników, skąd nazwa, Słonecznikowy Domek.
- Przepraszam za moich rodziców, zdarza im się czasami zacząć nagle coś wspominać i tak wychodzi - rzekła Naomi.
Sophie, Fred i George usiedli po jednej stronie stołu, a Naomi i Sally naprzeciwko.
- Nie szkodzi, moi rodzice i dziadkowie też tak mają. Szczególnie babcia Pauline - powiedziała Sophie, a bliźniacy aż parsknęli śmiechem.
- Jak byliśmy u Sophie, to jej tata przeprowadził ze mną rozmowę, że mam dbać o jego córkę. A wtedy... - zaczął Fred.
- Wtedy wtrąciła się babcia. Opowiedziała nam, jak doszło do zaręczyn rodziców Sophie. Mianowicie... - dodał George.
- To było podczas wojny. Tata chciał zaskoczyć mamę i udał, że wyszedł z domu, a tak naprawdę zakradł się z z tyłu. I dostał zaklęciem - dokończyła Sophie.
- Jesteś moją dziewczyną od kilku dni, a już dokańczasz razem z nami zdania. Podoba mi się to - stwierdził radośnie Fred, po czym objął Sophie. Dziewczyna z uśmiechem na ustach oparła swoją głowę na jego ramieniu, a pozostali zachichotali.
- To jeszcze George'owi znaleźć dziewczynę i cztery osoby będą tak gadać - stwierdziła Naomi.
- Dobry pomysł - przyznała Sally. - George, podoba ci się ktoś?
- Na razie czekam aż się odezwie do mnie tłum naszych fanek, zrozpaczonych, że jeden z bliźniaków Weasley jest już zajęty - zażartował George, na co wszyscy się zaśmiali.
- Jak będą zbyt natrętne, to ci pomożemy - obiecała Sally ze śmiechem.
- Właśnie, od tego ma się przyjaciół - dodala Naomi wesoło.
George wstał ze swoje ławki, po czym wcisnął się pomiędzy Sally, a Naomi i objął każdą ramieniem.
- W razie czego obie możecie zostać moimi dziewczynami - stwierdził żartobliwie.
- Jakbym się kiedyś rozstała ze swoim chłopakiem, to rozważę to - powiedziała Sally ze śmiechem. - Chociaż to oczywiście czysto hipotetyczne.
- A ja nie zamierzam tkwić w takiej niepewnej relacji, w której nie możesz się zdecydować na którąś z nas - odparła Naomi, zdejmując jego ramię z siebie.
- W takim razie Sally będę na ciebie czekał - powiedział George z udawaną powagą. Po chwili jednak wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Twoja dziewczyna będzie miała szczęście, wiesz? - zapytała Sally, zwracając się do rudowłosego. - Bo naprawdę jesteś świetny, George.
- W końcu mój bliźniak! - rzekł Fred. - Jest drugi najlepszy zaraz po mnie!
- Król Skromności się znalazł - sarkastycznie stwierdziła Sophie.
- I tak mnie uwielbiasz - powiedział Fred, po czym pocałował ją w główkę.
Było naprawdę wesoło i radośnie. Uwielbiali w piątkę spędzać razem czas wzajemnie też drocząc się ze sobą.
Później był obiad, a po nim z wizytą wpadli Lupinowie, którzy byli przyjaciółmi Syriusza i Mayi. Z chęcią przyłączyli się do wspólnego grania w gry planszowe, a także do rozmów. Oraz oczywiście dorosłym znowu zbierało się na wspominki.
Wakacje u Blacków były naprawdę udane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro