Rozdział dwudziesty siódmy
W końcu minęło już wolne i zaczął się nowy semestr. Oczywiście wróciła też Naomi wraz z braćmi. Przyjaciele byli ciekawi, jak bawiła się w te święta.
- Było dobrze - rzekła Naomi. - Może czasami trochę niezręcznie... Ale mimo wszystko to były moje najlepsze święta. Tych pierwszych trzech niezbyt pamiętam, a potem... Sami wiecie co się stało.
Przyjaciele cieszyli się, że dobrze spędziła ten czas. Jak sama mówiła, dla niej i jej najbliższych te święta były wyjątkowe. Poraz pierwszy spędzili je razem w tym gronie.
- A przekonałaś w końcu tatę, by polubił Cedrika? - zapytała Sophie, gdy we trzy usiadły w dormitorium Krukonem. Naomi mimo bycia Puchonką przebywała u nich naprawdę często.
Szarooka westchnęła.
- Sama nie wiem. Mama mówi, że po prostu jest mu naprawdę ciężko pogodzić się z faktem, że mam już prawie siedemnaście lat i chłopaka. W końcu wiele lat nie miał z nami kontaktu - rzekła Naomi ze smutkiem. - Ale mimo wszystko cieszy się z mojego szczęścia, tylko po prostu bacznie obserwuje, jaki jest Cedrik.
- Może w końcu się do niego przekona rzekła Sally.
- Może - mruknęła Naomi, sięgając po cukierka z trzymanej przez siebie paczki.
- Wiesz, niektórzy ojcowie po prostu mają w sobie taki syndrom nadopiekuńczości - powiedziała Sophie. - Mój tata w listach ciągle wspomina, że Fred ma mnie dobrze traktować i tego typu...
- Akurat wasi ojcowie nie mają na co narzekać - stwierdziła Sally. - Mój tata niby się zdziwił, że chodzę z Michaelem, ale lubi go, moje wujostwo też. Chociaż jak Luelle do mnie pisze, to się pyta, czy na pewno nie znalazłam sobie kogoś innego.
Od wakacji parę razy wymieniały się z kuzynką listami. Co prawda odległość była dość daleka, ale mimo to starały się utrzymywać kontakt.
- Co tam w ogóle u nich słychać? - zapytała Naomi.
- W porządku. Lu pisze, że szkoda, iż Castelobruxo nie bierze udziału w Turnieju. Chociaż i tak byłaby w sumie za młoda, żeby tu przyjechać jako potencjalny zawodnik - rzekła Sally. - Ale za to ogólnie podobało jej się w Wielkiej Brytanii i zastanawia się, czy nie przyjechać tu na dłużej. Tylko tym razem najlepiej samej.
- Mają zamiar przyjechać w te wakacje? - spytała Sophie.
- Zastanawiają się nad tym - odparła szatynka. - Jakby przyjechała sama Lu, to spoko, ale reszta...
- Zawsze obie możecie przyjechać do mnie - zaproponowała Naomi.
- Albo do mnie, jestem pewna, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko - powiedziała Sophie.
Sally uśmiechnęła się z rozmarzeniem.
- Zobaczymy. Chętnie bym to zrobiła.
~
Już pierwszego dnia zajęć całą szkołę obiegła wieść, że Hagrid jest półolbrzymem.
- Nie Sally, to nie jest dobry pomysł pytać Hagrida, jakim cudem powstał z połączenia olbrzymki i czarodzieja - rzekła Sophie już po raz któryś tego ranka, próbując jej wybić ten pomysł z głowy.
- Ale dlaczego? - zapytała Sally. - To ciekawe...
- Ale może być mu przykro - rzekła Sophie. - Poza tym... Ja chyba naprawdę wolę nie wiedzieć.
- Nie musisz, ja sama mogę iść i zapytać! - stwierdziła rezolutnie szatynka.
- O co i kogo chcecie pytać?
Naprzeciwko Krukonek usiedli George i Fred. Gryfoni patrzyli na nich z zaciekawieniem.
- Hagrid jest półolbrzymem, a Sally chce go zapytać, jakim cudem powstał - mruknęła Sophie, podając im gazetę. Chłopcy wczytali się w artykuł, po czym Fred zagwizdał.
- To rzeczywiście ciekawa kwestia - stwierdził starszy bliźniak, na co blondynka westchnęła.
- Ty też? - powiedziała Sophie. - Naprawdę, nie pytajcie go, może być mu przykro.... Przecież wiele osób pewnie będzie się z niego naśmiewać...
Sophie zawsze była najbardziej empatyczna z ich grupki.
- Spokojnie, na razie jeszcze żadne z nas nie poszło do Hagrida, by go o to pytać - rzekł George. - I rzeczywiście, szkoda go.
W szkole rzecz jasna zaczęły krążyć różne pogłoski i komentarze na ten temat, jedne gorsze od drugich.
Przy okazji też coraz bardziej wchodzili w nowy semestr, a nauczyciele zadawali coraz więcej. Pewnego dnia Sally, Sophie i Naomi miały zamiar pouczyć się w bibliotece wraz z Sanne i Brancą. Dziewczyny były w końcu starsze i obiecały im pomóc z lekcjami, jak będą potrafiły.
Najpierw jednak chciały pójść po notatki. Naomi miała już ze sobą swoje, gdy przyszła po Sally i Sophie. O ile jednak Diggle dosyć szybko znalazła swoje rzeczy, to Sophie miała z tym problem.
- Gdzie one są? Zapisałam te notatki z ostatniej lekcji eliksirów na kilku luźnych kawałkach pergaminu i byłam pewna, że je włożyłam do książki. A ich nie ma - zastanawiała się Sophie, z irytacją przekartkowując podręcznik.
- Spokojnie, może są w innym podręczniku? - zasugerowała Sally, stając obok niej.
- Właśnie, zaraz pomożemy ci szukać. Czasami czegoś nie ma jak się szuka, a po chwili nagle jest - stwierdziła Naomi, po czym podeszła do przyjaciółek.
We trzy zaczęły przeszukiwać wszystkie rzeczy Sophie, lecz nie znalazły notatek. W końcu szatynka zapytała:
- A jesteś pewna, że ich nie zgubiłaś wcześniej? Mogły ci wypaść z torby, albo w ogóle ich nie wzięłaś z sali.
- Nie, jestem pewna, że tu były - powiedziała Sophie.
Nagle do dormitorium weszła Eveline, ignorując zupełnie znajdujące się w nim dziewczyny, które spojrzały na nią podejrzliwie. Podeszła do swojego kufra i zaczęła czegoś w nim szukać.
- Ukradłaś notatki Sophie z eliksirów? - zapytała Sally, mówiąc to, co nasunęło się na myśl całej ich trójce.
Fletcher spojrzała na nie z politowaniem, przerywając swoje poszukiwania.
- Po co mi jakieś notatki z przedmiotu, na który nie chodzę? Niczego nie ukradłam. Mam lepsze rzeczy do roboty, niż takie coś - prychnęła, a następnie wyciągnęła książkę do obrony przed czarną magią. Następnie wstała i przewróciła książkę grzbietem do góry i zaczęła nią machać - tak, by pokazać, że nie ma w nim żadnych dodatkowych kartek.
- Chcecie to możecie nawet sobie przeszukać moje rzeczy. Nic tam nie znajdziecie - odparła, po czym wyszła z dormitorium.
- Nie ufam jej - powiedziała Sally.
- Ja też nie. Ale nie mam pojęcia, co mogła chcieć tym osiągnąć. Skoro nie mogę znaleźć notatek, to po prostu spiszę je od kogoś, trudno - uznała Sophie, nie chcąc już dłużej szukać tych kilku kawałków pergaminu.
Przyjaciółki przyznały jej rację, po czym w końcu ruszyły do biblioteki ze swoimi rzeczami.
Osoby, które przybyły z innych szkół przez ten rok uczęszczały na specjalnie zorganizowane dodatkowe zajęcia, prowadzone przez Hogwarckich nauczycieli. Przynajmniej z tych przedmiotów, które były we wszystkich trzech placówkach.
Aczkolwiek tych godzin i tak nie było wiele i większość rzeczy sami musieli się uczyć.
Wspólne spędzanie czasu zeszło im więc zarówno na nauce, jak i rozmawianiu o różnicach i podobieństwach między ich szkołami i edukacją.
W końcu jednak Sanne i Branca musiały już iść na zajęcia z zaklęć, które tego dnia miały mieć. Krukonki i Puchonka postanowiły się natomiast jeszcze trochę pouczyć, a przy okazji także pogawędzić.
- Sally, a właściwie jak wygląda twoja sytuacja z Michaelem? - spytała, na co szatynka wyglądała na zdziwioną pytaniem.
- Jakoś jest. Na razie jest w porządku - stwierdziła. - A co?
- Bo w dniu Balu wypytywał się mnie, czy ciągle coś do niego czujesz, oraz co jest między tobą a George'em. Oczywiście powiedziałam mu, że powinien porozmawiać na ten temat z tobą, ale najwyraźniej tego nie zrobił - stwierdziła Sophie, a obie przyjaciółki wyglądały na zdziwione.
- Mnie jakoś nie zapytał - rzekła Naomi, marszcząc brwi.
- Może uznał, że powiesz to samo i dał sobie spokój - zasugerowała Sophie.
- Cóż, powinien w takim razie zapytać o to mnie, a nie mojej przyjaciółki. I nie wiem o co mu chodzi, wszystko jest w porządku. A z George'em to tylko przyjaźń - odparła Sally, wzruszając ramionami.
Czuła się poirytowana, że Michael zrobił coś takiego.
- Na pewno tylko? - zapytała Naomi, po czym obie blondynki popatrzyły na siebie porozumiewawczo.
- Tak, na pewno. A wracając do Michaela, mam wrażenie, że on się zmienił. Wcześniej taki nie był - powiedziała Sally.
- Dziwne.
- Podejrzane.
Trudno było się z tym nie zgodzić. Z Jonesem rzeczywiście było coś nie tak. Od wakacji zachowywał się jakoś dziwnie.
- Chyba rzeczywiście muszę z nim porozmawiać. A właśnie, zmieniając temat. Pamiętacie, jak rok temu w Sylwestra zaczęła się nasza przyjaźń? I zastanawiałyśmy się, jak potoczy się nasze życie w tym kolejnym roku? - zapytała Sally, a blondynki zastanowiły się przez chwilę.
Rzeczywiście, rok wcześniej spędzały święta u Jonesów, a Sophie dopiero zaczynała się zaprzyjaźniać z ich grupką.
- Z tego co pamiętam, mówiłam o tym, że moja rodzina będzie pełna. I spełniło się - stwierdziła Naomi po chwili z uśmiechem.
- A ja o tym, że chciałabym być już pewna tego, z kim chcę się przyjaźnić.
I jestem - powiedziała Sophie, uśmiechając się do nich.
- A ja o tym, że może będziemy mieć chłopaków, co też się spełniło - dodała Sally.
- Co w takim razie przyniesie kolejny rok? - zapytała Naomi, na co jednak żadna z przyjaciółek nie znała odpowiedzi.
- Oby dobre rzeczy - powiedziała Sophie.
Nie wiedziały jeszcze, jak bardzo są w błędzie.
~
Nowy semestr przyniósł także lekcje teleportacji dla szóstorocznych.
- Pamiętajcie! Cel, wola, namysł!
Instruktor ciągle powtarzał im te słowa, ale jak na razie nikomu nie udało się przenieść nawet o centymetr. Trudno się zresztą dziwić, skoro to były dopiero jedne z pierwszych zajęć.
- Jak już będziemy to umieli, to w końcu będziemy mogli szybko teleportować się gdzie będziemy chcieli - rzekł Fred, gdy było już po zajęciach. Stali sobie na korytarzu i rozmawiali.
- Pamiętam, jak Charlie ciągle teleportował się po całym domu. Pewnego dnia chciał się teleportować na kanapę, ale nie wiedział, że akurat wtedy był tam Parszywek. No i przypadkiem teleportował się akurat na niego - rzekł George, krzywiąc się na myśl o tym szczurze. - Szybko się podniósł, ale fakt faktem, że się to zdarzyło.
- Mam nadzieję, że go torturowaliście - mruknęła mściwie Naomi. Przyjaciele wiedzieli już, kim naprawdę był ten szczur i czego się dopuścił.
- Gdyby wiedzieli, kim jest naprawdę, to może by to zrobili - rzekła Sophie. - Ale tak to...
- Tak to może przynajmniej oberwał przypadkiem? - spytała Sally.
- Jeśli cię to pocieszy Naomi, to powiem ci, że ciężko nie nadepnąć na szczura, szczególnie, gdy w domu jest dużo osób - rzekł Fred.
- Pamiętam, że kiedyś babcia dała Ginny pluszowego pieska i bardzo się go bał - rzekł George. - A wujek kiedyś przyprowadził prawdziwego psa, to jak przed nim uciekał! A to chyba wyżeł był...
- Często też uciekał przed kotem Fawcettów, naszych sąsiadów - rzekł Fred. - A często do nich chodziliśmy...
- On wielu rzeczy się bał - stwierdził George. - Albo pamiętam jak w całej wiosce strzelali fajerwerkami na Sylwestra czy inne okazje i też się bał.
- Niech się boi - rzekła Naomi. - Bo jak kiedyś go znajdę i dopadnę...
Trudno było się dziwić tej zawziętości.
- Tylko uważaj, nie wpadnij w jakieś kłopoty - rzekła Sophie.
Naomi wzruszyła ramionami.
- Jestem Black. Kłopoty przyjdą prędzej czy później.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro