Rozdział dwudziesty piąty
Dwóch bliźniaków, to i dwa rozdziały tego dnia!
~
Wyszykowanie się na Bal trochę im zajęło, jednak w końcu były gotowe.
Na szczęście jeszcze w wakacje zadbały o stroje wyjściowe po tym, jak dostały listy z Hogwartu. I chociaż nie miały wtedy pojęcia, co się szykuje, to jednak przez ostatnie tygodnie nie musiały myśleć o znalezieniu czegoś na tą okazję, skoro już miały.
- Powiem wam, że trochę się stresuję tym, że jako partnerka Cedrika mam otwierać z nim tą zabawę - przyznała Naomi.
Była ubrana w srebrną sukienkę na ramiączka, która sięgała jej poniżej kolan. Miała też założone przezroczyste rajstopy oraz buty na lekkim obcasie.
Włosy miała splecione w warkocza, oraz oprócz tego także srebrną biżuterię, oraz małą torebkę na najważniejsze rzeczy.
Aktualnie usiadła na łóżku Sally, po czym westchnęła.
- Na pewno będziesz najlepsza! Swym wspaniałym tańcem przyćmicie pozostałe pary! - stwierdziła Sally, po czym usiadła z prawej strony przyjaciółki.
Szatynka ubrana była w jasnożółtą sukienkę do kolan, oraz z krótkim rękawem. Także założyła przezroczyste rajstopy, czarne buty oraz torebkę do kompletu. Włosy natomiast zostawiła rozpuszczone i proste.
- Oczywiście i będziesz też najładniejsza. Nawet od tej Delacour - zapewniała ją Sophie, siadając z drugiej strony Naomi.
Sophie natomiast postawiła na czarną, koronkową sukienkę. Miała ona długie rękawy, oraz była poniżej kolan. Posiadała także złote zdobienia naszyte na dekolcie oraz rękawach. Do tego wszystkiego blondynka zostawiła rozpuszczone włosy, lecz lekko je pofalowała. Miała także czarne rajstopy z wzorkiem, płaskie buty, oraz czerwoną torebkę.
- Po prostu nie chciałabym, by coś poszło nie tak - rzekła Naomi.
Trochę porozmawiały, przygotowując się, aż w końcu zeszły na dół, gdzie czekali na nich partnerzy, z którymi od razu się przywitali. Każdy z chłopaków wystrojony był w elegancką szatę wyjściową.
- Cześć Sally - powiedział Michael, po czym delikatnie ją objął i pocałował w policzek. - Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję, ty też - odparła Sally z uśmiechem.
Niezależnie od wszystkiego, zamierzała się tego dnia po prostu dobrze bawić. W końcu to pierwszy i prawdopodobnie jedyny taki Bal.
W końcu zeszli wszyscy do sali wejściowej. Było tam już pełno uczniów, czekających na godzinę ósmą.
~
Uczniowie z Beuxbatons wraz ze swoimi partnerami mieli wmaszerować przez drzwi wejściowe o wyznaczonej godzinie. George był tam więc z Sanne, ciesząc się z jej towarzystwa.
Podobnie jak jego bliźniak, miał szatę wyjściową, lecz szarą muszkę, a nie czarną. Jego partnerka natomiast założyła srebrną sukienkę, a włosy zawiązane w warkocza.
Tuż za nimi szli Lee i Branca. Chłopak też miał strojną szatę, a dziewczyna bordową sukienkę. Całą czwórką podeszli do swoich Freda, Sophie, Sally i Michaela, by się przywitać.
Całkiem niedaleko było także widać Andrewa z Tamsin, Adriana z Silvią czy innych znajomych.
Po chwili przyszli również goście z Durmstrangu, z Karkarowem na czele. Wszyscy zobaczyli, że reprezentant ich szkoły, Wiktor Krum przyszedł z Hermioną Granger. Jednak ledwo można było ją poznać w zupełnie odmienionym stroju i fryzurze.
W końcu drzwi Wielkiej Sali zostały otwarte, a reprezentanci poszli stanąć obok drzwi, by potem wejść osobno zgodnie z tradycją. Naomi z Cedrikiem, Harry z jedną z bliźniaczek Patil, Wiktor z Hermioną, oraz Fleur z Rogerem Daviesem, który nie mógł wręcz oderwać oczu od partnerki. Później ruszyła reszta osób.
Ściany Wielkiej Sali pokrywał rozmigotany, srebrny szron, a pod rozgwieżdżonym sklepieniem biegły we wszystkie strony girlandy jemioły i bluszczu. Długie stoły poszczególnych stołów zniknęły, a zamiast nich pojawiło się ze sto mniejszych, oświetlonych lampionami. Przy każdym było ze dwanaście miejsc. Na szczycie sali był natomiast stół sędziowski.
Przy jednym ze stołów usiedli George, Sanne, Fred, Sophie, Michael, Sally, Andrew, Tamsin, Adrian, Silvia oraz zostawili miejsce dla Cedrika i Naomi, chociaż oni mieli dostać miejsca przy stole sędziowskim. Jednak gdyby chcieli później usiąść z nimi na trochę, to było dla nich miejsce.
Lee i Branca natomiast zostali zaproszeni do stołu obok, gdzie siedzieli także Angelina i Cloyd, Alicja ze swoim partnerem, Katie Bell, Ruby Collins i Randolph Burrow. Nie był to dobry pomysł, jeśli Jordan ciągle czuł coś do Johnson, jednak głupio mu było odmówić, skoro przecież się przyjaźnili.
W końcu wszyscy usiedli, a wtedy do Sali weszli reprezentantanci, oklaskiwani przez zgromadzonych. Skierowali się oni na miejsca, po czym w końcu zaczęto ucztę.
Na błyszczących, złotych talerzach jeszcze nie pojawiły się żadne potrawy, za to przed każdym leżały niewielkie karty z menu.
Jak się okazało, by coś się pojawiło, należało po prostu wypowiedzieć potrawę z menu.
Sally zamówiła sobie ziemniaki, kurczaka oraz surówkę. Do tego też kompot truskawkowy. Tego dnia nie było obiadu, wobec czego wszyscy byli dosyć głodni.
W końcu Dumbledore wstał i poprosił uczniów o to samo. Następnie machnął różdżką i stoły odleciały do ścian, pozostawiając wolny środek sali, po czym na prawo od siebie wyczarował podium, a na nim orkiestrę - perkusję, gitary, lutnię, wiolonczelę i kobzy.
Teraz, wśród burzy oklasków, na podium wkroczyły Fatalne Jędze, wszystkie nadzwyczaj owłosione i ubrane w czarne szaty, malowniczo porozdzierane i postrzępione. Był to dosyć znany czarodziejski zespół, więc jego występ spotkał się ze szczególnym entuzjazmem.
Chwyciły za instrumenty, po czym nagle lampiony na stolikach pogasły, a reprezentanci podnieśli się ze swoich miejsc.
Po chwili Fatalne Jędze zaczęły grać jakąś powolmą, smętną melodię, a reprezentanci i ich osoby towarzyszące wkroczyli na jasno oświetlony parkiet i zaczęli tańczyć.
- Sally, chcesz zatańczyć? - zapytał Michael, wyciągając rękę. Ona uśmiechnęła się do niego.
- Jasne, chodźmy.
Tańczyli po swojemu, rozmawiając głównie o swoich przyjaciołach czy o muzyce. Żadne z nich nie poruszyło tematu ich relacji, która wydawała się być coraz bardziej nieokreślona i skomplikowana.
Piosenka zaczęła być trochę szybsza, więc w pewnym momencie już nie trzymali się za ręce. W końcu natknęli się na Sanne i George'a, który musiał pilnie gdzieś pójść, zostawiając partnerkę pod ich opieką.
Weasley ruszył do ich stolika, gdzie akurat siedzieli Fred i Sophie.
- Nie chciałbym wam przerywać, ale muszę. Fred, skoro Bagman tu jest, to musimy go spytać o nasze pieniądze z zakładu - rzekł młodszy bliźniak.
- Racja, może w końcu nam je odda. Soph, zostaniesz na chwilę sama, czy chcesz iść z nami? - zapytał Fred. Dziewczyna pokręciła głową.
- To wasza sprawa, nie będę się wtrącać. Jednak powodzenia - stwierdziła, po czym bliźniacy ruszyli w stronę Bagmana.
W tym samym czasie jednak Sally tańczyła wraz z Sanne, gdyż Michael powiedział, że musi poszukać swojej siostry Dziewczyny chwilę potańczyły, nim wróciły do stolika, gdzie akurat siedział George.
Ledwo jednak zdążyły usiąść, jak z tłumu wyszli Fred i Sophie, którzy najwyraźniej się o coś pokłócili.
- George, mógłbyś proszę ogarnąć swojego brata, bo mam wrażenie, że jest zazdrosny o każdego chłopaka jakiego widzi - rzekła Sophie, gdy do nich podeszli.
- Nieprawda - mruknął Fred.
- Racja. Oprócz Taylora i nauczycieli. O swojego brata bliźniaka też jesteś zazdrosny? - zapytała Sophie.
- George nigdy nie poderwałby mojej dziewczyny - stwierdził z przekonaniem chłopak.
- Ale zatańczyć z nią może. George, chodź - powiedziała Sophie, wyswobadzając się z objęcia Freda.
- Z przyjemnością szwagiereczko - odparł wesoło George, po czym wstał z krzesła i z gracją ujął jej dłoń. Następnie poszli tańczyć, mając lekki ubaw z kwaśnej miny Freda.
- Wiem, że mój brat bywa zazdrosny, ale trzeba mu to wybaczyć. Nie każdy potrafi być tak opanowany jak ja - rzekł George, na co ona parsknęła śmiechem.
- Zobaczymy, co powiesz, jak będziesz miał dziewczynę. Ano właśnie, co do dziewczyn. Podoba ci się jakaś? - spytała Sophie.
- Jeszcze się w nikim nie zakochałem. Ale zaprosiłem Sanne i zobaczymy, co z tego wyjdzie - stwierdził George.
- A co w takim razie czujesz do Sally? Widać, że jesteście ze sobą blisko - powiedziała Sophie ostrożnie. Rudowłosy jednak odparł:
- To tylko świetna przyjaciółka i nic więcej.
- Niech ci będzie. A właśnie, jak tam z tymi waszymi pieniędzmi z zakładu? Bagman wam je oddał? - spytała, jednak chłopak pokręcił głową.
- Niestety nie chciał oddać - odparł George.
- A to cham - stwierdziła Sophie.
- Nietrudno się nie zgodzić - przyznał George.
Rozmowa w końcu przeszła na inne tematy.
W końcu wrócili do stolika, przy którym siedzieli Fred, Sally, Sanne, Naomi i Cedrik. Przywitali się z nimi, po czym Sophie usiadła obok Freda, a George koło Sally i Sanne.
Nagle za to zjawił się Harry, usiadł obok Naomi. Wyglądał na zaniepokojonego czymś. Gdy siostra zapytała go, co się dzieje, on odparł:
- Ron i Hermiona się pokłócili. O Kruma. Ron się gniewa to, że poszła z nim na Bal.
- Zadrosny pewnie - stwierdziła Naomi.
- To chyba rodzinne, co? - mruknęła Sophie z lekkim rozbawieniem.
- Długo mi będziesz to wypominać? - zapytał Fred, na co ta odpowiedziała:
- Do końca życia. Ale i tak cię kocham.
- Zaraz umrę z przesłodzenia - mruknął George, zbierając mordercze spojrzenia przyjaciół.
- Soph, zatańczysz? - zapytał Fred, a ona pokiwała głową i po chwili poszli tańczyć.
- Harry, siostrze tańca chyba nie odmówisz? - zapytała Naomi, wstając z krzesła i podając mu rękę. Okularnik wyglądał na zaskoczonego, ale po chwili poszedł za nią, by potańczyć.
Po kilku minutach Sanne została zaproszona do tańca przez kolegę ze swojej szkoły, a Cedrik poszedł poszukać kogoś z pozostałych przyjaciół. George i Sally zostali sami przy stoliku.
- Chciałabyś zatańczyć? - spytał George, a Sally pokiwała głową.
- Chętnie.
- Wiesz co George? - zapytała szatynka, gdy już razem bawili się na parkiecie.
- Co takiego? - spytał rudowłosy.
- Gdybym nie miała chłopaka... To chętnie poszłabym z tobą na Bal - stwierdziła dziewczyna. - W sensie jako przyjaciele.
- Też chętnie bym z tobą poszedł. Oczywiście jako twój przyjaciel - powiedział George.
Naprawdę ją lubił i cieszył się, że spędzają razem czas.
Bal był naprawdę świetny. Zarówno Sally, jak i George, spędzili dużo czasu wraz ze swoimi przyjaciółmi. To zresztą było najważniejsze.
Nie trzeba w końcu spędzać Balu wyłącznie z partnerem, z którym się przyszło. Ten wieczór był z pewnością niezapomniany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro