Rozdział dwudziesty pierwszy
W Hogwarcie nadal wszyscy mówili o artykule Skeeter oraz zbliżającym się pierwszym zadaniu Turnieju. Bliźniacy i Lee cieszyli się z tego, że dużo osób założyło się o to, kto wygra.
Jednocześnie jednak nauczyciele bynajmniej nie zamierzali odpuszczać i zadawali coraz więcej wypracowań. Szóstoroczni ciągle musieli słuchać o tym, że zaraz zdają Owutemy, nawet jeśli były one za jakieś półtora roku.
Sally już sama nie wiedziała, jak to dokładnie jest między nią i Michaelem. Czasami było wszystko w porządku. Rozmawiali, wspominali różne rzeczy, marudzili na temat nielubianych nauczycieli czy cokolwiek innego.
Innym razem jednak bywało gorzej. Widziała, że chłopak czasami jest jakby zazdrosny, marudny i coś mu nie pasowało.
Starała się uspokajać, że po prostu wszędzie, w związku też, są lepsze i gorsze dni. W końcu nigdy nie mogło być idealnie.
Na zewnątrz jednak nie pokazywała, jak bardzo ją to rusza. W końcu po co mają o tym wiedzieć? Nie chciała psuć atmosfery w ich paczce.
W ciągu tych kilku tygodni zacieśnili też znajomość z Sanne i Brancą. Fajnie było poznać kulturę ich krajów oraz dowiedzieć się czegoś o Beuxbatons.
W ostatni weekend przed pierwszym zadaniem Turnieju mialo być wyjście do Hogsmeade. Zanim jednak to nastąpiło, wcześniej był dosyć nużący tydzień, wypełniony sprawdzianami.
- Czemu McGonagall, Flitwick, Binns i Sprout uparli się, by dać te sprawdziany w jednym tygodniu? - zapytała Sally z irytacją.
Było czwartkowe popołudnie. Sally, Sophie, Naomi, Fred i George siedzieli w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, obserwując jak niedaleko trwa kilka rozgrywek szachowych. Lee grał z Angeliną na jednym zestawie szachów, a Alicja z Katie na drugim. Tuż obok tej czwórki usiadła też Ruby Collins, przyjaciółka Katie, Angeliny i Alicji, która najwyraźniej przyszła pokibicować.
- Snape też robi sprawdzian. Oni chyba się zmówili - powiedziała Sophie, przytulając się do Freda.
- Jak będzie próbował ci dopiec, to mi powiedz. Chyba brakuje mu naszych żartów na lekcjach - stwierdził Fred, przytulając swoją dziewczynę.
- A kiedy on nie próbuje komuś dopiec? - zapytała Sophie.
- On zawsze próbuje komuś dopiec, to chyba jego hobby - mruknęła Naomi. - Prędzej Binns się zorientuje, że nie żyje, niż Snape przestanie wysysać szczęście z otoczenia.
- Bill był podobno jednym z pierwszych roczników, które uczył Snape. I wtedy ten Nietoperz był równie wredny co teraz - rzekł George.
- Na pewno nie jest dzieckiem dementora? - zasugerowała Sally, na co parsknęli śmiechem.
W tych cięższych chwilach mieli przynajmniej wsparcie i po cichu żartowali sobie na temat nauczycieli.
- No nie! Znowu zbiłaś mi wieżę! - krzyknął Lee. - Jak mogłaś!
- Życie bywa brutalne - odparła mu Angelina.
Michael, Cedrik, Adrian i Andrew byli akurat gdzieś we czwórkę - zresztą trzech z nich nie było zbyt mile widzianych w tym Pokoju Wspólnym. Niby starali się tym nie przejmować, ale niestety i tak zdarzali się Gryfoni, którzy rzucali jakimiś nieprzyjemnymi komentarzami i spojrzeniami w stronę tych Ślizgonów, chociaż ci akurat nic złego nie zrobili. Cedrik natomiast był drugim reprezentantem, a niektórzy Gryfoni mieli do niego o to wąty.
Rzecz jasna działało to też w drugą stronę. Gryfoni woleli nie pokazywać się w Pokoju Wspólnym Slytherinu, oraz lepiej było, by Harry nie zbliżał się zbytnio do Puchonów, przynajmniej bez Naomi.
Sanne i Branca akurat miały jakieś swoje zajęcia dla osób z innych szkół.
- Dlaczego wy właściwie chodzicie na tą Historię Magii? - spytał Fred w pewnym momencie.
- I jakim cudem dajecie radę mieć dobre oceny? - zapytał George.
- Idziemy tam pospać - odparła rezolutnie Naomi. - Taki plus tego przedmiotu.
- Dokładnie, Binns i tak nie widzi różnicy - dodała Sally.
- On by nie zauważył różnicy nawet gdybyśmy przyszły w piżamach - rzekła ironicznie Sophie.
- A dobrze się uczę, bo mam notatki wujka Remusa. Binns gada to samo od tych dwudziestu lat, albo i więcej - rzekła Naomi, a bliźniacy zagwizdali.
- No proszę, a my myśleliśmy, że z ciebie taka grzeczna dziewczynka - powiedział Fred.
- Profesor Lupin w ogóle wie, że masz jego notatki? - spytał George.
- Cóż, powiedzmy - stwierdziła Puchonka. - W każdym razie raczej nie ma nic przeciwko. Zresztą mniejsza, macie jakieś porady, jak przygotować Cedrika na spotkanie z moimi rodzicami? Mamy się zobaczyć w Hogsmeade, a obawiam się, że tata będzie do negatywnie nastawiony, nie zna go tak jak mama...
- Najlepiej improwizuj - rzekł Fred.
- Wcale nie mówisz tego dlatego, że sam nie miałeś kompletnie czasu się przygotować - rzekła sarkastycznie Sophie.
- Za to bardzo się starał, by jak najlepiej przedstawić cię rodzicom - powiedział George, na co brat kopnął go w kostkę. - Ej, no co?
- Nie musisz o tym rozpowiadać - mruknął Fred.
- Niby dlaczego?
- Bo nie!
- To nie jest argument!
- Jest!
- Nie!
- Tak!
Dziewczyny parsknęły śmiechem, słuchając ich sprzeczki.
- Oj dajcie spokój. To urocze, że się tak starałeś - powiedziała Sophie, całując Freda w policzek. - A ty Sally? Jak przebiegła rozmowa twojego taty z Michaelem?
- Jak bardzo groźny był wtedy twój tata? - spytał George.
- Groził mu? - zapytał Fred.
- Nie, nie groził mu - odparła Sally. - Ale trochę dziwnie mu było pogodzić się z tym, że jesteśmy parą, a nie przyjaciółmi. W końcu przyjaźniliśmy się od dawna.
I przez głowę przemknęła jej myśl, że nadal jakby bardziej się przyjaźnili niż byli razem. Ale szybko to zbyła.
Przecież to tylko chwilowy kryzys, jak wszędzie, w każdej relacji. Czy był sens się tak martwić?
~
Michael zaprosił ją w piątek do Hogsmeade, na co przystała. Ich relacja może i była specyficzna, ale liczyła, że będzie lepiej. Musi być lepiej, nie chciała, by ich paczka rozpadła się przez to, że im nie wyszło.
Siedzieli w Pubie pod Trzema Miotłami, a ponieważ było tłoczno, ich przyjaciele się do nich przysiedli. Dzięki temu przynajmniej tak spędzili czas.
Widzieli też Ritę Skeeter, która najwyraźniej czyhała na reprezentantów, a szczególnie zapewne Harry'ego Pottera.
Po wyjściu do wioski dzień pierwszego zadania był już zaraz. Wcześniej jednak dowiedzieli się już, że w pierwszym zadaniu będą smoki.
Sally mocno zmartwiła sie o Cedrika. Oczywiście, nikomu z zawodników nie życzyła śmierci, ale jednak on był jej przyjacielem i bała się, jak sobie poradzi.
W poniedziałek ona, Michael, Cedrik, Naomi, Andrew, Adrian i Sophie zaszyli się w jednej z pustych klas, by pomóc Diggory'emu w ćwiczeniu zaklęć. Sally podziwiała Naomi, że daje radę, chociaż dwie bliskie jej osoby biorą udział w Turnieju. Puchonka chodziła pomiędzy nimi, a klasą gdzie ćwiczył Harry, by pomóc im obu. Tu już nawet nie chodziło o wygraną, a po prostu o przeżycie.
Cedrik widząc stres przyjaciół, sam najwyraźniej nie chciał pokazywać tego, co czuje. Oni jednak wiedzieli, że też jest zmartwiony.
W końcu nadszedł dzień pierwszego zadania. Sally oczywiście najpierw życzyła powodzenia przyjacielowi, a potem podeszła do bliźniaków razem z Sophie.
- I co, dużo tych zakładów macie? - spytała szatynka, a oni pokiwali głowami.
- Mnóstwo - rzekł George.
- To istna żyła złota - dodał Fred.
I tak rzeczywiście było. Sporo osób chciało obstawić wynik, a oni z tego korzystali.
Gdy Cedrik stanął przed wylosowanym przez siebie smokiem - szwedzkim krótkopyskim o niebieskawoszarej barwie - Sally była wręcz przerażona. W kl to był jej przyjaciel, cholernie się o niego martwiła.
Na szczęście przeżył, chociaż niestety został ranny. Nie było to jednak nic, z czym pani Pomfrey nie dałaby sobie rady.
Niestety jednak nie wygrał. Pierwsze miejsce zajęli Potter i Krum. Gryfoni oczywiście zamierzali zrobić z tej okazji imprezę.
Sally również dostała zaproszenie od bliźniaków. Początkowo nie chciała iść - w końcu powinna zostać z przyjacielem i się nim zająć. Gdy jednak ten to usłyszał, sam kazał jej iść.
- Ja mam teraz ochotę iść spać i nie wstawać przez tydzień - powiedział Cedrik. - Naprawdę nie musicie ze mną siedzieć, już jest w porządku.
Chociaż czuła się z tym trochę źle, to poszła do Wieży Gryffindoru. Ona i Sophie poszły tam pierwsze, a Naomi dołączyła tam po nich.
Przede wszystkim jednak myślała o tym, że ten Turniej był teraz coraz bardziej straszny niż wcześniej. Smoki już w pierwszym zadaniu? To co będzie następne?
Zawodnicy podczas tego zadania zdobyli jakieś złote jaja, które gdy się je otworzyło, wydawały z siebie okropne dźwięki.
Cokolwiek miało się wydarzyć, z pewnością będzie trudniejsze, niż to.
- Źle się bawisz? - spytał George, gdy zobaczył, że Sally stoi zamyślona. Ona pokręciła głową.
- Nie, po prostu martwię się o Cedrika. To wszystko jest straszne - powiedziała Sally, a on westchnął.
- Na pewno sobie poradzi. Zresztą Dumbledore na pewno zadba o to, by było bezpiecznie - odparł Gryfon.
- No nie wiem...
- Stawiam... moje ucho, że wszystko będzie dobrze - stwierdził rudowłosy, a ona parsknęła.
- Czemu twoje ucho? - zapytała szatynka z niedowierzaniem, a on wzruszył ramionami.
- Po prostu chciałem cię rozśmieszyć. I mi się udało - rzekł Gryfon.
Trudno było nie przyznać mu racji. Rzeczywiście umiał poprawić jej humor.
Miała nadzieję, że ma rację i rzeczywiście będzie dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro